Choć wydawało się, że pandemia to uniemożliwi, choć wydawało się, że konkurencja będzie do końca gryźć Bayern po piętach – dziś jest już po wszystkim. Nawet jeśli jutro w Ziemię uderzy kometa, nikt w Niemczech nie będzie mógł zarzucić władzom ligi, że Bawarczycy nie zasłużyli na mistrzostwo. Wystarczyło siedem pandemicznych kolejek, w których monachijczycy odnieśli siedem przekonujących zwycięstw. Po golu Roberta Lewandowskiego w Bremie, Bayern zostaje mistrzem Niemiec 2019/20.
Formalność? Gdybyśmy patrzyli pod względem wyłącznie boiskowych rozstrzygnięć – tak. Bayern już przed sezonem był murowanym faworytem, a im dalej w las, im częściej bezpośrednim rywalom plątały się nogi na najprostszych przeszkodach, tym Bawaria była spokojniejsza o kolejny tytuł. 26 maja, po zwycięstwie w Dortmundzie, Bayern musiałby się napocić, by tytułu NIE zdobyć.
Ale tutaj całą historię tworzyła niepewność marcowa i kwietniowa, gdy nie mieliśmy zupełnie pojęcia jak długo futbol pozostanie zamrożony i jakie rozwiązania trzeba będzie przyjąć, jeśli przyjdzie kończyć ligę przedwcześnie. Może wrócimy na boiska dopiero w sierpniu? Może w październiku? A może będzie druga fala? Może będzie trzeba grać na sterylnych wyspach gdzieś na końcu świata, które staną się bazą dla poszczególnych lig?
Bundesliga miała najwięcej determinacji przy planach powrotu do grania, do tego sprzyjający klimat polityczny oraz klasyczną niemiecką mentalność, która sprawia, że plany zazwyczaj są realizowane z dość dużą dbałością o zasady i reguły. Teraz Bundesliga może się cieszyć – przynajmniej na górze sezon został rozstrzygnięty w stuprocentowo sportowy sposób.
Okej, tyle o mistrzostwie, bo przecież nikt chyba nie sądził, że Bayern przegra w ostatnich trzech kolejkach. Co o samym meczu?
Werder pierwszy celny strzał na bramkę Neuera oddał w 90. minucie. Trzeba oddać, że uderzenie głową było naprawdę dobre, bramkarz Bayernu sparował to dosłownie końcówką małego palca, ale kurczę… 90 minut bez celnego uderzenia, podczas gdy ostatnie kilkanaście minut gospodarze grali w przewadze jednego piłkarza po czerwonej kartce Alphonso Daviesa? Pomysł na atak nie zmieniał się niezależnie od sytuacji boiskowej. Piła do boku i wrzuta, najczęściej na głowę któregoś z piłkarzy w czerwieni. Najbliżej gola, poza wspomnianym strzałem Osako, było gdy piłka uderzyła w rękę Boatenga w potężnym tłoku w polu karnym Bayernu. Sędzia jednak słusznie uznał, że obrońca nie miał szans na reakcję, blokował uderzenie stojąc tuż obok przeciwnika.
Dobra, mistrzostwo omówione, Werder omówiony, zajmijmy się tym, co najważniejsze.
ROBERT LEWANDOWSKI Z 31. GOLEM W BUNDESLIDZE
Tak, on to znowu zrobił, znowu trafił, zresztą tak naprawdę Bayern poza okazjami Lewego też dzisiaj za wiele zagrożenia nie stworzył.
Z jednej strony mamy pewien niedosyt – bo dzisiaj Lewandowski mógł mieć nie tylko trzydziestą pierwszą, ale też trzydziestą drugą i trzydziestą trzecią bramkę w tym sezonie. Z drugiej – lekkość, z jaką nasz najlepszy piłkarz dochodzi do kolejnych sytuacji po prostu musi imponować. 31-letni zawodnik po raz pierwszy przekracza magiczną granicę 30. bramek w pojedynczym sezonie w ligach TOP 5. I nie wydaje się, by w tej maszynie którakolwiek część zaczynała szwankować.
Przecież te dwie sytuacje, po których Robert trafiał do siatki to naprawdę kwintesencja całej jego pracy. Pierwsza bramka – idealne wyjście w tempo, przebojowe, dynamiczne, ale przede wszystkim techniczny kunszt. Doskonałe przyjęcie na klatkę piersiową. Obrót w taki sposób, że był w stanie oddać w miarę czysty strzał. Wszystko właściwie w locie, przy bardzo niesprzyjających warunkach, bo murawa miejscami przypominała jeziorko. Maestria, z którą człowiek się nie rodzi – wyrabia się ją godzinami powtórzeń na treningach. Drugi, nieuznany gol, to powtórka z debiutanckiej bramki w Ekstraklasie. Niska centra z boku, magiczne muśnięcie piłki sztuczką techniczną, futbolówka w siatce.
Szkoda, że trzecia świetna okazja to już po prostu kiks Roberta, który spudłował głową mimo doskonałego dogrania. Tu zresztą trzeba pochwalić i Boatenga, który zaliczył asystę przy golu, i Mullera, który podawał przy nieuznanej bramce.
Na drugim biegunie niż Lewandowski w dzisiejszym spotkaniu znalazł się Alphonso Davies.
Gość ma gaz, drybling, przebojowość, ale zdecydowanie zbyt łatwo się grzeje. Już w pierwszej połowie mógł spokojnie wylecieć z boiska, gdy w ramach rewanżu za faul kopnął przeciwnika bez piłki. Potem pierwsze żółtko, drugie, wylot z boiska. 19 lat, w sumie rozumiemy. Ale kurczę, to Bayern Monachium. Nie byłoby wybijanki w ostatnich 10 minutach, gdyby Kanadyjczyk zachował zimną krew.
To jednak niewiele zmienia. Kluczowe informacje? Bayern mistrzem Niemiec. Lewandowski z 31. bramką. W formie typu “morderca”, co dobrze wróży przed nadchodzącym Euro 2020 po prostu zawsze cieszy. Nawet gdy “majstra” trzeba świętować z zachowaniem dystansu społecznego, a charakterystyczne unoszenie rąk wykonuje się do pustych trybun.
Werder Brema – Bayern Monachium 0:1 (0:1)
Lewandowski 43′
Fot. Newspix