Kto by pomyślał, że gdy Robert Kubica dostanie dobry bolid, będzie w stanie jeździć naprawdę szybko? Cóż, prawdopodobnie… każdy, kto choć trochę zna się na Formule 1. Po ubiegłym sezonie, spędzonym w, nazwijmy to umownie, produkcie bolidopodobnym Williamsa, Kubica wreszcie mógł pokazać, na co tak naprawdę go stać. W pojeździe Alfy Romeo był najszybszy na dzisiejszych testach.
Zanim ktoś nam to wytknie – tak, wiemy, że jechał na najbardziej miękkiej mieszance opon i że przez to zasuwał szybciej niż wielu innych kierowców. Ale weźcie pod uwagę, że Alfa to nie dominator w stawce, a sam Kubica w poprzednim sezonie przez wielu był skreślony, bo dojeżdżał ostatni. A że bolid był zły? „Panie, co tam jakiś bolid. Jak przyjeżdża na końcu, to znaczy, że słaby”. Jak się okazało (niesamowite, prawda?) – jest zupełnie inaczej.
1:16.942. To czas Roberta. Dobrze ponad trzy sekundy szybszy, niż jego najlepsze okrążenie sprzed roku w tym samym miejscu. Zresztą zrobiono już porównania wideo z bolidu Polaka – tego, w którym jeździ teraz i z ubiegłorocznego Williamsa. Różnica jest po prostu olbrzymia. O ile w pojeździe brytyjskiej ekipy Kubica musiał co chwila coś korygować i pracować, by w ogóle utrzymać dobry tor jazdy, o tyle w bolidzie Alfa Romeo Racing Orlen po prostu śmigał przez zakręty.
– Tak naprawdę nie ma to wielkiego znaczenia. Co się liczy, to wyczucie, jakie mam w samochodzie. Gdy jedziesz okrążenie szybsze o 2-3 sekundy od tego, co mogłeś uzyskać wcześniej… Wyczucie w samochodzie i wszystko inne odzwierciedla to, jak szybki jest ten bolid. Fakt jest taki, że zazwyczaj byłem pierwszy od końca, gdy patrzyłeś na tabelę czasów od dołu, a teraz jestem na górze, ale – jak mówiłem – nie ma to wielkiego znaczenia. W testach nie trzeba się za bardzo przyglądać klasyfikacjom, bo różne zespoły i kierowcy realizują różne programy i koncentrują się na różnych rzeczach. Należy koncentrować się na sobie i robieniu postępów, gdy dochodzą nowe rzeczy do testowania – mówił Robert Cezaremu Gutowskiemu.
Brawo Robert! Zawsze w Ciebie wierzyłem. Cieszę się, że przyczyniliśmy się do Twojego powrotu do @F1! https://t.co/RNwxqpe8TR
— Daniel Obajtek (@DanielObajtek) February 26, 2020
Warto tu dodać jeszcze jedną rzecz – Robert jeździł tylko w porannej sesji. Po południu jego miejsce zajął Kimi Raikkonen, który z kolei testował twarde opony. Oznacza to, że Kubica utrzymał się na pierwszym miejscu, mimo że przez pół dnia obserwował to wszystko z boku. Ostatni raz z najlepszego czasu w testach mógł cieszyć się w 2011 roku, gdy w Walencji też pokonał wszystkich na testach. Choć to wspomnienie słodko-gorzkie, bo kilka dni później doznał wypadku na trasie Ronde di Andorra.
Zostawmy to jednak, wróćmy do teraźniejszości, bo mamy jeszcze kilka rzeczy do napisania. Choćby taką, że Kubica wreszcie może czuć radość z tego, że jeździ. Wiadomo, jest kierowcą rezerwowym, nie ma dla niego (na razie) miejsca w wyścigach, ale po tym, co działo się w zeszłym roku i tak powinien się uśmiechać. Sam zresztą podkreśla, że wszelkie uwagi zgłoszone przez niego, Raikkonena albo Antonio Giovinazziego, zespół brał pod uwagę i starał się jak najszybciej znaleźć rozwiązanie. W Williamsie było zupełnie inaczej, czasem tygodniami nie działo się nic. Zresztą przypomnijcie sobie słynną sprawę z kierownicą Polaka.
– To kompletnie inne odczucie. Za każdym razem, gdy zmieniasz auto i zespół, to sposób budowania samochodu jest inny, podobnie procedury i sposób pracy nad nimi. Nie zmienia się to, że gdy nie masz docisku, możesz robić wszystko, ale rozwiązania problemu nie znajdziesz. Docisk jest największym przyjacielem każdego zespołu. Pamiętałem wrażenia z jazdy przez kolejne okrążenia, ale teraz siła docisku była dużo większa, pozwalała jechać szybciej. Mój mózg mówił na początku, że nie było to możliwe. Potrzebowałem kilku okrążeń, żeby odblokować w sobie te prawdziwe wrażenia – mówił Robert dziennikarzom.
Odblokować się je udało, a Kubica pokazał, że czego jak czego, ale talentu i umiejętności po prostu się nie traci. Kolejna demonstracja tego faktu przyjdzie już jednak nie w bolidzie F1, a w pojeździe DTM, bowiem w najbliższych dniach to właśnie w samochodzie tej serii, będzie pracować Polak. Mamy przeczucie, że tam też pójdzie mu znakomicie.
Fot. Newspix