Reklama

„Podziękuję piłkarzom i wypiję z nimi flaszkę”, czyli niższe ligi w czasach wirusa

redakcja

Autor:redakcja

08 kwietnia 2020, 15:29 • 7 min czytania 23 komentarzy

Wiemy, że kryzys związany z koronawirusem odbije się na klubach Ekstraklasy i pierwszej ligi. Widzimy przecież, co się działo i dzieje w Arce, Bełchatowie, Lechii, prezes Śląska mówił w wywiadzie dla nas, że będzie wyzwaniem zebranie odpowiedniej liczby zespołów na poziomie centralnym. Nie jest różowo, zdecydowanie. Ale skoro problemy ma góra piramidy, to co musi się dziać na dole? Pełni obaw spytaliśmy.

„Podziękuję piłkarzom i wypiję z nimi flaszkę”, czyli niższe ligi w czasach wirusa

Maciej Purchała, prezes Hutnika Warszawa, IV LIGA

– Kluby niższych lig w Warszawie są już pozamykane. One mają najczęściej dwa rodzaje źródeł finansowania. Pierwsze to pomoc urzędów, czyli dzielnica czy miasto. W Warszawie dla klubów czwartoligowych nie ma żadnej pomocy – ani z dzielnicy, ani z miasta. W tym roku nie dostaliśmy ani złotówki. Drugie źródło finansowania to sponsorzy. Nasz główny sponsor, Primavera Perfume ma kłopoty. I ja ich rozumiem. Działają na rynku chińskim, powiedzieli: – Słuchaj, na razie ci nie możemy pomóc, bo zwalniamy ludzi. Z Hutnikiem będzie tak: jeżeli miasto nie pomoże, bo dzielnica to na pewno nie, ona woli wspierać LGBT, to wycofujemy zespół. Podziękuję piłkarzom, wypiję z nimi flaszkę. Ci, co będą chcieli grać w drugiej drużynie, to sobie pograją, jeśli MZPN nie pobierze opłat. Po prostu zlikwiduję te sekcje, które koszą pieniądze. W innych klubach, jeżeli miasto pomoże, to te kluby może przetrwają. Tyle że miasta będą miały inne wydatki. Ale może kluby obiekt dostaną za darmo? Jeżeli ja nie będę miał finansowania, to nie wynajmę obiektu.

– Co z tarczą PZPN-u?

– W tarczy PZPN-u są pewne udogodnienia, ale na przykład i tak będzie trzeba płacić za sędziów, za żółte kartki i tak dalej. Żeby utrzymać zespół w czwartej lidze, już wykluczając stypendia zawodników – potrzebuję 20 tysięcy złotych miesięcznie. Muszę zapłacić za obiekt, za trening, za dzień meczowy, wynająć ochronę i tak dalej.

Reklama

– Grzegorz Pietruczuk, burmistrz dzielnicy Bielany, po naszym wywiadzie (KLIK), pisał: co roku Hutnik otrzymuje około 25 tysięcy złotych za świadczenia promocyjne dzielnicy Bielany, w tym roku stosowane umowa została również przygotowana. (…)  Na same konkursy dotyczące organizacji imprez sportowo-rekreacyjnych oraz zajęć dla mieszkańców wydaliśmy w tym roku 475 tysięcy złotych. Organizacje pozarządowe związane z Hutnikiem z tej puli otrzymały 71 tysięcy złotych.

– Kłamie. Ja poszedłem na spotkanie rady dzielnicy i powiedziałem otwarcie, że burmistrz kłamie. Poza tym on myli pojęcia. Pieniądze, które przyszły, przyszły na szkolenie młodzieży, a nie na zespół czwartoligowy. Ja mam swoje zasady w życiu. Wiem, że większość klubów tak robi, że pobiera składki od rodziców i z tego utrzymuje seniorów. Ja tak nie będę robił, bo dla mnie to jest złodziejstwo. I za ten wywiad dla Weszło burmistrz cofnął mi pieniądze. A ja nie żałuję tamtych słów, broń Boże. Powiedziałem panu prawdę. Jemu powiedziałem, że jest kłamcą i nie dostałem żadnego pozwu. Kłamie i manipuluje. Pieniądze na działalność klubu miałem obiecane przed wyborami i na to są świadkowie. Klub to jest organizacja pozarządowa i to nie jest tak, że kupię tylko piłkę i jest okej, muszę kupić na przykład papier toaletowy. Może pan napisać, że burmistrz kłamie, bo ja się nie boję procesu.

