Reklama

Legia chce ciąć o połowę, piłkarze bez entuzjazmu, ale targów nie będzie

Damian Smyk

Autor:Damian Smyk

04 kwietnia 2020, 08:18 • 11 min czytania 3 komentarze

– Z naszych informacji wynika, że klub faktycznie zaproponował graczom redukcję pensji o połowę, zresztą zgodnie z uchwałą Rady Nadzorczej Ekstraklasy. Reakcja? Entuzjazmu ze strony piłkarzy nie było, ale z tego co wiemy, klub nie zamierza się targować: 50, 40 czy 30 proc. Rozmowy toczą się w kierunku przekonania graczy, że 50 proc. pozwoli Legii przetrwać i nikt w klubie nie wyobraża sobie, że piłkarze ostatecznie nie pójdą drogą pozostałych pracowników – czytamy w Super Expressie. Co poza tym dziś w prasie?

Legia chce ciąć o połowę, piłkarze bez entuzjazmu, ale targów nie będzie

„PRZEGLĄD SPORTOWY”

Rozkładówka z rozmową ze Zbigniewem Bońkiem. Prezes PZPN mówi, że piłkarze muszą być gotowi do powrotu do piłki w każdym momencie, natomiast UEFA dała zielone światło na nowy koniec rozgrywek – deadline przesunięty z 30 czerwca na 19 lipca.

Wyobraża pan sobie, kiedy kibice mogliby wrócić na stadion?

Tu mamy duży kłopot. Jeśli impreza nie jest masowa, może w niej uczestniczyć 999 osób. Na większe stadiony można by spróbować wpuścić powiedzmy 500 kibiców i rozmieścić ich tak, by zachowali bezpieczną odległość. Dałoby się to zrobić, ale na razie to melodia odległej przyszłości. Za wcześnie o tym mówić, ale trzeba o tym myśleć. Bo dzień, w którym powiemy: „Nie ma już koronawirusa”, prędko nie nadejdzie.

Reklama

Jeśli się uda, jesienny terminarz będzie przeładowany – nałoży się nowy sezon ligowy, puchary europejskie i jeszcze spotkania reprezentacyjne. A zaraz potem kwalifikacje do mundialu w Katarze.

Oczywiście, ale obecna sytuacja nawet nie jest wyjątkowa, tylko nadzwyczajna. Mamy do czynienia z okolicznościami, których – miejmy nadzieję – nigdy więcej nie będziemy świadkami. W październikowym i listopadowym oknie reprezentacyjnym zostaną rozegrane po trzy mecze: dwa Ligi Narodów i po jednym towarzyskim – przełożone z marca. Skoro teraz piłkarze nie kopią piłki nawet przez trzy miesiące, to niech w końcu zaczną. Oby tylko mieli taką możliwość. A jak któryś nie jest w stanie wyjść na boisko co trzy, cztery dni, niech się nad sobą zastanowi.

Gdyby udało się wrócić na boisko za dwa miesiące, to do listopada przyszłego roku reprezentacja Polski może rozegrać około 30 meczów! Jesienią osiem, w marcu trzy eliminacji MŚ, w czerwcu dwa towarzyskie plus przynajmniej trzy w mistrzostwach Europy i potem jesienią osiem w eliminacjach MŚ. 

 Stan jest wyjątkowy. Dlatego kiedy słyszę narzekania: „Tak nie można, to za duży wysiłek”, to nie kupuję tego. Musimy nadrobić czas, który zabrała nam wyjątkowa sytuacja. Po koronawirusie problemy gospodarcze, ekonomiczne, finansowe, bezrobocie mogą być tak poważne, jak po wojnie.

Jak się tnie pensje piłkarzy w niższych ligach? Bywa tak, że nie ma z czego ciąć, a bywa i tak, że cięcia są poważne.

