Osiem milionów euro to transferowy rekord Fortuny Dusseldorf. Nic dziwnego, że kiedy za zawodnika płaci się takie pieniądze, wymagania rosną z miejsca. Tak samo, jak nic dziwnego, że w Niemczech zaczęli się niecierpliwić i rozmyślać nad tym wydatkiem, gdy Dawid Kownacki wypadł z gry na kluczowe w kwestii walki o utrzymanie miesiące. Szczęściem w nieszczęściu było dla niego przerwanie sezonu. Mówiło się, że dzięki temu „Kownaś” zyskał nie tylko czas, ale i szansę wyjazdu na Euro, bo to przeszłoby mu koło nosa. Ale niektórzy zaczęli podnosić pytania: czy faktycznie na to powołanie by zasłużył?
Nie ma co ukrywać – brak liczb u ofensywnego zawodnika to kiepska reklama. Były piłkarz Lecha Poznań na gola czeka już rok. Poprzedniego zdobył w trakcie półrocznego wypożyczenia, gdy miał przekonać Niemców do wykupienia go z Sampdorii, gdzie stał się stałym elementem zdobiącym ławkę rezerwowych. W Fortunie sieknął cztery gole, miał średnią 0,63 gola na 90 minut i naprawdę wyglądało to przyzwoicie. Mało tego – na pięć strzałów celnych zdobył cztery bramki, czyli nie dość, że notował 0.78 celnego strzału na 90 minut, większość z nich trafiała do siatki. Potrafił odnaleźć się w polu karnym, bo to z niego przeważnie bombardował bramkę rywali. Potrafił także w to pole karne zagrać – zaliczył pięć kluczowych podań oraz siedem udanych zagrań w ostatnią tercję boiska. Wykreował 13 okazji strzeleckich – średnio ponad dwie na 90 minut.
Czy te liczby przykrywały rzeczywistość? Nie do końca. Rzeczywistość mogła przykrywać statystyka xGoals, według której Kownacki powinien mieć 1,4 gola, a nie cztery bramki. W tym sensie strzelał ponad stan. Ale już pozostałe dowodziły, że po prostu dobrze wszedł do zespołu. Że Fortuna nie mogła mieć wątpliwości, czy takiego gościa można wykupić. Jeśli trafia się okazja, to wykupić go trzeba. Zwłaszcza że Fortuna myślała pewnie z wyprzedzeniem i planowała już szybkie spieniężenie „Kownasia”. Miała do tego prawo, w końcu nie kupowała gościa, który pół kariery miał już za sobą. Niemcy brali piłkarza, który:
-
był powoływany do reprezentacji kraju
-
był kapitanem młodzieżówki, z którą zaliczył udany występ na Euro U-21
-
wciąż miał tylko 22 lata, a zebrał już sporo szlifów w Serie A
Zresztą, kiedy Fortuna ogłosiła, że go wykupi, „Bild” piał z zachwytu. – Ta kwota to sensacyjna promocja. To transferowe mistrzostwo świata w wykonaniu dyrektora sportowego Lutza Pfannenstiela, który przyszedł do klubu w grudniu i z miejsca wymyślił Kownackiego – czytamy w niemieckiej prasie.
Oczywiście te same media już jesienią rozpisywały się nie o mistrzowskim dealu, a o „Flopnackim”, wyliczając mu minuty bez gola lub choćby asysty w Bundeslidze. Pierwsza połówka sezonu była dla Polaka naprawdę ciężka. W klubie tłumaczono, że „Kownaś” miał problemy z wejściem w sezon, bo po prostu grał za dużo. Problemy mięśniowe mocno mu dokuczały. Ale braku skuteczności nie mógł wytłumaczyć nikt. – Bardzo ciężko pracuje dla zespołu. Najwięcej biega, wykonuje najwięcej sprintów, dobrze spisuje się w pojedynkach – kontrował Friedhelm Funkel, ówczesny trener Polaka, próbując znaleźć zalety jego postawy.
