Reklama

Filozof może wreszcie wygrać coś poza nagrodą fair-play

Jakub Olkiewicz

Autor:Jakub Olkiewicz

09 lipca 2020, 14:53 • 7 min czytania 3 komentarze

Odkąd istnieje taka dziedzina jak filozofia, jej wybrani przedstawiciele są skazani na mieszkanie w beczkach. To drastyczne uproszczenie, ale pełnienie roli filozofa w dowolnej gałęzi życia to bardzo ciężki kawałek chleba. Szykany, wyśmiewanie, zarzucanie naiwności to tylko te najbardziej popularne spośród kłód pod nogami prawdziwego przedstawiciela tej nauki. Nie inaczej jest z bodaj najbardziej bezkompromisowym filozofem futbolu, Marcelo Bielsą. Poważny futbol zaczerpnął z jego pracy wiele, ale jego samego, z jego nieugiętymi zasadami, wypluł na zaplecze.

Filozof może wreszcie wygrać coś poza nagrodą fair-play

Zaplecze, z którego Bielsa właśnie może się w ładnym stylu wygramolić. 

Nie ma chyba bardziej dobitnego sposobu na zrecenzowanie ostatnich lat pracy oraz postawy samego Bielsy niż zaprezentowanie statuetek, które zdobył w ostatnich kilku sezonach. Nie znajdziemy tam tytułu trenera sezonu, nie doszukamy się jakiegoś triumfu ligowego czy pucharowego, jest za to nagroda FIFA Fair-Play, za finisz ubiegłego sezonu. Leeds gra z Aston Villą, starcie dwóch rywali w walce o awans do Premier League. W 72. minucie jeden z zawodników gości pada na murawę. Ale podopieczni Marcelo Bielsy nie przerywają gry. Piłka trafia do Mateusza Klicha, który schodzi z lewego skrzydła do środka i pakuje po długim rogu.

Na boisku zaczyna się szamotanina, do Polaka podbiega połowa zespołu Aston Villi, wściekli są wszyscy goście, ale i gospodarze wydają się trochę zdezorientowani. Marcelo Bielsa bierze sprawy w swoje ręce, nakazuje zawodnikom stanąć w miejscu i pozwolić rywalom na wyrównanie.

Reklama

Co prawda FIFA nieco popłynęła przy uzasadnianiu nagrody, to nie do końca tak, że przy zwycięstwie Leeds zagościłoby w Premier League. “Pawie” przegrały trzy z ostatnich czterech ligowych meczów, poza dwa pierwsze miejsca wypadły już po porażce z Wigan, było jasne, że czekają ich baraże. Ale gest pozostaje gestem. Zwłaszcza, że Bielsa żadnych innych twardych osiągnięć do tego gestu nie dołożył.

ROZTERKI FILOZOFICZNE

To zresztą znamienne dla wielu filozofów. Momentami Leeds wyglądało wręcz spektakularnie, grało ofensywnie, z werwą, nawet bezpośrednich rywali w walce o awans potrafiło rozjechać bez pozostawiania wątpliwości. 4:0 z WBA, 4:1 z Derby, 3:0 z Norwich. Zadyszka przyszła na finiszu, prawdziwa katastrofa – już w barażach. 1:0 na wyjeździe, w pierwszym spotkaniu. W drugim szybko strzelony gol i trzymanie prowadzenia prawie do końca pierwszej połowy. A potem dwa szybkie ciosy, jeden przed przerwą, jeden po przerwie. Skończyło się 2:4, do finału baraży awansowało Derby. Bielsie pozostało to co zwykle – sterty pochwał w prasie, statuetka fair-play, szacunek jego własnych piłkarzy oraz kibiców.

Nie było wcale takie oczywiste, że Bielsa zostanie na kolejny sezon, by raz jeszcze wziąć udział w tym morderczym wyścigu w Championship, na wręcz chorym dystansie 46 spotkań. Nie było też jasne, czy Leeds United na pewno będzie zdecydowane, by zaufać filozofii bielsizmu.

Zwłaszcza, że El Loco miewał już w swojej karierze nagłe zwroty:
  • w Marsylii zdobył “mistrzostwo jesieni”, ale sezon skończył na 4. miejscu, w nowym sezonie zrezygnował po pierwszym meczu,
  • z Lazio rozstał się po dwóch dniach od podpisania kontraktu, gdy okazało się, że klub nie jest w stanie zrealizować jego planów transferowych,
  • w Lille przed sezonem wyczyścił pół składu, został zwolniony po jednej rundzie.

