Reklama

„Boję się fali samobójstw i zagłady w gospodarce. Wirus nagle nie zniknie”

Damian Smyk

Autor:Damian Smyk

18 marca 2020, 07:12 • 11 min czytania 16 komentarzy

– Moim zdaniem musimy się też nauczyć żyć z koronawirusem. Bo on nagle z naszego życia nie zniknie. Musimy walczyć, aby nie doprowadzić do zagłady gospodarki. Ja np. boję się fali samobójstw, bo jeśli – odpukać – ekonomicznie byłoby bardzo źle, to moim zdaniem samobójstw może być więcej niż bezpośrednich ofiar koronawirusa. Czy np. w maju, czerwcu, lipcu dalej mielibyśmy siedzieć w domu? Czy gospodarka to wytrzyma? – mówi Zbigniew Boniek na łamach „Super Expressu”. Co poza tym dziś w prasie?

„Boję się fali samobójstw i zagłady w gospodarce. Wirus nagle nie zniknie”

„PRZEGLĄD SPORTOWY”

Euro przełożone na przyszły rok – to już pewne. W związku z tym otwiera się furtka dla federacji krajowych, by dokończyć zawieszone sezony.

Zmiana terminu EURO dała możliwość wydłużenia sezonu ligowego i pucharowego. – Przesunięcie terminu EURO to jedyna szansa na dokończenie sezonu – tłumaczył prezydent UEFA Aleksander Čeferin. Finał Ligi Europy zostanie rozegrany 24 czerwca w Gdańsku, a fi nał Ligi Mistrzów odbędzie się trzy dni później w Stambule. Na razie UEFA nie zdecydowała się na wprowadzenie systemu Final Four, polegającego na rozgrywanie półfi nałów i fi nału w jednym kraju w krótkim odstępie czasu. – Przedstawiono nam różne scenariusze rozwoju sytuacji. Najbardziej optymistyczny zakłada powrót do grania 14 kwietnia. I w zależności od wariantu pokazano nam, jak mógłby wyglądać terminarz – mówi Sawicki. Ważne jest, że rozgrywki muszą zakończyć się do 30 czerwca. – Wtedy wygasają kontrakty wielu zawodników i nie ma możliwości, by sezon trwał dłużej. Nie było w ogóle dyskusji na temat automatycznego przedłużenia umów kończących się 30 czerwca czy zmiany terminu okien transferowych – informuje Sawicki. Daty, kiedy można zmieniać kluby ustala FIFA, i tylko ona może to zmienić. Na czerwiec przełożono także zaplanowane na marzec mecze towarzyskie i baraże o udział w mistrzostwach Europy. Jeśli uda się wrócić do gry, czeka nas miesiąc wielkich emocji, bo ligi i puchary mają grać pełną parą. Czekać nas może mała rewolucja, bo możliwe jest rozgrywanie spotkań ligowych w środku tygodnia i spotkań pucharowych w weekendy.

Reklama

Oprócz Bartosza Bereszyńskiego żaden reprezentant Polski nie przeszedł pozytywnie testu na koronawirusa. Szczęsny czeka na wyniki, Linetty czuje się dobrze.

– Rozmawiałem z Wojtkiem w sobotę wieczorem, czuł się normalnie, nie miał żadnych objawów. Jednak skoro w drużynie wykryto przypadek zachorowania, to badaniom poddano profilaktycznie cały zespół – mówił nam Jaroszewski we wtorek, około godziny 18. Wtedy wciąż nie znał wyników. Szczęsny był w grupie zawodników, którym testy wykonano później, w momencie zamknięcia gazety wyniki nie były jeszcze znane. Sztab medyczny kadry cały c z a s kontaktuje się z zawodnikami, czeka też na sygnały od nich. Na razie, oprócz Bereszyńskiego, nikt nie zgłaszał problemów. Kłopotów ze zdrowiem nie ma drugi polski zawodnik Sampdorii – Karol Linetty.

