Reklama

Wisła Kraków przechodzi z rąk TS-u do triumwiratu ratowników

Damian Smyk

Autor:Damian Smyk

02 kwietnia 2020, 08:27 • 9 min czytania 2 komentarze

Wisła lada dzień przejdzie już w całości spod skrzydeł Towarzystwa Sportowego do trójki ratowników Błaszczykowski-Królewski-Jażdżyński. – Dla nas najważniejsze były: kwestia licencji na znak, akademia oraz zarządzanie długiem historycznym i myślę, że warto dziś skupić się na tym, że doszliśmy do porozumienia i obie strony na tę chwilę odchodzą od stołu zadowolone – mówi Jarosław Królewski na łamach „Przeglądu Sportowego”. Co poza tym dziś w prasie?

Wisła Kraków przechodzi z rąk TS-u do triumwiratu ratowników

„PRZEGLĄD SPORTOWY”

Laurka dla Aleksandara Vukovicia z okazji rocznic objęcia przez niego sterów w Legii. Sporo o przemianie, jaką przeszedł szkoleniowiec lidera Ekstraklasy.

Nowy trener musiał zmieniać nie tylko zespół (na boisku i poza nim), ale także swój wizerunek. Kiedy latami był asystentem kolejnych dowódców Legii, szalał przy ławce. Wyskakiwał, kłócił się z sędziami, prowokował rywali, nie przebierał w słowach – bliżej mu było do żywiołowego kibica z Żylety niż tego spokojniejszego z sektora rodzinnego. Po kwietniowej nominacji na numer 1 gorącego, bałkańskiego temperamentu nie zatracił, dalej przeżywa mecze, jest chodzącym wulkanem, ale jego reakcje są zdecydowanie bardziej stonowane, a emocje nie przeszkadzają mu w chłodnej analizie tego, co widzi na boisku. Potrafi odpowiednio reagować, pomóc drużynie zmianami, dzięki którym zmienia się niekorzystny wynik, a rezerwowi zdobywają bramkę lub asystują. W rozmowie obok Vuković mówi, że rok na ławce trenerskiej Legii jest jak kilka lat w tej roli w innym klubie ekstraklasy. Nie potrafi wymienić momentu, który najbardziej utkwił mu w pamięci z ostatnich 365 dni, bo było ich mnóstwo, jeden ważniejszy od drugiego, ale pamięta wszystkie. Kluczowy mecz według niego to październikowe 2:1 z Lechem, kiedy drużyna miała za sobą porażki z Lechią oraz Piastem i na początku drugiej połowy Kolejorz wbił gola na 1:0. Decydujące trafi enie zadał wpuszczony na boisko 18-letni Maciej Rosołek.

Reklama

Trójka ratowników Wisły (Błaszczykowski, Królewski, Jażdżyński) przejmie w pełni władze w klubie od Towarzystwa Sportowego. Porozumienie jest, umowa ma zostać dopięta na dniach.

Bardzo ważną kwestią jest fakt, że porozumienie obejmuje znaki słowne „Wisła Kraków” i „TS Wisła” oraz znak słowno-graficzny „TS Wisła 1906” (historyczny herb klubu). Wszystkie one będą mogły być wykorzystywane zarówno przez spółkę, jak i stowarzyszenie. – Dla nas najważniejsze były: kwestia licencji na znak, akademia oraz zarządzanie długiem historycznym i myślę, że warto dziś skupić się na tym, że doszliśmy do porozumienia i obie strony na tę chwilę odchodzą od stołu zadowolone – mówi Królewski. – To była jedna z najbardziej palących oraz najważniejszych spraw, którą próbowaliśmy rozwiązać w ciągu ostatnich 15 miesięcy, a która od niemal 20 lat pozostawała kością niezgody i była nieuregulowana. Jak podano w komunikacie, w tym trudnym dla sportu momencie chcemy wziąć, zgodnie z obietnicami, dalszą odpowiedzialność za klub. Po podpisaniu dokumentów regulujących prawa do znaków towarowych złożyliśmy z Jakubem i Tomaszem na ręce przedstawicieli zarządu TS Wisła oświadczenie rozpoczynające proces przejęcia przez nas akcji Wisły SA. Obie strony dołożą wszelkich starań, aby do transakcji doszło w ciągu tygodnia. Oficjalnie Wisła zmieni więc właściciela w przyszłym tygodniu – dodaje właściciel firmy Synerise.

