Reklama

Prawda o dopingu, Smudzie, Owenie i o byciu cienkim. Wawrzyniak show w Hejt Parku!

Szymon Janczyk

Autor:Szymon Janczyk

12 czerwca 2020, 15:07 • 10 min czytania 2 komentarze

Jakub Wawrzyniak był gościem Krzysztofa Stanowskiego w “Hejt Parku w Dobrym Składzie” i trzeba przyznać, że z byłym obrońcą reprezentacji Polski nie było nudy! Anegdoty z czasów gry w Widzewie, Legii i Lechii, prawdziwa historia dopingowej wpadki w Grecji, wspomnienia z europejskich pucharów, Euro 2012 i 2016 oraz reprezentacji Franciszka Smudy. To tylko kilka z tematów, które poruszył Wawrzyniak, a które spisaliśmy dla tych, którzy wolą je poznać w formie pisemnej. Zachęcamy jednak do obejrzenia całego programu, bo Wawrzyniak dał niezłe show!

Prawda o dopingu, Smudzie, Owenie i o byciu cienkim. Wawrzyniak show w Hejt Parku!

Co sądzi o “grajcie na Wawrzyniaka, on jest cienki”?

Kibic, który to krzyczał, chyba się znał na piłce. Bo poza tym, że strzeliłem bramkę, to grałem bardzo słabe spotkanie! Dużo było w tym racji, mimo że to było śmieszne. W czasie meczu tego nie słyszałem. Dopiero następnego dnia koledzy z szatni poinformowali mnie, że coś takiego krąży w sieci. Ale nie spaliłbym się, jeśli bym to usłyszał. Mieliśmy raz taką sytuację w Gdańsku ze Sławkiem Peszko. Sędzia czeka na wznowienie, ze Sławkiem cisną, a sędzia żartuje: poczekaj, zaraz cię odciążę.

Najgorsze wspomnienia z pucharów

Najgorsze? Mój debiut w Wilnie, miałem bardzo słabe 45 minut. Schodzimy na przerwę, trener Jan Urban prowadzi odprawę i nagle zaczynają się wszyscy kręcić. Wychodzimy z szatni, a tam policja na koniach gania się z kibicami. I było pograne. Drugi mecz to była Irlandia, nie pamiętam z kim (prawdopodobnie chodzi o The News Saints z Walii – przyp.). Tam wygraliśmy, ale do przerwy mieli z 2-3 sytuacje, niestety byłem w nie zamieszany. Z tego meczu pamiętam odprawę w przerwie, trenerem był Jan Urban. Wchodzi i mówi tak:

– No co, wszystkich was nie mogę zmienić…

Przechodzi i wybiera.

Reklama

– Rado, dziękuje. Ktoś drugi (Helio Pinto – przyp.), dziękuje.

Przechodzi koło mnie, ja czuje, że coś się święci. Przechodzi, wraca i mówi:

– A ty jesteś pierwszy do zmiany, bo trzech na raz nie zdejmę.

Trener miał specyficzne formy motywacji… Ten mecz był fatalny. Legia ma sobie zapewniać awans w pierwszym meczu na takich egzotycznych wyjazdach.

Wspomnienia z Amkara Perm

Jak przyleciałem do Permu z Legii, to lotnisko było takie, że samolot lądował, wszyscy wychodzili na mały, wąski korytarz, gdzie wjeżdżały torby ręcznie przerzucane z wózków. Zawieźli mnie do bazy, do hotelu, a okna były na wysokości 2,20. Nie widziałeś, co się dzieje na zewnątrz, jak w więzieniu.

Pamiętam, że w październiku rozwaliłem łąkotkę i miałem w kontrakcie, że mogę się rehabilitować w Polsce. Jacek Jaroszewski zrobił mi zabieg, rehabilitowałem się na Legii i spotkałem się z Mariuszem Piekarskim. On się mnie zapytał czy nie chciałbym iść do Gdańska. Ja tam byłem sam, bez rodziny, pięć godzin różnicy czasowej, więc powiedziałem: dobra, wracamy. To się zbiegło z problemami finansowymi Amkara. Moją sprawą zajmował się Roman Oreszczuk, który dzwoni do mnie i mówi: słuchaj, jak będą do ciebie dzwonili z klubu, powiedz im, że ty sobie wykupiłeś policje finansową. I faktycznie dzwonią, mój rosyjski był taki, że prawie nic nie rozumiałem, ale ściemniłem im, że mam tę policję finansową, to jest jakiś nadzór finansowy, który można sobie wykupić.

