Marcin Kaczmarek dorobił się reputacji specjalisty od awansów. Promocję do wyższej klasy rozgrywkowej wypracowywał już w roli szkoleniowca Lechii Gdańsk, Wisły Płock czy też Olimpii Grudziądz. No i – jakkolwiek spojrzeć – w Widzewie Łódź trener tę reputację potwierdził. Klub wywalczył bezpośredni awans do I ligi. Styl okazał się jednak najwyraźniej niezadowalający w zestawieniu z poniesionymi wydatkami, więc Kaczmarek został pożegnany.
Szybka decyzja
Nie nacieszył się zatem trener promocją piętro wyżej. Zacytujmy oficjalne oświadczenie klubu:
“Ostatnie wyniki sprawiły, że zespół z trudem utrzymał drugie miejsce w stawce. Cel, jakim był awans do wyższej klasy rozgrywkowej, został zrealizowany, ale rezultaty poszczególnych meczów i dyspozycja sportowa drużyny w minionych tygodniach znacznie odbiegały od oczekiwań. Dlatego zarząd podjął decyzję o zakończeniu współpracy z trenerem. W imieniu całego klubu dziękujemy Marcinowi Kaczmarkowi za pracę na rzecz Widzewa i wywalczony z zespołem awans do Fortuna 1. ligi. Życzymy trenerowi wielu kolejnych sukcesów w dalszej karierze trenerskiej!”.
No cóż – nie da się ukryć, że powody przedstawione w tym komunikacie są prawdziwe. Gdyby brać pod uwagę wyłącznie dokonania z rundy wiosennej, Widzew tak naprawdę był zespołem środka tabeli w II lidze. Największą siłą łodzian była słabość konkurentów w walce o bezpośredni awans na zaplecze Ekstraklasy. Nie tego oczekiwano, zatrudniając Kaczmarka. W niecodziennych przecież okolicznościach. Pamiętajmy, że sezon 2019/20 miał w roli trenera Widzewa rozpocząć Zbigniew Smółka. Potem doszło do nowego rozdania we władzach klubu i Smółkę zastąpił Kaczmarek, choć były szkoleniowiec Arki Gdynia nie poprowadził Widzewa w ani jednym oficjalnym meczu.
Trener na lata? Otóż nie
– Znamy się z trenerem Kaczmarkiem dość długo – opowiadała wtedy prezes Widzewa, Martyna Pajączek. – Do zmian trzeba było szybko dojrzeć, bo czas leci, a należy szybko dokompletować drużynę. To szkoleniowiec z bardzo dobrym warsztatem, który zawsze jasno tłumaczy piłkę nożną. Jestem przekonana, że będzie w stanie przekazać swoją koncepcję zawodnikom. Jest to trener z sukcesami, kilkoma awansami na koncie. Znający realia pracy na różnych szczeblach rozgrywkowych. Mam nadzieję, że to będzie współpraca długoterminowa, a trener Kaczmarek razem z Widzewem przez długie lata będzie piął się w górę.
Nadzieje na długoterminową współpracę okazały się – jak widać – płonne. Chyba że w widzewskich realiach pod hasłem “długofalowości” kryje się po prostu jeden pełny sezon. Licząc od 2010 roku Widzew miał w sumie piętnastu trenerów. Niektórzy zdążyli się w tym czasie załapać na więcej niż jedną kadencję. Ilu poprowadziło klub w więcej niż 30 meczach z rzędu?
- Radosław Mroczkowski – 73 (2011 – 2013)
- Marcin Płuska – 42 (2015 – 2016)
- Franciszek Smuda – 32 (2017 – 2018)
- Marcin Kaczmarek – 36 (2019 – 2020)
Patrząc pod tym kątem, to rzeczywiście – Kaczmarek na gorącym stołku utrzymał się dość długo. Ale jak widać także i on boleśnie poparzył sobie w Widzewie tyłek. Jego następcy nie zazdrościmy. Odziedziczy kilka ciekawych indywidualności na skalę pierwszoligową, ale drużynę będzie musiał skonstruować właściwie od zera. A presja wyniku wcale nie będzie mniejsza niż w II lidze.
Stabilizacja przy alei Piłsudskiego? Nie zanosi się. Dobrą wiadomością jest za to fakt, że Kaczmarek po prostu został pożegnany, a jak wiemy – niektórzy piłkarze za kiepski styl awansu zapłacili w inny sposób.
fot. FotoPyk