Jeżeli Polacy robią raczej dobrą reklamę naszym piłkarzom we Włoszech, to Fabian Serrarens na pewno robi fatalną holenderskim w Polsce. Gość niepostrzeżenie w miniony weekend przekroczył już 1000 minut na boiskach Ekstraklasy, teraz jeszcze dołożył godzinę, a w liczbach, za które mu się płaci ciągle jest jedno wielkie jajco. Żadnych goli, żadnych asyst.
A płaci mu się niemało, bo około 50 tys. złociszy za każdy miesiąc partaczonej roboty. Wyjątkowa sztuka palenia hajsem w piecu. Serrarens to w dużej mierze owoc letnich nieporozumień na szczytach Arki. Tak naprawdę nikt go do końca nie chciał. Frakcja Midaków polowała na kogoś dużo bardziej spektakularnego (i droższego), frakcja oszczędnościowa w międzyczasie go wzięła jako wariant “całkiem, całkiem”. Okazało się jednak, że Holender nawet trochę nie umie strzelać, a to, że raz w życiu miał dzień konia i na początku zeszłego roku zaliczył hat-tricka w Eredivisie świadczy tylko o tym, że nie należy przeceniać dokonań w słabeuszach tamtej ligi. Początkowo można go jeszcze było lekko bronić, bo dobrze zastawiał piłkę i czasem potrafił rozegrać, ale bez żartów. Po niesamowitym odrodzeniu z Rakowem stający – jak zwykle – przed kamerami Canal+ Adam Marciniak gratulował wchodzącym z ławki Mihajloviciowi i Kopczyńskiemu, pytając, czy wszedł jeszcze ktoś trzeci, bo nie kojarzy. No tak, wszedł Serrarens.
Mihajlović tym razem dostosował się do poziomu kolegi z Kraju Tulipanów. Nic nie grał przez cały mecz w Gliwicach, a jak już doszedł do jedynej naprawdę dobrej sytuacji Arki, to okropnie spudłował.
Na godnego partnera dla Serrarensa zaczyna wyrastać Filip Marković. Śląskowi Wrocław przypominamy, że jak się licytuje gościnne treningi lub występy, to pojedyncze, a nie na cały sezon.
Tak jak w poprzedniej kolejce nigdy byśmy nie sądzili, że umieścimy w badziewiakach Janusza Gola i Benedikta Zecha, tak teraz nie przypuszczaliśmy, że kiedyś damy tu Dante Stipicę. Ale jednak, bramkarz Pogoni ostatnio jakby nieco obniżył loty, a przy drugim golu Jagiellonii zwyczajnie dał plamę, więc po pięciu wizytach w kozakach pora na nieprzyjemną odmianę.
Wśród kozaków aż trzech przedstawicieli Lecha Poznań i to oni jako jedyni w tej kolejce zagrali na “ósemki”. Długo się wahaliśmy, czy w środku pola obok Daniego Ramireza wstawić Żukowa czy Jodłowca – ostatecznie doceniliśmy, że ten drugi po długiej przerwie od występów w pierwszym składzie rządził w środku pola przeciwko Arce.
Co do Ramireza, debiut w “Kolejorzu” miał nie za specjalny, ale im dalej w las, tym bardziej widać, że on do obecnego stylu gry tej drużyny pasuje jak ulał. Hiszpan jest bardziej mobilny niż Darko Jevtić, przez co cały Lech staje się ruchliwszy i trudniejszy do rozszyfrowania w ataku. Naprawdę w ostatnich tygodniach z wielką przyjemnością się to ogląda.
Dusan Kuciak ma już u nas abonament, zainteresowanym wyślemy cennik na priv.
Dwóch zawodników w ŁKS-u w jedenastce na Weszło? Zapewne każdy pomyśli o badziewiakach, ale dziś bez żadnego naciągania możemy wyróżnić Ratajczyka i Wróbla, wykonali świetną robotę z Zagłębiem Lubin. Kuba Olkiewicz w przypływie entuzjazmu już sprawdza, ile łódzki beniaminek traci do grupy mistrzowskiej.
Fot. FotoPyK