Reklama

Marcin Stefański: Powrót piłki to powrót do normalności

Szymon Podstufka

Autor:Szymon Podstufka

11 kwietnia 2020, 12:22 • 10 min czytania 0 komentarzy

W ostatnim tygodniu głośno było o powrocie do treningów w niemieckich klubach. Okazuje się jednak, że namiastek budzącego się futbolowego życia nie trzeba szukać aż tak daleko. Wczoraj wyszło na jaw, że zajęcia odbywają się w Wiśle Płock, a nieoficjalnie mówi się o większej liczbie klubów ekstraklasy. Oczywiście wszystko przy zachowaniu zasad bezpieczeństwa. O zgodności tych aktywności z prawem, chęci powrotu rozgrywek czy palącej kwestii wygasających 30 czerwca kontraktów porozmawialiśmy z dyrektorem departamentu logistyki Ekstraklasy SA Marcinem Stefańskim. Zapraszamy!

Marcin Stefański: Powrót piłki to powrót do normalności

Na początek pytanie do ciebie jako prawnika. Czy uważasz, że prowadzenie treningów przez kluby jest zgodne z prawem?

To pytanie do odpowiednich organów sanepidu. Dyskutowaliśmy z klubami w tym zakresie i przekazaliśmy dokumentację, która jest na stronach Ministerstwa Sportu. Zaleciliśmy wszystkim klubom, aby w porozumieniu z sanepidem, podejmowały decyzje odnośnie do przeprowadzania treningów. Problem na pewno w Polsce istnieje. Sportowcy zawodowi, a zwłaszcza olimpijczycy, którzy mają się przygotowywać do igrzysk, zwracają na to uwagę. To na pewno dla nich utrudnienie w uprawianiu swojego zawodu i Ministerstwo Sportu powinno podjąć jednoznaczne decyzje w tym zakresie. Wydaje mi się jednak, że jeśli sytuacja w Polsce będzie się poprawiać, to obostrzenia również będą coraz mniejsze.  Widzimy przecież, że w kilku innych krajach zawodnicy już trenują. Każdy tak naprawdę rwie się do tego. Wierzymy, że najpierw będą możliwe zajęcia w małych grupach, a później będzie to stopniowo zmieniane. Im szybciej uda się wrócić na boisko, tym łatwiej będzie zbudować formę, gdy wyznaczymy już datę powrotu rozgrywek. Jest plan na to przygotowany i będzie on wdrożony po odpowiednich decyzjach administracji rządowej.

Tendencja jest taka, żeby wznowić Ekstraklasę?

Tak. Na naszej grupie roboczej omówiliśmy poszczególne warianty powrotu. Datą graniczną dla Polski wyznaczoną przez UEFA na razie jest 20 lipca. Należy się zastanowić, kiedy byłaby najpóźniejsza możliwość restartu rozgrywek. Prawdopodobnie będzie to ostatni weekend maja. Musimy być przygotowani i kiedy tylko pojawi się sygnał z góry – ruszamy z procedurą powrotu.

Reklama

Kiedy może paść taki sygnał?

Pewnie pod koniec kwietnia, aby kluby mogły się spokojnie przygotować. Trzeba jednak pamiętać, że wszystkie nasze plany może zweryfikować życie i koronawirus. Trwają prace nad dokumentem, który w formie zalecenia będzie stanowił, w jaki sposób zorganizować ten powrót. Kluby wybrały swoich przedstawicieli do grupy, w której skład wchodzą trenerzy, ale przede wszystkim profesorowie i doktorowie medycyny. Dla nas sytuacja jest o tyle dobra, że kilka lig planuje powrót na boiska wcześniej. Mówię tutaj choćby o Bundeslidze, gdzie odpowiednie procedury zaczynają być wdrażane. W ramach stowarzyszenia European Leagues wymieniamy się doświadczeniami i dzielimy tym z klubami. Najważniejsze jest, aby wrócić bezpiecznie, bez obecności koronawirusa. Tutaj ważna jest kwestia badań, ale pracują nad tym specjaliści i ufamy im.

Marcin Animucki w wywiadzie dla Interii mówił aż o dwunastu scenariuszach powrotu do rozgrywek. Co one zakładają?

