Reklama

Felix: „Chciałem zapewnić lepszą przyszłość mojej rodzinie. Liga turecka ma swoją renomę”

Szymon Janczyk

Autor:Szymon Janczyk

06 sierpnia 2020, 08:16 • 11 min czytania 8 komentarzy

W dzisiejszej prasie futbol na pewno nie dominuje, ale… coś dla siebie znajdziemy. W „Przeglądzie” mamy zapowiedź Ligi Mistrzów i rozmowę o nowym trenerze Jagiellonii, w „Sporcie” rzecz o transferach Piasta i GKS-u Jastrzębie, a w „Superaku” Jorge Felix opowiada o transferze. – Trafiłem do czołowego klubu, który w poprzednim sezonie zajął czwarte miejsce w lidze. Plus przenosin do Turcji jest taki, że będę miał możliwość rywalizowania w Lidze Europy. I to od razu w fazie grupowej tych rozgrywek – mówi hiszpański pomocnik.

Felix: „Chciałem zapewnić lepszą przyszłość mojej rodzinie. Liga turecka ma swoją renomę”

Sport

Piast Gliwice ma gotowych następców Jakuba Czerwińskiego i Piotra Parzyszka. Tyle że wcale nie musi ich sprzedawać. Kłania się casus Jorge Felixa.

Przy Okrzei nikt nie chce niczegoprzesądzać, ale na razie na sprzedaż się nie zanosi. – Będzie dobra oferta, to się pochylimy. Nic na siłę – taką opinię usłyszeliśmy w śląskim klubie. Na razie dobrych, a przede wszystkim konkretnych ofert nie ma, są jedynie zapytania. Jeśli chodzi o Czerwińskiego, to tureckie media piszą o Sivassporze, który właśnie zakontraktował Felixa. Wydaje się jednak, że do pucharowego meczu nic się nie wydarzy. Parzyszek i Czerwiński także nie są osobami, które z powodu braku transferu tu i teraz się obrażą. Na razie karty leżą po stronie klubu. Obaj piłkarze mają jeszcze ważne kontrakty – co istotne przez rok. I tutaj dochodzimy do kwestii, którą niedawno w jednym z wcześniejszych artykułów zatytułowaliśmy „Mieć czy być”. Piast nie chcę na siłę sprzedawać piłkarzy, bo… nie musi i bo się nie opłaca. W tym momencie trzeba przypomnieć historię Jorge Felixa. Działacze gliwiczan namawiali go na nową umowę od dawna, ale jasnej deklaracji z drugiej strony nie było. Felix miał oferty w poprzednich oknach transferowych, ale kwoty nie przekraczały 500 tys. euro. Zarówno władze klubu, dyrektor sportowy, jak i trener Fornalik zdecydowali, że wolą mieć piłkarza niż niezbyt duże pieniądze za niego.

Martin Chudy mówi o swoim udanym sezonie i… potrzebie wzmocnień. Bramkarz Górnika Zabrze niejako apeluje do działaczy, żeby zbudowali mocną drużynę.

Reklama

W klasyfikacji „Złotych butów” „Sportu” za poprzedni sezon był pan drugi za Frantiszkiem Plachem. Z kolei kibice Górnika wybrali pana piłkarzem ubiegłego sezonu. Jakie ma pan oczekiwanie przed startem rozgrywek 2020/21?

– Poprzedni sezon faktycznie miałem dobry i jestem z niego zadowolony. Wszyscy wzajemnie sobie pomogliśmy, piłkarze, cały sztab szkoleniowy. W Górniku jestem 1,5 roku i choć teraz nie będzie już tych dodatkowych meczów w grupach, to chciałbym, żebyśmy grali o wyższe cele niż tylko o utrzymanie. Wiosną było już blisko tej czołowej ósemki, to że się tam nie znaleźliśmy, to kwestia tego, że jesienią nie wygraliśmy jedenastu kolejnych spotkań. Zdobywaliśmy wprawdzie cenne punkty w Gdańsku z Lechią czy na Cracovii i z Pogonią, ale brakowało zwycięstw. Zabrakło nam niewiele do tego, żeby być w górnej ósemce.

Jak będzie więc teraz?