Damian Szymański opowiada o tym, że w AEK-u Ateny podoba mu się bardzo i wolałby zostać tam na dłużej zamiast wracać z wypożyczenia do Rosji.

W AEK jestem od stycznia, a wypożyczenie z Achmata kończy się w czerwcu. Miesiąc przed moim przyjściem drużynę objął Massimo Carrera, były asystent Antonio Conte w Juventusie, prowadził też samodzielnie ten zespół w kilku meczach, a ze Spartakiem Moskwa wygrał mistrzostwo Rosji. Korzysta z doświadczenia zdobytego nie
tylko jako trener, ale i piłkarz, grał w Juventusie i Napoli. Jego bilans w Atenach jest rewelacyjny: jedenaście zwycięstw, pięć remisów i tylko jedna porażka. To włoska szkoła, dużo pracujemy nad przygotowaniem taktycznym, zwłaszcza obrońcy. Czasem lubi zmienić ustawienie tuż przed meczem. Już miałem taką sytuację, że o nowej roli dowiedziałem się kilka godzin przed wyjściem na boisko. Potrafi też przemodelować system w trakcie spotkania, wtedy w ustawieniu 4-3-3 stawałem się półprawym środkowym pomocnikiem.

Reklama

Rozmowa z Mariuszem Piekarskim o tym, jak koronawirus może wpłynąć na środowisko piłkarskie i czy nadchodzi właśnie fala renegocjacji kontraktów w związku z brakiem pieniędzy w klubowych kasach.

Ile odebrał pan w ostatnim czasie telefonów od zawodników swojej agencji z pytaniem, czy kluby mogą obniżyć im pensję?

Żaden nie dzwonił.

Bierze pan pod uwagę, że rozpoczną się renegocjacje kontraktów?

Moim zdaniem rząd i federacja piłkarska powinny w tych trudnych czasach pomóc klubom, bo bez silnych zespołów nie będziemy mieli mocnej reprezentacji. Zespoły odprowadzają do PZPN pieniądze z transferów, wykładają ogromne środki na szkolenie swoich zawodników, pracowników, by potem w przyszłości drużyna narodowa mogła z ich wychowanków korzystać. Tak jak rolnicy podczas suszy mają dopłaty od rządu, od Unii Europejskiej, tak podobne procedury powinny być zastosowane w stosunku do klubów. Obowiązkiem państwa, ale przede wszystkim PZPN, jest im teraz pomóc. Bo to nie tylko biznes, ale też misja. Nikt tej sytuacji nie jest winien, ani kluby, ani piłkarze, dlatego wszyscy muszą wyjść sobie naprzeciw, być w tym razem, wypracować kompromis. Tylko tak będzie można wyjść z tego wszystkiego cało.

Lubomir Satka z Lecha Poznań nie chce nawet słyszeć o tym, że liga miałaby się zakończyć. Mówi, że nie po to pracowali cały rok, by nagle skończyć poza podium i pucharami.

Chociaż trzeba pamiętać o tym, że opinie w sprawie zawieszenia ligi jeszcze w zeszłym tygodniu były w ekstraklasowych klubach różne. – U nas w szatni zdania na temat tego, czy powinniśmy starać się grać dalej, czy jednak natychmiast zawiesić rozgrywki, też były podzielone – przyznaje Šatka. – To normalne, bo każdy reaguje inaczej na trudne sytuacje. Wielu zawodników ma rodziny, martwi się o nie i jest to w pełni zrozumiałe. Do tej pory nie było jeszcze takiego tygodnia, ani tutaj w Lechu, ani nigdy wcześniej w mojej karierze, żeby wszyscy byli mniej skupieni na piłce niż na tym, co się dzieje dookoła. Mieliśmy rozegrać najważniejszy mecz sezonu, a w szatni rozmawialiśmy głównie o wydarzeniach na świecie i o tym, jak w tej sytuacji pozostać bezpiecznym i jak zapewnić to najbliższym. W takich warunkach nie byłoby łatwo przygotować się mentalnie do spotkania – dodaje.

