Reklama

Co gryzie Tottenham Hotspur?

redakcja

Autor:redakcja

10 marca 2020, 12:03 • 8 min czytania 2 komentarze

Jak nie idzie, to nie idzie. To nie ma wyników. To przyklejają się kolejne kontuzje. To nawet barber daje ciała i obcina cię tak, że wolisz zgolić się na łyso. Dla Jose Mourinho i jego Tottenhamu ostatnie tygodnie to klęska za klęską, nieszczęście za nieszczęściem. Co najmocniej doskwiera Kogutom?

Co gryzie Tottenham Hotspur?

CIĄGLE PADA…

…gol za golem dla rywali.

Do końca sezonu zostało dziewięć kolejek, tymczasem kibice Tottenhamu już dziś wiedzą, że ich zespół w kwestii goli straconych wykręci najgorszy wynik od sezonu 2014/15, kiedy to po raz ostatni Kogutom nie udało się zakwalifikować do Ligi Mistrzów. W tym momencie zespół Jose Mourinho ma na koncie 40 straconych bramek w Premier League, w poprzednich sezonach kończył z:

– 39 golami straconymi w sezonie 2018/19

Reklama

– 36 golami straconymi w sezonie 2017/18

– 26 golami straconymi w sezonie 2016/17

– 35 golami straconymi w sezonie 2015/16

Mało tego – Tottenhamowi we wszystkich innych rozgrywkach, krajowych i międzynarodowych, udało się zachować zaledwie trzy czyste konta na trzynaście rozegranych meczów. Z najsłabszą w grupie Champions League Crveną Zvezdą (5:0 u siebie, 4:0 na wyjeździe) oraz z trzecioligowym Colchester, w meczu Pucharu Ligi i tak wtopionym po serii jedenastek. To musi boleć Mourinho, który przecież znany jest z tego, że do gry obronnej przykładał zawsze ogromną wagę.

TOTTENHAM PRZEŁAMIE SWOJE BOLĄCZKI I AWANSUJE DO KOLEJNEJ RUNDY LIGI MISTRZÓW? KURS W SUPERBET TO 6.35

Po ostatnim meczu z Burnley, cierpkich słów obronie Kogutów nie szczędził Jamie Carragher. — Są kompletnie zdezorganizowani. Nie komunikują się. Nie trzymają się razem. Wygląda to tak, jakby nigdy nie grali razem.

Reklama

Wydawać by się mogło, że skoro Toby Alderweireld ostatecznie zdecydował się związać kolejne lata z klubem z Tottenham Hotspur Stadium, że skoro objawił się talent Japheta Tangangi, a jedynym odejściem przed sezonem było to Kierana Trippiera – i tak słabego punktu w poprzednich rozgrywkach – to z Kogutami akurat w kwestii obrony nie będzie źle. Rzecz w tym, że dramatyczny zjazd zanotował jeden z największych liderów defensywy – Jan Vertonghen. Zresztą trudno wskazać defensora, na którym można w ostatnich miesiącach w stu procentach polegać.

MARTWI ZAWODNICY

— Nie martwi mnie 1:0. 1:0 to otwarty wynik, możemy polecieć do Lipska i wygrać dwumecz. Martwią mnie następne mecze. Za dwa dni znów gramy. Widzieliście Lucasa? Martwy. Lo Celso? Martwy. Bergwijn? Kompletnie martwy . Wiecie, ile treningów odbył Erik Lamela nim dziś wszedł na 20 minut na boisko? Zero— grzmiał Jose Mourinho w tyradzie wygłoszonej po meczu z Lipskiem.

Znacie nas – nie mamy oporów przed tym, żeby siwego marudę krytykować. Ale, kurczę, akurat wtedy miał rację. Kołdra Tottenhamu jest tak krótka, że to już nawet nie jest kwestia wyboru między odkrytymi nogami a odsłoniętymi plecami. Poskładanie do kupy sensownej jedenastki przypomina raczej wybór pomiędzy poduszką pod głową a przykryciem się nią, by ogrzać choć mały skrawek ciała. Doszło wręcz do tego, że Mourinho powiedział: — Muszę porozmawiać z zarządem, by określili, czy ważniejsze jest dla nas ligowe starcie z Burnley, czy może rewanż z Lipskiem. Nie damy rady skupić się na obu w równym stopniu.

A jak już się wali, to wszystko, los nie ma zamiaru oszczędzić Mourinho nic a nic. W kadrze na rewanżowy mecz z Lipskiem nie tylko nie ma więc nieobecnych od dłuższej chwili Sissoko, Kane’a (dopiero wrócił do lekkich treningów po urazie) czy Sona – w poniedziałkowe popołudnie jasne stało się, że zabraknie w niej także Stevena Bergwijna, wykluczonego przez skręconą kostkę do końca sezonu.

