Iñaki Astiz był – obok Roberta Gumnego – telefonicznym gościem najnowszej “Ligi PL”. W ostatnim odcinku przed wznowieniem rozgrywek stoper warszawskiej Legii zdał raport ze stanu przygotowań wicemistrzów Polski i liderów PKO Bank Polski Ekstraklasy do ponownego startu ligi. Zdradził też co nieco na temat swojej przyszłości. Poniżej zapis rozmowy.
Łukasz Trałka: – Jak przygotowania do wznowienia ligi? Czym one różnią się w porównaniu z tym, jak było w miarę normalnie?
– Przerwa trwała dwa miesiące i od początku nie wiedzieliśmy, jak długo ona będzie trwała. Staraliśmy się pracować z tygodnia na tydzień. Jak było mniej więcej wiadomo, kiedy można będzie wznowić rozgrywki, pojechaliśmy na sześć dni do Warki, żeby nieco bardziej się przygotować. Jest inaczej niż kiedykolwiek. Ale nie tylko my to odczuwamy, a każda drużyna. Startujemy wszyscy z tego samego poziomu.
Trałka: – Okres przygotowawczy zimą troszkę różni się od tego obecnego, choćby tym, że nie było sparingów. Życie w hotelu też pewnie inaczej wyglądało?
– Wiadomo, że pierwsze treningi były jeszcze w grupach. Później, przez to, że musieliśmy mieć badanie, to kilka dni straciliśmy. Póki nie mieliśmy oficjalnych wyników, to kilku zawodników nie mogło trenować. A potem, tak jak mówisz, trenowaliśmy bez sparingów. Żadna drużyna przez to nie wie, na jakim jest poziomie. Mecze kontrolne pozwoliłyby na wyciągnięcie wniosków. Od pierwszego spotkania każda drużyna będzie starać się, by było jak najlepiej. Poziom będzie rósł z meczu na mecz.
Trałka: – Do Pucharu Polski podchodzicie na zasadzie przetarcia przed meczem w Poznaniu z Lechem? Czy myślicie tylko o najbliższym spotkaniu, chcecie wyjść i zagrać najlepszą możliwą jedenastką w środku tygodnia?
– Wszyscy jesteśmy skupieni na pierwszym, pucharowym meczu. O Lechu na razie nie myślimy. Wiemy, że pierwsze starcie jest we wtorek i na dzień dzisiejszy ono jest najważniejsze. Dopiero później będziemy się szykować na Lecha. To bardziej pytanie do trenera, ale wydaje mi się, że nie chcemy odpuścić, idziemy na maksa, stawiamy wszystko na pierwszy mecz.
Jakub Wawrzyniak: – Iñaki, w 2007 roku przychodziliśmy razem do Legii. Ja już po drugiej stronie rzeki. A co z tobą? Od nowego sezonu Iñaki Astiz nadal będzie piłkarzem Legii Warszawa? Pracownikiem akademii Legii Warszawa? Czy może w grę wchodzi powrót do Hiszpanii?
– Na razie myślę tylko o tym, żeby dokończyć trwający sezon. Nie ukrywam, że czuję się na siłach, żeby tutaj pomóc. W tym roku było trochę tak, że byłem pomiędzy pierwszą a drugą drużyną. Czułem się komfortowo w tej roli. Dało mi to satysfakcję, że mogłem zagrać kilka meczów z drugim zespołem, pomóc chłopakom. Myślę, że będę rozmawiał z klubem o tym, co będzie dalej, jak oni to widzą.
Michał Żewłakow: – Cała sprawa związana z koronawirusem, obniżała w twojej głowie poziom motywacji, by jeszcze grać w piłkę? Skłoniła do przemyśleń: “może już powinienem kończyć”, czy przeciwnie – spowodowała głód, tęsknotę za piłką? Poczucie, że masz siłę pograć rok, może dwa.