– Jest mało czasu na przygotowania. Na pewno potrzebujemy wzmocnień, bo wielu zawodników od nas odeszło. Sztab działaczy – prezes, dyrektor sportowy – pracuje nad wzmocnieniami, ale wiadomo, że nie jest łatwo, bo jak do zespołu trafia grupa nowych piłkarzy, to trzeba ich wkomponować do drużyny. Z drugiej strony, jak pokazał ostatni okres i przyjście do nas takich zawodników, jak Roman Prochazka, Erik Jirka czy potem Stavros Vassilantonopoulos oraz Giorgos Giakoumakis, to szybko się wkomponowali i dobrze to wyglądało. Jeżeli trafią do nas bardziej doświadczeni gracze, jak oni wcześniej, to nie powinno być problemu, bo wiedzą jak grać, mają umiejętności. Zobaczymy jaki zespół się wytworzy. Na pewno trzeba się wzmocnić i dobrze przygotować, bo w ekstraklasie nie brakuje dobrze prezentujących się jedenastek. Jeśli chcemy z nimi rywalizować, to i my musimy mieć dobry zespół i wierzę, że tak będzie i że będziemy walczyć o wyższe cele.

Jakiś czas temu prezes Bogdan Kłys zdradził nam, że testuje lewego obrońcę z Ukrainy. Teraz Władysław Szapował ma za sobą sparingowe granie w barwach Podbeskidzia. Wkrótce decyzja co do jego przyszłości.

Reklama

Na lewej stronie defensywy pojawił się jednak nowy gracz, Władysław Szapował. Ukrainiec w Podbeskidziu przebywa już od końca poprzednich rozgrywek i obecnie przechodzi testy. Ostatnio występowałw ukraińskiej ekstraklasie w barwach SK Dnipro-1. W starciu z Hutnikiem brał udział w bramkowej akcji. W najbliższych dniach powinno okazać się, czy Szapował wypadł na tyle dobrze, by podpisać kontrakt z klubem. […] Nieźle zaprezentował się Desley Ubbink. Przypomnijmy, że holenderski pomocnik, który jesienią zerwał więzadła krzyżowe w kolanie, po kontuzji i rekonwalescencji zdążył wystąpił tylko w dwóch wiosennych meczach i każda okazja do gry jest dla niego na wagę złota.

Fabian Piasecki, król strzelców I ligi, już w Śląsku Wrocław. Dla napastnika to nie tylko awans sportowy, ale też szansa na… kontynuowanie studiów.

– Pobyt w Sosnowcu na pewno będę mile wspominał. Pozostał niedosyt, bo stać nas było na znacznie więcej. Było trochę zawirowań, zmian trenerów, na pewno piłkarsko nie pokazaliśmy tego, co potrafimy. Dobrze, że udało się uratować miejsce w I lidze, bo spadek byłby prawdziwym dramatem. Patrząc indywidualnie na pewno ten sezon był dla mnie udany, wyraźnie dodał mi skrzydeł. Przejście do Śląska to dla mnie duża szansa i bardzo się cieszę, że będę grał we Wrocławiu. Urodziłem się w tym mieście, a obecnie kontynuuję tam studia. Chcę pokazać się z jak najlepszej strony i pomagać drużynie. Mam nadzieję, że spotkam się z Zagłębiem za rok w ekstraklasie – mówi nowy piłkarz Śląska Wrocław. Jego następcą w Zagłębiu będzie Olaf Nowak, który po sezonie spędzonym w Wiśle Płock i Zagłębiu Lubin wrócił na Ludowy. Tym razem jednak nie jest do Zagłębia wypożyczony, tak jak miało to miejsce wiosną 2019 roku. – Po rozwiązaniu kontraktu z Zagłębiem Lubin podpisałem 2-letnią umowę z Zagłębiem Sosnowiec, które już po spadku z ekstraklasy chciało mnie u siebie zostawić. Wracam do miejsca, w którym się świetnie czułem, gdzie grało mi się bardzo dobrze. 

Transferowy ruch w GKS-ie Jastrzębie. Jastrzębianie stracili już dwóch obrońców, a zaraz może odpaść także cenny młodzieżowiec, Łukasz Norkowski.

