Przeczuwaliśmy, że ten temat w końcu zagości na czołówkach, pandemia zadziałała tutaj zapewne jako bardzo skuteczny katalizator. Już wcześniej zdarzały się przecieki, domysły, czasem tabloidowe teksty, w których poruszano temat piłkarzy, przeznaczających swój wolny czas na gry komputerowe. Od zawsze było jasne – lepiej gry komputerowe, niż popularniejsze swego czasu kasyna lub kluby nocne. Z drugiej strony – to też może być nałóg, i jak każdy inny nałóg, może mieć destrukcyjny wpływ na postawę piłkarza.
Gdy myślimy: gry komputerowe w piłce nożnej, jako pierwsi przychodzą na myśl Mesut Ozil i Ousmane Dembele.
Obaj stali się głośnym tematem dla mediów, gdy zaczęto wiązać ich osiągnięcia w grach komputerowych z zupełnie rzeczywistymi problemami boiskowymi. Mesut Ozil nabawił się swego czasu kontuzji pleców, co w mig powiązano z jego wyczynami przed ekranem. Tom Todhunter, fan Arsenalu, sprawdził jak wygląda licznik godzin spędzonych przez Niemca przy grze Fortnite, a następnie zestawił z trybem życia sportowca. Wyszło mu, że Ozil powinien spędzać dziennie około 5 godzin w pozycji siedzącej, z oczami wlepionymi w poruszające się postacie z karabinami. Nawet jeśli przesadził, nawet jeśli grubo przesadził – niech to będzie pięć godzin co drugi dzień. Nie brzmi jak najbardziej zdrowy sposób spędzania wolnego czasu.
Z Dembele sprawa była prostsza, katalońskie media podłączone na stałe do wszystkich pracowników Barcelony wyniuchały, że piłkarz jedno ze swoich licznych spóźnień treningowych zaliczył po zarwaniu nocki przy konsoli. Oczywiście temat pociągnął The Sun. O ile w zwierzenia piłkarza Premier League, który jasno opowiada o grach komputerowych jako o nałogu można nie wierzyć, o tyle twarde dane wynikające z zapisów na kontach poszczególnych zawodników nie pozostawiają wątpliwości. Dele Alli miał przed meczem z Chorwacją spędzić 7 godzin w wirtualnej rzeczywistości, towarzyszyli mu z nieco słabszymi wynikami Kieran Trippier i Harry Kane. Zresztą, pisaliśmy o tym obszernie TUTAJ.
Dziś głos oficjalnie zabiera angielski Związek Piłkarzy, który wprost wskazuje – kwarantanna sprawiła, że do całej gromady pokus czyhających na piłkarzy dołączyło bardzo mocno uzależnienie od gier komputerowych. Już wcześniej stowarzyszenia piłkarskie wskazywały, że okres izolacji, treningów indywidualnych oraz rozgrywania meczów może destrukcyjnie wpływać na zawodników. Ludzie, którzy od najmłodszych lat żyją w rytmie od treningu do meczu i od meczu do treningu, teraz nagle zostali pozbawieni najbardziej istotnej treści ich życia. FIFPRO wykazywało, że w ich ankietach podwoiły się liczby piłkarzy i piłkarek, które odczuwają stany lękowe lub wykazują symptomy depresji.
– Nagle młodzi mężczyźni i kobiety muszą się mierzyć ze społeczną izolacją, zawieszeniem ich codziennej pracy oraz wątpliwościami dotyczącymi ich przyszłości – tłumaczy w raporcie dr Vincent Gouttebarge z FIFPRO. – Liczby te pokazują, że od zamknięcia piłki nożnej gwałtownie rośnie liczba zawodników dotkniętych objawami lękowymi i depresyjnymi. Obawiam się, że dzieje się tak również w przypadku całego społeczeństwa, które zostało postawione przed zupełnie nową sytuacją związaną z COVID-19.
FIFPRO zbierało dane od zawodników z państw, które wprowadzały najbardziej drastyczne obostrzenia w ramach walki z koronawirusem. PFA, czyli angielski związek piłkarzy, sprawdził kondycję byłych i obecnych piłkarzy Premier League. ESPN informuje, że ankiety rozesłano do ponad 250 piłkarzy, a do tradycyjnych pytań dotyczących alkoholu czy hazardu, doszły również pytania dotykające stosunku zawodników do gier wideo.
– Jeśli młodzi ludzie grają od drugiej po południu do drugiej w nocy, to będzie miało potężny wpływ na ich zdrowie psychiczne – przyznaje Jeff Whitley z PFA, były piłkarz Manchesteru City i Sunderlandu, w rozmowie z ESPN. – Jeśli nie dosypiają, to wyjdzie na treningach. Mogą być pobudzeni, podirytowani, mogą do tego dojść pewne problemy z zachowaniem, które zapewne wychwycą trenerzy. Ucierpieć może ich życie rodzinne, związek zawsze ucierpi, gdy jeden z partnerów spędza pół dnia przed komputerem. A ewentualny rozpad związków może wywołać kolejne problemy, tym razem związane z finansami.
Whitley zwraca uwagę na bardzo zbliżoną ścieżkę, jaką podróżuje się w każdym z nałogów. Prawdziwy problem pojawia się, gdy trzeba stawić się na treningu, w pełnym zdrowiu, wyspanym i najedzonym. Oczywiście, nawet PFA zauważa, że są pozytywne strony – jak choćby utrzymywanie relacji z grupą zawodniczą, bo najczęściej piłkarze grają online w swoim gronie – jednak o zaburzenie równowagi jest bardzo łatwo.
– Fortnite zajmuje mi bardzo dużo czasu, więcej niż powinien – przyznaje Kyle Walker. My sami cytowaliśmy ludzi bliskich Korony Kielce, którzy jasno wykazywali, że Vato Arweładze grałby o wiele lepiej, gdyby nocami grzecznie spał, zamiast naparzać na konsoli. Dziś zresztą lampka zapaliła nam się raz jeszcze, gdy Antonio Domignuez z ŁKS-u Łódź w wywiadzie dla iGola jakieś osiem razy wyznał, że gry komputerowe to ważna część jego życia. Nikomu niczego nie zarzucamy, po prostu ostrzegamy – kwarantanna sprzyja włączaniu “fifki na godzinę”, która koniec końców zamienia się w wielogodzinny maraton.
ESPN również bije na alarm – o ile w dobie mediów społecznościowych dość łatwo wykryć piłkarzy grasujących po kasynach czy klubach nocnych, o tyle uzależnionych od gier nie da się ratować, póki sami nie zauważą u siebie problemu.
Pocieszające, że przynajmniej w Anglii piłkarze nabierają świadomości – według Whitleya w pierwszych czterech miesiącach 2020, linia zaufania pomagająca we wszystkich trudnych sprawach zawodnikom z najwyższych poziomów w Anglii odebrała już tyle zgłoszeń, co przez ponad połowę 2019 roku. To chyba zresztą kluczowe – mieć świadomość, że jest do kogo się zwrócić z pomocą. W Polsce poszukać wsparcia można choćby poprzez Polski Związek Piłkarzy czy Fundację Rafała Kośćca.
Z drugiej strony patrząc nawet na siebie mamy apel do wszystkich – wyjdźmy z tej kwarantanny tak, jak w nią weszliśmy. Bez nałogów, z nałogami dotyczącymi gier włącznie.