Czy po meczu, w którym z czterech metrów nie trafiasz na pustą bramkę, nawet nie dotykając będącej pod twoją nogą piłki, możesz wylądować w jedenastce kozaków? Okazuje się, że jak najbardziej. Wystarczy tylko przez resztę spotkania prezentować się tak, jak David Tijanić zaprezentował się w starciu z Zagłębiem Lubin. Czyli zajebiście.
Ujmujmy to tak – nieczęsto w meczach Miedziowych najlepszy Słoweniec nie jest piłkarzem dolnośląskiej ekipy. I jasne, jego pudło z 63. minuty mogło Raków kosztować wiele. Minęły trzy minuty, a goście strzelili – też za sprawą Słoweńców – gola kontaktowego i do końca meczu przeprowadzili jeszcze kilka groźnych akcji. Zaśmierdziało „typowym Rakowem”, czyli drużyną, która wypuszcza z rąk punkty, choć długo nic na to nie wskazuje. Ale skoro ostatecznie udało się wybronić, Tijaniciowi zostaje tylko posłuchać szyderki w szatni, a także przeprosić wykładającego piłkę Marcina Cebulę.
Bo tak generalnie to w dużej mierze gra Tijanicia sprawiła, że Raków to spotkanie wygrał. Nic nie chcemy ujmować Gutkovskisowi, Cebuli, Tudorowi i reszcie graczy Marka Papszuna, ale były zawodnik NK Triglav podobał nam się najbardziej. Gdy trzeba było, cofał się gdzieś głęboko pod stoperów, by rozgrywać akcję, ale jeszcze lepiej zachowywał się w okolicach szesnastki i w niej samej, gdzie podjął wiele dobrych decyzji. No i przełożyło się to na konkrety, bo już w pierwszej akcji zaliczył kluczowe podanie przy trafieniu Gutkovskisa, a później sam, dość efektownie, wykończył wrzutkę Cebuli.
Jeśli jeszcze nie zwróciliście na to uwagi, no to warto – gość generalnie bardzo fajnie kosi kolejne liczby. Do akcji wszedł wcześniej, niż planowano, bo gdyby nie kontuzja Miłosza Szczepańskiego wiosną, na swoje okazje czekałby pewnie znacznie dłużej, ale szybko pokazał, że w przeciwieństwie do kilku innych graczy, kuma pomysł na piłkę Marka Papszuna.
W poprzednim sezonie zaliczył 11 występów:
– 1 gol,
– 5 asyst,
– 3 kluczowe podania.
Udział przy golu co 77 minut. Ale w obecnych rozgrywkach Tijanić też nie próżnuje. Pusty przelot zaliczył z Legią Warszawa, ale z Sandecją w Pucharze Polski strzelił bramkę, przeciwko Lechii Gdańsk maczał palce przy dwóch trafieniach (choć zaliczamy mu tylko kluczowe podanie), no a o wczorajszych liczbach już wspominaliśmy.
Pluć w brodę musi sobie Wisła Kraków, która rok wcześniej była już z Tijaniciem dogadana. I to za drobne, ale zrezygnowała po testach medycznych. W „Gazecie Krakowskiej” przedstawiono to w ten sposób: Piłkarz przeszedł badania medyczne, lekarz wystawił mu zgodę na grę, więc wydawało się, że już nic nie stoi na przeszkodzie, żeby Słoweniec związał się umową z Wisłą. Problem w tym, że we wspomnianej zgodzie lekarskiej na grę, pojawił się również zapis, który zwracał uwagę na specyficzną budowę zawodnika i fakt, że może to w przyszłości grozić – choć nie musi – kontuzją.
W Częstochowie niczego takiego się nie dopatrzono, a z tego, co udało nam się też gdzieniegdzie usłyszeć, temat Tijanicia w Wiśle upadł przez problemy natury organizacyjno-finansowej klubu. Sprawa podatności chłopa na kontuzje była tylko wymówką, która pozwoliła wyjść Białej Gwieździe z tamtej sytuacji z twarzą. No ale jak na złość Tijanić jest zdrowy i pod samym nosem gra lepiej niż jakikolwiek pomocnik Wisły Kraków.
Co tam u badziewiaków? Ano choćby Rivaldinho pokazał, że może być stałym bywalcem w naszej jedenastce. Przy czym on po prostu przeszedł obok meczu ze Stalą, a ujmijmy to tak – kilku gości chciałoby zaliczyć tak dyskretny występ jak on.
Ot, choćby Lukas Klemenz, który w Szczecinie zaprezentował wszechstronność Mateusza Klicha, ale w drugą stronę – najpierw świetnie zaczął akcję, a później ją wykończył. Szkoda tylko, że była to akcja Pogoni. Błażej Augustyn? Nie popisał się zarówno w tyłach, jak i pod bramką Podbeskidzia – w drugim przypadku spudłował jeszcze gorzej niż Tijanić. Mario Maloca powoli staje się czołowym parodystą w lidze. Fatalnie zaprezentował się również Tymoteusz Puchacz – i na boisku, gdzie Musonda robił z nim to, co tylko chciał, ale też poza nim, przed kamerami Canalu+.
Fot. FotoPyK
Jedenastkę kolejki wybieramy również, wraz z naszymi widzami, w programie Weszłopolscy.