Jacek Paszulewicz, prezes Bałtyku Gdynia, III liga

– Niestety obecna sytuacja odbije się bardzo mocno na wszystkich klubach, nie tylko pierwszoligowych. Już dzisiaj mam informacje, że niektóre kluby trzecioligowe będą mieć problem, by wystąpić w kolejnych rozgrywkach. Znam relacje części prezesów, środowisko jest hermetyczne, przepływ informacji istnieje i gros sponsorów zapowiada, że nie będzie w stanie utrzymywać klubów mimo chęci. To samo tyczy się dotacji z gmin i miast. Te środki niekiedy decydują o być albo nie być i przy stratach samorządów, może się okazać, że tych pieniędzy nie będzie. Podejrzewam, że sytuacja w naszym klubie jest podobna, jak w przypadku innych klubów, utrzymywanych ze sponsorów i dotacji miejskich. Dzisiaj jesteśmy w trakcie finalizowania rozmów w kwestii obniżenia wynagrodzeń piłkarzy, którzy i tak wcześniej nie zarabiali dużo. Do końca tygodnia to porozumienie pewnie osiągniemy. Obniżka wynagrodzenia jest znacząca. Tym bardziej trudno było podjąć takie decyzje moim zawodnikom. Jeśli ktoś zarabia 20 tysięcy i schodzi do dziesięciu, to łatwiej mu to zrobić, niż komuś, kto zarabia 1500 i schodzi do 750. Trudne decyzje, ale razem przedyskutowaliśmy za i przeciw. To jest jedyne rozwiązanie pozwalające myśleć o tym, by ten sezon dokończyć.

Bałtyk, zdaniem Paszulewicza, ma trzy warianty.

Reklama

– Jeżeli rozgrywki nie wrócą, to większość umów, które mamy podpisane, nie zostanie zrealizowana. W tych umowach są zawarte elementy, gdzie my reklamujemy danego sponsora w trakcie meczów mistrzowskich. Jeśli chodzi o przetrwanie, to myślę, że Bałtyk przetrwa, ale pytanie w jakiej formule. I tak:

1) Najgorsze rozwiązanie jest takie, że skasowane są rozgrywki, my zostajemy zdegradowani bez walki sportowej i skasowane są umowy sponsorskie ze względu na brak realizacji warunków. To jest najgorszy scenariusz, który rozważamy i przedstawiliśmy sztabowi trenerskiemu. Ale nie chcemy o tym wariancie mocniej myśleć, choć wiemy, że jest brany pod uwagę.

2) Kolejny wariant jest taki, że nikt nie jest zdegradowany, ale rozgrywki nie będą dokończone. Wtedy potrzebna jest gimnastyka i nasze starania w kontekście renegocjacji umów, zarówno sponsorskich, jak i zawodniczych. Wiadomo, że nie da się utrzymać wszystkich kontraktów, skoro w stu procentach miałyby nie być utrzymane kontrakty sponsorskie. Ten wariant jest nam bardziej przyjazny, bo możemy planować grę w trzeciej lidze.

3) Ostatni wariant to wznowienie rozgrywek. Wówczas zrealizowane zostaną umowy sponsorskie, dzięki czemu my będziemy mogli wywiązywać się z zobowiązań wobec naszych pracowników.

– Jaką pomocą dla Bałtyku jest tarcza PZPN-u?