Rozmowa z Leszkiem Ojrzyńskim – o wielkiej stracie w jego życiu, wychodzeniu z poważnego dołka i o powrocie do Ekstraklasy.

Coraz częściej mówi się o pana powrocie do ekstraklasy. Stęsknił się pan za pracą?

LESZEK OJRZYŃSKI: Tak, myślę o powrocie, piłka to moja miłość. Chciałbym wrócić tym bardziej, że niedawno straciłem inną wielką miłość. Zostały mi dzieci. W Liverpoolu jestem z synem, ale córka przebywa w Polsce, dobrze byłoby częściej ją odwiedzać. Może za kilka miesięcy przyleci do Anglii, tyle że ja… mogę już wtedy być w kraju. Jeśli pojawi się ciekawa propozycja, mocno się nad nią pochylę. Oprócz tego, że piłka to moja miłość, to także moja praca. Muszę zarabiać na życie, pieniądze mogą się wyczerpać, a jestem odpowiedzialny za rodzinę.

Podniósł się pan już po śmierci żony?

Przychodzą momenty, gdy jestem sam i o niej myślę. Będzie rocznica ślubu, urodziny żony, Wszystkich Świętych i wspomnienia wrócą. Zadaję sobie pytanie, dlaczego musiała odejść, w głowie robi się czasem zamęt. Żonę znałem ponad dwadzieścia lat, wiem, że była bardzo dobrym człowiekiem i jestem przekonany, że teraz patrzy na mnie z góry. Mam nadzieję, że ja też zasłużę na niebo i kiedyś się jeszcze spotkamy. Tymczasem życie toczy się dalej. Rozmawiałem z psychologami, którzy powiedzieli mi, że zwykle potrzeba roku, czasem dwóch, by wszystko się wyciszyło. Cieszę się, że ja i dzieci jesteśmy zdrowi. Powierzam życie Bogu i po prostu robię swoje.

„SPORT”

Marcowe sparingi kadry odpadły, nie wiadomo za to co z meczami czerwcowymi. Kiedy, z kim, gdzie – póki co brak konkretów.

W erze – ujmijmy to – „przed koronawirusem” czerwcowymi terminami UEFA, ostatnimi przed startem Euro, były 2 i 9 czerwca. – Pytanie, czy to też się nie zmieni – mówi nam Jakub Kwiatkowski, rzecznik prasowy PZPN, jasno dając do zrozumienia, że daty te nie są jeszcze w stu procentach ustalone. Bo też nie mogą… Polska miała na ten czas zakontraktowane starcia z Rosją i Islandią. Już wiemy, że wszystkie plany biorą w łeb. Finlandia, Ukraina, Rosja, Islandia… Równie dobrze biało-czerwoni mogą nie zmierzyć się z żadnym z tych rywali. – Na czerwiec zostały przeniesione oficjalne eliminacyjne mecze. Towarzyskie? Terminy są przeniesione, ale w tym momencie trudno powiedzieć, na którym stadionie i z jakim rywalem ewentualnie zagramy – przyznaje rzecznik Kwiatkowski.

Janusz Kudyba, ekspert Polsat, do awansu obok Podbeskidzia typuje Wartę, jest rozczarowany Radomiakiem oraz twierdzi, że zwolnienie Tarasiewicza z GKS-u Tychy było zbyt szybkie.

Największe rozczarowanie dwóch pierwszych kolejek to postawa którego zespołu?

– Mimo wszystko Radomiaka. Po rundzie jesiennej wydawało mi się, że może być bardzo wysoko w tabeli, bo na wiosnę okrzepnie. Porażkę 0:3 z Wartą Poznań jeszcze rozumiałem, ale przegrana z GKS-em Jastrzębie była dla mnie niewytłumaczalna. Jak prowadzisz 2:0 i masz wszystkie atuty w ręku, nie możesz roztrwonić całego kapitału w ciągu 7 minut! A Radomiakowi to się udało – stracił trzy bramki i został z niczym. Mogę powiedzieć, że ten mecz bardziej przegrał Radomiak niż wygrało go Jastrzębie.