Dawid Gojny, bo o nim mowa, nie przedłużył kontraktu, który wiązał go z klubem do końca lipca. Choć interesowała się
nim Arka Gdynia, to „Gojo” postanowił nie przenosić się na drugi koniec Polski i wybrał bliższą opcję. Wczoraj podpisał dwuletni kontrakt z Zagłębiem Sosnowiec. Tymczasem powoli dobiega końca przygoda z GKS-em dla Łukasza Norkowskiego. „Noro” w poprzednim sezonie występował przy Harcerskiej na zasadzie wypożyczenia z Lecha Poznań. Na zapleczu ekstraklasy zaliczył 27 występów i wiele wskazuje na to, że w kolejnym sezonie otrzyma szanse na pokazanie się w elicie. Wprawdzie nie w barwach Lecha, ale też w Poznaniu, bo 20-letniego zawodnika, który ma status młodzieżowca na kolejny sezon, chętnie zobaczyłby w swoim zespole opiekun Warty, Piotr Tworek. pozostałych graczy GKS-u, którym kończą się kontrakty, to tematy te powinny zostać wyjaśnione w najbliższych dniach. W drużynie nie zostanie raczej Petr Galuszka. Przypomnijmy, że czeski pomocnik był wypożyczony z MFK Karwina do końca bieżących rozgrywek.

Jadon Sancho między młotem a kowadłem. Podobno dogadał się już z United, ale Manchester nie potrafi dogadać się z Borussią Dortmund. Transfer stanął więc pod znakiem zapytania.

Christian Falk ze „Sport Bilda” podał, że „Czerwone diabły” chcą rozłożyć płatność za 20-latka. 70 mln euro teraz, za rok 30 mln euro, a za dwa lata 20 mln euro. Taka praktyka w przypadku dużych transakcji jest powszechna, zresztą sama Borussia płaci Juventusowi raty za Emre Cana i zgodziła się oddać „w częściach” Christiana Pulisica do Chelsea. Czy tym razem zgodzi się na taki wariant? Nie wiadomo, ponieważ sytuacja finansowa dortmundczyków – mimo ok. 40 mln euro strat związanych z koronawirusem – jest stabilna, a kontrakt Sancho obowiązuje do 2022 roku. Oznacza to, że Borussia nie ma presji, żeby sprzedawać Anglika, a jej pozycja negocjacyjna jest bardzo mocna. Niemieckie media już od jakiegoś czasu twierdzą, że piłkarz dogadał się z „Czerwonymi diabłami”, miał uzgodnić pięcioletnią umowę, z czym z kolei nie zgadają się ich koledzy z Anglii. Brytyjskie media twierdzą, że kwoty podane przez Falka to bzdury i nikt z nikim się jeszcze nie dogadał. „Guardian” dopowiedział natomiast, że Sancho będzie mógł liczyć ewentualnie na 250 tysięcy funtów tygodniowo, co i tak byłoby znaczną podwyżką w stosunku do tego, co piłkarz zarabia w Dortmundzie.

Super Express

Jan Tomaszewski przekonuje, że Artur Boruc jest jak Gianluigi Buffon. Tzn., że dla Legii będzie jak Buffon. Generalnie chodzi o to, że to dobry ruch mistrza Polski.

– On będzie polskim Buffonem. Artur ma 40 lat, ale co z tego?! W dzisiejszej piłce dla bramkarza to żaden problem. Gdy Buffon miał 40 lat, to sprowadził go PSG celujący w wygranie Ligi Mistrzów! A teraz ma 42 i dalej gra w Juventusie. Boruc będzie mentorem dla młodych bramkarzy Legii, oni ogromnie na tym skorzystają. I sam w pewnym sensie wychowa sobie następcę. Podobnie było ze mną. Gdy wróciłem z Hiszpanii do ŁKS, zacząłem grać, bo nagle dwóch bramkarzy wypadło. Grałem, a z Olsztyna sprowadziłem Jarosława Bakę. Gdy zobaczyłem, że jest gotowy, to zaczął grać i został reprezentantem Polski. Życzę Arturowi, żeby też takiego następcy się doczekał. Natomiast co do Boruca, jest jeszcze jedna sprawa.