Reklama

W Ruchu, gdzie piłkarze jak na trzecią ligę zarabiają przyzwoicie, nie ma w tej chwili osób będących w dramatycznej sytuacji, czego nie można powiedzieć o Polonii Bytom. W tabeli grupy III Niebiescy zajmują trzecie miejsce. Mają 31 punktów, o dwa mniej od rywali zza miedzy. To właśnie piłkarze z Bytomia byli pierwszymi, którzy, gdy wybuchła epidemia, poinformowali publicznie, że są gotowi na ograniczenie swych wynagrodzeń. Tyle że sami się nie spodziewali, że kilkanaście dni później okaże się, że mogą otrzymywać tylko 500 złotych brutto. W Polonii nie zarabia się tyle, co w Chorzowie – średnia pensja piłkarza pierwszej jedenastki to około 2500 złotych na rękę. Do tego niektórzy gracze żyją tylko z piłki, jeden pracuje na pół etatu w UPC, drugi w magazynie, a spora grupa jest zatrudniona jako trenerzy grup młodzieżowych, np. w akademii Polonii. Umowy z tymi ostatnimi rozwiązano, dlatego część piłkarzy zostaje niemal bez środkó do życia. W ostatnich dniach dzwonią po znajomych, pytając: „Nie wiesz może, gdzie mogę do stać pracę? Jakąkolwiek”. Niektórzy zamierzają rejestrować się w urzędzie pracy.

Felieton duetu Ofensywni. Trochę o tym, że futbolowa bańka finansowa w Polsce i na świecie może pęknąć. Ponadto o tym, jak idzie w Ekstraklasie dogadywanie się z piłkarzami na obniżki pensji.

OLKOWICZ: Nie ma chyba wątpliwości, że piłkarze w naszej lidze byli przepłacani, w parze z dziesiątkami tysięcy złotych przelewanymi na ich konta nie szły aż takie umiejętności. Tych najlepszych boleśnie weryfi kowano w Europie. Pewnie gdyby nie europejskie puchary, moglibyśmy uwierzyć, jakie asy biegają po naszych boiskach, ale na ich nieszczęście trzeba było jeszcze zagrać z FC Rygą, Sheriff em Tiraspol czy Spartakiem Trnawa. Więc nowa rzeczywistość, w jakiej znalazły się nasze kluby, powinna skłonić prezesów do refl eksji, że w czasach przed zarazą źle rozkładali akcenty w zarządzaniu klubami i teraz zamiast ciągłego improwizowania dotyczącego teraźniejszości, czas zaprojektować przyszłość. Zainwestować w szkolenie, by za kilka lat zebrać owoce z tego drzewa, a klub był stabilny.

Dziś ten „Magazyn Lig Zagranicznych”, a w nim chociażby niezła sylwetka Giorgio Chielliniego – na boisku bestia, poza boiskiem inteligentny facet, który pomaga Juve przetrwać kryzys.

To w dużej mierze dzięki niemu Bianconeri zaoszczędzą w ciągu następnych czterech miesięcy 90 milionów euro. Chiellini zainicjował dyskusję na temat obniżki pensji piłkarzy, rozmawiał z władzami klubu, prowadził wideokonferencje z kolegami z drużyny. Efekt? Rezygnacja z zarobków za marzec, kwiecień, maj i czerwiec. Dla dobra Starej Damy. Bohaterowie nie zawsze noszą maski, jak w komiksach. W tym wypadku należałoby napisać, że heros ma na sobie… „turban”. W ten sposób żartobliwie określa się w Italii opatrunek, z którym wielokrotnie biegał po murawie Chiellini. Środkowy obrońca regularnie rozbija sobie głowę, a na Półwyspie Apenińskim już się śmieją: „Giorgio i turban – historia wielkiej miłości”. – Ciągle wkładam łeb tam, gdzie nie powinienem. Ale od 10 lat nie złamałem nosa. To pozytywny sygnał – opowiadał niedawno w programie klubowej telewizji Juve – „Players on the road”. Za to wcześniej zdążył przetrącić nos czterokrotnie… Chiellini ma w sobie coś jeszcze z komiksowych postaci – prowadzi jakby dwa życia. Pierwsze dla świata, czyli na boisku. Przede wszystkim z niego jest znany. Gdyby nie osiem scudetti (i to z rzędu), to drugie pewnie nie interesowałoby nikogo poza najbliższymi Włocha.

