Urodził się w obozie dla uchodźców. Jego rodzice uciekli z Liberii, gdzie toczyła się wojna domowa. Kanada przywitała go z otwartymi ramionami, a dzisiaj kanadyjskie dzieciaki są wpatrzone w niego tak, jak były wpatrzone w Christine Sinclair, gdy ta zostawała królową strzelczyń na Igrzyskach Olimpijskich. Alphonso Davies to jeden z najbardziej ekscytujących dzieciaków biegających po europejskich boiskach. Bayern zrobił złoty interes płacąc za niego 10 milionów euro, a on sam spłaca właśnie dług wdzięczności wobec Kanady.
– Życie w obozie dla uchodźców to jak wejście do ciemnego kontenera i zamknięcie go od zewnątrz na klucz. Nie masz jak wyjść – mówiła mama Alphonso Daviesa. Jego rodzice opuścili ojczyznę podczas wojny domowej w Liberii. Kraj pogrążony w partyzanckiej wymianie ognia nie nadawał się do życia. – Jedyną opcją na przeżycie było noszenie broni. Nie chcieliśmy tak żyć – przyznawał jego ojciec. – Jeśli próba znalezienia jedzenia wiąże się z ryzykiem śmierci… Nie, tak się nie da funkcjonować – przyznawała matka. Alphonso przyszedł na świat w 2000 roku. Miejsce urodzenia – Buduburam, obóz dla uchodźców w Ghanie. Wyjechał z niego jako pięciolatek.
Kanada przyjęła Daviesów z otwartymi ramionami. Choć to o Francji czy Holandii mówi się, że są krajami multikulturowymi, to co powiedzieć o Kanadzie, gdzie około 20% społeczeństwa urodziło się poza granicami tego kraju? – Historia Alphonso to soczewka tego, jak wygląda dziś historia Kanady. Wspaniały kraj, który przyjmuje ludzi z całego świata. To jedna z naszych najmocniejszych stron – mówi Marco Bossio, dyrektor gimnazjum St Nicholas w Edmonton, gdzie wychowywał się Davies. – Pamiętam go od pierwszych dni w naszej szkole. Był niesamowicie zwinny, pod względem szybkości biegu deklasował rówieśników. To było coś piorunującego, wykraczał daleko poza ramy – przyznaje. Davies szybko pokochał futbol. Choć Edmonton kojarzy się raczej z hokejem i legendarnym Waynem Gretzkym, to mimo wszystko Davies trafił na trenerów, którzy nie mylili futbolu z soccerem i wiedzieli jak pokierować jego talentem. – Kazaliśmy mu prowadzić piłkę wyłącznie prawą nogą. Lewa była wiodąca, ale nie chcieliśmy go ograniczać do bycia jednonożnym. Chętnie przychodził na siłownię. Kochał salkę fitness, gdzie mógł pracować nad mięśniami nóg, zwinnością i stabilizacją całego ciała. Gdy dzisiaj dzieciaki pytają mnie „jak Alphonso doszedł do tego wszystkiego”, to pokazuje im palcem na boisko i salkę do fintessu – mówi Bossio.
Davies bardzo szybko zaaklimatyzował się w nowym otoczeniu. Imponował talentem aktorskim. Na jednym ze szkolnych festiwali wystąpił w improwizowanym stand-upie, którym ponoć rozbawił całą szkołę. – Był odporny na stres. Lubił występować, lubił tłumy. Gdy wchodził do klasy, to rozświetlał ją swoim uśmiechem – wspomina dyrektor. Talent aktorski musiał ustąpić jednak talentowi piłkarskiemu, choć dziś piłkarz Bayernu nadal bawi się w performance artystyczny. Jest aktywny na Tik-Toku, jego skecz z improwizacją przesłuchania w stylu Backstreet Boys został hitem internetu.
Gdy Bossio zawiózł go w wieku trzynastu lat na testy do Vancouver, miejscowy trenerzy musieli się szczypać, by uwierzyć, że ten chłopak naprawdę ma takie przyspieszenie. – Nie dowierzaliśmy, naprawdę. To było chore – mówi Craig Dalrymple, który przekonywał rodzinę Daviesa na przeprowadzkę do Whitecaps. Dalrymple latał do Edmonton namawiać Alphonso na transfer. – Pewnego razu przywiózł całą kupę sprzętu klubowego. Powiedziałam, żeby zabrał to ze sobą, bo chłopak dostanie ten sprzęt wtedy, gdy na niego zasłuży – opowiada matka. – Wiedzieliśmy, że jest wielkim talentem. Ale nie sądziliśmy, że będzie rozwijał tak szybko – twierdzi Carl Robinson, ówczesny trener Vancouver: – Był wzorem do naśladowania. Przyszedł do nas jako czternastolatek. Był elastyczny wobec treningów, robił co mu kazaliśmy, w ogóle nie marudził.