Wszystko zależy od tego, czy uda się dokończyć rozgrywki. Dla każdego scenariusza stworzony jest odrębny plan kalendarzowy. To właściwie taka matryca, która się przesuwa, w zależności od momentu restartu. Najbardziej optymistyczny wariant to oczywiście ten z powrotem w maju. On zakłada również start nowego sezonu w sierpniu i koniec 23 maja przyszłego roku. Naszym obowiązkiem jest jednak opracowanie planu w sytuacji, gdzie nie udaje się dokończyć tego sezonu, a w piłkę można grać dopiero we wrześniu. Cały czas pewną wątpliwością jest również to, że UEFA nie stworzyła jeszcze wzorcowego kalendarza na przyszły sezon. Są jedynie rekomendacje, pod które przykładamy poszczególne warianty. W drugiej połowie kwietnia będziemy jednak mądrzejsi, gdyż w przyszłym tygodniu jest zaplanowane kolejne spotkanie grupy roboczej UEFA, ECA i European Leagues. Gdy poznamy plany, co do Ligi Mistrzów i Ligi Europy może się okazać, że zostaną tylko cztery możliwe warianty. Pozostaje czekać.

Czego się spodziewasz po tym spotkaniu?

Powinien być wypracowany pewien model harmonijnego działania w Europie, po to, aby nie pojawił się chaos przed kolejnymi kwalifikacjami pucharów. Jeśli myślimy o przedłużaniu sezonu dłużej niż do końca lipca, to najpierw takie postanowienia muszą zapaść właśnie na szczeblu europejskim. UEFA i FIFA wyraźnie jednak zaznaczają, że decyzje o zakończeniu rozgrywek będą w gestii jedynie konkretnych federacji. Oni nie będą więc tego narzucać. Na dzisiaj kwalifikacje pucharów mają ruszyć w sierpniu, ale korekty mogą się zdarzyć przy datach meczów reprezentacji. Okienko jest zaplanowane na wrzesień, a tam mają być aż trzy takie spotkania, więc trzeba to odpowiednio przeprowadzić.

Reklama

Każdy z tych wariantów zakłada wyłonienie mistrza i spadkowiczów?

Tak. Wszystkie zakładają zagranie pełnego sezonu.

Czyli możliwość dogrania czterech kolejek i zakończenia rozgrywek na fazie zasadniczej nie jest brana pod uwagę?

Spójrzmy na sprawę trochę inaczej. Te warianty kalendarzowo muszą zakładać sytuacje, w których w pewnym momencie rozgrywki zostają przerwane. Na dzień dzisiejszy obowiązuje uchwała PZPN, gdzie zostało określone, co wtedy z ligową tabelą, kwestią mistrzostwa i spadków. Oczywiście, z punktu widzenia mentalnego ta 30. kolejka jest datą naturalną, natomiast regulaminowo oznacza to, że nie udało się przeprowadzić całego sezonu. Nie ma wtedy bowiem przepisowych 37 meczów.

Pomysł izolacji jest wciąż żywy?

Wszystko wskazuje na to, że każdy klub będzie korzystał ze swojego obiektu. Oczywiście cały taki mecz musi być odpowiednio przygotowany i zabezpieczony, a ponadto przynajmniej w początkowej fazie, bez udziału kibiców. Trzeba też pamiętać w tym wszystkim o sędziach, bo oni też powinni przejść badania. Projekt zakłada maksymalną izolację wszystkich uczestników zawodów od osób, które nie są niezbędne, aby mecz piłkarski został rozegrany. Niezwykle istotna będzie tutaj kwestia samej produkcji zawodów. Nad tym w przyszłym tygodniu musi się zastanowić Live Park w porozumieniu z naszymi nadawcami. Chodzi choćby o takie kwestie jak przeprowadzenie wywiadów. Zobaczymy, jak poradzą sobie z tym w Niemczech, bo nie ukrywam, że pewnie wiele rozwiązań zostanie zaimplementowanych.

W wielu niemieckich klubach zawodnikom robiono testy na koronawirusa przed powrotem do treningów. Jak wyobrażasz sobie to w Polsce?