– Na początku, jak zaczęły się pojawiać doniesienia o pandemii, nie wiedzieliśmy jeszcze, czy to groźne, czy nie. Powoli zbieraliśmy więcej informacji, zaczęliśmy rozumieć, jak to wszystko wygląda. Cały czas byłem w kontakcie z Hiszpanią, wiedziałem, co tak się dzieje. Myślę, że tam za późno pojawiła się reakcja. W Polsce dużo lepiej, dużo wcześniej zostały przeprowadzone procedury. Zamknięcie kraju. Dlatego też tutaj sytuacja wygląda lepiej niż tam. Na początku zdrowie było najważniejsze. Myślałem bardziej o tym, żeby być zdrowym, nie złapać wirusa niż o piłce. Ale wiadomo, że później musieliśmy ćwiczyć w domu i tak dalej. Robiłem to cały czas, codziennie, bo wciąż mam motywację, żeby się czuć dobrze, żeby grać w piłkę. Zobaczymy. Myślę, że teraz najważniejsze, to dokończyć sezon. Nie mamy wiele czasu, trzeba przeprogramować nasz chip. We wtorek wracamy do gry, musimy znów być w pełni zaangażowani, skoncentrowani na tym, co mamy do zrobienia.
Żewłakow: – Ale jest szansa, że w przyszłym sezonie będziemy Iñakiego Astiza oglądać na boiskach piłkarskich?
– Mam nadzieję. Czuję się dobrze, stąd mam nadzieję, że tak będzie.
Wawrzyniak: – Ale kiedyś nastąpi ten moment, gdy przestaniesz grać w piłkę. Widzisz siebie na ławce trenerskiej?
– Myślę, że może tak być. Będę się starał pójść tą drogą, ale trzeba zaczynać powoli. Będę musiał trochę się nauczyć, zobaczyć, jak wszystko to wygląda.
Żewłakow: – Może w roli asystenta trenera Jana Urbana?
– Kto wie, nigdy nie mów nigdy (śmiech).
Trałka: – Wyobraź sobie sytuację, w której po sezonie przychodzi do ciebie dyrektor sportowy, właściciel klubu i mówi: “Iñaki, chcielibyśmy zakończyć z tobą współpracę w roli zawodnika, ale przedstawiamy ci wizję na najbliższych pięć lat. Budowania siebie jako trener dzieciaków, juniorów, przez drugą drużynę”. Równocześnie masz propozycję kontynuowania gry w klubie nieco słabszym niż Legia na rocznym kontrakcie. Co robisz?
– Takie rozmowy na pewno będą. Teraz są jednak rzeczy ważniejsze. Kończymy sezon, musimy się na tym skupić. Obie opcje są możliwe, ale bardziej prawdopodobne jest pozostanie w klubie – jak nie jako piłkarz, to w innej roli.
Żewłakow: – Jeśli chodzi o najbliższy mecz z Lechem – wiemy, że Legia pojedzie do Poznania bez Pawła Wszołka i José Kanté. Czym w ofensywie może zaskoczyć i na co musi uważać, patrząc na atrakcyjną grę Lecha przed przerwą?
– Nie będę zdradzać, jak my wyglądamy i kto może robić różnicę. Ale mamy szeroką kadrę. Może być tak, że jeden czy dwóch zawodników wypadną z gry, jak w przypadku meczu z Lechem, ale mamy różne warianty, które możemy w takiej sytuacji wykorzystać. Motywacji na pewno nie zabraknie, jakość mamy, wyglądaliśmy do tej pory dobrze w defensywie i taka drużyna jak my w każdej sytuacji może coś strzelić z przodu. Pierwszy mecz pucharowy będzie spotkaniem przejściowym, potrzebnym do złapania automatyzmy, które były do tej pory. Wyglądało to przed przerwą nieźle. Chcemy to kontynuować. Pokazać, że jesteśmy na pierwszej pozycji, bo na to zasłużyliśmy. Zamierzamy skończyć sezon na tym miejscu, na którym teraz jesteśmy.
fot. FotoPyK