Raków Częstochowa wszedł do ligi z osławionymi 140 wariantami rozegrania rzutów rożnych. Wisła Płock w zeszłym sezonie pokazała, że posiadanie gościa potrafiącego świetnie zagrać ze stojącej piłki to już połowa sukcesu w walce o utrzymanie. Nasza liga kocha wrzutkę z rogu na stoperka, wolny z czterdziestego metra, po którym trzy czwarte drużyny wchodzi w pole karne czy wrzut z autu, który de facto jest dośrodkowaniem na rosłego napastnika. Być może to przypadek, a być może trenerzy latem największy nacisk położyli na stałe fragmenty. Statystyka mówi swoje – aż 47% bramek w tym sezonie padło właśnie w ten sposób.
Przekładając to na liczby rzeczywiste…
Najdobitniej widać to po ostatnim weekendzie. Przed nami oczywiście jeszcze mecz Stali z Piastem i dwa przełożone spotkania, ale póki co AŻ 69% GOLI W 5. KOLEJCE PADŁO PO STAŁYCH FRAGMENTACH. Ledwie co trzeci gol padał z gry.
Uplastycznijmy:
- Filip Piszczek (Cracovia – Raków) – klasyczna wrzutka z rogu na gościa potrafiącego uderzyć głową,
- Ivan Fiolić (Cracovia – Raków) – gol w ostatniej akcji meczu po wolnym, przy którym nawet bramkarz wszedł w pole karne, ciekawostka polega na tym, że wykonawca (Sergiu Hanca) skiksował kopiąc w stojącą piłkę, ale „Pasy” potrafiły wyciągnąć z tego jeszcze dobrą wrzutkę,
- Lorenco Simić (Jaga – Zagłębie) – podobny gol do Filipa Piszczka, dobra wrzuta, wygrany pojedynek,
- samobój Komora (Lechia – Podbeskidzie) – wrzutka z wolnego, która idzie w bramkę, Komor spanikował i wbił udem swojaka
- pierwszy gol Flavio (Lechia – Podbeskidzie) – wrzutka z rogu, Portugalczyk nawet nie musiał wyskakiwać, by przekierować dośrodkowanie do siatki
- drugi gol Flavio (Lechia – Podbeskidzie) – szybko rozegrany rzut z autu, wrzuta, gol.
- Łukasz Zwoliński (Lechia – Podbeskidzie) – róg rozegrany na krótki słupek,
- Aleks Ławniczak (Wisła Płock – Warta) – zawiesinka Trałki z rzutu rożnego, kolejna „klasyk opcja”
- Bartosz Kieliba (Wisła Płock – Warta) – powtarzalna wrzutka Trałki z wolnego, główka, gol
Dziewięć bramek na trzynaście padło więc po stałych fragmentach. Najwięcej w meczu Lechii z Podbeskidziem (wszystkie cztery), na co wpływ miały dwa czynniki. Po pierwsze – dobre dośrodkowania Rafała Pietrzaka. Już Mladenović był w tej dziedzinie fachowcem, ale wygląda na to, że jego następca może w tym elemencie wzbić się na jeszcze wyższy poziom. Zaliczył dwie asysty, a de facto powinien mieć trzy, gdybyśmy doliczali asysty także przy samobójach. Drugą sprawą jest parodystyczna linia defensywy Podbeskidzia, której wystarczy posłać do wybronienia jakąkolwiek piłkę, a ta już się gubi. Najdobitniej było to widać po drugim golu Flavio – najpierw nikt ostrzej nie zaatakował Haydary’ego i Filę, wymieniających piłkę po wrzucie z autu, potem przy Portugalczyku stało dwóch piłkarzy, ale każdy z nich krył na radar.
CZY PIAST GLIWICE WRESZCIE WYGRA W LIDZE? KURS 2,27 NA WYGRANĄ GLIWICZAN ZE STALĄ MIELEC W TOTALBET
Stałe fragmenty to w tym sezonie też domena Zagłębia Lubin. Tego samego Zagłębia, któremu w zeszłym sezonie mocno brakowało pragmatyzmu. Pamiętamy, jak to wyglądało – potrafili fajnie pograć piłeczką, dobrze się ich oglądało, ale często przegrywali wygrane mecze, a w tych, w których im nie szło, brakowało argumentu właśnie w postaci dobrze rozegranego stałego fragmentu. W tym sezonie lubinianie zdobyli sześć bramek. Aż cztery z nich (66%!) po rzutach rożnych. W ten sposób wygrali z Lechem (dwie bramki po rogach), Jagą i zremisowali z Cracovią.
Nie ma przypadku też w tym, że akurat dzięki stałemu fragmentowi gry przełamała się wreszcie Warta, która w tej kolejce wygrała swój pierwszy mecz i zdobyła premierowe gole. Jest to dla nas pewne zaskoczenie, że do stałych fragmentów podchodzi akurat Łukasz Trałka – nie znaliśmy go z tej strony – ale trzeba przyznać, że jego wrzutki wprowadzają smród w poczynaniach rywala. Wychodzi to po prostu dobrze i aż szkoda, że pomocnik objawia swój talent dopiero w wieku 36 lat. Warta jest dobrze zorganizowana w tyłach, z przodu ma spore problemy, nie dziwi więc, że ucieka się do wrzutek ze stojącej piłki.
Ciekawym przypadkiem jest też Pogoń Szczecin, która zgromadziła siedem punktów w czterech kolejkach, a jeszcze nie zdobyła normalnego gola. „Normalnego gola”, czyli takiego z gry, po wypracowanej akcji, w której nie pomógł element losowy. Pięć bramek „Portowców” to trzy rzuty rożne, samobój Klemenza i rzut karny.
Oczywiście w przekroju całego sezonu wszystko może się zmienić, póki co jednak obserwujemy ligę, która – w porównaniu do poprzednich sezonów – okopała się w stałych fragmentach gry. Przypomnijmy raz jeszcze – aż 47% padło właśnie w ten sposób. A jak wyglądało to w poprzednich sezonach?
Posłużmy się wyliczeniami EkstraStats:
- 19/20 – 36% goli po SFG
- 18/19 – 36% goli po SFG
- 17/18 – 39% goli po SFG
- 16/17 – 37% goli po SFG
- 15/16 – 31 % goli po SFG
- 14/15 – 27% goli po SFG
Jak na dłoni widać, że w odniesieniu do poprzednich lat, tendencja współczynnika bramek po stałych fragmentach jest wzrostowa. I sami nie wiemy, czy powinniśmy za to trenerów chwalić czy ganić. Z jednej strony to dobrze, że polskie drużyny skutecznie wykorzystują tak oczywisty atut, jakim są wolne czy rogi. Z drugiej – to nie jest sexy futbol, to nie jest Ekstraklasa, przy której siedzi się wbitym w fotel. Raz jeszcze przywołajmy mecz Lechii – faktycznie przejechała się po Podbeskidziu, zdemolowała je, ale przecież żadna bramka nie padła z gry.
REMIS W MECZU STAL – PIAST? KURS 3.50 W TOTOLOTKU!
Na koniec przypomnijmy nieśmiertelną anegdotę. Franciszek Smuda – mający po latach spędzonych w Niemczech jeszcze większe problemy z językiem polskim niż dziś – wpada na trening Wisły Kraków i mówi: – Dziś zajmujemy się rzutyma rożnami… rzutymi rożnemi… rzutoma rożnoma…
Gdy szatnia pokłada się ze śmiechu, “Franz” postanawia wybrnąć: – A chuj tam, kornerami!
Wygląda na to, że w tym sezonie trenerzy także zajmują się kornerami.
Fot. FotoPyK