Wypożyczony z Arsenalu Dejan Iliew na razie zawodzi, Tomas Prikryl ostatni dobry mecz zagrał w zeszłym roku, a Jakov Puljić, trochę napastnik, trochę pomocnik, który miał rozwiązać problemy po odejściu Patryka Klimali, na ten moment legitymuje się dorobkiem 0 goli i 0 asyst.
To nie jest pierwsze okienko, które zapowiada się na dość średnie. To jest element szerszego problemu, który trwa już od paru ładnych rund. Jagiellonia Białystok, która latami pracowała na status jedynego klubu zarabiającego poważne pieniądze na rynku spekulacyjnym, teraz koncertowo tę swoją opinię niszczy. Ileż to razy chwaliliśmy białostoczan? Moglibyśmy strzelać tekstami jak z karabinu, bo w sumie powstawały co okienko. Zajrzyjmy do jednego z najświeższych, w końcówce złotej ery Jagiellonii. Do sprzedaży właśnie szykowano Novikovasa, kolejnego z długiej listy zawodników, których zakupiono tanio, a sprzedano drogo. Przypomnijmy ten “hall of fame”, bo to jest naprawdę żywy pomnik świetnego zarządzania:
2011: Grosicki do Sivassporu za 900 000 euro
2011: Sandomierski do Genk za 1 900 000 euro
2012: Cionek do Padovy za 280 000 euro
2012: Makuszewski do Tereka za 1 000 000 euro
2013: Kupisz do Chievo za 320 000 euro
2014: Dźwigała do Lechii za 250 000 euro (+ Tuszyński)
2014: Quintana do Al Ahli za 500 000 euro
2015: Pazdan do Legii za 700 000 euro
2015: Tuszyński do Rizesporu za 1 000 000 euro
2015: Dzalamidze do Rizesporu za 500 000 euro
2015: Gajos do Lecha za 500 000 euro
2016: Drągowski do Fiorentiny za 3 200 000 euro
2017: Góralski do Łudogorca za 1 500 000 euro
2017: Cernych do Dynama Moskwa za 400 000 euro
2018: Świderski do PAOK-u za 2 000 000 euro
2019: Frankowski do Chicago Fire za 1 500 000 euro
2019: Novikovas do Legii za 300 000 euro
Potem doszła jeszcze perła w koronie: sprzedaż Patryka Klimali do Celtiku za 4 miliony euro, majstersztyk i jednocześnie najdroższy człowiek na tej liście. Ktoś powiedziałby: no panowie, bądźmy poważni, klub sprzedaje gościa za 4 miliony euro, a wy się czepiacie, że nie ma oka do piłkarzy? Otóż właśnie. Jeśli spojrzymy na tę listę, zobaczymy bardzo wyraźnie, że do tej pory znakiem rozpoznawczym Jagiellonii był sposób, w jaki wydawała wysokie zyski z tytułu sprzedaży własnych zawodników. Odchodził Dzalamidze – inwestowano w Cernycha. Odchodził Cernych – w jego miejsce pojawiał się Novikovas. Wypadał Gajos, ściągano Góralskiego.
Największej siły Jagiellonii nie widać zresztą na tej liście – bo byli nią jakościowi następcy wyprzedawanych zawodników. Romańczuk, Runje, ale też goście z drugiego szeregu jak choćby Guti czy Guilherme. Jaga bardzo długo przypominała studnię bez dna – niezależnie od tego ile jakości utraciła (zyskując jednocześnie zielone banknoty), można byłoby być niemal pewnym, że następcy szybko dobiją do odpowiedniego, bardzo wysokiego poziomu. Ech, no i czas zacząć zadawać te trudne pytania. Bierzemy pod lupę te największe transfery w ostatnich latach z uwzględnieniem momentu, w którym zawodnik trafił do Jagiellonii.
Patryk Klimala w Białymstoku zameldował się w 2016 roku, został wyjęty z Lechii Dzierżoniów, debiutował w Ekstraklasie w drużynie prowadzonej przez Michała Probierza. Arvydas Novikovas przyszedł rok później, a w rozmowie z nami przyznawał: “na przyjście namawiał mnie sam trener Probierz”. Świderski do Jagi przyszedł z SMS-u w 2014 roku, do dorosłego futbolu wprowadzał go Probierz, Przemysława Frankowskiego przytaszczył ze sobą z Gdańska nowy trener Jagi – Michał Probierz.
