Z jednej strony można było narzekać w końcówce sezonu na Śląsk, że nie wcisnął gazu do dechy i nie powalczył o miejsce na podium, ale z drugiej… Czy i tak ten zespół nie osiągnął sporo? Przecież Wrocław nie widział grupy mistrzowskiej od rozgrywek 14/15, raczył nas wynikami albo słabymi, albo bardzo słabymi, ba, nawet wydawało się, że może spaść. Tymczasem teraz długo kręcił się w okolicach czuba tabeli i w końcu wyglądał jak drużyna, a nie zbieranina mniej lub bardziej znanych nazwisk, którym niby zależy, ale raczej na urlopie niż wynikach. Doszło tam do zmiany, nie ma żadnych wątpliwości. Teraz trzeba po prostu postawić następny krok.
Oczywiście – brzmi to lekko i przyjemnie na papierze, w życiu tak różowo być nie musi, ale wydaje się, że Śląsk ma wiele, by na stałe dobić do topu w Polsce. Nowoczesny stadion, duża baza kibiców, duże miasto, niezły zespół, prezes, który swoje błędy w pierwszej kadencji popełnił, ale to jednak z nim za sterami Śląsk sięgał po tytuł i robił medale.
No wypadałoby się nie zatrzymać w rozwoju. Skoro Piast sezon po sezonie może wywalczyć mistrzostwo i brąz, dlaczego nie oczekiwać choćby podobnych wyników od Śląska? Przecież wiemy: nie rozmawiamy, delikatnie mówiąc, o zbyt silnej lidze. Wrocławianie nie mają się czego wstydzić i spokojnie mogą mierzyć wysoko.
OCENA ROZDANIA (skala 1-5): 3,5
Tego, że odejdzie Płacheta, należało się spodziewać. Przemek zagrał naprawdę dobry sezon, pokazał, że nie boi się szybkich zmian klubów, więc po prostu zalicza czwarty zespół w krótkim okresie. Zamienić Pogoń Siedlce na Norwich w trochę ponad dwa lata – szacunek. Choć dla Śląska to naturalnie sportowy cios. Płacheta był motorem napędowym zespołu, fajnie zaczynała układać się jego współpraca z Exposito. Zastąpić go wcale nie będzie łatwo, ba, jesteśmy przekonani, że trochę Śląskowi zajmie zrozumienie, że tego pędziwiatra na skrzydle już nie ma i nie zawsze warto pchać akcję tamtą stroną.
Natomiast klub robi dużo, by na rynku transferowym wyglądać rozsądnie. Sobota – klasa, co tu dodawać. Makowski, Piasecki, Janasik, Szromnik – bardziej lub mniej wyróżniający się piłkarze piętro niżej. Praszelik – talent do oszlifowania. Poza tym fajnie, że Śląsk ściąga Polaków. We Wrocławiu przeżyli już niejeden wagon szóstego sortu kubańskich pomarańczy i chyba dość z tym.
Na pewno jest to ryzyko, bo różnica między pierwszą ligą a Ekstraklasą istnieje i część gości ściągniętych z zaplecza może po prostu nie odpalić. Ale wydaje się, że Lavicka dysponuje szerszą kadrą niż w zeszłym sezonie. Z Kajzera, Radeckiego, Dankowskiego, Raicevicia czy Markovicia i tak nie było zbyt wiele pociechy, Chrapek wyglądał przeciętnie, Broź się leczył. Jedynym rzeczywistym ubytkiem jest więc pewnie tylko wspomniany Płacheta.
NOWY AS W TALII: Waldemar Sobota
Waldemar Sobota. To jasne. Jego powrót do Polski jest nie tylko dużym wydarzeniem dla Śląska Wrocław, ale i dla Ekstraklasy, bo liga zyskuje więcej niż porządnego piłkarza. Przychodzi w końcu facet, który nie przepadł na poziomie drugiej Bundesligi, tylko grał tam regularnie – ostatni sezon to ponad 2000 minut Soboty na boisku, 25 razy w pierwszym składzie.
