Zarówno Termalica jak i Radomiak to zespoły znajdujące się w strefie barażowej. A że jedni muszą się jeszcze postarać, żeby z niej nie wypaść, a drudzy wciąż mają szansę na zakończenie sezonu zasadniczego na podium, mogliśmy liczyć na emocje. Ale niestety – srogo się zawiedliśmy. Bo jedynym osobnikiem, który zapewnił nam wrażenia był sędzia Sebastian Krasny.
Solidnie zapowiadające się starcie w gminie Żabno wyglądało jak typowy mecz sparingowy. W dodatku taki, w którym obydwa zespoły testują i to, co chcą grać i to, kim chcą grać. Sporo niedokładności, widoczny brak pomysłu – zwłaszcza po stronie Bruk-Betu. Bo Radomiak mniej więcej wiedział, że w tym wszystkim chodzi o gole. Co więc było problemem gości? Głównie tempo, które było po prostu żółwie. Wyglądało to tak, jakby wszystko działo się w slowmotion. A okazji, które sprawiały, że na dłuższą chwilę mogliśmy zawiesić wzrok na ekranie, zbyt wielu nie było.
Raz, ale konkretnie
Rozumiemy jednak trudy sezonu, więc i do zawodników większych pretensji nie mamy. Zwłaszcza że sędzia Sebastian Krasny im nie pomagał. Można było odnieść wrażenie, że był trochę zbyt wrażliwy. Szczególnie w przypadku fauli Radomiaka, bo goście grali twardo, ale rywali równo z ziemią nie kosili. Tymczasem gwizdek słyszeli często, nawet bardzo często, a piłkarze z Radomia nie kryli frustracji z tego powodu. W każdym razie skończyło się to tak, że w pierwszych 45 minutach więcej było fauli, więcej spalonych i przerw w grze niż gry w piłkę. Nic więc dziwnego, że na pierwszy celny strzał czekaliśmy… 40 minut. Traf chciał, że przy okazji zmienił się wynik na tablicy.
To był prawdziwy blitzkrieg zaserwowany przez ekipę Dariusza Banasika. Zablokowane uderzenie Rafała Makowskiego przyniosło rzut rożny, a po nim zespół z Niecieczy zaskoczył zespół z Radomia. Mateusz Cichocki był zupełnie niepilnowany na dalszym słupku, oddał strzał głową, ale trafił w obramowanie bramki. Natomiast równie samotny był Maciej Świdzikowski i kapitan Radomiaka z bliska wpakował piłkę do siatki. Na tym w zasadzie emocje się skończyły, chyba że – na pocieszenie dla gospodarzy – do groźnych zaliczymy dwa niecelne strzały Patrika Misaka.
Błąd sędziego przy bramce?
Przed drugą częścią spotkania nie mieliśmy już złudzeń. Wiedzieliśmy, że czeka nas 45 minut, w których będziemy musieli znaleźć sobie jakieś poboczne zajęcie, żeby przypadkiem nie przysnąć. Szybko okazało się jednak, że może być jeszcze gorzej. W 51. minucie gry czerwoną kartkę zobaczył bowiem Meik Karwot i oczami wyobraźni widzieliśmy już autobus przed polem karnym Radomiaka i nieustanne próby skradnięcia choćby pięciu sekund. Co do kiera – niepodważalny, bo pomocnik drużyny gości po prostu przesadził z ambicją. Mając żółtko na koncie, władował się w niegroźnej sytuacji w Marcina Wasielewskiego, próbując wyłuskać mu piłkę. Co ciekawe, Karwot pierwszą żółtą kartkę też wyłapał za faul na Wasielewskim.
W każdym razie jakoś mocno się nie pomyliliśmy. Radomianie postawili na obronę, a Bruk-Bet jakoś specjalnie się nie wysilał, żeby ją sforsować. Najbliżej szczęścia był Piotr Wlazło – notabene wychowanek Radomiaka – który w swoim stylu strzelał głową po rzucie rożnym. Uderzenie okazało się niecelne, co zbytnio nas nie dziwiło. Wszak “Słoniki” do 83. minuty meczu… nie oddały nawet jednej celnej próby. A co stało się w 83. minucie? Cóż, też chcielibyśmy to wiedzieć. Tyle że nie Stefan, jak w słynnym cytacie, a Sebastian. Bo to arbitra chcielibyśmy spytać, co miał na myśli, gdy stwierdził, że Wlazło wpadający nogą z impetem w Cezarego Misztę, wcale bramkarza rywali nie faulował.
A właśnie taką decyzję podjął sędzia Krasny. Wyglądało to tak – Miszta wyszedł do wrzutki, próbował ją piąstkować, a że ta leciała dość nisko, to Wlazło strącił ją nogą. Po tym zagraniu wpadł w bramkarza z Radomia tak, że chłopak przez kilka minut leżał na murawie, próbując się pozbierać. I co? I nic, bez faulu, bez niebezpiecznego zagrania. Mateusz Grzybek wpakował piłkę do pustej bramki, Bruk-Bet wyrównał.
Zemsta Wlazły
Co tu dużo mówić – tydzień bez kontrowersji w pierwszej lidze tygodniem straconym. Czekamy na wideo z tego zajścia, natomiast wiemy jedno. Wlazło odegrał się na przeciwnikach za to, jak sponiewierali go w pierwszej części meczu. A mógł się odegrać jeszcze bardziej, gdyby tylko Feiz Shamsin wykorzystał jego dokładną centrę. Libańczyk jednak przestrzelił i Bruk-Bet trzech punktów nie zgarnął. Chociaż Wlazło miał jeszcze jedną szansę, gdy z rzutu wolnego trafił w mur. Może byśmy o tym nie wspominali, ale sam faul – tuż przed polem karnym – był kolejną zagadką od sędziego Krasnego. Merveille Fundambu zaatakował rywala od tyłu, próbując odebrać piłkę. Problem w tym, że… nawet go nie dotknął. To piłkarz “Słoników” potknął się o własną nogę.
I co? I rzut wolny z 18 metrów tuż przed końcem spotkania.
Cóż, w takich okolicznościach Radomiak musi się chyba cieszyć, że udało mu się wywieźć z gminy Żabno chociaż punkt. Choć nie ma co ukrywać – goście zasługiwali dziś na pełną pulę.
Bruk-Bet Termalica Nieciecza – Radomiak Radom 1:1
Grzybek 83′ – Świdzikowski 39′