REKORDOWY ZAWÓD

Wygrali batalię między innymi z Juventusem, zapłacili za niego najwięcej w historii. Oczekiwania wobec Tanguya Ndombele były więc w Tottenhamie ogromne. Francuz świetnie zaczął sezon, od przepięknej bramki z dystansu w meczu z Aston Villą. Pod wodzą Mauricio Pochettino rozpoczął w podstawowym składzie 11 z 17 meczów. A jednak u Jose Mourinho więcej razy został skrytykowany przez Portugalczyka niż rozegrał porządne spotkanie.

— W pierwszej połowie graliśmy bez linii pomocy. Nie będę ukrywał, że Tanguy miał dość czasu na osiągnięcie odpowiedniego poziomu. Wiem, że Premier League jest bardzo wymagającą ligą i przystosowanie się wymaga czasu. Niektórym zajmuje to mniej, innym więcej. Ale zawodnik z takim potencjałem musi dawać więcej niż on daje nam w tej chwili — mówił „The Special One” po ostatnim ligowym starciu, kiedy dwójkę w środku pomocy tworzyli Ndombele i Oliver Skipp.

Nie był to pierwszy jego atak na Francuza, już w okresie świąteczno-noworocznym, po spotkaniu z Brighton, odstawił go od składu mówiąc, że choć nie jest kontuzjowany, to nie czuje się w formie, by rozegrać kolejne spotkanie. Kilka dni później, gdy Ndombele zszedł z boiska z urazem w starciu z Southampton, „Mou” stwierdził: — Ndombele jest wiecznie kontuzjowany.

Wątpliwości odnośnie zawodnika zaczął zresztą pod koniec swojej przygody ze Spurs mieć nawet Mauricio Pochettino, mówiąc na łamach mediów, że kibice Tottenhamu będą musieli poczekać może i ze dwa lata, by zobaczyć najlepszą wersję Ndombele.

Nie ma się co czarować, że na dziś pomocnik jakkolwiek uzasadnia wydane na niego pieniądze i całą operację negocjacyjną, gdy Daniel Levy zamknął się z przedstawicielami piłkarza i powiedział, że nie wyjdą, dopóki transfer nie zostanie dopięty na ostatni guzik.

ROZPĘD? JAKI ROZPĘD?

Nie jest tak, że Koguty mają wszystkie te problemy w momencie, gdy trzeba bronić wywalczonej wcześniej pozycji. Tottenham musi przypuścić dziś szturm na Lipsk, a później – na pierwszą czwórkę w Premier League, która w ostatnich tygodniach bardzo mocno się oddaliła, mimo że przecież nikt z czołówki nie wygrał kompletu meczów. Rzecz w tym, że w trzech ostatnich seriach gier tylko jeden zespół punktował gorzej niż drużyna Jose Mourinho. Dziewiętnasta Aston Villa. Jedynie Everton i Bournemouth mogą się „pochwalić” równą zdobyczą, co zespół z północnego Londynu. Nie udało się w dobrą serię przekuć nawet nie tak dawnej wygranej 2:0 z Manchesterem City.

Co gorsza, w najlepszej formie w lidze w tym czasie są dwa zespoły, których przegonienie wydaje się być warunkiem sine qua non, by załapać się do przyszłorocznej Ligi Mistrzów. Jeśli wykluczony zostanie z niej Manchester City, wystarczy oczywiście złapanie jednego z tych rywali, ale na to się nic a nic nie zanosi. Czerwone Diabły odmieniło wstawienie do składu ściągniętego ze Sportingu Bruno Fernandesa, a Chelsea Franka Lamparda wygląda od meczu z Kogutami po prostu znakomicie. Szczególnie w ofensywie – 8 strzelonych goli w 3 ostatnich starciach to, ex-aequo z Arsenalem, najlepszy wynik w lidze.

No i właśnie, bo nie można spoglądać tylko w górę, gdzie coraz mniej wyraźnie migoczą na horyzoncie Chelsea i United, a nieco bliżej znajdują się Wolves i Sheffield – również doskonale ostatnio dysponowane, niepokonane odpowiednio od: 5 i 4 ligowych starć. Za plecami Spurs wyrósł bowiem Arsenal – 3 wygrane w 3 ostatnich meczach – ale także, dość niespodziewanie, Burnley i Crystal Palace. Zespół z Turf Moor nie przegrał od siedmiu kolejek, mimo że mierzył się w tym czasie i z United, i z Arsenalem, i z Tottenhamem. Ekipa Roya Hodgsona zaś, podobnie jak Kanonierzy, wygrała wszystkie trzy ostatnie starcia. Każde z nich w stosunku 1:0.