Nie wspominamy przy tym o takich aferkach, jak atak na kierownika ośrodka w Bilbao czy przegranych finałach właśnie jako trener baskijskiego klubu. Generalnie bowiem u Bielsy zawsze coś wysypuje się na ostatniej prostej, zawsze coś ostatecznie nie styka, zawsze któreś ogniwo okazuje się zbyt słabe. Tytuły zdobywał jeszcze w Argentynie, w latach dziewięćdziesiątych, choć i tam przegrał finał Copa Libertadores. W Europie? Finał Ligi Europy, finał Pucharu Króla, “prawie-że” w Marsylii, “prawie-że” w Leeds. Największym sukcesem jego kariery pozostaje olimpijskie złoto ugrane z reprezentacją Argentyny. Oraz oczywiście stworzenie własnej sekty, ogromny wpływ na rzeszę szkoleniowców z całego świata oraz zasłużony tytuł patrona bielsizmu, nurtu taktycznego opartego na dominacji.

LEPIEJ UMRZEĆ STOJĄC, NIŻ ŻYĆ NA KOLANACH?

Dlatego właśnie ten sezon jest taki ważny. Bielsa znów robi wszystko po swojemu, znów robi wszystko na swoich zasadach.

Zasada pierwsza – unikalne treningi. Opowiadali nam o tym i Mateusz Klich, żelazny element jedenastki Bielsy, jak i Mateusz Bogusz, młody chłopak, który dopiero pracuje na szacunek szkoleniowca.

Reklama

„Clichy” (Mateusz Klich – przyp. red.) mówił mi od początku, że tak, jak trenuje się u Bielsy, to nie będę trenować już nigdy w życiu. Jakbyś zobaczył taki trening, to naprawdę mógłbyś się lekko zdziwić. Wszystko opiera się o sytuacje meczowe, totalne podporządkowanie pod kolejnego przeciwnika. My, rezerwowi, i ci, którzy co jakiś czas łapią się na ławkę, gramy zawsze z pierwszym składem 11 na 11. Ustawiamy się tak, jak przeciwnik, z którym będziemy grać w weekend. Zawsze na 3-4 dni przed meczem jest taka gierkatłumaczył na Weszło Bogusz. Ale to nie wszystko. Zawodnik przekonywał nas też, że każde ćwiczenie musi być wykonywane z maksymalnym skupieniem i zaangażowaniem – chłopak z U-23, który źle wykona rzut rożny, na tym treningu już nie dośrodkowuje. Burę zbiera również asystent, jeśli w porę nie skoryguje błędów zawodnika.

Mateusz Klich w Kanale Sportowym potwierdzał: wyłącznie sytuacje meczowe, wyłącznie pod najbliższego rywala.

Nie spotkałem się z takimi treningami, jakie on stosuje. On mówi, że wszystko, co ćwiczymy na treningu, to są sytuacje podpatrzone w meczach u najlepszych piłkarzy świata. My mamy to ćwiczyć, żeby starać się to wdrożyć, bo na tyle talentu żeby sami do tego dojść nie mamy. Nie ma praktycznie gierek, dziadków, nie ma niczego dla zabawy. Trener Bielsa ma taką zasadę, że trening nie ma dawać radości, tylko przygotować do meczu. Dlatego my ćwiczymy co tydzień co innego, w zależności od rywala. Jeżeli rywal ma dużo wrzutek z boku, to blokujemy wrzutki, jeśli rywal schodzi do środka, to my ćwiczymy, jak to blokować.

Po takich treningach piłkarz czuje trochę radości i spełnienia?

Szczerze, po treningu nie czujesz żadnej radości, ale radość czujesz po meczach, jak to wszystko działa. Treningi mamy nudne, wiemy to, trener to wie, ale na meczu wyglądamy super, gramy z automatu. Poświęcamy się, żeby mecze dobrze wyglądały.

Zasada druga – biegaj albo giń. Cały zespół ma być w ruchu, zarówno w ataku, gdy praktycznie nie ma dogrywania piłki do nogi, wszystko idzie na wolne pole, jak i w obronie, gdy cały zespół ma momentalnie doskakiwać do wysokiego pressingu. Bielsa nie idzie na kompromisy nawet, gdy gra w osłabieniu, gdy zagęszczenie spotkań jest duże. To o tyle groźne, że jest też zasada trzecia – żołnierzy na froncie zmienia się dopiero, gdy już naprawdę nie mogą maszerować. Bielsa prawdopodobnie myśli, że “rotacja” to pizzeria. W obecnym sezonie aż sześciu piłkarzy ma już 40 meczów ligowych na koncie (dzisiaj 42. kolejka!), kolejnych sześciu przekroczyło barierę trzydziestu występów. Jeszcze lepiej wygląda to, gdy spojrzymy na minuty. Powyżej 500 ma rozegranych zaledwie 17 graczy.