Sympatyczne story o Sebastianie Wróblu – byłym bramkarzu m.in. Rakowa Częstochowa, który rzucił piłkę i został pilotem. To on był na pamiętnym zdjęciu z Jerzym Brzęczkiem, który kilka lat przed objęciem sterów w kadrze wystawiał go w składzie Rakowa.

On odwieszając bramkarskie rękawice po raz ostatni, doskonale wiedział już, co chce dalej w życiu robić. – Lotnictwo  interesowało mnie od dziecka. Nie jest tak, że sobie to nagle wymyśliłem. Była to fascynacja do tego stopnia, że potrafi łem wyszukać w internecie bilety w promocyjnej cenie w jakimś kierunku yylko po to, żeby przelecieć się tam i z powrotem – opowiada. Gdy pożegnał się z Wigrami, rozpoczął najpierw kurs na stewarda, a zaraz potem zgłosił się do szkoły dla pilotów. – Cały czas się uczę, egzaminy wciąż są przede mną, a poza praktyką jest do zaliczenia aż dziewięć różnych teoretycznych przedmiotów. Na przykład prawo lotnicze, meteorologia, nawigacja – wymienia. Z powodu pandemii koronawirusa i związanego z nim przestoju w branży lotniczej aktualnie ugrzązł na Wyspach Brytyjskich. – Uczę się więc zdalnie, obecnie jestem na meteorologii i nie wszystko jest tu łatwe. Często muszę dany temat przeanalizować dwa razy, zanim wszystko dobrze zrozumiem i zapamiętam. A podobno łączność i zasady lotu są jeszcze trudniejsze – wzdycha.

Reklama

„SPORT”

Ciekawa rozmowa z Eugeniuszem Stankiem, specjalistą od prawa sportowego, wieloletnim prawnikiem PZPN, który wyjaśnia zawiłości w obniżaniu wypłat piłkarzom. Jego teza jest taka – rozwiązanie systemowe może być trudne, a związek może pomóc, ale głównie mediacją na linii piłkarze-klub.

Czy Polski Związek Piłki Nożnej w jakikolwiek sposób może pomóc klubom, poprzez jakąś uchwałę czy inne działanie?

– Związek mógłby pomóc, ale na pewno nie w taki jednoznaczny, autorytatywny i narzucający sposób. Jeśli
chciałby jakoś pomóc, to raczej w charakterze mediacyjnym, próby znalezienia złotego środka. Natomiast jako taki, to nie ma możliwości jakiejś pomocy. Takie jest moje zdanie.

Dlaczego?

– Piłkarze są związani z klubami kontraktami. Te kluby są spółkami. Spółka ma to do siebie, że ma pewien charakter odrębności w sensie zawierania tego typu umów. Ja, jako przykładowo właściciel spółki czy takiego klubu powiem, że z jakiej racji ktoś się wtrąca do tego typu umów czy sytuacji. Jakbyście dawali jakieś środki pieniężne, to moglibyście określić, że te pieniądze idą na to czy na coś innego. Natomiast w inny sposób absolutnie nie. Tak więc PZPN nie ma tutaj możliwości jakiegoś działania. Ekstraklasa, jako spółka, tak, ale związek – jeżeli mówimy tutaj o możliwości jakichś działań odgórnych, regulacyjnych – nie ma takiej możliwości. Oczywiście wydać jakąś uchwałę może zawsze, ale przegra każdy spór, jeżeli do sądu taką sprawę wniesie piłkarz czy klub.

Wiele wskazuje na to, że Gerard Badia zostanie w Piaście na dłużej – jego kontrakt może zostać automatycznie przedłużony.