Jasne, 33 lata to już sporo jak na piłkarza, ale też bez przesady. Przestawienie go do środka powinno wydłużyć karierę, ponadto starsi panowie potrafili zamiatać nam ligę i Sobota z takim wiekiem nie może mieć kompleksów.
Jego przyjścia dla kibiców Śląska to nadzieja. Nadzieja, że wrócą naprawdę lepsze czasy, ponieważ Sobota jednoznacznie się z nimi kojarzy. Gdy grał we Wrocławiu, Śląsk robił kolejno srebrny, złoty i brązowy medal. Gdy po pięciu kolejkach sezonu 13/14 odszedł, jego koledzy skończyli na dziewiątym miejscu. Mamy taką pucharową bryndzę, że wciąż pamiętamy show pomocnika w Brugii, a wyeliminowanie Belgów to wciąż jeden z naszych cenniejszych pucharowych skalpów w bieżącej dekadzie.
Zresztą po tej przygodzie Brugia wyciągnęła Sobotę, więc można uprościć i rzec, że facet wygrał sobie sympatyczny transfer dwumeczem.
Wydaje się, że Śląsk będzie go potrzebował tak na boisku, jak i poza nim. Zyskał lidera, kogoś, kto może pociągnąć sportowo w trudnym momencie, ale też zebrać resztę do kupy mentalnie. Przeczytacie później, że Jakub Łabojko mówi, iż Sobota wszedł do szatni Śląska jak do siebie. Bo jest u siebie. No, wartość dodana w każdym elemencie.
BLOTKA: napastnik
Zanim zaczniecie w nas rzucać jajkami – spokojnie. Exposito to nie jest taki zły piłkarz, a przynajmniej nie aż tak, jak wydawało się na początku sezonu 19/20, gdy grał koszmarnie. Natomiast czy to jest typowy łowca goli? No nie, osiem bramek dupy nie urywa, szczególnie jeśli trzy padły w jednym meczu. Piasecki? Doceniamy tytuł króla strzelców pierwszej ligi, natomiast pamiętamy chłopaka z ekstraklasowej Miedzi i nie wieszaliśmy sobie jego plakatów na ścianie (choć nie odmawiamy kolejnej szansy).
Innymi słowy: mamy wrażenie, że gdyby Śląsk miał w składzie typowego finishera, który dostawi szuflę z 15 razy w ciągu sezonu, to byłby jeszcze groźniejszy. Trudno takiego znaleźć na rynku, prawda, ale skoro z klubu wcześniej odszedł Robak, a Dariusz Sztylka mówił w Weszłopolskich, że Exposito lepiej pasuje do koncepcji, można się pozastanawiać.
51 bramek strzelił Śląsk w tamtym sezonie. Z jednej strony – wcale nie mało, czwarty wynik w lidze. Z drugiej: 1,37 bramki na mecz. Żaden piłkarz nie przekroczył dwucyfrowej liczby, a jeszcze odszedł Płacheta, który wypracował 13 trafień. Cóż, zobaczymy, czy można na szerokiej odpowiedzialności za bramki dojechać daleko, czy jednak czasem będzie brakowało nosa w szesnastce.
ROZDAJĄCY: Vitezslav Lavicka
W zeszłym sezonie udowodnił, że jest fachowcem i nie naściemniał w CV, a potem nie musiał udawać, że ma pojęcie, co robi. Gdyż po prostu naprawdę ma. Lubimy to porównanie i znów go użyjemy: czy Śląsk Wrocław ma zdecydowanie lepszą ekipę niż Zagłębie Lubin? Naszym zdaniem nie, choćby w przodzie Miedziowi dysponowali większą siłą ognia, a to jednak Śląsk wykręcił dużo lepszy wynik. Tam sinusoida, granie raz dobrze, raz źle i ledwie 11. miejsce. Tu względny spokój, dość równy poziom i porządna piąta lokata.