Cóż, ciężko się w tych aspektach ze szkoleniowcem nie zgodzić. Kownacki mocno podciągnął liczbę kontaktów z piłką, znacznie lepiej radził sobie też w dryblingach. Poprawił się o osiem punktów procentowych, osiągając 55% skuteczność pojedynków. Dzięki temu stwarzał jeszcze więcej okazji strzeleckich – jego średnia na 90 minut wzrosła do 2.71. Rosło wszystko. Kluczowe podania? 10. Udane zagrania w pole karne rywala? 11. Liczba strzałów na 90 minut? Wzrost z 1,8 do 2,2. Nawet średnia celnych strzałów oddawanych przez Polaka była lepsza – 0,93 uderzeń w światło bramki na 90 minut. Łącznie 26 prób, 11 celnych.
I zero bramek.
Skrzydłowy uważał, że to zwykły brak szczęścia. – Było wiele meczów, w których tak naprawdę grałem dobrze, ale zła decyzja była zła. Albo tak jak w spotkaniu z Lipskiem, zrobiłem wszystko jak trzeba, a trafiłem w słupek. To pokazało mi, że nie mam szczęścia w pierwszej połowie sezonu. Ale wiem, że w życiu jest balans między szczęściem a pechem – mówił w zachodnich mediach przed startem drugiej części rozgrywek.
Z tym jednak ciężej się zgodzić, gdy spojrzymy na xGoals czy xAssist. Kownacki według Understat ma znacznie lepsze sytuacje do zdobycia gola. Jego xGoals za ten sezon wynosi 2,73, natomiast xAssist – 0,79. Spójrzmy na jego mapkę strzałów.
Mapa strzałów Kownackiego według Understat
Wspomniana sytuacja, w której trafił w słupek? Kownacki mówi, że nie miał szczęścia. Z mapki wynika jednak wręcz przeciwnie – miał duże szczęście, że oddając strzał z tej pozycji, w ogóle miał szansę na zdobycie gola. Natomiast ciężko mówić o braku szczęścia, gdy marnuje się kilka całkiem niezłych okazji z mniej niż 11 metrów. Bardziej powiemy, że to brak wykończenia. Teoretycznie mapka – nawet xGoals – nie oddaje wszystkiego, jasne. Tyle że moglibyśmy użyć tego argumentu, gdyby „Kownaś” trafił chociaż raz. A on nie wykorzystał ani jednego z okazji, więc ciężko szukać takiego usprawiedliwienia.
Trudno też mówić, że Polak nie dostawał szans. Przed zwolnieniem poprzedniego trenera zagrał cztery razy z rzędu w podstawowym składzie, z czego dwukrotnie po 90 minut. Potem usiadł na ławce, ale nie ma co się dziwić – Fortuna przegrała trzy z czterech meczów. Nowego szkoleniowca praktycznie nie miał kiedy do siebie przekonać, bo zagrał u niego raz, wchodząc z ławki na 20 minut. Potem była kontuzja i debiut w nowej rzeczywistości. „Kownaś” zmienił napastnika, więc niewykluczone, że teraz będzie grał jeszcze bliżej bramki. Choć z tym „będzie grał” należy się jeszcze wstrzymać. W końcu był ostatnim ze zmienników, który pojawił się na boisku.
Na koniec 2019 roku pisaliśmy, że najbliższe miesiące będą dla Kownackiego wyzwaniem z cyklu „make or brake”. Wtedy nie wiedzieliśmy jeszcze, bo kto mógł to wiedzieć, że były piłkarz Lecha wypadnie z gry z powodu urazu. Ale wiedzieliśmy, że „Kownaś” miał drugą najgorszą średnią not w swoim zespole według Kickera. Wiedzieliśmy, że ma za sobą pusty przelot, czyli najgorszą łatkę, jaką można przykleić ofensywnemu piłkarzowi. 23-latek wciąż ma czas na przełamanie, ale mamy swoje obawy. Bo wiadomo jak to jest – im dłużej powtarza się, że jest jeszcze czas, tym szybciej ten czas ucieka. Dlatego mimo że sezon 2019/2020 Kownacki może już spisać na straty, dobrze byłoby, żeby zaliczył w nim choćby jedno trafienie. Choć nie chcemy być złymi prorokami, wydaje nam się, że bez niego trudno będzie mu wrócić do formy i regularnego grania jesienią.
Fot. Newspix