Jakie wyniki tych pierwszych wiosennych kolejek najbardziej panem wstrząsnęły?

– Wybór jest trudny, ale stawiam na porażkę Niecieczy na własnym boisku z ostatnią w tabeli Chojniczanką. Zresztą następny mecz drużyny Zbigniewa Smółki z Miedzią Legnica pokazał, że ma niewiele do zaoferowania w konfrontacji z silnymi przeciwnikami.

Historia o tym, jak kilka lat temu ebola zatrzymała futbol w Afryce. 

Epidemia gorączki krwotocznej Ebola, jak teraz koronawirus, miała swoje przełożenie na sport, a w szczególności na futbol. W drugiej połowie 2014 roku CAF, czyli Afrykańska Konfederacja Piłkarska, zawiesiła wszelkie rozgrywki w Gwinei, Sierra Leone oraz Liberii. Ebola miała też ogromny wpływ na toczące się wtedy eliminacje Pucharu Narodów oraz sam finałowy turniej, który w styczniu i lutym 2015 roku miał być rozegrany w Maroku. – Nie może być mowy o zapewnieniu bezpieczeństwa tym, którzy do nas przybędą, a liczbę kibiców z całego kontynentu szacujemy na 200-400 tysięcy kibiców. Żaden kraj nie jest przygotowany, żeby na bieżąco wszystko monitorować i zapobiec ewentualnym zakażeniom – mówił wtedy BBC minister sportu Maroka, Mohamed Ouzzine. W tej sytuacji CAF rozważało przeniesienie PNA do Ghany lub RPA. Trwały wstępne rozmowy. Z ewentualnej organizacji turnieju zrezygnował Sudan. Mówiono też o przełożeniu turnieju na inny termin.

Koronawirus koronawirusem, ale trzeba się przygotować na letnie okno transferowe. Priorytetem Barcelony jest ściągnięcie snajpera Interu – Lautaro Marinteza. Ale to nie koniec planów.

W kręgu zainteresowań Barcelony znalazł się jeszcze inny piłkarz występujący w lidze włoskiej. Jest nim 23-letni stoper Luiz Felipe Ramos Marchi. Brazylijczyk w bieżących rozgrywkach jest (był?) jednym z kluczowych piłkarzy Lazio Rzym. Jego kontrakt z klubem wygasa 30 czerwca 2022 roku. Mierzący 190 centymetrów Luiz Felipe w tym sezonie rozegrał w Lazio 23 mecze (19 w Serie A, 2 w Pucharze Włoch, po jednym w Superpucharze Włoch i Lidze Europy), strzelając jednego gola. Reprezentacyjną koszulkę Brazylii założył dwukrotnie. Szkoleniowiec Barcy Quique Setien na gwałt poszukuje nowego środkowego obrońcy, ponieważ ma ich w kadrze tylko trzech. Są nimi Gerard Pique oraz dwa Francuzi – Clement Lenglet i Samuel Umtiti. Ten ostatni notorycznie ma jednak problemy zdrowotne, jego „przekleństwem” jest kolano. Blaugrana wystawiła go na sprzedaż, zainteresowane są nim dwa kluby angielskie – Arsenal Londyn i Manchester United. A skoro o „Kanonierach” mowa – zespół z Camp Nou nie traci z pola widzenia ich napastnika, Pierre-Emericka Aubameyanga. To na razie dla Katalończyków wariant B, ale całkiem realny.

„SUPER EXPRESS”

Superak serdecznie gratuluje Sławomirowi Peszce fantastyczne woleja w papier toaletowy ustawiony na głowie syna.