W klubie zastanawiano się, czy piętnastolatek powinien trenować z seniorami. Ale Davies nabierał coraz bardziej atletycznej sylwetki i pod względem fizycznym nie odstawał od starszych kolegów. Motorycznie był kilka długości przed nimi. Technicznie robił kolosalne postępy. Whitecaps nie mieli wyboru – zgłosili go do zespołu rezerw w rozgrywkach USL (zaplecze dla MLS), został najmłodszym zarejestrowanym piłkarzem w historii ligi. Niedługo później zadebiutował w pierwszej drużynie Vancouver – tym razem jako drugi najmłodszy piłkarz w historii MLS. Młodszy był tylko Freddy Adu. Tak, ten Freddy Adu. Gwiazda Football Managera, złote dziecko amerykańskiej piłki, które skończyło na testach w Sandecji Nowy Sącz.
Whitecaps obawiali się powtórzenia historii Amerykanina. Adu jako nastolatek podpisywał lukratywne kontrakty z gigantami marek odzieżowych, miał tournee po telewizjach, dziennikarze zrobili z niego gwiazdę futbolu, zanim ten jeszcze zdążył dwa razy prosto kopnąć piłkę. Parcie mediów i kibiców na filmową historię z Adu w roli głównej sprawiło, że chłopak nigdy nie rozwinął się na miarę swojego talentu. O ile rzecz jasna ten talent był rzeczywisty, a nie stanowił tylko podkładki pod atrakcyjny biznes. Amerykański sen się jednak nie ziścił – złote dziecko USA padło ofiarą rozbudzonych ambicji wielkiego kraju nałożonych na nastoletnie barki.
W przypadku Daviesa istniało podobne zagrożenie, że chory szum medialny i zbyt szybki zastrzyk popularności może namieszać chłopakowi w głowie. Dlatego Whitecaps wydało decyzje o tym, że przez pierwsze dwa sezony gry w MLS Davies nie udzieli żadnego wywiadu. Media szalały, skrzynka mailowa rzecznika prasowego była zapchana od propozycji ekskluzywnych rozmów z kanadyjskim talencikiem, ale klub konsekwentnie mówił „nie”. – Pojawiła się nowa „zabawka”, każdy chciał go mieć na swoich łamach – mówi trener Robinson. Trudno dziwić się Kanadyjczykom, że pokładali tak duże nadzieje w Daviesie i że chłopak z miejsca budził zainteresowanie samym faktem, że w tak młodym wieku pojawił się w lidze. Kraj potrzebował piłkarza-symbolu dla rzeszy dzieciaków, które coraz chętniej garnęły się do futbolu. Właściwie – potrzebował kogoś takiego dla rzeszy chłopców, bo dziewczynki miały w Christine Sinclair. Jedna z najwybitniejszych napastniczek XXI wieku inspirowała Kanadyjki, ale młodzi Kanadyjczycy musieli wzdychać do obcokrajowców. Davies był pierwszym zawodnikiem z Kanady, który mógł przełamać bezkrólewie. Trudno, by dzieciaki z boisk w Toronto czy Montrealu wzdychały do defensywnego pomocnika Deportivo La Coruña, czyli Juliana de Guzmana. – Kanadyjski futbol potrzebuje w naszym kraju kogoś takiego, kim dla kanadyjskiego hokeja był Sidney Crosby – mówił Steve Reed, prezydent kraju.
Davies w swoim drugim sezonie w MLS rozegrał w lidze 33 mecze. W 2016 roku dostał obywatelstwo Kanady, tego samego roku zagrał w Złotym Pucharze, gdzie olśnił wszystkich. Był paskudnie szybki, potrafił przyłożyć z dystansu, dryblował niemal najlepiej w lidze. Notował średnio 4,8 zwodów na mecz, pod tym względem był drugim najlepszym zawodnikiem w MLS. Kanada się nim zachwyciła. Wszyscy europejscy skauci również. Do Whitecaps zgłosił się Manchester United, Arsenal oraz Liverpool. Najkonkretniejszy był jednak Bayern Monachium. – Nie opowiadali mu bzdur, przedstawili konkretny plan rozwoju. Alphonso to kupił – opowiada Robinson. Davies pobił rekord transferowy MLS. Łączna suma wykupu może wzrosnąć nawet do 22 milionów dolarów. Daviesa nie przekonały większe pieniądze oferowane przez Paris Saint-Germain – był już po słowie z Bawarczykami i nie chciał wycofywać się z obietnicy złożonej mistrzom Niemiec.
