Kibice futbolu w Polsce dostali dziś promyk nadziei – pojawiły się informacje, jakoby Ekstraklasa miała wznowić rozgrywki w ostatnim tygodniu maja. Niestety, jak szybko słońce wyjrzało zza chmur, tak szybko z powrotem się za nie schowało. Prezesi klubów, a także sama Ekstraklasa SA, błyskawicznie ostudzili entuzjazm – konkretnej daty powrotu sezonu jak nie było, tak nie ma.
Pierwsze przecieki informujące o tym, że wznowienie sezonu jest możliwe, pojawiły się na Twitterze. Krzysztof Stanowski zdradził, że minister zdrowia Łukasz Szumowski jest za tym, żeby wrócić do gry w końcówce maja. Pod tym wpisem potwierdził to Marek Szkolnikowski, dyrektor TVP Sport, natomiast Łukasz Gikiewicz przyznał, że słyszał o tym, że mecz Pucharu Polski między Miedzią Legnica a Legią Warszawa został wstępnie zaplanowany na 25 lub 26 maja. Niedługo potem TVP Sport ujawniło konkrety:
- liga może wrócić do gry 30 maja
- 25 maja rozegrane zostaną mecze Totolotek Pucharu Polski
Postanowiliśmy więc zapytać prezesów klubów PKO BP Ekstraklasy o to, co sądzą o takim pomyśle. Okazało się jednak, że… nic o nim nie wiedzą. – Nic o tym nie słyszałem, ale jesteśmy cały czas przygotowani. Z taką myślą organizowaliśmy zawodnikom czas, żeby byli trzy tygodnie w treningu – powiedział nam Jarosław Mroczek z Pogoni Szczecin.
Podobny sygnał dostaliśmy z Wisły Kraków, bo Piotr Obidziński nie chciał komentować tej sprawy. Z kolei Tomasz Salski z ŁKS-u przyznał wprost, że jest tą informacją zaskoczony. – Mieliśmy wideokonferencję, podają różne daty, ale nikt mnie oficjalnie nie powiadomił, że startujemy 30 maja.
Jacek Kruszewski z Wisły Płock nie ukrywa z kolei, że ciężko mówić o datach, bo na powrót do gry musi zgodzić się rząd. Poza tym piłkarze będą potrzebowali około miesiąca na nadrobienie zaległości treningowych. – Pojawiają się różne daty, wszyscy chcielibyśmy jak najszybciej zacząć grać, bo każdy jest zmęczony siedzeniem w domach. Ale tak naprawdę to nie od nas zależy, my możemy sobie ustalać terminy, a wszystko będzie zależało od rozwoju sytuacji w kraju. Dzisiaj mówimy o rozmrożeniu gospodarki, o działaniach, które pozwolą ludziom powoli wracać do normalnego życia, natomiast pozostaje pytanie, czy to okaże się słuszne. Tak samo jest z piłką, my potrzebujemy trzech tygodni przygotowań, żeby rozpocząć rozgrywki. Trzy tygodnie treningów drużynowych, przedtem treningi w grupach, to jest około miesiąca. Na pewno w kwietniu nie wrócimy na boiska do normalnych treningów, więc szanse wznowienia ligi w maju są iluzoryczne. To nie jest nasza decyzja, na powrót do gry musi pozwolić nam rząd.
Prezes ŁKS-u ma podobne zdanie. – Mnie interesuje to, kiedy będziemy mogli zacząć normalnie trenować. Nie, że po dwóch na boisku czy coś takiego. Nie można mówić o tym, czy możemy wrócić do gry, skoro nie ma propozycji dotyczących tego, kiedy możemy zacząć normalnie trenować. Wszyscy czekamy na decyzje rządowe, Ekstraklasa ma przygotowane różne scenariusze. Cały czas się mówi o przedłużeniu sezonu do końca lipca, a póki co takich decyzji formalnych nie ma. Dzisiaj żadna liga nie wróciła do normalnych treningów, powinniśmy się na tym wzorować. Mówi się jedynie o Bundeslidze, ale przypominam, że ona też nie trenuje optymalnie.