W związku z pandemią chińskiego paskudztwa również gwiazdy sportu są uziemione. Apelują do swoich fanów o to, by nigdzie nie wychodzili, pokazują też, w jaki sposób przeżywają kwarantannę. Peszko wpadł na wprost „genialny” pomysł. Dowcipniś postawił rolkę papieru (towar deficytowy w czasach zarazy) na głowie synka i zamaszystym półobrotem, niczym Jean-Claude van Damme, strącił ją na podłogę. Pomysł zapewne wydał mu się na tyle wystrzałowy, że nie wpadł na to, iż kilka centymetrów niżej, a zrobiłby dziecku krzywdę.

Rozmowa ze Zbigniewem Bońkiem – o decyzji UEFA, przełożeniu Euro, ale i o tym, czego prezes PZPN obawia się w kontekście epidemii i konsekwencji dla społeczeństwa.

Jak pan przewiduje rozwój wydarzeń? Tak ogólnie, nie tylko pod względem piłkarskim…

– Jak każdy jestem bardzo zaniepokojony tym, co się może wydarzyć. Na razie się izolujemy ibardzo dobrze, wtym momencie tak według mnie trzeba. Ale ile to ma trwać, jak długo, na jakich zasadach? Bo przecież bez końca tak się żyć nie da…

Chodzi chyba o to, żeby nie przeciążyć szpitali, żeby nasz system opieki zdrowotnej wytrzymał…

– Tak, wiadomo. Musimy w tym czasie wypracować mechanizmy obrony, np. jak chronić ludzi starszych. Ale moim zdaniem musimy się też nauczyć żyć z koronawirusem. Bo on nagle z naszego życia nie zniknie. Musimy walczyć, aby nie doprowadzić do zagłady gospodarki. Ja np. boję się fali samobójstw, bo jeśli – odpukać – ekonomicznie byłoby bardzo źle, to moim zdaniem samobójstw może być więcej niż bezpośrednich ofiar koronawirusa. Czy np. w maju, czerwcu, lipcu dalej mielibyśmy siedzieć w domu? Czy gospodarka to wytrzyma?

„GAZETA WYBORCZA”

Zamęt w futbolu trochę potrwa, nawet do 2022 roku – prognozuje „Wyborcza”.

Najwięcej pieniędzy przynosi oczywiście Liga Mistrzów – jej odwołanie byłoby potężnym finansowym ciosem wymierzonym w elitę superbogatych klubów. Słono kosztowałoby także niedokończenie lig krajowych – uderzyłoby już we wszystkich, gdzieniegdzie wywołałoby kataklizm, czyli falę bankructw. Stosunkowo najłatwiej odłożyć Euro. Tym bardziej że obecnie nie sposób ustalić, czy zdołalibyśmy je rozegrać. Z zatrzęsienia powodów. Mecz otwarcia miał się odbyć w Rzymie. Wciąż nie znamy czterech finalistów (w tym rywala Polaków), których miały wyłonić marcowe baraże – zostały przesunięte na czerwiec. A przede wszystkim piłkarze przestali trenować. W takiej Sampdorii Genua wirusa wykryto u siedmiu zawodników (w tym u Bartosza Bereszyńskiego z podstawowego składu naszej reprezentacji), kwarantannę odbywają gwiazdy Realu Madryt, Juventusu i wielu drużyn angielskich, w Valencii zdiagnozowano go u ponad jednej trzeciej pracowników klubu, władze ligi hiszpańskiej zamierzają przebadać wszystkich jej uczestników etc. Dzieje się każdego dnia, nad szczegółowymi modyfikacjami trzeba się będzie nadal pochylać.

fot. FotoPyk

Pochodzi z Poznania, choć nie z samego. Prowadzący audycję "Stacja Poznań". Lubujący się w tekstach analitycznych, problemowych. Sercem najbliżej mu rodzimej Ekstraklasie. Dwupunktowiec.

Rozwiń

Najnowsze

Komentarze

16 komentarzy

Loading...