Coś sporo tego Probierza, nieprawdaż? Bo też nie ma co się oszukiwać – to za jego długiej kadencji fabryka i montownia działały na najwyższych obrotach. Do skład wchodzili ambitni, młodzi ludzie, którzy pod Probierzem walczyli o grube zagraniczne transfery – wymienić tu można choćby Frankowskiego czy Drągowskiego. Ale równie celne były przecież strzały przy zakupach w I lidze, albo zawodnikach zagranicznych, jak Cernych czy Novikovas. Nie chcemy tutaj idealizować Probierza – podajemy po prostu fakty. Z ośmiu piłkarzy sprzedanych za 7-cyfrowe kwoty, ośmiu trafiło do klubu za kadencji Probierza.
Czy nie było wtedy wtop? Było, bez liku. Byli tacy, którzy zostali ściągnięci mimo mizernych umiejętności i niewielkiego potencjału, byli tacy, na których ani Probierz, ani nikt inny w Jadze się nie poznał, by wspomnieć o Damianie Szymańskim czy Damianie Kądziorze. Ale jednocześnie praktycznie co sezon zdarzał się jeden spory strzał, otoczony kilkoma mniejszymi, często przyszłościowymi. Trochę jak w Legii, gdzie właściwie do dzisiaj korzystają z ludzi, którzy przyszli w trakcie “złotej ery” – Majeckiego, Niezgody, Szymańskiego, tak i w Jadze mieli spore zapasy – i nie piszemy tu tylko o Klimali, bo przecież to także Bida czy Mystkowski.
A jak to wyglądało po Probierzu? Pierwsze okienko było naprawdę kozackie, może dlatego, że rozstanie z trenerem i rozpoczęcie transferów dzielił dość krótki okres. Mitrović, Pospisil, Kwiecień, Guilherme. Praktycznie cztery mocne, udane strzały. Ostatnie udane strzały? Zima to już bowiem praktycznie same wtopy – Bodvarsson, Bezjak, Wójcicki i Lazarević to w najlepszym wypadku 25% skuteczność. Nawet nie chodzi o to, że Bodvarsson to jakiś wyjątkowy szrot – po prostu Jaga przyzwyczaiła nas do nieco innych standardów, gdzie co chwila wyskakiwali kolejni Cernychowie, a nie Bezjakowie. Sezon 2018/19 potwierdził trend – Savković, Scepović, Poletanović, Kadlec, Klemenz, Lasickas… Niespecjalnie widać tutaj perły – najmocniejszymi transferami byli ludzie, których po prostu zgarnięto bez większych ceregieli z walczącej o przetrwanie Wisły. Nie, nie chodzi nam o deprecjonowanie ruchu z Imazem i Arseniciem, to był majstersztyk Cezarego Kuleszy. Omawiamy jednak “oko do piłkarzy”. A naprawdę, nie trzeba było okularów, by dojrzeć potencjał zakupów z “Białej Gwiazdy”.
Mudrinski, Prikryl, Camara, Santini, Iliew, Puljić… Im dalej w las, tym więcej drzew, tym więcej wtop, tym mniej potencjału, który można spieniężyć. Właściwie na ten moment jesteśmy zadowoleni z Bogdana Tiru, poza tym dobry start zaliczyli Ariel Borysiuk i Maciej Makuszewski, a więc piłkarze niespecjalnie wymagający szerokich opinii skautingowych. Patrzymy jednak na drużynę i wśród ludzi, których można spieniężyć, niespecjalnie widzimy następców Góralskiego czy Cernycha.
Najśmieszniejszy jest zaś fakt, że i wiceprezes Michał Probierz wcale nie ma w Cracovii jakichś wyjątkowych kozaków, którymi interesuje się pół Europy, za to można już mu przypisać parę transferów po prostu nieudanych.
Nie da się więc na skróty uprościć: Jagiellonio, dziękuj Probierzowi za jego dzieła. Nie, wręcz przeciwnie, wiele wskazuje na to, że duet Probierz-Kulesza doskonale opiniował piłkarzy, ale… jako duet. Dziś zamiast jednego organizmu z sokolim wzrokiem, mamy dwóch jednookich.
Fot.FotoPyK