– Każde wsparcie jest realne i odczuwalne na poziomie trzeciej ligi. 20 tysięcy złotych nie ratuje nas w żaden sposób, ale mieć 20 tysięcy, a nie mieć – wiadomo, że wszyscy chcą mieć. Patrząc jednak na to, ile kosztuje utrzymanie zespołu w trzeciej lidze i nie mówię tu o wynagrodzeniu piłkarzy, to jest kropla w morzu potrzeb. Wiem, że w wielkopolskim ZPN-ie decyzja jest taka, że prezes Wojtala zawiesił wszelkie opłaty związane z kwestiami transferów. Nie mam wiedzy, czy to się roznosi na całą trzecią ligę, ale taka pomoc byłaby bardzo potrzebna. Bałtyk był bardzo aktywny na rynku transferowym latem i zimą. To byłyby gigantyczne pieniądze na trzecioligowy budżet. Czekamy na takie wsparcie.

Dawid Dominczak, prezes PKS-u Racot, V liga

– Na razie nie znamy konsekwencji. Opieramy się na kilku filarach: pierwszy to dotacje od sołectwa, przez gminę, powiat, województwo, po ministerstwo. Te dotacje na razie mamy. Trudno powiedzieć jak będzie dalej, ale nawet ustawa antykryzysowa przewiduje, że program może być realizowany. W tym temacie chyba będziemy spokojni. Drugi filar to akcje zaplanowane na cały rok, czyli turnieje, obozy, zabawy karnawałowe. Szereg imprez, które dotują klub. Te, które były do marca, udało się przeprowadzić i one utrzymywały klub w styczniu i lutym. Pozostałe są planowane od sierpnia do grudnia i na razie jesteśmy spokojni. Jak będzie, to zobaczymy, bo to jest 30% naszego budżetu. A trzeci filar to sponsorzy. Tutaj będzie większy problem, ale nie mamy tylu dużych sponsorów, żeby jak coś się nie uda groziła nam upadłość czy rozwiązanie kilku sekcji.

– Czy pomóc mogą rodzice, składkami?

– Ja na przykład nie chcę, żeby rodzice płacili na klub. Owszem, jest składka członkowska, 50 złotych, ale ona nigdy nie jest sprawdzana. Żaden rodzic nie dostał żadnego upomnienia, jeśli nie zapłaci. Jeżeli chcecie to płacicie, jeżeli nie, to nie, poradzimy sobie.

– Jak wygląda sytuacja w innych klubach z waszej ligi?

– Na pewno jesteśmy wyjątkiem pod tym względem, że nie płacimy zawodnikom i oni nie odejdą, bo nie będą mieli pieniędzy z klubu. Tak zawsze żyliśmy, nawet grając w czwartej lidze, krachu więc nie było. Każdy może odejść, poszukać sobie lepszego klubu i nie robimy problemów. Nawet chcemy, żeby zawodnicy szli wyżej. W każdym razie: w piątej lidze w drugiej grupie jest pół na pół. Kluby leżące dalej od Poznania działają w podobny sposób. Na pewno większy problem będzie bliżej Poznania, tam ludzie grają za pieniądze. Zobaczymy, jak się pozbierają po tej pandemii.

– Nie ma jednak obaw, że kasa z samorządów zostanie wstrzymana?

– Z samorządami trzeba się dogadać. To są przecież pieniądze z podatków. Oczywiście znajdą się oszustwa, że ktoś bierze na dzieci, a wydaje na seniorów. Natomiast jeśli urząd dobrze śledzi wydatkowanie pieniędzy, to myślę, że nie będzie problemów. Chyba że ten stan będzie nie wiadomo jak długi i pieniądze będą szły na ochronę życia i zdrowia. Tyle że kluby są w różnej sytuacji. My dotację 125 tysięcy złotych dostaliśmy na początku marca. A są samorządy, które przelewają transzami.

*

Cóż, sami widzicie: nie jest łatwo. Kto miał trochę szczęścia i uzyskał swoje finansowanie wcześniej, dłużej utrzyma się na swojej tratwie. Im więcej pieniędzy, im więcej zmiennych, tym trudniej to poukładać. Pat musi się skończyć szybko, bo piłka może te rozgrywkę w dużej części przegrać.

Tylko czy wirus będzie wyrozumiały?

PAWEŁ PACZUL

Fot. Jacka Paszulewicza – FotoPyk 

Najnowsze

Niższe ligi

Komentarze

23 komentarzy

Loading...