Druga kwestia, kontraktowa, także może szybko się wyjaśnić. Wiele zależeć będzie od… pandemii koronawirusa. Jeśli bowiem ostatecznie nie dojdzie do zakończenia rozgrywek i zostanie przyjęta tabela po 26. kolejkach, to… pula meczów i minut Badii będzie liczona właśnie od tych rozegranych spotkań. W takim przypadku Katalończyk wypełni zapisany w kontrakcie pułap i jego umowa zostanie automatycznie przedłużona. Jeśli dojdzie jednak do dokończenia sezonu, to według naszych informacji Badii zostanie niewiele minut do „uzbierania”. Powinno
to się udać w ciągu kilku pierwszych meczów. W tym sezonie ofensywny zawodnik zagrał w 23 spotkaniach, strzelił 4 gole i dołożył jeszcze 3 asysty. Automatyczne przedłużenie kontraktu będzie swoją drogą potężnym argumentem w rozmowie z rodziną. Kibicom Piasta pozostaje więc… czekać i trzymać kciuki.

Przesuwanie, przesuwanie – UEFA odwołuje baraże (przenosi je na wrzesień), imprezy młodzieżowe, turnieje kobiece. Sygnał jest jasny – najpierw dograjmy ligi, później usiądziemy do tematu reprezentacji.

Pierwsza, i chyba najważniejsza informacja jest taka, że wspomniane baraże i spotkania towarzyskie (wstępnie Polska miała zmierzyć się z Islandią i Rosją) nie zostaną rozegrane na początku czerwca, jak pierwotnie planowano. Zresztą wszystkie międzypaństwowe mecze pod egidą UEFA wyznaczone na czerwiec zostały przełożone bez ustalania następnych terminów. Dotyczy to rywalizacji kobiet i mężczyzn we wszystkich kategoriach wiekowych. Odwołano także: mistrzostwa Europy U-17, które miały zostać rozegrane w Estonii na przełomie maja i czerwca oraz lipcowe Euro U-19, którego gospodarzem miała być Irlandią Północna. Nie odbędą się również zaplanowane na maj mistrzostwa Europy U-17 kobiet, które miały odbyć się w Szwecji, i zaplanowane na lipiec mistrzostwa Europy kobiet, których gospodarzem miała być Gruzja. Również w tym przypadku nie wskazano nowych terminów, w których wymienione turnieje mogłyby zostać rozegrane. Jedyny kalendarzowy konkret dotyczy seniorskiego Euro 2021. UEFA zaproponowała, aby baraże rozegrane zostały w dniach od 3 do 8 września.

Paweł Giel jeszcze kilka lat temu kopał w Ekstraklasie, później w niższych ligach, a dzisiaj ratuje ludzkie życia. Ciekawa historia byłego zawodnika m.in. GKS-u Bełchatów.

Sama rola ratownika też oczywiście wymagała stosownego przygotowania. I tu z pomocą przyszedł… futbol. Giel podjął studia licencjackie na Uniwersytecie Rzeszowskim w okresie występów (sezony 2014/15 i 2015/16) w Stali Stalowa Wola. – Zgłosiłem akces na kierunek „Fizjoterapia i ratownictwo medyczne” – opowiada. – „Co pan wybiera?” – zapytała mnie pani w rektoracie. Nie potrafiłem się zdecydować, więc… wybrała za mnie. „Pan tu podpisze” – wskazała na ratownictwo. No i tak mi zostało. Ale nie żałuję! – zapewnia. Studiował w systemie zaocznym, co wymagało trochę zachodu i sporo wysiłku. – Często w sobotę już przed 6.00 byłem na nogach, by dojechać 70 kilometrów do Rzeszowa, zaliczyć część zajęć i na 12.30 zdążyć z powrotem do Stalowej Woli na zbiórkę przed meczem ligowym. Ale warto było się postarać – mówi. Po wygaśnięciu dwuletniej umowy przyszły oferty z innych klubów drugiej ligi. Trudno było jednak zrezygnować z dwuletniego dorobku studenckiego w systemie trzyletniego licencjatu. – Trener „Stalówki”, Ryszard Kuźma, zgłosił moją kandydaturę władzom trzecioligowej wtedy Stali Rzeszów. A tam „kupiono” ten pomysł; zwłaszcza że dobre słowo szepnął też o mnie Jaromir Wieprzęć (opiekun SSW w sezonie 2014/15). Paweł pograł więc jeszcze przez rok na Podkarpaciu. Kontrakt ze Stalą – choć to tylko czwarty szczebel rozgrywkowy – wystarczył w zupełności na to, by mógł dokończyć studia bez konieczności podejmowania dodatkowej pracy zarobkowej. Latem 2017 zakończenie sezonu zbiegło się z obroną licencjatu i decyzją o… zakończeniu gry w piłkę. Tak się przynajmniej wówczas Pawłowi wydawało; podjął wtedy – wraz z przywoływaną już tu parokrotnie partnerką życiową – decyzję o przeprowadzce do stolicy i skupieniu się na pracy zawodowej.

