2016 rok. Mecz drugiej rundy Pucharu Niemiec. Sportfreunde Lotte podejmuje Bayer Leverkusen. Zanosi się na spacerek czołowego zespołu Bundesligi. Po 90 minutach – 1:1. W dogrywce Bayer strzela na 2:1, ale Lotte wyrównuje. W serii rzutów karnych 17-letni Kai Havertz jako drugi podchodzi do jedenastki. Wytrzymuje ciśnienie. Trener wyznacza go tak szybko, bo widzi, że starsi piłkarze – jak chociażby Julian Baumgartlinger – są zagotowani.
Bayer odpada.
Havertz wraca do domu o czwartej rano, a o ósmej jest już w szkole, gdzie zdaje egzamin. – Poszedł mi mniej więcej tak, jak nam ten mecz – puszcza oko w rozmowie z „11Freunde”.
Lothar Matthäus jest przekonany, że w przyszłości zdobędzie Złotą Piłkę. Rudi Völler uważa go za połączenie Ballacka i Özila. Heiko Herrlich z kolei mówi, że większego talentu od czasów Toniego Kroosa nie widział. Chce go prawdopodobnie każdy największy klub na świecie. O takich jak on mówi się w Niemczech Hoffnungsträger. W dosłownym tłumaczeniu – nośnik nadziei. Nadziei Bayeru na wielki zarobek, nadziei Bayernu, który chce opierać swój skład na reprezentacji Niemiec.
Ale i nadziei całej niemieckiej piłki, która… znalazła się na zakręcie? Byłoby to stwierdzenie zdecydowanie na wyrost, ale fakt jest faktem – Niemcy biją na alarm. Przerżnięty mundial w Rosji. Brak awansu na mistrzostwa świata U-20. Brak awansu na mistrzostwa Europy U-19. Gigantyczne kwoty, jakie osiągają piłkarze z Francji, Brazylii czy nawet Belgii, podczas gdy największym transferem z udziałem niemieckiego piłkarza wciąż pozostają przenosiny Leroya Sane do Manchesteru City za 50 milionów euro. Ogromne pieniądze, ale przy transferach Joao Felixa (126 milionów euro), Ousmane’a Dembele (125 milionów euro) czy Matthijsa de Ligta (85 milionów euro) już nie robią takiego wrażenia.
Nadzieję niesie Kai Havertz, złote dziecko niemieckiej piłki. Najmłodszy debiutant w historii Bayeru Leverkusen. Najlepszy piłkarz sezonu 18/19 według piłkarzy Bundesligi. Najmłodszy piłkarz w historii, który dobił do 50 występów w Bundeslidze (miał wtedy 18 lat i 307 dni!). Najmłodszy zawodnik, który strzelił 30 goli w Bundeslidze. Potrzebował na to – bilans na dziś – 110 meczów. W tym czasie dołożył jeszcze 21 asyst, a przecież nie jest napastnikiem, a dziesiątką. A przecież wciąż otrzaskuje się z piłką na najwyższym poziomie, a przecież jeszcze nie skończył 21 lat.
Linia menedżera Havertza jest rozgrzana do czerwoności. Sam piłkarz deklarował wiosną, że jest już gotowy na transfer – czy to krajowy (w grę wchodzi w zasadzie tylko Bayern), czy zagraniczny. Bayer ma świadomość tego, jaką perełkę trzyma w swojej stajni i rozmowy zaczyna od grubego pułapu – 100 milionów euro to minimum. A najlepiej, gdyby było z solidną górką. Oficjele Bayeru mówią o swoich oczekiwaniach wprost.
Peter Bosz, trener: – To będzie transfer na 100 milionów. Na ponad 100 milionów.
Fernando Carro, dyrektor generalny Bayeru: – Skoro Joao Felix kosztował 126 milionów, a Havertz nie jest od niego gorszy, to dlaczego nie?