Śląsk momentami ciułał punkty, ale za Lavicki nauczył się przynajmniej remisować te spotkania, które w dawnych czasach pewnie by przegrał. Oczywiście zdarzały się też podziały punktów, z których to wrocławianie mogli być niezadowoleni, natomiast w ostatecznym rozrachunku wystarczało to, by w polskich realiach długo być z przodu stawki. 12 remisów to największa liczba w lidze (razem z Pogonią i Lechem).
Taki był ten Śląsk w sezonie 19/20. Często bez fajerwerków, ale jednak solidny. I chyba lepiej tak, niż najpierw grać padlinę, a potem szczycić się dobrymi wynikami w grupie spadkowej (a i takie historie w Śląsku przecież pamiętamy). Nie ma złudzeń – Lavicka w klubie to kilkanaście, jeśli nie kilkadziesiąt oczek więcej.
I rozwój. Najpierw było utrzymanie, potem awans do górnej ósemki. O to chyba chodzi w tym fachu, by widzieć, że trenerska praca przynosi efekty. Tutaj tak się sprawy mają i czekamy z ciekawością na to, gdzie Lavicka dojdzie w kolejnej kampanii.
DŻOKER: Rafał Makowski
Bardzo podoba nam się ten ruch. Zamiast szukać poza granicami naszego kraju, ryzykować z trzecioligowym Hiszpanem albo ikonicznym już wręcz starym Słowakiem, Śląsk zjechał o piętro, rozejrzał się i wziął do siebie Rafała Makowskiego. Piłkarza, który:
- sportowo dojrzał,
- ma za sobą świetny sezon,
- w Ekstraklasie już był i nie powinna go przerazić,
- wciąż jest względnie młody (24 lata).
Siedem goli i pięć asyst miał Makowski w tamtym sezonie 1. ligi, wydatnie przyczyniając się do tego, że Radomiak otarł się o Ekstraklasę. Mamy wrażenie, że teraz Makowski będzie bardziej przygotowany na elitę niż to miało miejsce wcześniej. Nie chodzi tylko PESEL, ale o to, że chłopak znalazł swoją drogę. Cofnął się daleko, bo był przecież z Radomiakiem w drugiej lidze, jednak najpierw tam złapał wiatr w żagle, a potem trzymał kurs na zapleczu.
Trudno tego nie doceniać. Mógł z łatką wychowanka Legii bujać się po kolejnych klubach, a on po prostu wziął swoją karierę za twarz, wyprostował ją i jest w Ekstraklasie. Z nadziejami, że odegra w niej sporą rolę. Nie umieściliśmy go jeszcze w przewidywanej jedenastce, natomiast było na styku, jeśli zmieni chociażby Picha, nie będziemy zdziwieni.
ŚWIEŻAK: Mateusz Praszelik
W zeszłym sezonie Śląsk postawił może nie wszystko, ale wiele na jedną kartę – młodzieżowcem miał być Płacheta i… w zasadzie tyle. Skrzydłowy grał praktycznie wszystko, biegał po linii niezmordowany, dawał jakość, to jasne, natomiast gdyby jednak nie odpalił, wrocławianie mieliby problem. Samca-Talara czy Bergiera wciąż nie znamy specjalnie dobrze, ale Lavicka nie trzymałby kozaków na ławce i w przypadku słabszej formy (albo kontuzji) Płachety, nie byłoby za różowo.
No, ale wyszło i nie ma co do tego wracać. Teraz zanosi się na to, że duży kredyt zaufania otrzyma 19-letni Praszelik. W Legii 19/20 nie nagrał się za dużo, ledwie pięć meczów, najwięcej czasu dostawał na początku, gdy ekipa Vukovicia była jeszcze uwikłana w europejskie boje. Potem kursował między ławką rezerwowych a trybunami. Natomiast Śląsk uznał, że warto na niego postawić.