Z grona ekip z miejsc 4.-11., nie ma jednego zespołu osiągającego gorsze wyniki niż Spurs.

Tabela za ostatnich 5 kolejek (zespoły z miejsc 4.-11.):
1. Manchester United – 11 pkt, stosunek bramek 8:1
2. Arsenal – 11 pkt, 10:4
3. Sheffield United – 10 pkt, 5:3
4. Burnley – 9 pkt, 6:2
. Wolves – 9 pkt, 6:2
6. Crystal Palace – 9 pkt, 4:4
7. Chelsea – 8 pkt, 10:7
8. Tottenham – 7 pkt, 9:8

ZERO TITULI

Niejako wiąże się to z poprzednim punktem. Spurs mają bowiem doprawdy iluzoryczne szanse, by cokolwiek w tym sezonie ugrać. Dziś, około 23:00 polskiego czasu, mogą nie mieć już ich wcale. Liga Mistrzów to bowiem ostatnie rozgrywki, gdzie Koguty mają jeszcze choćby matematyczne szanse na triumf. Oczywiście brzmi to jak marzenie ściętej głowy, ale jakkolwiek trudnym jest wygrać w Lipsku (nie udało się to nikomu już od 11 spotkań, ostatni był Lyon na początku października), to jedyne wykonalne zadanie.

Tottenham dał się bowiem wyrzucić za burtę obu krajowych pucharów, do porażki w karnych z trzecioligowym Colchester dokładając przegraną serię jedenastek w starciu z czerwoną latarnią Premier League, Norwich, w FA Cup. Nie wspominając już o tym, że ekipie Mourinho dodatkowe 30 minut grania potrzebne było w ostatnim czasie jak dziura w bucie. W lidze, choćby nagle Liverpool do końca sezonu nie zdobył już punktu, a Tottenham jakimś cudem wygrał wszystkie dziewięć meczów do końca, i tak znalazłby się o czternaście „oczek” za The Reds.

Mourinho, specjalista od dostarczania trofeów, tym razem najprawdopodobniej nie umieści w gablocie swojego klubu nic. Jak bolesne to dla fanów Spurs? Posłużymy się obrazkiem mówiącym więcej niż tysiąc słów.

To musi wpływać negatywnie na morale piłkarzy, nawet Harry Kane miał ostatnio zacząć dawać do zrozumienia, że chciałby w końcu coś w piłce klubowej wygrać i że jeśli Tottenham nie będzie w stanie zagwarantować mu do tego odpowiednich warunków, to mocno zastanowi się, czy chce być dla Kogutów tym, kim dla Milanu był Paolo Maldini.

***

Mając to wszystko z tyłu głowy, trudno będąc kibicem Spurs być optymistą. Choć oczywiście piłkarze starają się zaklinać rzeczywistość, jak tylko mogą. Dele Alli, cytowany przez football.london, mówi na przykład:

— Kiedy jesteś przyzwyczajony do dobrych występów, do pozytywnych wyników, gdy nagle zaczyna iść źle, trudno sobie z tym poradzić. Ale przeżyliśmy razem tyle pięknych chwil, tyle wspólnych wzlotów i upadków, że trzeba teraz wykorzystać te wspomnienia we właściwy sposób.

I tak, rok temu Tottenham dokonywał w Lidze Mistrzów rzeczy wielkich, mimo że przez cały sezon nie przeprowadził choćby jednego transferu. Ale okoliczności dziś są jeszcze bardziej wymagające. I gdyby jakimś cudem udało się wyeliminować Lipsk, nie byłoby to wcale mniej imponujące niż wyrzucenie za burtę rok wcześniej Manchesteru City czy Ajaksu.

fot. NewsPix.pl

Najnowsze

Anglia

Amorim: To jeden z najgorszych momentów w historii klubu. Czuję się sfrustrowany

Mikołaj Wawrzyniak
4
Amorim: To jeden z najgorszych momentów w historii klubu. Czuję się sfrustrowany

Anglia

Anglia

Amorim: To jeden z najgorszych momentów w historii klubu. Czuję się sfrustrowany

Mikołaj Wawrzyniak
4
Amorim: To jeden z najgorszych momentów w historii klubu. Czuję się sfrustrowany

Komentarze

2 komentarze

Loading...