Przypominamy – chodzi o Championship. Tak, tę ligę z 46 meczami, a potem jeszcze barażami o Premier League.

LEEDS UNITED – PO PIERWSZE POWTARZALNOŚĆ

Dlatego też na jej finisz patrzymy z dużą nadzieją, ale i dystansem. Do tej pory bowiem wszystko idzie mniej więcej tak, jak w ubiegłym sezonie. Bardzo mocny start, 13 punktów w 5 kolejkach, a rywalami byli m.in. Brentford czy Nottingham, a więc bezpośrednia konkurencja w wyścigu o awans. Doskonałe okolice listopada, za to kryzys na przełomie grudnia i stycznia. To na tyle powtarzalny schemat, że naprawdę kibice Leeds mogą się niepokoić o ewentualną powtórkę również finiszu Championship.

Zobaczcie sami:

  • 2018: seria 7 zwycięstw, od 24 listopada do 26 grudnia
  • 2019: seria 7 zwycięstw, od 2 listopada do 10 grudnia

A chwilę później:

  • 2018: 4 porażki od 29 grudnia do 2 lutego
  • 2019: 4 porażki od 11 stycznia do 9 lutego

Jest powtarzalność, co? Być może ratunkiem dla Leeds była pandemia, bo faktycznie nie widać na razie oznak kryzysu charakterystycznego dla końcówki sezonu. Wręcz przeciwnie, “Pawie” po wznowieniu ligi ograły Fulham, bodaj najpoważniejszego przeciwnika w walce o czołowe miejsce w lidze. Sytuacja na dziś, na godzinę 15.00 wygląda tak, że Bielsa ma o jeden mecz mniej od całej grupy pościgowej, a i tak utrzymuje przewagę 3 punktów nad Brentford i 5 nad Fulham. Dziś wieczorem mecz ze Stoke City, potem jeszcze 4 kolejki ligowe.

Klich i jego kumple mają niemal wymarzony terminarz – z pięciu pozostałych spotkań, trzy to starcia z drużynami z pozycji 20-24. Wszystkie trzy na własnym terenie. Zostają jeszcze wyjazdy na Swansea i Derby, ale pamiętajmy – 9 punktów powinno w zupełności wystarczyć do bezpośredniego awansu, 10 punktów to już gwarancja promocji do Premier League. Ergo: wystarczy nie wywrócić się na tym najprostszym odcinku, wystarczy dobić gwoździa do ściany.

Dla filozofa będzie to pierwszy poważniejszy sukces od czasów pracy w Athletic Bilbao. Dla niego samego, dla jego wyznawców i po prostu dla piłki, nie tylko angielskiej, byłoby świetnie, gdyby tym razem udowodnił wartość nie tylko na treningach i w środku sezonu, ale też w momencie prawdziwej próby. Choćby dlatego, że jego starcia z Kloppem czy Guardiolą byłyby z miejsca hitem przyszłorocznej Premier League.

Fot.Newspix

Łodzianin, bałuciorz, kibic Łódzkiego Klubu Sportowego. Od mundialu w Brazylii bloger zapełniający środową stałą rubrykę, jeden z założycieli KTS-u Weszło. Z wykształcenia dumny nauczyciel WF-u, popierający całym sercem akcję "Stop zwolnieniom z WF-u".

Rozwiń

Najnowsze

Boks

Pięściarze dali radę, transmisja nie. “Niestety, ten DAZN to wielki shit”

Błażej Gołębiewski
3
Pięściarze dali radę, transmisja nie. “Niestety, ten DAZN to wielki shit”
Boks

Olbrzym nie dogonił króliczka. Usyk ponownie pokonał Fury’ego!

Szymon Szczepanik
15
Olbrzym nie dogonił króliczka. Usyk ponownie pokonał Fury’ego!

Anglia

Anglia

Fabiański: Nie spodziewałem się, że tak długo będę grał w Premier League

Bartosz Lodko
1
Fabiański: Nie spodziewałem się, że tak długo będę grał w Premier League
Anglia

Takiego kryzysu Guardiola jeszcze nie miał. “Nie sądzę, żeby chciał odejść”

Patryk Stec
4
Takiego kryzysu Guardiola jeszcze nie miał. “Nie sądzę, żeby chciał odejść”

Komentarze

3 komentarze

Loading...