Legia vs Cracovia, lider kontra wicelider Ekstraklasy. Pachnie to wspaniałym 0:0 po trzech celnych strzałach przez 90 minut, ale zanim skosztujemy tych delicji, zastanówmy się, kto może wystawić na to spotkanie cięższe armaty porównując poszczególne pozycje. Trzeba przyznać, że jedni i drudzy mają swoje argumenty.
BRAMKARZ – REMIS
Gdybyśmy dokonywali tego porównania pół roku temu, chyba wyżej byłby Michal Pesković. Oczywiście Radosław Majecki ma większy potencjał i niemal na pewno zrobi znacznie większą karierę, ale generalnie jeżeli chodzi o dotychczasowe dokonania w obecnych drużynach, doświadczony Słowak częściej robił różnicę niż młody Polak. W tym sezonie jednak Pesković nieco spuścił z tonu. Nadal rzadko popełnia większe błędy, lecz z drugiej strony rzadziej też popisuje się czymś zdecydowanie ponad program (tylko raz daliśmy mu notę wyższą niż 6). W tym względzie Majecki bardzo długo grał podobnie i dla odmiany dopiero niedawno dwa razy mocniej pomógł zespołowi. W efekcie między tymi bramkarzami na tu i teraz stawiamy znak równości.
BOCZNI OBROŃCY – PUNKT DLA LEGII
U jednych i drugich boki obrony są istotne. W Legii, jeśli jest zdrowy, na prawej stronie najczęściej biega Marko Vesović i najczęściej staje na wysokości zadania – o ile nie musi tylko pracować w defensywie, to nigdy jego najmocniejszą stroną nie będzie. Czarnogórzec rozegrał raptem 13 meczów ligowych, a zdążył uzbierać dwa gole, jedną asystę i dwa kluczowe podania. Jak na tę pozycję, liczby co najmniej dobre. Na lewej flance szaleje Michał Karbownik, niemal co kolejkę przeprowadzający akcje, którymi można się zachwycać w tej skostniałej lidze. Cztery asysty i trzy kluczowe podania znikąd się nie wzięły, a przecież mówimy o chłopaku, który nie gra na swojej nominalnej pozycji. Jeżeli ktoś pobije transferowy rekord Ekstraklasy, to najprędzej właśnie Karbownik.
[etoto league=”pol”]
W Cracovii dobry sezon rozgrywa Cornel Rapa, choć w większym stopniu dotyczy to ofensywy (trzy gole, trzy asysty, jedno kluczowe podanie). W defensywie Rumun potrafi się zdrzemnąć, co widzieliśmy chociażby w ostatnim meczu z Piastem, gdy nie sięgnął dośrodkowania Rymaniaka, a Milewski minął go przyjęciem piłki na klatkę piersiową. Zestawiając Rapę z Vesoviciem mimo wszystko zastanawialibyśmy się nad remisem, ale po drugiej stronie różnica jest już znacząca. Kamil Pestka pauzuje za kartki, więc musimy porównać Karbownika do Michala Siplaka. Sam fakt, że Słowak od dłuższego czasu siedział na ławce na rzecz Pestki był dość wymowny, zwłaszcza że problem z młodzieżowcem rozwiązywał już “Pasom” Sylwester Lusiusz. Zatem tutaj wygrywa Legia.
STOPERZY – PUNKT DLA CRACOVII
Bardzo wyrównany pojedynek. Można nawet zaryzykować stwierdzenie, że dojdzie do starcia dwóch najlepszych duetów środkowych obrońców w Ekstraklasie. Artur Jędrzejczyk i Igor Lewczuk przeważnie nie zawodzą oczekiwań i grają co najmniej solidnie. Takie chwile słabości jak niedawno Lewczuka z Rakowem należą do rzadkości. W Legii ewentualnie za kogoś z tej dwójki w razie konieczności wskakuje Mateusz Wieteska, w Cracovii chwilami ostro o skład rywalizowało aż czterech stoperów: Michał Helik, David Jablonsky, Ołeksij Dytiatjew i Niko Datković. Ten ostatni z powodu kontuzji wypadł na wiele miesięcy, co zawęziło pole manewru. Aktualnie grają Helik z Jablonskim, Dytiatjew siedzi na ławce. Na Jablonskim jednak ciążą grzechy korupcyjne z dawnych czasów i już wiadomo, że jego sprawę rozpatrzy FIFA, co może się skończyć wieloletnim zawieszeniem, w praktyce oznaczającym koniec kariery. Póki co jednak Czech gra i trzeba mu oddać, że spisuje się więcej niż dobrze, to do niego dobiera się drugiego zawodnika.
Jeżeli jedni i drudzy chcą gdzieś szukać przewag, to raczej na innych pozycjach, ale tutaj minimalnie lepsza wydaje się Cracovia. Premiujemy pięć goli straconych mniej (18 do 23).
ŚRODKOWI POMOCNICY – PUNKT DLA LEGII
Nie brakuje głosów, że Janusz Gol to najlepszy defensywny pomocnik w całej lidze. Niekoniecznie trzeba się z tym stwierdzeniem pokłócić, nawet przy porównaniu do Andre Martinsa, który wydawał się nie do ruszenia w Legii i dopiero w minionej kolejce po raz pierwszy od dawien dawna z powodów czysto sportowych zasiadł na ławce.