Pytanie, czy to będzie dynamit na miarę Płachety. Na razie tyle optymizmu w sobie nie mamy. Po udanym sezonie Przemka w Podbeskidziu, chciało go pół ligi, Śląsk „wygrał” jego usługi odpowiednimi warunkami. Po Praszelika podobny sznurek klubów jednak nie stał.
Chłopak dostanie więc szansę, ale i spadnie na niego spora odpowiedzialność. Jeśli bowiem zawiedzie, patrząc na obecny kształt kadry, Lavicka będzie musiał kombinować z pozycją młodzieżowca, co potrafi być upierdliwe – widzieliśmy to choćby na przykładzie Arki, która z nową regulacją zupełnie sobie nie poradziła.
POTENCJALNY SKŁAD
OKIEM SZATNI: JAKUB ŁABOJKO
W trakcie tej przerwy trener dokręca śrubę?
Jest to krótki i intensywny obóz przygotowawczy. Nie ma czasu, a fundament, na którym można budować cokolwiek, musi być. W zeszłym tygodniu trenowaliśmy dwa razy dziennie, w tym się już przygotowujemy typowo startowym mikrocyklem przed ŁKS-em.
Który z piłkarzy z Twojej drużyny robi największe wrażenie podczas tej przerwy?
Waldemar Sobota. Widać po nim duża jakość piłkarską, był za granicą i będzie zawodnikiem, który pociągnie ten zespół. Stawiam na niego. Waldek wszedł do szatni bezkompromisowo, był tu wcześniej i czuje się jak u siebie w domu.
Czego wam brakuje, by w tym sezonie zostać mistrzem Polski?
Musimy podchodzić do tematu tak konsekwentnie, jak w rundzie jesiennej sezonu 19/20. Tak musimy grać teraz. Na wiosnę kontuzje krzyżowały nam plany, doświadczeni piłkarze wypadali i szkielet się rozsypał.
Dlaczego nie obawiacie się spadku?
Mamy bardzo mocną drużynę. Stabilny klub. Stabilnego trenera. Widać progres, przyszła nowa jakość wraz z nowymi, polskimi zawodnikami. Będzie łatwo o komunikację i dobrą atmosferę w szatni.
Które miejsce pod koniec sezonu sprawi, że z zadowoleniem i poczuciem satysfakcji odkapslujesz piwo by uczcić sukces?
Nie odkapsluję, ale będę się cieszył z pucharowego miejsca. Medalowego.
OKIEM EKSPERTA: Michał Mączka (Futboholik)
Co ci się podczas tej przerwy najbardziej w klubie podobało?
Sprowadzenie do klubu sześciu Polaków. Jako wybitny koneser ligowego szrotu cieszę się, że to nie nasz skład został nim zapełniony. Sztylka nie wyciąga grajków z kapelusza. Trzech zawodników perspektywicznych: ogranych na poligonie pierwszoligowym, notujących liczby, występy – czołowe postacie zaplecza, a nie jak to mawiał Stachu Levy “pozoranty”. Uznanego na naszych boiskach Sobotę: w tym momencie obok Picha i Celebana wręcz symbol klubu. Mogącego deptać po piętach Putnockiemu – Szromnika. Z kolei Praszelik to największa niewiadoma, ale jestem optymistą. Jestem przekonany, że każdy klub o możliwościach WKS-u byłby zadowolony z takiego zestawu.
Na plus też fajna prezentacja strojów. Spójnych z historią klubu, estetycznych, utożsamiających się z kibicami.
Co ci się podczas tej przerwy najbardziej w klubie nie podobało?
Mówiąc wprost, trzeba by było być nieugotowaną parówą, by przez wgląd na ostatnie lata i obecną odmienną sytuację narzekać na to, co dzieje się w klubie. Zatem pierwsza odpowiedź to nic, ale by odpowiedzieć jakkolwiek – chciałbym, by obok Soboty trafił do nas jakiś kozak, oczywiście czując ligową skalę bycia kozakiem. Czyli grajek z niezłymi liczbami lub bardzo ograny w lidze typu Austria/Szwecja/Ukraina. Jednak to taki popychaniec-szturchaniec z mojej strony. Wiadomo, jaką fajną pracę wykonuje Sztylka, a poza tym… ufam Laviczce.