Reklama

Zalegali mi trzy pensje, a tu nagle, 24 grudnia przychodzi mi sms, że kontrakt rozwiązany, pensja zapłacona, jeszcze za miesiąc z góry. Do Polski z Amkara wracałem w niejasnych okolicznościach, ale finalnie wszystko i tak dostałem, tak jak w Gdańsku. Dlatego na tematy Rosjan – nie doświadczyłem niczego złego. Klub upadł trzy lata po moim powrocie. Był klub sponsorowany politycznie. Miasto dawało na to pieniądze.

Euro 2012 i Boenisch

To, że grał Sebastian Boenisch, było niezrozumiałe chyba dla wszystkich. Miał problemy z kolanem, okładał je lodem, nie był pewny, że zagra. Byłem największym poszkodowanym, bo nikt wcześniej nie miał takiej możliwości, żeby zagrać na Euro w Polsce. Nieważne, czy dla kogoś się nadawałem, czy nie, wszystko wtedy grałem. A tu jedziemy na obóz i słyszę: to źle, tamto źle. Jak Smuda rzucił koszulki to wiadomo, że potem już raczej ich nie zmieniał. Wracam po treningu do pokoju i mówię: nie będę grał, nie ma szans. Miałem racje, nie było jak coś zmienić. Miałem odczucie, że to nie była zdrowa rywalizacja. Jedyne czego żałuje, że wtedy nie zapytałem trenera wprost co takiego się dzieje, że zmienił decyzję.

O Adamie Owenie w Lechii

Trenerem był Piotr Nowak, ale sprowadzono do klubu Adama Owena, a nie ma możliwości, żeby było dwóch szeryfów, to nie przejdzie. Kiedy więc Owen został trenerem, pod względem samych treningów i wiedzy, było ok. Miało to sens. Ale potem nasze wyniki temu zaprzeczały. Pamiętam, że trener Owen od razu mnie odsunął od drużyny . Z nim była taka sytuacja, że zawołał mnie do siebie i mówi: Wiesz ja jestem doktorem. Wiem wszystko o futbolu.

Ja tak patrzę, gość debiutuje w seniorskiej piłce i mówi mi takie rzeczy… On chyba zobaczył po mojej minie, że tego nie kupuje. Przed pierwszym meczem byłem poza 18, siedziałem z fizjoterapeutami w pokoju obok. Wchodzi prezes Adam Mandziara:

– Cześć, cześć, a co wy tu robicie?
– Jesteśmy poza 18-stką.
– Ok.
– Prezesie, ja w takich sytuacjach mówię, że nie każdy trener się zna.

Przegraliśmy ten mecz 0:2. następnego dnia wielka afera. Prezes mnie wezwał i poinformował że przesunięto mnie do rezerw, decyzja trenera. Pytam trenera, on mówi, że to decyzja prezesa. Doszło w końcu do mnie, że Owen powiedział, że prezes mu przekazał, że mówiłem, że on się nie zna na piłce.

Doping w Panathinaikosie

Zanim się rozpakowałem w Grecji, to musiałem się pakować. W lutym podpisałem kontrakt, sprawa wyszła na jaw w maju. Ekipa była mocna, później się śmiałem, że musiałem odejść, bo budżet nie udźwignąłby Djibrila Cisse i Wawrzyniaka. Jaka była prawda z dopingiem? Zawsze miałem problem z dwoma kilogramami, które chciałem zrzucić. W styczniu, po przerwie zimowej, z Bartkiem Grzelakiem z Legii poszedłem do Galerii Mokotów. On był zafiksowany na odżywki, białka, ja raczej tego nie brałem, ale namówił mnie, że kupimy sobie coś na obóz. Z odżywek znałem tylko L-karnitynę i jej akurat nie było. Pan powiedział mi: dam ci coś podobnego, tylko z mocniejszym kopem. Kupiłem chyba Extreme Tight, jakoś tak to się nazywało. Pojechaliśmy na zgrupowanie, pokazałem to naszemu lekarzowi. Stwierdził, że jest ok, ale dokładnie sprawdzi w Polsce. Tyle że do Polski już nie wróciłem, bo poleciałem prosto do Aten podpisać kontrakt.

