Trzeba powiedzieć, że zasłużył sobie na tę nagrodę Damian Kądzior. W 2018 roku trafił do całkiem mocnego klubu z przeciętnej ligi, będącej nieoczywistym kierunkiem transferowym dla polskich zawodników. Klubu słynącego w Europie z promowania piłkarzy młodych i sprzedawania ich za sporą kasę do topowych lig. Miał już 26 lat, gdy lądował w Dinamie Zagrzeb. Musiał się tam zatem obronić naprawdę znakomitą grą i ponadprzeciętnymi liczbami, żeby zyskać tam uznanie. I zrobił to, a wspomnianą nagrodą jest dla niego transfer do hiszpańskiego Eibaru. Już oficjalnie można napisać – mamy ofensywnego piłkarza z polski w La Lidze. To rzadkie wydarzenie.
Szczegóły dopięte
Damian Kądzior podpisał z nowym klubem kontrakt do 30 czerwca 2023 roku. Dziennikarze zbliżeni do Dinama informowali już wcześniej, że kwota odstępnego za transfer Polaka wyniosła około dwóch milionów euro. W Zagrzebiu zatem pewnie zadowoleni – zarobili na Kądziorze jakieś pięć razy tyle, ile za niego zapłacili Górnikowi Zabrze w lipcu 2018 roku. Polak wprawdzie niedawno przedłużył kontrakt z chorwackim hegemonem, ale już wtedy było jasne, że to nie jest gwarancja pozostania w Zagrzebiu. Damian opowiadał zresztą o tym osobiście na łamach Weszło: – To nie jest tak, że nie ma zainteresowania moją osobą. Ludzie Dinama też o tym zainteresowaniu wiedzą. Jeżeli pojawi się oferta satysfakcjonująca dla klubu, to na pewno zarząd będzie się zastanawiał, co dalej z Kądziorem. Zobaczymy, jak to będzie wyglądało. Piłkarz zawsze jest wart tyle, ile ktoś chce za niego zapłacić. Na razie skupiam się jednak na powrocie do gry w maju. Strasznie już się za tym tęskni.
Po lockdownie Kądzior grywał już stosunkowo niewiele, jeśli porównać to z jego pozycją w zespole przed wybuchem pandemii. Ale jego statystyk w rozgrywkach ligowych 2019/20 i tak robią wrażenie. Dziesięć goli, dziesięć asyst. W NBA powiedzielibyśmy o double-double. Nic zatem dziwnego, że chętnych na zatrudnienie Polaka nie brakowało.
– Ja ciągle jestem w podróży – przyznał Kądzior w wywiadzie. – Szybko wyjechałem do Motoru Lublin, z czego się zresztą bardzo cieszę, bo to ukształtowało mnie jako zawodnika i jako człowieka. Przeżyłem w swoim życiu wiele, byłem na różnych poziomach rozgrywkowych. Musiałem się odnajdywać w różnych sytuacjach. Dotychczas zmieniałem kluby dlatego, że w nich rosłem. Szedłem cały czas do góry. Z Wigier poszedłem do Górnika i nikt się nie spodziewał, że już po roku wyjadę do Dinama. Tutaj jestem w zasadzie najdłużej, nie licząc może Jagiellonii, gdzie dorastałem. Teraz zawarłem nowy kontrakt. Nie mam jednak problemu z kolejną zmianą otoczenia. Nie będzie problemu, żeby poznać nowych ludzi i nauczyć się nowego języka.
Co czeka Kądziora?
W sumie przygoda reprezentanta Polski z Dinamem kończy się zatem na 77 meczach, 21 golach oraz 22 asystach. W żadnym ze swoich dotychczasowych klubów Damian nie rozegrał aż tak wielu spotkań. No ale, jak sam podkreślał, czas na nowe wyzwania.
Eibar to czternasta drużyna hiszpańskiej ekstraklasy w sezonie 2019/20. Klub wywodzący się ze stosunkowo niewielkiego miasta położonego w Kraju Basków, u podnóża gór. Drużynę nazywa się często Los Armeros, czyli „Rusznikarze”. Jak nietrudno się domyślić – to dlatego, że przed laty miasto słynęło zakładów przemysłowych, zajmujących się produkcją broni. Na pewno nie jest to równie spektakularna metropolia jak Zagrzeb. Kameralny obiekt Eibar może pomieścić tylko około 8 tysięcy kibiców. Nie licząc rzecz jasna tych widzów, którzy oglądają mecze siedząc w oknach i na balkonach okolicznych bloków.
