Legia Warszawa wie już z kim będzie męczyć bułę walczyć o awans do kolejnej rundy eliminacji Ligi Mistrzów. Rywalem mistrza Polski będzie Omonia Nikozja, którą prowadzi były trener warszawian, Henning Berg. Cypryjczycy potrzebowali dogrywki, żeby uporać się z Araratem-Armenią, ale ostatecznie przepchnęli wygraną 1:0. Czy dobrze się stało? Cholera wie, bo po wczorajszym popisie Legii, żadnego rywala nie będziemy deprecjonować. Natomiast jest jedno pocieszenie – nie tylko Polacy mają ciężary na starcie pucharów.
Tak, wczorajsze wyniki były dość brutalne. W zasadzie tylko Legia nie zapakowała rywalom pokaźnej liczby bramek i nie odesłała ich tam, gdzie światło nie dociera. Natomiast dziś przyszło małe pocieszenie – nie tylko mistrz Polski męczył bułę. Jeśli ktoś był w stanie wytrzymać 120 minut meczu Omonii Nikozja z Araratem-Armenią, to musi mu się naprawdę nudzić w życiu.
Cóż, nam się nudziło.
Mecz dwóch międzynarodówek
Krótkie wprowadzenie – co to w ogóle za gagatki? No więc tak – Ararat-Armenia to potęga, która powstała stosunkowo niedawno, ale stoi za nią bogaty inwestor. Omonia istnieje nieco dłużej. Na tyle dłużej, że zdążyła zdobyć 21 mistrzowskich tytułów, zarobić w papę od Wisły Kraków ponad 15 lat temu (nie bez problemów dla Wisły) i wykopać z eliminacji Jagiellonię ponad 10 lat później. Niemniej obydwa kluby, choć tak różne pod względem tradycji i historii, łączy jedno.
Piłkarzy z Armenii i Cypru znajdziemy tam w śladowych ilościach.
Nie żartujemy. Rzut oka na wyjściowe składy z dzisiejszego spotkania. Jeden Cypryjczyk w bandzie z Nikozji, trzech kolejnych weszło z ławki. W Araracie-Armenii było jeszcze gorzej. Żadnego Ormianina w wyjściowym składzie, dwóch rezerwowych weszło na boisko pod koniec podstawowego czasu gry. Oczywiście ktoś tam musi kopać zamiast lokalsów, więc narodowościowo wyglądało to dziś tak:
- 3 Brazylijczyków
- 2 Portugalczyków, Hiszpanów, Holendrów, Czechów i Słowaków
- Francuz (znany z Bordeaux i Newcastle Yoann Gouffran), Grek, Iworyjczyk, Nigeryjczyk, Serb, Ukrainiec i Węgier
Do tego jako rezerwowi: Macedończyk, kolejny Francuz i zawodnik z Burkina Faso. Niestety, Haitańczyk został na ławie. A szkoda, bo idealnie dopełniłby tę mieszankę studencką. Przyznamy, że narzekaliśmy na mecz Cracovii z Jagiellonią, ale nawet nasze rodzynki lubujące się w zagranicznych transferach, miałyby problem ze sklejeniem takich składów.
Solidna porcja nudy
No dobra, a jak ta wieża Babel radziła sobie z grą w piłkę? Co tu dużo mówić – średnio. Wielu zapewne upatrywało w Omonii zdecydowanego faworyta. Jeśli tak, to musieli się srogo zawieźć, bo przez długi czas pachniało solidnym agrowpierdolem dla mistrza Cypru. Ararat był konkretniejszy w ofensywie, choć te konkrety mocno rozmywały się pod bramką. Bo akcje dawało się jeszcze sklecić, natomiast ich efekty… Cóż, strzały najczęściej trafiały w rywali, albo i w piłkarzy Araratu, którzy zapuścili się w pole karne rywala. Niemniej Omonia była mocno zaskoczona, do przerwy oddała tylko jeden, niecelny strzał, rzadziej była przy piłce i – bądźmy szczerzy – grała totalny piach.
A po zmianie stron? No, coś tam się ruszyło, Henning Berg musiał najwidoczniej zastosować mityczne “męskie słowa” w szatni, które trochę pogoniły Omonię do działania. Ale nie będziemy was czarować, że było to show, po którym zadzwonimy do kolegi i powiemy, że nie wie, co stracił. Poziom meczu niech podsumuje jedna statystyka – celnych strzałów. Łącznie, przez 90 minut, obydwa zespoły oddały po jednej takiej próbie. Nic dziwnego, że doczekaliśmy się dogrywki.
W niej jednak klub z Nikozji problemów już nie miał. Ararat chyba siadł kondycyjnie, bo Omonia narzuciła swoje tempo i kontrolowała wydarzenia na boisku. Podopieczni Berga bardzo szybko trafili do siatki – 17-letni Loizos Loizou sprytnym prostopadłym podaniem znalazł Thiago Santosa, a doświadczony pomocnik bez problemu pokonał bramkarza. Niedługo potem Ararat wyłapał kiera i Cypryjczycy już zupełnie zdominowali spotkanie. Ale drugiego gola wcisnąć się już nie udało.
Emeryci z Cypru na poziomie Legii
Jakie wnioski możemy wyciągnąć po tym meczu? Czy to lepiej, że awansowała Omonia, czy może jednak jest czego żałować, że Ararat nie wykorzystał początkowej przewagi? Szczerze mówiąc ciężko ocenić. I jedni, i drudzy, nie wyglądali na drużynę, która komukolwiek sprawi problemy. Zresztą fakt, gola dla Omonii wypracował 17-latek, jednak ogółem ekipa Berga to chłopaki po drugiej stronie rzeki.
- 32 – 30, 27, 26, 34 – 32, 35 – 26, 33, 19 – 32
Tak wiekowo prezentuje się drużyna z Nikozji. Średnia wieku – 29,6. Na ligę cypryjską to starczyło, ale pamiętajmy o dwóch rzeczach. Po pierwsze na Cyprze przerwano sezon i go nie dokończono. To dość istotne, bo Omonia szła łeb w łeb z Anorthosis Famagusta, a po piętach deptały jej jeszcze APOEL i Apollon Limassol, więc nie jest powiedziane, że po rozegraniu rundy mistrzowskiej udałoby się pierwszą pozycję utrzymać. Po drugie latem odszedł Matt Derbyshire, najlepszy strzelec zespołu i – jak widać po spotkaniu z Araratem – mocno odbiło się to na jakości ofensywnej Cypryjczyków.
Dlatego też nie zaryzykujemy stwierdzenia, że Omonia to potęga, która odprawi mistrza Polski z kwitkiem. Niemniej, mając w pamięci męki Legii z Linfield, nie powiemy też, że można się powoli szykować na kolejną rundę. Na dziś wiemy jedno: międzynarodówka emerytów z Cypru wypadła równie blado, co Legia. Pytanie, czy wypada się z tego cieszyć, czy jednak smucić.
Fot. FotoPyK