Na miejscu był gość, który odpowiadał tylko za odżywki. Pokazałem mu to i powiedział: ok, możesz to brać. Chociaż wolałbym nie, bo mamy swoje odżywki. To sobie leżało na półce, nigdy nie byłem systematyczny w takich sprawach, więc co jakiś czas to brałem. Miałem sześć kontroli dopingowych. Pięć do 30 marca, każda negatywna. Szósta, czyli pozytywna, była 5 kwietnia. 30 marca odbyła się konferencja antydopingowa w Kolonii. Jeden z panów stwierdził, że jest jakaś substancja stymulująca układ nerwowych. Wrzucili to na listę i szósta kontrola dała wynik pozytywny. Zaczęło się kopanie z Grekami. Najgorsze moje przeżycie związane z piłką to lot do Lozanny, bo nie wiedziałem, co się wydarzy. Przesłanki były takie, że będę mógł grać, ale jak to sąd oceni? Nie wiedziałem, także nie było wiadomo, czy wrócę do futbolu.

Można mówić, że to nieodpowiedzialne, jak piłkarz coś kupuje na własną rękę. Ale nie zapominajmy, że ja to skonsultowałem z lekarzami i to było czyste. Natomiast ta lista zakazanych substancji tak się zmienia, że to weszło. Paradoksalnie w następnym roku liczba wpadek dopingowych wzrosła i 90% wpadła na tej substancji. Może miałem trochę szczęścia, bo gdybym brał to regularnie, dostałbym zawieszenie na dwa lata. A wtedy to już jest po karierze.

Wspomnienia z Błękitnych Stargard i anegdota o grzybobraniu

Tak było, pojechaliśmy raz na grzyby. Jak to trener Nawałka mówił, to był taki trening alternatywny. Ta opowieść jest podkręcona, jednak była taka sytuacja, z trenerem Jerzym Engelem Juniorem. Tyle że on chyba pierwszy raz był na grzybach, bo ciął wszystko, co spotkał. 3/4 koszyka jego koszyka to były muchomory! Był taki mecz, że trener wymyślił, że gdy mamy piłkę, staje się napastnikiem. A grałem wtedy defensywnego pomocnika. Wyszło tak, że nie strzeliliśmy żadnej bramki i przegraliśmy.

Z Błękitnych nie mam żadnych nieprzyjemnych wspomnień. Poza tym, że dostałem 1/3 wypłaty przez sześć miesięcy.

Najlepszy rywal z jakim grał

Cristiano Ronaldo w meczu z Portugalią. Po drugiej stronie grał Nani. Pierwsza sytuacja, przede mną grał Rybus. Mówię mu: Ryba, jak Nani idzie do boku, to idę z nim. Jak idzie do środka, to musisz zawsze przy nim być. Nani idzie do boku, wchodzi do środka między nami, podaje. Mówię mu: Rybcia, zaczęło się! Kto jeszcze? Wszyscy którzy grają w reprezentacji Niemiec. Zawsze mi się rzucało w oczy, jaka to jest ekonomiczna drużyna. Nie ma zbytecznych dryblingów, podań na siłę. Najlepszy był Toni Kroos, który zawsze rzucał piłeczki, które były takie niezachęcające, a do celu dochodziły.

Anegdota o Franciszku Smudzie

Polecieliśmy na mecz do Korei, dzień meczowy, odprawa, godz. 13. Byłem gotowy jakoś o 12.50, wchodzę do sali odpraw, a tam trenerzy coś jeszcze omawiają. Ale mówią, że mogę zostać, więc usiadłem sobie w pierwszych rzędach. Patrzę, a trener Smuda zaczął przede mną krążyć. Coś mi chyba chce powiedzieć, jakieś pytanie zadać. Nagle mówi:

– Wiesz co, jak ty poszedłeś do Panathinaikosu, to się zastanawiałem. Jak kurwa taki cienki piłkarz jak ty, może iść do takiego klubu!

Wszyscy w śmiech, a trener mówi dalej.

– Ale wiesz co, jak cię tak powołuję drugi, trzeci raz, to ty wcale taki słaby nie jesteś!