– Mianowicie?

– On poukłada całą defensywę Legii, która nawet przy Majeckim miewała kłopoty. Wiadomo, że bramkarz musi dyrygować, ale jak jest młody, to często starszyzna nie słucha i mówi: dobra, wracaj do klatki. Przy Borucu nie ma na to szans. On będzie miał wielki posłuch i autorytet. Wśród kibiców również.

Jorge Felix jest już piłkarzem Sivassporu. „Superakowi” opowiada o kulisach tego transferu i o tym, na co liczy w Turcji.

„Super Express”: – Jest pan zadowolony z podpisania umowy z Sivassporem?

Jorge Felix (29 l., pomocnik Sivassporu): – Tak, i to bardzo. Podpisałem kontrakt na dwa lata. Z warunków jestem zadowolony, bo otrzymałem to, co chciałem. Trafiłem do czołowego klubu, który w poprzednim sezonie zajął czwarte miejsce w lidze. Plus przenosin do Turcji jest taki, że będę miał możliwość rywalizowania w Lidze Europy. I to od razu w fazie grupowej tych rozgrywek.

– Mówił pan w wywiadach, że nie narzekał na brak ofert. Dlaczego zatem wybrał pan propozycję Sivassporu?

– Chciałem spróbować czegoś nowego. Trzeba sobie w życiu stawiać nowe wyzwania. Chciałem także zapewnić lepszą przyszłość mojej rodzinie. W innych krajach może zarobiłbym o wiele więcej, ale liga turecka ma swoją renomę. Jest atrakcyjna, a poziom sportowy rozgrywek wysoki. Jak powiedziałem wcześniej, będę miał możliwość zagrania w fazie grupowej Ligi Europy. Do tej pory miałem okazję rywalizować tylko w eliminacjach tych rozgrywek, jak i Ligi Mistrzów.

Przegląd Sportowy

Dziś „PS” mocno, ale to mocno kolarski, więc z dłuższych tekstów piłkarskich wielkiego wyboru nie mamy. Wraca Liga Mistrzów, choć w formule, której jeszcze nigdy nie było. Kluby martwią się o to, żeby przetrwać 1/8 finału. Dalej będzie już z górki.

Procedury w Lizbonie będą niezwykle restrykcyjne, ale istnieją obawy o to, co wydarzy się w piątkowych i sobotnich meczach 1/8 finału. Znaczący wzrost zakażeń koronawirusem obserwujemy np. w Hiszpanii. Piłkarze Realu nie przejdą specjalnej kwarantanny w Anglii tylko dzięki zgodom wyspiarskich dyplomatów, natomiast Napoli nie chciało grać w Barcelonie. – Nie rozumiem, dlaczego mamy grać w miejscu, które ma tyle problemów – przekonywał Aurelio De Laurentiis, prezes włoskiej ekipy. Najbliższe podróże będą niosły za sobą największe ryzyko zakażenia i w tym dość dziwne było zachowanie UEFA, która obowiązkowe testy dla zawodników nakazała dopiero 48 godzin przed startem spotkania. Na szczęście dla europejskiej federacji, kluby decydowały się na badania na własną rękę, tuż przed startem treningów po krótkich okresach wakacyjnych. Dzięki nim wykryto zakażenia m.in. u Mariano Diaza z Realu czy Nemanji Gudelja z Sevilli. W związku z dość luźnym podejściem przedstawicieli UEFA do rewanżowych spotkań 1/8 finału, hiszpańskie kluby prosiły oficerów z LaLiga, by mimo przerwy w rozgrywkach nadal prowadzili rygorystyczne kontrole zdrowia zawodników, którzy w trakcie urlopów żyli względnie normalnie, co w obecnej rzeczywistości nie jest najbezpieczniejszym rozwiązaniem.

O Bogdanie Zającu, czyli nowym trenerze Jagiellonii, opowiada Tomasz Frankowski. „Franek” od lat przyjaźni się z tym szkoleniowcem i zdradza, czego można się po nim spodziewać.