Eibar w La Lidze występuje nieprzerwanie od 2014 roku
To zdecydowanie złote lata dla tego klubu, wcześniej balansującego pomiędzy drugim i trzecim poziomem rozgrywek. Początkowo wydawało się, że piękna historia szybko się skończy. W swoim pierwszym sezonie w najwyższej lidze Eibar nie utrzymało się sportowo, zajęło osiemnaste miejsce w stawce. Ale karną degradację zaliczyło trzynaste w tabeli Elche i to pozwoliło nowemu klubowi Kądziora przetrwać. A potem już się potoczyło. Dwa lata temu Los Armeros zajęli dziewiątą lokatę w tabeli – najwyższe miejsce w swojej historii.
Szkoleniowcem drużyny od 2015 roku jest Jose Luis Mendilibar. Niespełna 60-letni, piekielnie doświadczony trener, który pierwsze kroki w zawodzie stawiał na początku lat dziewięćdziesiątych. Prowadził wiele klubów z Kraju Basków, skąd zresztą sam pochodzi, ale nie tylko. Wiele lat pracował również w Realu Valladolid i Osasunie. W ostatnich miesiącach Mendilibar stosował najczęściej ustawienie 4-4-2 bądź 4-2-3-1. Nie ma więc obawy, że dla Kądziora zabraknie miejsca do gry. Eibar opiera się o skrzydłowych. Chyba najlepszym w minionych rozgrywkach był Fabian Orelanna, ale on podpisał już kontakt z Realem Valladolid. Wygasła również umowa doświadczonego Pablo de Blasisa. Wygląda więc na to, że najpoważniejszymi konkurentami dla Kądziora do wywalczenia sobie miejsca w podstawowym składzie będą 34-letni Pedro Leon i 32-letnie Takashi Inui. Zwłaszcza ten pierwszy, bo to on w minionych rozgrywkach rozegrał najwięcej minut na prawym skrzydle, a to zdaje się być docelowa pozycja dla Polaka.
Marzenia o mistrzostwach Europy
Wydaje się, że – podobnie jak w Zagrzebiu – wszystko zależy od samego Damiana. Jest już w takim wieku, że taryfy ulgowej nie dostanie i poprzeczkę zawieszą przed nim Baskowie wysoko, ale jeśli podtrzyma formę z Dinama, powinien przebić się do wyjściowej jedenastki. Co byłoby naprawdę miłą wiadomością, bo Polakom w ostatnich latach wiodło się w hiszpańskiej ekstraklasie dość marnie. Może z wyjątkiem bramkarzy, ale także i oni furory w La Lidze nie robili. Oby Kądzior przełamał tę tendencję.
Tym bardziej że regularnie i skutecznie grający w przyzwoitym hiszpańskim klubie skrzydłowy to byłby cenny piłkarz dla Jerzego Brzęczka. Selekcjoner reprezentacji Polski na nadmiar klasowych skrzydłowych narzekać nie może. Być może zatem transfer otworzy przed Kądziorem szansę nie tylko do wyjazdu na mistrzostwa Europy, ale i do gry w pierwszym składzie biało-czerwonych.
– Wspinam się krok po kroku. Uważam, że od wyjazdu z Polski zrobiłem duży postęp. Można komentować, że to tylko liga chorwacka. Żeby jednak trafić do Dinama i móc sobie nabijać statystyki, trzeba wcześniej coś prezentować. Sądzę, że cały czas wysyłam pozytywne sygnały w kontekście reprezentacji. Oprócz Kamila Grosickiego innych skrzydłowych mających fajne liczby w ofensywie za bardzo nie mamy. Mierzę siły na zamiary – do czołowego klubu z czołowej ligi nie przejdę, choćby z racji wieku, natomiast widzę szansę na średni klub z takiego otoczenia – mówił sam Damian w rozmowie z Weszło. – Chciałbym tydzień w tydzień doświadczać wielkiej piłki.
Cóż – to marzenie już się spełniło.
fot. FotoPyk