Gra w Widzewie

Widzew to była drużyna, której kibicowałem w dzieciństwie. Kiedy przechodziłem ze Świtu do Widzewa, to nigdy później nie doświadczyłem takiego przeskoku. Marka, kibice, organizacja. Mój sentyment bierze się właśnie z tego, choć największe sukcesy i najwięcej w ogóle zawdzięczam Legii. W Widzewie jednak tak naprawdę wypłynąłem w Ekstraklasie. Miałem tak dobry okres, że zimą byłem bliski transferu do Wisły Kraków, a latem dostałem ofertę z Legii. W tamtych czas to były drużyny na zbliżonym poziomie. Musiałem wybierać: jeśli chcesz się rozwijać, to nie ma czasu na sentymenty. Idziesz tam, gdzie masz najlepsze warunki. Dlatego też wybrałem Legię, bo dawała największe możliwości.

Euro 2016

Kiedy był czas Euro 2016, wiedziałem, że jeżeli w ogóle dostanę się do kadry – a miałem obawy – to mój ostatni turniej. Cokolwiek się wydarzy, jak będę grał w klubie, dla mnie nie będzie już miejsca w kadrze. Wiadomo, jak zagrał wtedy Artur Jędrzejczyk, był jednym z najlepszych. No i Maciek Rybus. Pamiętam, że była taka fajna sytuacja, że w meczu z Portugalią Artur złapał kartkę i nie zagrałby z Walią. Siedzimy na ławce rezerwowych, Artur Boruc obok i słyszymy komunikat: Jędrzejczyk misses next match. Artur się wychylił, spojrzał na mnie. Serce mi mocniej zabiło. To była niesamowita możliwość: grasz w półfinale Euro, fajny mecz, wchodzisz do finału… Nie wiem, czy dożyję tak łatwej drabinki, żeby zagrać w finale mistrzostw Europy.

Wspomnienia o Stefanie Białasie

Mieliśmy takie ćwiczenie, że po dośrodkowaniu, jeśli obrońca je zepsuje, musi biec na drugą stronę boiska i wracać na gazie. Ile można tych sprintów wykonać? W końcu, po którymś razie, przybiegłem, jednak wolniej. Po treningu mieliśmy odprawę i usłyszałem: tobie podziękujemy, więc na jakiś czas idziesz do rezerw.

Pamiętam także inną sytuacje z trenerem Białasem. Przegraliśmy 0:3 z Wisłą, ja wtedy nie grałem. Następny mecz mamy derbowy z Polonią. Trener przychodzi do mnie do pokoju, mówi:

– Jutro grasz, potrzebuje cię, muszą być zmiany.

Następnego dnia idę na luzaka na odprawę, siadam, patrzę skład – nie ma mnie. Idę zły do pokoju po rzeczy, wyzywam pod nosem. Wsiadam do autokaru, wchodzi trener, woła mnie i mówi:

– Wiem, wiem, mówiłem, że będziesz grał, ale rozmawiałem potem z chłopakami i oni są tak żądni rewanżu, że ja muszę im dać szansę. Ale mam dla ciebie dobrą wiadomość: jesteś pierwszy do wejścia!

I jeszcze tak mnie skompromitował, że wyszliśmy w dwunastu na rozgrzewkę…

Fot. 400mm.pl

Nie wszystko w futbolu da się wytłumaczyć liczbami, ale spróbować zawsze można. Żeby lepiej zrozumieć boisko zagląda do zaawansowanych danych i szuka ciekawostek za kulisami. Śledzi ruchy transferowe w Polsce, a dobrych historii szuka na całym świecie - od koła podbiegunowego przez Barcelonę aż po Rijad. Od lat śledzi piłkę nożną we Włoszech z nadzieją, że wyprodukuje następcę Andrei Pirlo, oraz zaplecze polskiej Ekstraklasy (tu żadnych nadziei nie odnotowano). Kibic nowoczesnej myśli szkoleniowej i wszystkiego, co popycha nasz futbol w stronę lepszych czasów. Naoczny świadek wszystkich największych sportowych sukcesów w Radomiu (obydwu). W wolnych chwilach odgrywa rolę drzew numer jeden w B Klasie.

Rozwiń

Najnowsze

Komentarze

2 komentarze

Loading...