Kluby bardzo ściśle przy tym współpracują i naprawdę muszę je pochwalić, bo jest około 80 zaangażowanych osób. Z każdym dniem jest coraz więcej możliwości. Wczoraj pojawiła się informacja, że Polska Akademia Nauk opracowała skuteczny test na koronawirusa. Dostępność tego będzie więc zdecydowanie łatwiejsza niż do tej pory. Chodzi przecież o to, aby nie dopuścić do udziału w zawodach osoby, która jest chora.

A co w przypadku, gdy jednak okaże się, że ktoś jednak jest zakażony?

Sensem tego projektu jest doprowadzenie go do końca. Na pewno więc konieczne jest wypracowanie odpowiednich założeń. Badania powinny być przeprowadzane cyklicznie, tak aby przed każdym meczem wykluczyć, że któryś z piłkarzy ma wirusa. Wiele osób w tej sytuacji zwraca uwagę na jeszcze jeden element. Teraz skupiamy się na najbliższych 2-3 miesiącach, ale powinniśmy wypracować model, który trzeba będzie stosować regularnie. To nie jest przecież tak, że 1 lipca skończy się koronawirus i wrócimy do poprzedniego stanu rzeczy. Trzeba się zastanowić, jak żyć z tą chorobą. Przecież nawet jeśli uda nam się teraz zdusić pandemię, to wcale nie oznacza, że problem nie wróci jesienią. W tym momencie chodzi o przetestowanie pewnych procedur, bo przecież żaden kraj nie chciałby wtedy znowu zawieszać sportu, gospodarki i innych gałęzi życia. Gdybyśmy inaczej do tego podeszli, to pewnie nigdy nie wrócilibyśmy na boisko.

Pewnymi rozwiązaniami, które trzeba wypracować, są również te dotyczące kontraktów wygasających 30 czerwca. W tym tygodniu FIFA wydała zalecenie, aby te umowy były przedłużane do faktycznego końca trwania sezonu. Będziecie to rekomendować w Ekstraklasie?

Wydaje mi się, że to powinno zadziałać na zasadzie delegacji ustawowej. W tym przypadku dokument FIFA jest ustawą, a my w Polsce powinniśmy wprowadzić swoje przepisy, które byłyby aktami wykonawczymi. Braliśmy udział w konsultacjach przy powstawaniu tych regulacji, więc kluby znają postanowienia. Na pewno nie wszystko jest w stu procentach jasne i będzie to wymagało jeszcze kilku interpretacji. To dla każdego nowa sytuacja, bo jeszcze się nie zdarzyło, aby sezony rozgrywane systemem jesień-wiosna, kończyły się później niż 30 czerwca. W myśl tego dokumentu może się zdarzyć sytuacja, że zawodnik po zakończeniu kontraktu odchodzi z klubu, ale nie może być zarejestrowany w nowym miejscu aż do końca sezonu ligowego. Chodzi o to, aby utrzymać integralność rozgrywek i nie doprowadzić do sytuacji, że klub nagle traci sześciu graczy.

Czyli nie będzie historii, że Alan Czerwiński przykładowo gra w 34. kolejce w Zagłębiu Lubin, a tydzień później już w barwach Lecha Poznań?

Na pewno nie. Dlatego też ważne jest ustalenie daty granicznej, kiedy kończy się sezon. W przypadku, jeśli będzie to 20 lipca, to możliwość uprawnienia piłkarza do występów w nowym klubie zaistnieje dopiero od następnego dnia. Piłkarzowi nie do końca będzie się więc opłacało odchodzić wcześniej, bo on i tak przez miesiąc zostanie pozbawiony możliwości występów.

Co z oknami transferowymi?

Będzie to wszystko dostosowane. One faktycznie otworzą się na drugi dzień po zakończeniu rozgrywek w danej lidze i FIFA zakłada, że miałyby potrwać przez 16 tygodni. Wydaje się, że pewna dowolność dla federacji też zostanie jednak pozostawiona. Wszystko jest jeszcze do dopracowania. Pewne jest to, że nie będzie ono trwało do końca roku kalendarzowego, a tak jeden z projektów ECA zakładał.

Uchwała Rady Nadzorczej uprawniająca kluby do 50% obniżek kontraktów wywołała sporo kontrowersji w środowisku. Jak dzisiaj patrzysz na tę kwestię z perspektywy czasu?

