Reklama

Kingsley Coman, czyli zdobywca

Jan Mazurek

Autor:Jan Mazurek

23 sierpnia 2020, 23:42 • 3 min czytania 8 komentarzy

Kinglsey Coman. Może to nieco dziwne, ale chcielibyśmy zobaczyć półkę z medalami w domu tego faceta. 24 lata. Dwadzieścia zdobytych trofeów w karierze klubowej. Normalnie gotowy bohater dla twórców tych wkurzających reklamowych nagłówków „SZOK! Rywale go nienawidzą! Dzięki jednemu prostemu trikowi zdobywa trofea rok po roku. ZOBACZ”. Inna sprawa, że do tej pory Francuz kolekcjonował głównie drużynowe zwycięstwa na krajowych podwórkach. Ten sezon to zmienił. Nie dość, że wygrał dublet w Niemczech, to jeszcze dołożył Ligę Mistrzów, którego finału został bohaterem. 

Kingsley Coman, czyli zdobywca

Kolekcjoner tytułów

Dobra, ale skoro wskazujemy jego fenomen, to musimy go jakoś usystematyzować. Obczajcie to. Sezon po sezonie.

2012/2013: Ligue 1
2013/2014: Ligue 1, Superpuchar Francji, Puchar Ligi Francuskiej
2014/2015: Serie A, Coppa Italia, Superpuchar Włoch
2015/2016: Serie A, Bundesliga, Puchar Niemiec, Superpuchar Niemiec
2016/2017: Bundesliga, Superpuchar Niemiec
2017/2018: Bundesliga, Superpuchar Niemiec
2018/2019: Bundesliga, Puchar Niemiec
2019/2020: Bundesliga, Puchar Niemiec, Liga Mistrzów

Część z tego to już prehistoria. W PSG pełnił rolę marginalną, w Juventusie niewielką, a w Bayernie nigdy nie był pierwszoplanową postacią. Ale przy tym jego talentu nikt nie mógł podważyć. Bo to żaden przypadek, że Comanem wymieniały się najsilniejsze kluby w swoich krajach. Nieprawdopodobnie dynamiczny. Potrafiący kiwnąć. Ze świetnym balansem, dobrym dośrodkowaniem, ciągiem na bramkę. Skrzydłowy, który robi różnicę, choć trzeba przyznać, że wielu zarzucało mu i dalej zarzuca brak konkretów wynikających z szumu, który robi. Z wielkiej chmury mały deszcz. Przekleństwo skrzydłowych.

W Monachium długo broniła go metryka. Borykał się z problemami zdrowotnymi. Znajdował się trochę w cieniu wygasającego duetu Robben-Ribery, a kiedy oni odeszli, wcale nie przejął po nich schedy. Pojawiał się i znikał. Sporo obiecywał, trochę dawał, ale tylko trochę – o wiele za mało. W tym sezonie też wcale nie grał wybitnie. Nie, absolutnie. Niby pierwszy skład, ale statystyk brak, niby potrafił błyszczeć, ale jednak znajdował się w cieniu Serge Gnabry’ego, który efektowność potrafił połączyć z efektywnością. Na przełomie roku przydarzyła mu się kontuzja, wiosnę w pierwszym składzie rozegrał Perisić.

Reklama

Nawet w turnieju finałowym Ligi Mistrzów w Lizbonie, Coman dawał tylko zmiany – 23 minuty z Barceloną i 27 minut z Lyonem. Epizody. Nikt nie wskazywał go jako jednego z głównych architektów sukcesu Bayernu. Lśnili inni. I wtedy przyszedł finał. Finał, którego Coman został bohaterem. Bayern miał swoje problemy. PSG dobrze organizowało się defensywnie, zamykało przestrzenie, mądrze się przesuwało. Ofensywnej machinie Hansiego Flicka grało się po prostu ciężko.

Bohater finału

Ale taka gra chyba odpowiadała Comanowi. Potrafił przetrzymać piłkę. Kiwnąć. Zaatakować. Ruszyć. Zamarkować zagranie. Nie były to wielkie zawody, nie był to efekt wow, ale Francuz mógł się podobać. Tym bardziej, że z każdą minutą coraz bardziej kręcił Kehrerem, aż w końcu robił to tak, że Niemiec pewnie jeszcze do teraz szuka równowagi. No i najważniejsze – Coman strzelił bramkę. Główeczka po mierzonym dośrodkowaniu Kimmicha. Bez fajerwerków, z bliskiej odległości, ale w takich meczach tak trzeba. Zresztą te kilka minut, okolice godziny gry, były najlepszymi minutami 24-letniego skrzydłowego w tym sezonie. Nie dość, że gol, to jeszcze świetne dośrodkowanie w stronę Lewego (interweniował Kimpembe) i kolejna próba strzelecka, tym razem zablokowana.

Coman meczu nie dokończył. Zmienił go Perisić. Bayern utrzymał prowadzenie. Francuz został wybrany Zawodnikiem Meczu. Prestiż. Zasłużony. Tym samym Coman cudownie prowadzi swoją karierę. Są na świecie zawodnicy lepsi od niego. Jest takich pewnie wielu. Ba, są lepsi skrzydłowi i też jest ich niemało. Ale mało który z nich może stanąć z Comanem w szranki w kwestii utytułowania. Gość jest ekspertem w tym fachu, jak na swój wiek. I chwała mu za to. Tym bardziej, że absolutnie nie można powiedzieć o nim, że kumple robią wszystko, a on tylko zbiera laury. Wprost przeciwnie i ten mecz najlepszym na to dowodem.

Fot. Newspix

Urodzony w 2000 roku. Jeśli dożyje 101 lat, będzie żył w trzech wiekach. Od 2019 roku na Weszło. Sensem życia jest rozmawianie z ludźmi i zadawanie pytań. Jego ulubionymi formami dziennikarskimi są wywiad i reportaż, którym lubi nadawać eksperymentalną formę. Czyta około stu książek rocznie. Za niedoścignione wzory uznaje mistrzów i klasyków gatunku - Ryszarda Kapuscińskiego, Krzysztofa Kąkolewskiego, Toma Wolfe czy Huntera S. Thompsona. Piłka nożna bezgranicznie go fascynuje, ale jeszcze ciekawsza jest jej otoczka, przede wszystkim możliwość opowiadania o problemach świata za jej pośrednictwem.

Rozwiń

Najnowsze

Liga Mistrzów

Liga Europy

Lech, Legia i Jagiellonia za rok powinny zagrać w fazie ligowej

AbsurDB
42
Lech, Legia i Jagiellonia za rok powinny zagrać w fazie ligowej
Liga Mistrzów

Kolejne wcielenie Superligi. Pomysł Unify League nie porywa

AbsurDB
34
Kolejne wcielenie Superligi. Pomysł Unify League nie porywa

Komentarze

8 komentarzy

Loading...