Rzecz w tym, że koledzy Gola ze środka pola to już nie ta półka, przynajmniej w zestawieniu z rywalami z Legii. Sylwester Lusiusz stał się beneficjentem przepisu o młodzieżowcu. Poziomu zbytnio nie zaniża, powoli nabiera pewności w swojej grze, ale to nadal średnia ligowa. Domagoj Antolić dla odmiany przeżywa najlepszy okres na polskiej ziemi, wreszcie przestał być irytującym człapakiem.
Dziesiątki? Luquinhas na tej pozycji stał się w ekstraklasowej skali rewelacyjny, wcale nie tak rzadko przerastał tę ligę. Brazylijczyk z bezproduktywnego skrzydłowego przerodził się w klasowego dyrygenta ofensywy. Pelle van Amersfoort aż tak spektakularny nie jest. Wręcz odnosimy wrażenie, że im dalej w las, tym bardziej nam przeciętnieje. Holender w ostatnich dziewięciu meczach dał tylko jeden ofensywny konkret (gol z Rakowem). Po obiecującym wejściu do ligi, spodziewaliśmy się po nim trochę więcej.
Oprócz tego Legia ma bardzo cennego zmiennika w osobie Waleriana Gwilii. Cracovia takiego bogactwa wyboru nie posiada.
SKRZYDŁOWI – PUNKT DLA LEGII
Podobnie jak w przypadku bocznych obrońców, jeden ze skrzydłowych “Pasów” nie odstaje od konkurentów z Legii. Ba, Sergiu Hankę umieszczamy nad Arvydasem Novikovasem i nie będzie to żadna kontrowersja. Litwin długo był rozczarowaniem i dopiero pod koniec rundy jesiennej zaczął się spisywać lepiej. Hanca natomiast mniej więcej cały czas trzyma fason. Nikt w krakowskiej ekipie nie ma lepszych liczb niż jego siedem goli, cztery asysty i dwa kluczowe podania.
Przez całą jesień zmartwieniem Michała Probierz był brak drugiego klasowego skrzydłowego. Mateusz Wdowiak ciągle dawał za mało, a inni próbowani na boku przeważnie spisywali się jeszcze gorzej. Szansą na zmiany na lepsze ma być Ivan Fiolić, ale wypożyczony z Racingu Genk Chorwat nadal nie ujawnił nam swojego potencjału, bo trudno uznać, że niezła zmiana w Gdyni to wszystko, co ma do zaoferowania.
Drugą flankę w Legii obstawia Paweł Wszołek. Przychodząc we wrześniu niemal z miejsca dał drużynie nową jakość, rozegrał parę świetnych meczów. Tak po prawdzie jednak wiosną jak dotąd z ligowej szarości nie wyszedł, stołeczni kibice czekają na coś bardziej spektakularnego w jego wykonaniu. Mimo to on i Novikovas to razem lepsza mieszanka niż Hanca i ktoś drugi Fiolić.
NAPASTNICY – PUNKT DLA LEGII
Jose Kante od końcówki rundy jesiennej znajduje się w wielkim gazie. Licząc od siedemnastej kolejki, w siedmiu spotkaniach zdobył siedem bramek i przy dwóch asystował. Aktualnie nie robi mu różnicy, czy gra w ataku w duecie, czy samemu i kogo ma za plecami. Dzięki niemu Legia nie odczuwa straty Jarosława Niezgody, a Tomas Pekhart może się spokojnie wprowadzać do zespołu.
Kante na dziś cenimy trochę bardziej niż Rafę Lopesa, choć nie mówimy tu o żadnej przepaści. Portugalczyk też ma całkiem sporo do zaoferowania. Przyzwoita skuteczność (siedem goli), niezła technika, dobra gra tyłem do bramki, odnajdywanie się w fizycznej grze. Brakuje mu trochę konkurencji, zwłaszcza teraz po wypożyczeniach Filipa Piszczka do Trapani i Rubio do Zagłębia Sosnowiec, ale to już nie jego problem.
TRENERZY – REMIS
Aleksandar Vuković po bardzo nieobiecującym początku sezonu znalazł wreszcie to, czego szukał. Legia po przyjściu Wszołka i przesunięciu Luquinhasa na “dziesiątkę” stała się najefektowniej grającym zespołem Ekstraklasy, który potrafi demolować przeciwników. Michał Probierz to już stary wyga, ma inny, bardziej pragmatyczny pomysł na drużynę, ale skoro walczy o mistrzostwo, nie sposób powiedzieć, że jego koncepcja się nie sprawdza. Trenerzy raczej siebie nie zaskoczą, muszą liczyć na piłkarzy.
***
Koniec końców w tym zestawieniu Legia wygrywa z Cracovią 4:1, ale chyba jedynie w środku pola pod każdym względem przerasta “Pasy”. W pozostałych przypadkach różnice są mniejsze, dlatego mimo wszystko nie spodziewamy się przy Łazienkowskiej meczu do jednej bramki.
Fot. FotoPyK