„SUPER EXPRESS”

Cóż, sport w „Superaku” dziś nie porywa. Trwają wybory ekspertów „SE” w rankingu najlepszych piłkarzy świata, tym razem o głos poproszono Pawła Golańskiego.

– Kto jest najlepszym obrońcą na świecie?

– Ameryki nie odkryję – Virgil van Dijk. Myślę, że większość osób będzie myślało podobnie. Piłkarz, który zrobił niesamowite postępy. Każdy napastnik ma problem, aby go ominąć. Bardzo szybki, zdecydowany, dobrze się ustawia. Świetnie kieruje kolegami z bloku defensywy.

– Van Dijk to skała nie do przejścia?

– Zdecydowanie. Jest bardzo silny, pojedynków biegów praktycznie w ogóle nie przegrywa, a siłowe są również na jego korzyść. Liverpool jest w siódmym niebie, że ma taką skałę w obronie.

A poza tym przedruk jakiegoś wywiadu z żoną Alessandro Costacurty z takim tytułem.

„GAZETA WYBORCZA”

Arkadiusz Milik na celowniku Milanu. Miałby tam zastąpić Zlatana Ibrahimovicia, a przy okazji wpisać się w trend odmładzania kadry zespołu. Cena? Minimum 45 milionów euro.

Cena Milika a pandemia Wypomina mu się wieczory, podczas których pudłuje seriami, ale niepokoją także dwukrotnie zrywane więzadła w kolanach, czyli kontuzje nierzadko całkiem kończące kariery piłkarzy lub uniemożliwiające grę na szczytowym poziomie. W Napoli opuścił więcej meczów (61), niż nastrzelał goli (46), ostatnio niekoniecznie mieści się w podstawowym składzie. Niepewni co do Milika są więc szefowie klubu, niepewność czuje też on sam. W ogóle króluje dzisiaj niepewność, więc pertraktacje mogą potrwać – Aurelio De Laurentiis, znany jako bardzo twardy negocjator, oczekuje ponoć za Polaka 45 mln euro, tymczasem na razie nikt nie wie, jak wpłynie na rynek pandemia, i trudno ustalić nową definicję ceny rozsądnej, do zaakceptowania. Dlatego Milan nie wyklucza też wymiany zawodników, zwłaszcza że trzyma w szatni kilku bardzo cenionych przez Gennaro Gattuso – z Franckiem Kessiém czy Hakanem Calhanoglu obecny trener Napoli poprzednio pracował na San Siro. Tak czy owak, polski napastnik, w przeciwieństwie do Ibrahimovicia, wpisuje się w kryteria mediolańskich zarządców, którzy rzeczywiście intensywnie odmładzają kadrę – Szwed stanowił wyjątek, miał wyciągać drużynę z zapaści.

fot. 400mm.pl

Pochodzi z Poznania, choć nie z samego. Prowadzący audycję "Stacja Poznań". Lubujący się w tekstach analitycznych, problemowych. Sercem najbliżej mu rodzimej Ekstraklasie. Dwupunktowiec.

Rozwiń

Najnowsze

Liga Mistrzów

Żaden z półfinalistów Ligi Mistrzów nie wygrał w ćwierćfinale pierwszego meczu

Bartosz Lodko
0
Żaden z półfinalistów Ligi Mistrzów nie wygrał w ćwierćfinale pierwszego meczu

Komentarze

2 komentarze

Loading...