– Jeśli latem nie awansujemy, nie będzie mnie w klubie. Nastąpi nowe rozdanie. Większość ludzi w Tychach może być już mną znudzonych – mówił „Przeglądowi Sportowemu” po zakończeniu rundy jesiennej Ryszard Tarasiewicz. Tyski klub uprzedził jednak swojego trenera i zwolnił go już na starcie ligowej wiosny. To efekt porażki 1:5 z broniącym się przed spadkiem Chrobrym Głogów.
Osoby, które widziały wczorajszy mecz Chrobrego Głogów z GKS-em Tychy, przecierały oczy ze zdumienia. Tyszanie, najskuteczniejsza drużyna jesieni, na własnej skórze poczuli, jak to jest, gdy rywal sprawia im manto. Dla Ryszarda Tarasiewicza był to już piąty ligowy mecz z rzędu, w którym jego podopieczni nie odnieśli zwycięstwa i okazało się, że dla władz klubu to już zbyt wiele. GKS miał walczyć o baraże i choć nie jest jeszcze na straconej pozycji, to jednak mecz z Chrobrym pokazał, że wszystko zmierza w złą stronę.
Ale z drugiej strony o tym, że w Tychach nie dzieje się dobrze, wiemy już od lata.
Bonus 100% do 500 zł od drugiego depozytu. Taką promocję oferuje eWinner!
Co się wtedy stało? Przed sezonem klub opuścili dwaj czołowi boczni obrońcy ligi – Dawid Abramowicz i Mateusz Grzybek. Ten pierwszy wprost przyznawał, że usłyszał od trenera, że skoro przychodzi Ken Kallaste, to będzie grał rzadziej. Efekt był taki, że Kallaste przyczynił się do porażek w dwóch pierwszych meczach i od tego momentu praktycznie nie pojawiał się na murawie, a Abramowicz wykręcał świetne liczby w Radomiaku, zwracając na siebie uwagę klubów z Ekstraklasy. Pomijając Estończyka, jesienią Tarasiewicz miał do dyspozycji tylko pięciu defensorów, w tym weterana Marcina Kowalczyka, który często łapał urazy. Dlatego mimo ofensywnego walca, GKS potrafił gubić punkty nawet w najmniej spodziewanych okolicznościach:
– Olimpia Grudziądz: prowadzenie 2:0, od 87. minuty trzy stracone gole, porażka 2:3
– Termalica: 3:2 do 65. minuty, skończyło się 3:4 po golu pięć minut przed końcem meczu
– Radomiak: 2:0 do 80 minuty, 2:2 na koniec
– Sandecja: 2:1 do 87 minuty, gol z karnego na trzy minuty przed końcem, 2:2
Tarasiewicz bardzo chętnie mówił, że punkty zabierają mu sędziowie – otwarcie krytykował ich pracę i uważał, że GKS stracił przez nich minimum sześć „oczek”. Problem w tym, że zapominał o wspomnianych wyżej wpadkach, czy też o tym, że tyski klub jako jedyny w lidze przegrał w Niepołomicach. 11 spotkań domowych Puszczy to 9 porażek, remis i… wygrana z ekipą Tarasiewicza.
Jesienią na boiskach zaplecza Ekstraklasy GKS Tychy zachował jedno (!) czyste konto. Przy tym wciąż nie krył aspiracji do awansu.
Jesienią GKS Tychy był klubem jednego zawodnika. Łukasz Grzeszczyk ciągnął wózek długo, według InStata miał udział w 70% ataków, posłał najwięcej podań w pole karne rywala, miał drugi najlepszy wynik kluczowych zagrań, był też liderem klasyfikacji kanadyjskiej oraz najlepszym w lidze wykonawcą stałych fragmentów gry. To po nich tyski zespół najczęściej trafiał do siatki, wykręcając najwyższy wynik w lidze – 17 goli zdobytych ze stojącej piłki. Ale trudy kapitana GKS-u wciąż psuły dziury z tyłu. Tyszanie spośród wszystkich drużyn, najczęściej tracili bramki z gry.
Nadzieje na poprawę sytuacji przynosiła wizja zimowego okienka transferowego, ale… zostało ono kompletnie przespane. Tyski klub borykał się ze sporymi problemami w defensywie, z powodu urazów na lewej stronie obrony grał nominalny środkowy pomocnik, a mimo to transferów nie było. Tuż przed końcem okienka ściągnięto jedynie Omara Monterde z Olimpii Grudziądz oraz Wilsona Kamavuakę, który od dłuższego czasu pozostawał bez klubu, ale w CV miał grę w 2. Bundeslidze. Ten drugi to defensywny pomocnik, czyli jedyny plaster dla przeciekającej linii obrony.
Jakie jeszcze promocje przygotował eWinner? Graczom przysługuje nie jeden, a dwa FREEBETY!
W zasadzie jedyną rzeczą, która udała się GKS-owi w tym sezonie, były rozgrywki Pucharu Polski. Odpalenie GKS-u Bełchatów, Radomiaka i ŁKS-u dało śląskiemu klubowi szansę ćwierćfinałowej potyczki z Cracovią w… przyszłym tygodniu. A jednak, mimo natężenia spotkań w najbliższych dniach, władze klubu stwierdziły, że bez „nowej miotły” się nie obędzie. Tymczasowo został nią Ryszard Komornicki, który dotychczas pełnił funkcję dyrektora sportowego tyskiego klubu.
To o tyle zaskakujące, że przecież przed chwilą wspomnieliśmy o fatalnym okienku zimowym w wykonaniu klubu z Tychów, a więc – wedle logiki – współodpowiedzialnym tego stanu rzeczy powinien być właśnie dyrektor sportowy.
W Tychach uznano jednak inaczej i zobaczymy, co z tego wyniknie.
Komornicki jako trener ostatnio nie zdołał uratować ligi dla Siarki Tarnobrzeg, ale też nie spodziewamy się, żeby pozostał na stanowisku do końca sezonu. Ktoś kto przejmie po nim stery, nie będzie miał jednak łatwego zadania, bo będzie musiał operować tą samą kadrą, z którą wyłożył się Tarasiewicz.
fot. FotoPyk