Pierwsze tygodnie w Monachium były dla niego trudne. – „Phonziemu” wydaje się, że jest dorosły, bo ma zarost na twarzy. Po pierwsze, to nie zarost, tylko jakieś włosy, które czesze szczotką. Po drugie, to nadal dzieciak. Ale dzieciak z ogromnym potencjałem – śmiał się Rusell Teibert, jego kolega z reprezentacji. Twarde lądowanie w Monachium zaliczył już po kilku tygodniach, gdy musiał zapłacić karę za spóźnienie na trening. Wracał akurat z Paryża, gdzie odwiedził swoją dziewczynę (Jordyn Huitema, kanadyjską napastniczkę PSG). Lot się opóźnił, do Monachium dotarł zbyt późno, na zajęcia wpadł już w trakcie ich trwania. Niko Kovac nie przyjął tłumaczeń piłkarza – Davies musiał wrzucić 20 tysięcy euro do klubowej puszki na kary.
W pierwszym sezonie grał niewiele, ale i taki był plan Bayernu na niego. W Monachium zdawali sobie sprawę, że Kanadyjczyk ma duże braki taktyczne. – Przez pierwsze osiem miesięcy nie miał za bardzo z kim pogadać. W jego życiu nastąpił poważny przełom. W MLS był dzieciakiem, któremu pozwalano się bawić. W Bundeslidze został gościem, któremu mówiono „musisz grać w taki sposób, bo jeśli tego nie będzie robił, to zapomnij o tym, że zobaczysz boisko”. Musiał się dostosować. Ten dzieciak może być jednym z najlepszych na świecie, ale najpierw musi wszystko dookoła siebie ogarnąć – twierdził John Herdman, selekcjoner kanadyjskiej kadry.
Pod skrzydła w Bayernie wziął go jednak David Alaba. Dopasowali się fantastycznie – obaj mają ogromne poczucie humoru, obaj pochodzą z rodziny imigrantów, a ostatecznie też obaj mogą grać na wielu pozycjach. Austriak mówił Daviesowi – pamiętaj o taktyce, ale baw się grą w piłkę, bo nie będziesz tego robił wiecznie. Jeśli zabawa wygląda tak, jak ten rajd na Stamford Bridge, to Kanadyjczyk wziął sobie do serca uwagi starszego kolegi:
Kontuzje defensorów Bayernu sprawiły, że Davies został przesunięty z lewego skrzydła na lewą obronę. Miewał problemy w ustawieniu w tyłach, ale stopniowo robi progres. W grze ofensywnej jednak niesamowicie imponuje. Po półmetku sezonu ma na koncie już osiem asyst, jest najszybszym graczem Bayernu, z lewej flanki Bawarczyków atakuje raz za razem defensywy rywali. Mecz z Chelsea sprawił, że zaczął o nim mówić cały świat piłki. – Cieszę się, że akurat na tym stadionie tak dobrze mi poszło, bo tato w przeszłości bardzo lubił oglądać mecze londyńczyków, więc zdarzało mi się oglądać je razem z nim – przyznawał.
Bayern po serii świetnych występów zaczął z nim rozmowy o przedłużeniu kontraktu. Nowa umowa ma obowiązywać przez pięć lat. – Byliśmy pewni tego transferu i dzisiaj jesteśmy pewni, że warto inwestować w Alphonso. Marco Neppe, nasz szef skautów, wykonał świetną robotę. Oglądał wiele meczów Daviesa na żywo, dostarczył nam mnóstwo materiałów i zasadniczo od pierwszej minuty, gdy wysłał nam raporty, byliśmy pewni, że to jest to – stwierdził niedawno Hasan Salihamidzić.
Davies jest ważny dla Bayernu, ale jeszcze ważniejszy dla kanadyjskiej kadry. Można powiedzieć, że przydał się nie tylko na boisku, ale i na scenie, gdy ważyły się losy przyznania praw do organizacji mundialu w 2026 roku. Kanada wraz ze Stanami Zjednoczonymi i Meksykiem zgłosiła swoją kandydaturę, a Davies wystąpił na gali głosowania z poruszającą przemową. – Mnie i moją rodzinę Kanada przywitała z otwartymi ramionami. Jeśli dacie nam okazje organizacji tego turnieju, to i was przywita – spuentował swoje przemówienie. Mundial 2026 ostatecznie odbędzie się w Ameryce Północnej.