Od wielu lat pozostaje pan w przyjaźni z Bogdanem Zającem, nowym trenerem Jagiellonii Białystok. Dowiadując się, zapewne z wyprzedzeniem, że ma szansę zostać szkoleniowcem Jagi, był pan zaskoczony? W końcu to pierwsza samodzielna praca Zająca w roli opiekuna drużyny seniorów.

Sygnał miałem ciut wcześniej, lecz Bodzio jest z gatunku tych hermetycznych, co zapewne ma związek z latami pracy w roli asystenta trenera Adama Nawałki. W tamtym sztabie wszystko było brane pod lupę absolutnie we własnym gronie. Niezwykle rzadko coś wydostawało się na zewnątrz. Im mniej informacji trafiało do opinii publicznej, tym mniejsze ryzyko powodów do krytyki. Co do zaskoczenia, nominację Bodzia przyjąłem z mniejszym zdziwieniem niż na przykład zatrudnienie Irka Mamrota czy ponowny angaż dla Michała Probierza lub powierzenie drużyny Tomaszowi Hajcie. Prezes Jagiellonii Czarek Kulesza po raz kolejny udowodnił, iż jest mistrzem w zaskakiwaniu opinii publicznej. I częściej z pozytywnym skutkiem, bo bardzo dobrą  markę wyrobili w Białymstoku Probierz czy Mamrot, choć nie wypalił im eksperyment z Hajtą.

Był pan zaskoczony, że po zaledwie pół roku pracy pożegnano bułgarskiego szkoleniowca?

Jestem zwolennikiem dawania szansy trenerom w dłuższym dystansie, ale to nie ja wykładam pieniądze na klub, nie jestem jego właścicielem, więc łatwiej mi wypowiadać takie słowa. Fakt, Jaga miała sezon z perypetiami, także tymi nie z własnej winy, bo wybuchła pandemia. Cóż, trener został zwolniony po kilku miesiącach, co w pewnym stopniu zawsze jest przyznaniem się właścicieli klubu do błędu. Przypuszczałem jednak, że Petew kolejne pół roku jeszcze dostanie.

Nawałka kładł nacisk na tak zwane okołopiłkarskie standardy. Jednakowe ubrania sztabu, menu z wyselekcjonowanych produktów. Zając podąży za tym?

Sądzę, że tak, ponieważ już w trakcie pracy w GKS Katowice i Górniku Zabrze starali się wprowadzać te ponadprzeciętne wymagania, a w reprezentacji – już bardzo mocno. Filozofia sprawdziła się, dlatego na podstawie wymienionych przykładów Bodzio musi przekonać szefów Jagi, a nie będzie to łatwe, że na dodatkowe sprawy warto wyłożyć umowną złotówkę. Jeśli będą wyniki, nie sądzę, by ktoś robił mu z tym problem.

Gazeta Wyborcza

Nic o piłce nożnej.

Fot. 

Nie wszystko w futbolu da się wytłumaczyć liczbami, ale spróbować zawsze można. Żeby lepiej zrozumieć boisko zagląda do zaawansowanych danych i szuka ciekawostek za kulisami. Śledzi ruchy transferowe w Polsce, a dobrych historii szuka na całym świecie - od koła podbiegunowego przez Barcelonę aż po Rijad. Od lat śledzi piłkę nożną we Włoszech z nadzieją, że wyprodukuje następcę Andrei Pirlo, oraz zaplecze polskiej Ekstraklasy (tu żadnych nadziei nie odnotowano). Kibic nowoczesnej myśli szkoleniowej i wszystkiego, co popycha nasz futbol w stronę lepszych czasów. Naoczny świadek wszystkich największych sportowych sukcesów w Radomiu (obydwu). W wolnych chwilach odgrywa rolę drzew numer jeden w B Klasie.

Rozwiń

Najnowsze

Anglia

Arsenal pokazał, na czym polega futbol, a Chelsea udowodniła, czemu jest poza pucharami

Bartek Wylęgała
2
Arsenal pokazał, na czym polega futbol, a Chelsea udowodniła, czemu jest poza pucharami
1 liga

Jeśli oglądaliście mecz tylko w ostatnich minutach, to nic nie straciliście

Piotr Rzepecki
5
Jeśli oglądaliście mecz tylko w ostatnich minutach, to nic nie straciliście

Komentarze

8 komentarzy

Loading...