Patrząc na kwoty, jakie padają na rynku transferowym w ostatnich latach – oczekiwania są w pełni zrozumiałe. Zwłaszcza, że mówimy o niebywałej skali talentu. Z drugiej strony – czas pandemii przedefiniuje rynek transferowy, co oznacza, że odejście Havertza latem staje pod znakiem zapytania. „Kicker” twierdzi, że wielka kwota odstraszy nie tylko kluby Premier League, ale i Real, Barcelonę czy PSG. „Barca” ma zresztą w rozliczeniu za Niemca proponować trójkę swoich piłkarzy – Emersona, Carlesa Alenę i Marca Cucurellę. I jest to wymowny sygnał na to, że wielkie kluby będą chciały na chwilę przykręcić kurek z forsą.
Oczywistym ruchem, najbardziej wydeptaną ścieżką, byłoby dla Havertza przejście do Bayernu. W Monachium za punkt honoru obrali sobie dopięcie wreszcie transferu Leroya Sane, o którego zabiegają od ponad roku i który nigdy nie był tańszy, niż teraz (mówi się o 50 milionach euro, podczas gdy początkowo negocjacje zaczynały się od 150 baniek). Jeśli wyciągną go z City – a wygląda na to, że tak – raczej zabraknie środków na Havertza. Bayern ma świadomość, że w obliczu kryzysu największe kluby zagraniczne mogą spasować, a wtedy monachijczycy ustawią się na pole position do ściągnięcia Havertza za rok. Paradoksalnie – za mniejsze pieniądze. To właśnie teraz z perspektywy rynku jest idealny moment na sprzedaż Havertza – jego kontrakt obowiązuje do 2022 roku, a więc suma odstępnego będzie prawdopodobnie już tylko maleć, o ile oczywiście nie przedłuży umowy z Bayerem.
Sam Havertz do transferu palił się już rok temu, a Rudi Völler, dyrektor sportowy Bayeru, za jeden ze swoich największych sukcesów uznaje przekonanie piłkarza, by został jeszcze na rok. Bayer to dla niego idealny inkubator – jest czołową postacią, gra ofensywnie, nie ma w klubie parcia na trofea. Zresztą prawdopodobnie ich w Leverkusen nie podniesie – Bayer to klub będący zawsze w czołówce, ale nie ma przypadku w tym, że całe Niemcy nazywają go „Neverkusen”. Gablota trofeów – poza jednym Pucharem Niemiec i Pucharem UEFA – stoi pusta.
Idol z dzieciństwa? Ronaldinho. Wzór, którego naśladował? Mesut Özil. Pozaboiskowe hobby? Pianino, na którym uczy się grać, by odreagować. Jego kariera to do tej pory sielankowa historia złotego dziecka, dokładnie taka sama, jakie znamy z tych wszystkich nudnych biografii wielkich piłkarzy. Skandali nie dostarcza. Ma na tyle mocną psychikę, że nikt nie obawia się go chwalić publicznie. Nie odlatuje. Niemieccy dziennikarze zauważają – wyjątkowo dojrzały jak na 19-latka.
Do Bayeru trafił w 2010 roku z Alemannii Aachen. Miał 11 lat. Zamieszkał wraz z rodziną spikera Bayeru Leverkusen. Jak każdy młody piłkarz, musiał łączyć grę w piłkę ze szkołą. Jego rodzice – matka adwokat, ojciec policjant – nawet nie chcieli słyszeć o tym, że mógłby odpuścić naukę. Zdarzyło się, że opuścił mecz 1/8 Ligi Mistrzów z Atletico po to, by… przygotowywać się do matury. Szkołę ukończył jednak bez wielkiego problemu. Nawet, jeśli trzeba było wstać na ósmą rano po meczu w Lotte.
Kolejny egzamin dojrzałości – grę w Bayerze Leverkusen – zdaje z wyróżnieniem. Gdyby nie pandemia, świadectwo ukończenia uniwersytetu w Leverkusen odebrałby już latem. Mimo panujących czasów, Bayer raczej twardo będzie trzymał się granicy stu milionów euro.
Fernando Carro: – Piłkarze z najwyższego poziomu zawsze są w cenie, gdyż nie ma ich wielu. Zakładam, że sumy odstępnego za najlepszych piłkarzy nie ulegną zmianie.
A więc chcesz największą perełkę niemieckiej piłki ostatnich lat, płać jak za największą perełkę niemieckiej piłki ostatnich lat.
Fot. newspix.pl