Którym transferem jarasz się najbardziej?
Propsuję Makowskiego. Zawszę będę zdania, że mental i ambicja mają ogromny wpływ na grę. Makowski wjechał level wyżej, jest zdeterminowany, ma coś do udowodnienia po pogonieniu z Legii, liczę, że wie, iż to kolejny ruch do przodu na piłkarskiej planszy jego kariery. Do tego to nie jakiś lamus, tylko grajek z liczbami, doświadczeniem i potencjałem, całość uzupełniają zdrowe warunki fizyczne i gdy nadstawi się ucho tu i ówdzie, dochodzą głosy o dobrym prowadzeniu się i wysokiej świadomości.
Fajne jest to, że Rafał dawniej grywał jako środkowy obrońca, grał również na defensywnym, nie przewiduję rzecz jasna takich schematów, ale czyni go to bardziej uniwersalnym kopaczem. No i… chyba, gdyby od początku był ustawiany bliżej szesnastki rywala, to nie wydobyłby swojego potencjału i byłoby dziś o niego trudniej.
Dlaczego Śląsk nie spadnie?
Żeby spaść z ligi, z której leci jedna drużyna, a jednocześnie grają w niej Warta i Stal Mielec, trzeba by chyba mieć w bidonach wódę, zamiast izotoników. Poważniej – ten skład i ten trener w żadnej kombinacji nie dają opcji spadku.
Dlaczego Śląsk nie zostanie mistrzem Polski?
Jako kibic dla mnie sprawa jest prosta – wyskakujemy na solo i gramy o mistrza na tyle, na ile jest to możliwe. Mamy naprawdę mocną paczkę uzupełnioną fajnymi opcjami z pierwszoligowego frontu i Sobotą.
Realniej. Po pierwsze Legia. Obawiam się, że będzie w tym roku Hamiltonem Ekstraklasy – poza zasięgiem.
Po drugie transfery – niewiadoma. Pieję tu pięknie nad naszymi nabytkami, niektórzy powiedzą uzupełnieniami, ale należy pamiętać, że 1. Liga i Ekstraklasa to są dwa światy i tylko Sobota jest 100% gwarantem jakości. Od lat z ligi notorycznie lecą beniaminkowie, a co za tym idzie, jest to sygnał, że nie zawsze zawodnicy z zaplecza sprawdzą się na najwyższym poziomie.
Po trzecie Praszelik. Jeżeli on okaże się niewypałem to mamy z deka związane ręce z tematem młodzieżowca, bo nikogo innego na horyzoncie nie widać lub byłby znacznym osłabieniem jedenastki.
Na szczęście szkielet jest ograny i gotowy, ławka dłuższa niż w ubiegłym sezonie, nie ma znacznych ubytków poza Płachetą, nie mamy pucharów. Dla mnie walczymy, a więc rozumiem, Paweł, że przyjmujesz zakład o “przysłowiową”?
Ja jako szanujący się fan stawiam na mistrzostwo.
OKIEM ANKIETOWANYCH
Loading…
GDYBY ROZDANIE BYŁO GIFEM
W TYM SEZONIE WIESZCZYMY IM...
Solidną parę na ręku, wokół której można budować coś sensownego. Oczywiście są rywale, którzy dysponują lepszym arsenałem i są zdecydowanymi faworytami w tej grze, natomiast jeśli wszystko dobrze się zazębi, Śląsk niejednego może zaskoczyć. Innymi słowy: wypada po wrocławianach oczekiwać przynajmniej powtórki wyniku z rozgrywek 19/20. Transfery wyglądają na takie bez szaleństw, ale te we Wrocławiu już były i nie kończyło się to dobrze. Jest solidnie. A w naszym futbolu to naprawdę sporo.
Fot. FotoPyk