Rozmowa z Pavolem Stano, byłym piłkarze m.in. Korony Kielce, a dziś trenerem MSK Zyliny, która postawiona została w stan likwidacji. 

Media obiegła informacja, że MŠK Žilina została postawiona w stan likwidacji. Brzmi smutno i groźnie.

PAVOL STAŇO: Przede wszystkim likwidacja nie oznacza upadłości. Proces ten polega na tym, żeby dokonać daleko idących oszczędności w klubie. Jako pierwszy zespół dalej funkcjonujemy, ale celem głównym jest utrzymanie akademii. Wypowiadając umowy piłkarzy, właściciel klubu zdecydował, że ważniejsze jest przekazywanie pieniędzy właśnie na szkolenie, młodzież i jej trenerów, bo to jest przyszłość Žiliny. W tej chwili możliwe jest, że sezon nie zostanie dograny do końca i część piłkarzy obciążałaby budżet. Ale gdyby okazało się, że rozgrywki mają toczyć się dalej, dogralibyśmy sezon. Ale czy tak się stanie? Nie wiadomo, na Słowacji wszyscy czekają na jakieś decyzje i patrzą w kierunku UEFA, na to, co ona rozstrzygnie.

Ilu piłkarzom wypowiedziano kontrakty?

Siedemnastu. W tym gronie są zawodnicy po kontuzjach, będący wypożyczeni do innych klubów, gracze z drugiej drużyny. To nie jest tak, że pierwszy zespół przestał istnieć z dnia na dzień. Oczywiście szkoda mi tych chłopaków, bo ciężko pracowali na treningach i wcześniej w okresie przygotowawczym, a teraz koniec jest taki, jak widzimy.

„SPORT”

Ciekawa akcja Piasta Gliwice – zamiast derbów było latanie dronem i sprawdzanie czy kibice siedzą w domach.

Tymczasem klub z Okrzei postanowił zmobilizować kibiców do wspólnej akcji. Nazwana ona została „zaświeć przykładem”. O co chodzi? W piątek o godzinie 19.45 nad gliwickimi domami przeleciał dron. Każdy kto go zobaczył, ma włączyć światło w swoim mieszkaniu i pokazać się w oknie lub na balkonie, machając latarką w telefonie. Dron, który używany jest podczas kręcenia meczowych kulis, zareje struje całą trasę. Akcja ma być cykliczna, a wczorajsza premiera przypadła na osiedle Milenium. Dron zaczął lot od ulicy Zakole, następnie przeleciał przez ul. Skowrońskiego, Witkiewicza i skończył na Kolejarzy. Efekty można będzie zobaczyć na kanale Youtube Piasta Gliwice. Wszyscy mają nadzieję, że niedługo kibicom przyjdzie wychodzić nie na balkony, lecz na trybuny przy Okrzei by wspierać mistrza Polski w walce o kolejne punkty w ekstraklasie.

Rozmowa z Aleksandrem Ceferinem, szefem UEFA. Dementuje on m.in. to, że UEFA naciska na wyłonienie zwycięzców w poszczególnych ligach. Sporo też o tym, jak wygląda działanie UEFA z federacjami od kuchni.

Czy da się określić, kiedy zostaną wznowione rozgrywki w Europie, łącznie z Ligą Mistrzów i Europy?