Davies jest pierwszym Kanadyjczykiem, który gra regularnie w klubie ze ścisłego topu europejskiego. Właściwie pierwszym reprezentantem Kanady, bo przecież Owen Hargreaves czy Asmir Begović też mieli obywatelstwo kanadyjskie, ale nie zdecydowali się na grę w jej barwach. Ten pierwszy zakładał koszulkę Anglii, drugi gra dla Bośni. – Nie byłem przekonany, że za słowami pójdą czyny. Ludzie zajmujący się futbolem w Kanadzie ładnie opowiadali o planach, ale ich zapowiedzi nie stawały się rzeczywistością. Nie widziałem przyszłości dla futbolu w Kanadzie. Davies ma inne doświadczenia – mówił niedawno Begović. Hargreaves krytykował z kolei organizację szkolenia w Kanadzie. – Nie ma programu szkolenia, nie ma profesjonalnych klubów, organizacja zgrupowań kadry jest bardzo słaba. Gdyby nie znajomości i pomoc życzliwych ludzi, to nigdy bym nie zagrał w Europie – mówił. Jemu pomógł Thomas Niendorf, niemiecki trener mieszkający w Kanadzie. Pomocnik trafił do Bayernu jako szesnastolatek, a mimo wychowania się w Calgary nie jest odbierany w Kanadzie zbyt ciepło – właśnie przez to, że zdecydował się na grę dla Anglii.
Davies nie zabiera głosu na temat poziomu szkolenia w Kanadzie, ale ma też inne doświadczenia niż wspomniana dwójka. Na przestrzeni ostatnich lat futbol w tym kraju poszedł do przodu – trzy kluby grają w MLS, w każdym jest profesjonalna akademia, w tym roku ma ruszyć odpowiednik MLS w Kanadzie. – Historia „Phonsiego” to szansa dla ludzi naszej piłki, by otworzyć się na lokalne inicjatywy szkoleniowe, inwestować w piłkę na poziomie miast i miasteczek. Sporo talentów przecieka nam przez palce. Chciałbym, by nasz związek piłkarski zwrócił uwagę na te małe akademie, które robią swoją robotę po cichu, a nikt ich nie dostrzega – mówi Bossio, który wcześnie dostrzegł talent Daviesa.
Tim Adams założył firmę Free Footie, wcześniej był lokalnym dziennikarzem zajmującym się futbolem. Chciał dać szanse rozwoju dzieciakom z marginesu. Davies przez pewien czas trenował w jego fundacji. – To przykład kariery dzieciaka, gdy wszystko idzie tak, jak powinno. Ale nie zawsze tak jest. Alphonso to jednostkowy przykład, a potrzebujemy takich przykładów dziesiątki tysięcy. Jestem przekonany, że jeśli mielibyśmy taki Footie Free w każdym kanadyjskim miasteczku, to z każdego wyrósłby jeden taki Davies. Mielibyśmy kadrę kobiecą i męską pełną takich Daviesów. Skąd to wiem? Bo to widziałem – mówi Adams: – Pamiętam takiego dzieciaka, przyjechał do Edmonton z Afganistanu. Miał z dziesięć lat. Zabrałem go na testy do klubu. Robił z piłką co chciał. Oni na tych testach ustawili go na skraju pola karnego i powiedzieli „strzel w sam róg bramki”. On miał dziesięć lat, nie mógł odkopnąć. Zniknął mi później z pola widzenia, zniknął ze środowiska piłkarskiego. A jestem przekonany, że mógł być gwiazdą. Jestem przekonany, że takich chłopców w całej Kanadzie są tysiące. Jesteśmy krajem, który mówi „przyjedźcie do nas, damy wam szansę”. Okej, ale nadszedł czas, by wyciągać te dzieciaki z cienia, stawiać w świetle i faktycznie dawać im szansę.
– Wiecie z czego jestem najbardziej dumny? Że nikt nigdy nie przyszedł do nas, rodziców Alphonso, i nie powiedział “ej, wasz syn palił papierosy za rogiem!”. Zawsze mu powtarzaliśmy, że ma być dobrym człowiekiem. Żeby nie podążał za złymi kolegami. Wyrósł na odpowiedzialnego człowieka. Gdyby trafił do jakiegoś gangu… To byłby koniec. Ale przecież wiem, że by nie trafił, bo to mój syn, tak go wychowaliśmy, prawda? – mówi ojciec Daviesa.
DAMIAN SMYK
źródła: Guardian, Bild, 11freunde, The Athletic, Squawka
fot. NewsPix