Dobrze byłoby, gdyby PZPN przejął przepisy w tym zakresie. Wszyscy mówią o obniżkach, a nikt nie patrzy na to, że w tej uchwale kluby zobowiązały się do dwóch rzeczy. Po pierwsze, będą respektować umowy, czyli nie zwolnią piłkarzy powołując się na nadzwyczajną zmianę okoliczności. Po drugie, mają zagwarantować bardzo wysokie w Polsce pensje minimalne, bo to jest co najmniej 10 000 złotych. Trzeba to traktować jako spory ukłon z ich strony. W skali całorocznej piłkarze dostaliby tak naprawdę 5/6 swoich pensji, więc ten procent obniżek jest niższy niż choćby proponowany w Premier League. O wyjątkowości sytuacji świadczy fakt, że FIFA wydała zalecenia, które są niezwykle odległe od tradycyjnego podejścia w kwestii kontraktowej. Jeśli kluby przedstawią jak wygląda sytuacja, a wiem, że tak się dzieje, to ewentualne spory będą rozstrzygane na ich korzyść. Mogłoby się przecież okazać, że straty będą znacznie wyższe niż klub zaoszczędzi dzięki 50-procentowej obniżce. Wtedy w ewentualnym sporze mogłoby zapaść orzeczenie o jeszcze gorszej dla zawodnika wysokości kontraktu. Zresztą oni o tym wiedzą i mam wrażenie, że z każdym dniem zaczynają dostrzegać plusy tej ekstraklasowej uchwały.

Jakie czynniki odgrywają kluczową rolę przy rozmowach o powrocie? Chodzi o pieniądze z praw telewizyjnych czy chęć rozstrzygnięcia rywalizacji na boisku?

Ustalenie kolejności tabeli powinno opierać się na tym, co zostało wywalczone na murawie. Mówimy przecież o sporcie. To jest najważniejszy element całego projektu. To jest tak jak w biegu. Nie przerywa się tego w połowie i nie dyskutuje, czy ten który prowadził, na pewno by skończył pierwszy. Druga ważna rzecz to fakt, że piłka nożna jest niezwykle ważnym elementem życia ludzi. Teraz widać to jak na dłoni na całym świecie. Powrót piłki oznacza swego rodzaju powrót do normalności. Ludzie choć na chwilę nie będą myśleli o problemach życia codziennego, które z każdym dniem są coraz większe. Wystarczy zajrzeć do historii, aby przekonać się, że tak jest. Przecież choćby po II Wojnie Światowej jedną z pierwszych rzeczy, jakie robiono, była organizacja meczów i rozgrywek. Sport zawodowy oczywiście opiera się też na tym, aby generować pieniądze. Nie o to przecież chodzi, aby kluby upadały.

A jest takie zagrożenie w Ekstraklasie?

Klub to jest specyficzne przedsiębiorstwo. Jeśli upadnie knajpa, to możesz ją otworzyć pod inną nazwą i nie ma tematu. W przypadku klubu, czujesz się, jakby umarł członek twojej rodziny. Oczywiście są możliwe takie przypadki, ale trzeba doprowadzić do sytuacji, aby takich było ich jak najmniej. Im niższa liga, tym będzie gorzej. Pamiętam historię z 2002 roku, gdy po załamaniu się rynku praw mediowych upadły GKS Katowice, Widzew Łódź czy KSZO Ostrowiec. Trzeba się więc modlić, aby można było jak najszybciej rozgrywać mecze. To pomoże w całej sytuacji.

Na koniec pytanie z gatunku pół żartem, pół serio. Wyobrażasz sobie treningi w dobie ograniczenia odnośnie do zakrywania ust i nosa od przyszłego czwartku?

To jest wbrew pozorom bardzo ważne pytanie i ta kwestia też jest brana pod uwagę przy naszych pracach. Pamiętajmy, że zupełnie inaczej wygląda sytuacja, gdy mamy pewność, że wokół nas nie ma osób zakażonych. To jest kluczowy problem do rozwiązania na najbliższe dni.

Rozmawiał WOJCIECH PIELA

Fot.FotoPyK

Najnowsze

Piłka nożna

Boruc odpowiada TVP, ale nie wiemy co. „Kot bijący się echem w zupełnej dupie”

Szymon Piórek
5
Boruc odpowiada TVP, ale nie wiemy co. „Kot bijący się echem w zupełnej dupie”

Komentarze

0 komentarzy

Loading...