– To nie zależy od nas. My, jako UEFA, mamy plan A, plan B, plan C i D, na różne pory wznowenia rozgrywki. Teraz nie ma czego przesądzać. Powołaliśmy do życia grupy robocze, współpracujemy, myślę tutaj o UEFA, o przedstawicielach europejskich lig, związków piłkarskich i klubów.Wymieniamy się poglądami i obserwujemy, jak sytuacja z tą tragiczną pandemią się rozwinie.

Czy UEFA naciska, żeby poszczególne ligi wyłoniły zwycięzców?

– Widziałem trochę fake newsów, że UEFA doradza ligom zakończenie rozgrywek i wyłonienie zwycięzców. Nie jest to prawda. Naszym celem jest dokończenie rozgrywek i absolutnie nie rekomendujemy, żeby wyznaczyć zwycięzcę ligi za wszelką cenę.

Czy współpracujecie z futbolowymi konfederacjami na świecie?

– Ta sytuacja sprawia, że jesteśmy razem, staramy się podejmować wspólne decyzje. UEFA, ligi, kluby, inne konfederacje, zwłaszcza CONMEBOL, któremu chciałem osobiście podziękować za to, że zgodził się przenieść Copa Libertadores po tym, jak my przenieśliśmy Euro na przyszły rok, współpracują. Trzeba powiedzieć, że nasz piłkarski ekosystem jest kruchy, musimy działać w nim odpowiedzialnie i musimy sobie pomagać.

Poza tym rozmówki np. z Januszem Golem czy Krzysztofem Bizackim, ale sama nuda. Nieco ciekawszy tekst o sytuacji w Holandii, gdzie Ajax chce zakończenia rozgrywek, a jego rywale chcą grać.

Overmars stwierdził także, że Ajax traci dziesiątki milionów z powodu kryzysu. Klub ma najlepsze w kraju kontrakty reklamowe i telewizyjne, teraz otrzyma znacznie mniej dochodów, a będzie musiał nadal wypłacać pensje graczom i personelowi. Nie podjął tematu redukcji zatrudnienia lub płac. – Ale najgorsze jest to, że wpływy z transferów wyparowują. W przypadku niektórych klubów miałem już ustalone warunki, wystarczyły podpisy na kontraktach, a teraz te transfery stają się bardzo niepewne. Nie żalę się, ale to jest faktem. W liczbach bezwzględnych z wszystkich holenderskich klubów to najbardziej uderza w nas – oświadczył Overmars. Dyrektor KNVB Eric Gudde nie wyobraża sobie, żeby rozgrywki mogły nie zostać dokończone: – Jesteśmy jednym z 55 krajów należących do społeczności piłkarskiej. Mamy aspiracje międzynarodowe, gramy w turniejach o Puchar Europy i mamy się wyłamywać? Ponadto rezygnacja oznacza, że piłkarze pozostaną dłużej bezczynni, gdy gdzie indziej będą grali w piłkę.

„SUPER EXPRESS”

Legia obcina wypłaty pracownikom, ale piłkarze nie chcą zgodzić się na obcięcie im połowy uposażeń. Są targi, ale klub stoi na stanowisku „50% i basta”.

Z naszych ustaleń wynika, że każdy pracownik Legii (kilkaset osób) ma obniżoną pensję o 50 proc. Zaczęło się od kadry zarządzającej, która zgodziła się na obniżki już w połowie marca, gdy wiadomo było, że liga przestanie grać. Redukcja nie dotyczy prezesa i właściciela Legii Dariusza Mioduskiego, ale z prostej przyczyny: on nie pobiera z klubu pensji. A co z piłkarzami? Nieoficjalnie wiele źródeł twierdzi, że gracze nie zgadzają się na obniżkę o 50 proc. Czy tak jest naprawdę? Z naszych informacji wynika, że klub faktycznie zaproponował graczom redukcję pensji o połowę, zresztą zgodnie z uchwałą Rady Nadzorczej Ekstraklasy. Reakcja? Entuzjazmu ze strony piłkarzy nie było, ale z tego co wiemy, klub nie zamierza się targować: 50, 40 czy 30 proc. Rozmowy toczą się w kierunku przekonania graczy, że 50 proc. pozwoli Legii przetrwać i nikt w klubie nie wyobraża sobie, że piłkarze ostatecznie nie pójdą drogą pozostałych pracowników.

