Pasowałaby do tego meczu niewielka parafraza wiersza Tuwima. Tańcowały dwa Reale, jeden duży, drugi mały. Jak ten duży zaczął krążyć, to ten mały nie mógł zdążyć. Jak ten mały nie mógł zdążyć, to ten duży przestał krążyć. A jak duży przestał krążyć, to ten mały mógł już zdążyć. W to niedzielny późny wieczór spotkały się dwa zespoły grające przyjemny dla oka futbol. Ostatecznie Real Madryt pokonał Real Sociedad, ale nie obyło się bez emocji i niezdrowych kontrowersji związanych z decyzjami sędziowskimi. Tak to już w tej Hiszpanii bywa…
Zaburzmy chronologię. W taki sposób Vinicius wywalczył rzut karny dla Realu, który na gola zamienił Sergio Ramos.
JAJAJAJAJAJAJAJAJA
Menuda risa el penalti pitado a Vinicius, ya no se esconden.
Otra más para la colección. pic.twitter.com/TOJ5OVltAR— Yoel Barone🌹 (@YoelBarone) June 21, 2020
Daleko nam do wietrzenia spisków, sugerowania wałków, ale niewątpliwie jest to cudowne paliwo dla hiszpańskich węszycieli teorii spiskowych. Z Gerardem Pique na czele. Na pewno ta sytuacja wywoła burzę i będzie szeroko, oj, bardzo szeroko komentowana w mediach na Półwyspie Iberyjskim. Tym bardziej, że tak, jak tutaj sędzia mógł gwizdnąć karnego lub go nie gwizdnąć (użył weryfikacji VAR – obroni się na luzie), tak nieco później po prostu popełnił błąd, który nieco wypaczył przebieg meczu.
Ale po kolei.
Vinicius, bo o nim za mało. Specyficzny gość. Jeździec bez głowy. Potrafi w jednej chwili zrobić coś ekstra, jak w marcowym meczu z Barceloną, ale przy tym w kilku kolejnych spotkaniach będzie męczył bułę i irytował swoja niezbornością i niedojrzałością. Biega bardzo szybko. Męczy defensorów. Jest aktywny. Udziela się. Drybluje. Kiwa. Przebojowy. Dynamiczny. Szukający. I to wszystko super, fajnie, miło, ale przy tym zdaje się całkowicie gubić się, kiedy wpada w pole karne. Wyłącza mu się pomyślunek.
Zresztą doskonale było to widać w tym meczu. Szarpał na swojej flance, ale brakowało mu decyzyjności, trzeźwiejszej oceny sytuacji lub po prostu doświadczenia. Robił dużo wiatru, ale nie przynosiło to większych korzyści – do momentu tego karnego.
Oprócz tego spotkanie oglądało się przyjemnie. Real Sociedad ma masę utalentowanych technicznie zawodników, których po prostu ogląda się z uśmiechem na ustach. Dają jakość. Problem w tym, że Isak nie istniał przy Varanie i Ramosie. Odegaard jest pod formą i na tle gwiazd Realu wypadł blado. A bez tych dwóch elementów cały zespół stawał się bezzębny na połowie rywala. Grę zawodzącego po odmrożeniu rozgrywek Realu Sociedad rozkręciło za to wejście Adnana Januzaja. Zaczął od niecelnego strzału, żeby po niedługim czasie…
Walnąć przepiękną brameczkę. Real Sociedad rozegrał krótko korner. Piłka trafiła przed pole karne do niepilnowanego byłego piłkarza Manchesteru United, który huknął z daleka, nie dając przy tym żadnych szans Courtois. Ale zaraz, gwizdek, nie ma gola, na spalonym był Mikel Merino, którego pozycja rzekomo przeszkadzała belgijskiemu bramkarzowi w interwencji. Kolejna kontrowersja. Powtórki pokazywały, że Merino w żaden sposób nie miał wpływu na tę akcję. Gol powinien zostać uznany. Ale sędzia uważał inaczej. I obyło się bez VAR-u. Woda na młyn dla krytyków.
Znowu.
Real nie zamierzał jednak dać się wciągnąć w spekulacje. Fede Valverde dośrodkował z jakiejś niemożliwie trudnej pozycji, w polu karnym genialnie odnalazł się Benzema i dalszej części już się można domyślać. Może i Francuz nie jest najskuteczniejszym napastnikiem świata, ale to rasowy snajper. Strzela w ważnych momentach. Tym razem nie było inaczej. Tutaj też mogła być kontrowersja, bo obrońcy z San Sebastian sugerowali zagranie ręką Benzemy. Sędzia uznał inaczej. Według niego: gol prawidłowy i basta.
I tak, jak to był dobry mecz, ale mało konkretny, tak po tym golu rozkręcił się Real Sociedad, który nie chciał pozostać z niczym. Przeprowadził bardzo składną akcję na połowie rywala, piłka chodziła jak po sznurku, Lopes próbował dorzucić na głowę Williana Jose, ale ta minęła brazylijskiego napastnika i wylądowała pod nogami Merino, który huknął pod poprzeczkę, dając szansę gospodarzom na odwrócenie losów meczu.
Jeszcze kilka zrywów, kilka akcji, ale w sumie to Real panował nad sytuacją. Tak, panował nad sytuacją i wygrał zasłużenie. Co więcej, jest liderem. I tylko Gerard Pique może się krzywo uśmiechnąć po tym, jak dopiero co sugerował, że jego Barcelonie będzie bardzo ciężko w walce o mistrzostwo Hiszpanii, bo już nic nie zależy od nich, sugerując tym samym, że Realowi sprzyja nie tylko talent i umiejętności, ale też przychylni sędziowie. Jakby nie patrzeć: ten mecz tylko przyniesie mu nowe argumenty. Ale nie sądzimy przy tym, żeby ktokolwiek w Madrycie się tym specjalnie przejmował.
Real Sociedad 1:2 Real Madryt
Merino 83′ – Ramos 50′ z karnego, Benzema 70′
Fot. Newspix