TVP Sport informowało również o tym, że pojawił się pomysł objęcia zawodników kwarantanną przed powrotem na ligowe boiska. – Lepiej, żeby po prostu pojawiły się testy, które można zrobić zawodnikom – uważa prezes Mroczek. – Na pewno będzie trzeba przeprowadzić te testy, pytanie tylko na ile one będą wiarygodne, jeśli zawodnicy po meczach będą się rozjeżdżali do domów, będą chodzili do sklepów, normalnie przemieszczać się po miastach… – dodaje Kruszewski.
Natomiast z gabinetów ŁKS-u pada jeszcze jedno, ważne dla klubów pytanie: co, jeśli zaczniemy grać i okaże się, że w jednej z szatni wykryto zarażenie koronawirusem? Taka sytuacja rozbije przecież plan dokończenia rozgrywek. – Każdy odpowiedzialny prezes będzie chciał otrzymać odpowiedź, co się stanie, kiedy jeden z pracowników klubu, niekoniecznie piłkarz, zostanie zarażony. Na dziś procedury są takie, że wszyscy, którzy mieli z nim styczność trafiają na 14 dniową kwarantannę.
Ryzyko bierze pod uwagę również Jacek Kruszewski, który zwraca uwagę na to, że mecz to nie tylko piłkarze. To też setki osób pracujących przy obsłudze spotkania z ramienia klubów i telewizji. – To są poważne sprawy, ryzykujemy zdrowiem i życiem wszystkich, którzy biorą udział w organizacji meczów oraz ich najbliższych. Trzeba będzie się do tego porządnie przygotować, szlak przeciera tutaj Bundesliga. Będzie to bardzo trudne do wykonania i kosztowne organizacyjnie. Będziemy musieli zminimalizować liczbę osób, która pracuje przy meczach. Według naszych rachunków przy jednym meczu pracuje ok. 150 osób, więc to spora grupa. Na dziś to wróżenie z fusów. Na pewno można powiedzieć tylko, że w najbliższych miesiącach mało prawdopodobne jest, żeby kibice wrócili na trybuny.
Próbowaliśmy skontaktować się z Marcinem Animuckim, jednak prezes Ekstraklasy SA nie udzielał komentarzy na ten temat. Przygotował za to krótkie oświadczenie. – Priorytetem całej Europy jest dokończenie rozgrywek ligowych. Dlatego przygotowujemy się do tego kroku i rozważamy różne scenariusze powrotu na boiska, by dokończyć sezon w Ekstraklasie. Przełom maja i czerwca to tylko jeden z wielu wariantów, które bierzemy pod uwagę. Chciałbym jednak zdecydowanie podkreślić, że na tym etapie nie ma żadnych wiążących ustaleń w zakresie daty wznowienia rozgrywek. Musimy poczekać na formalne decyzje UEFA dotyczące nowych terminów zakończenia bieżącego sezonu oraz harmonogramu rozgrywek międzynarodowych. Nie zapadną też żadne decyzje o wznowieniu ligi bez cofnięcia przez rząd zakazów związanych z epidemią w kraju. Zdrowie uczestników rozgrywek jest bowiem najważniejsze – czytamy na oficjalnej stronie rozgrywek.
Sprawa została wyjaśniona, na mówienie o datach jest jeszcze za wcześnie. Czy cały optymizm należy zatem schować do kieszeni? Nie do końca. Kluby Ekstraklasy są w stałym kontakcie z lekarzami, dzięki czemu mogą wkrótce opracować plan powrotu do treningów. A to – jak słusznie zauważył prezes ŁKS-u – jest pierwszy krok w kierunku dokończenia obecnego sezonu. Musimy być jednak cierpliwi, bo na konkrety przyjdzie nam jeszcze chwilę zaczekać.
SZYMON JANCZYK
Fot. FotoPyK