Rozmówka ze Zvonimirem Kozuljem, z którym Pogoń rozwiązała umowę – dostanie obiecane pieniądze do końca sezonu, ale właściwie może już szukać sobie klubu.

Po twoim głosie wnioskuję, że jesteś zawiedziony, że Pogoń zrezygnowała z ciebie.

– Jestem zaskoczony. Dawałem Pogoni wszystko, co mogłem w ostatnich dwóch latach. Nie chciałbym, żeby to patetycznie zabrzmiało, ale pierwszą część sezonu grałem z kontuzją. Już od drugiego meczu pachwina nadawała się do operacji. Ale czułem się odpowiedzialny za drużynę i odkładałem zabieg aż do przerwy zimowej. Po operacji też wróciłem możliwie jak najszybciej, żeby pomóc kolegom.

„GAZETA WYBORCZA”

Kluby Premier League próbują się wycwanić i wyciągają ręce po publiczne pieniądze. Bogacze będą chcieli zamortyzować straty na budżecie państwa?

Piątkowe debaty władz ligi z przedstawicielami klubów i związkiem zawodowym piłkarzy odbyły się pod sporą presją. Według zajmującej się badaniami rynku agencji YouGov aż 92 proc. Brytyjczyków uważa, że gracze Premier League powinni zaakceptować obniżki wynagrodzeń. Coraz głośniej protestowali politycy różnych opcji. Szczególnie po tym, co zrobił właściciel Tottenhamu, a także szefowie Bournemouth, Newcastle i Norwich, które poinformowały, że w czasie zapaści spowodowanej pandemią wypłaty dla szeregowych pracowników klubu (niegrającego personelu) zamierzają sfinansować z publicznych pieniędzy. Brytyjski rząd wprowadził program ratujący ludzi zagrożonych utratą pracy: pokryje 80 proc. pensji każdego, kto pobierał do 2,5 tys. funtów miesięcznie, firma musi tylko zarejestrować go jako wysłanego na przymusowy bezpłatny urlop. – Przecież nie dla klubów przygotowaliśmy nasz plan. Teraz jeszcze lepiej widać obłęd piłkarskiego biznesu w Anglii, oni wszyscy tkwią w moralnej próżni – mówi Julian Knight, przewodniczący parlamentarnej komisji cyfryzacji, kultury, mediów i sportu. – Zawodnicy nadal otrzymują setki tysięcy funtów, a podatnika obarczamy utrzymywaniem innych zatrudnionych, którzy zarabiają setki funtów? Dlaczego oni wykorzystują sytuację? Dlaczego nie zapłacą zwykłym pracownikom 100 proc., przenosząc pieniądze z jednej części biznesu do drugiej? – pyta.

fot. FotoPyk

Pochodzi z Poznania, choć nie z samego. Prowadzący audycję "Stacja Poznań". Lubujący się w tekstach analitycznych, problemowych. Sercem najbliżej mu rodzimej Ekstraklasie. Dwupunktowiec.

Rozwiń

Najnowsze

EURO 2024

Boniek: Jechanie z nastawieniem, że niczego nie zdziałamy, to strata czasu

Antoni Figlewicz
0
Boniek: Jechanie z nastawieniem, że niczego nie zdziałamy, to strata czasu
Piłka nożna

Boruc odpowiada TVP, ale nie wiemy co. „Kot bijący się echem w zupełnej dupie”

Szymon Piórek
11
Boruc odpowiada TVP, ale nie wiemy co. „Kot bijący się echem w zupełnej dupie”

Komentarze

3 komentarze

Loading...