Reklama

W skokach narciarskich się udało. Teraz szukamy następców Kubicy

Jan Ciosek

Autor:Jan Ciosek

24 lutego 2020, 17:54 • 9 min czytania 0 komentarzy

Ulica Bielańska w Warszawie to tak naprawdę ledwie uliczka, jakiej przebiegnięcie zajęłoby dobremu sprinterowi może 15 sekund. Stoi tu kilka bloków, apteka, najmniejsza pętla autobusowa w mieście (dla jednego autobusu), osiedlowa siłownia, popularna klubokawiarnia i salon pielęgnacji psów, podobno najlepszy w kraju. Aha, i jeszcze siedziba PKN Orlen, największej polskiej firmy.

W skokach narciarskich się udało. Teraz szukamy następców Kubicy

Kimi Raikkonen, mistrz Formuły 1 i przez wiele lat kierowca Ferrari, o większości tych rzeczy nie ma nawet pojęcia. Ale o ostatniej wie doskonale. Orlen wszedł do Formuły 1 i mocno się rozpycha, walcząc o rozpoznawalność i próbując promować Polskę na arenie międzynarodowej. Fiński gwiazdor przyleciał więc do Warszawy, udzielił kilku sztampowych wypowiedzi i mocno znudzony dotrwał jakoś do końca imprezy. Imprezie trzeba jednak oddać, że była historyczna i zrobiona na bogato. To po prostu Raikkonen ma alergię na takie wydarzenia.

Kiedy Robert Kubica ścigał się i wygrywał kolejne wyścigi w World Series by Renault, po Europie jeździło za nim raptem trzech dziennikarzy. Gdy w Polsce chodził od firmy do firmy, zabiegając o wsparcie, regularnie odbijał się od sekretarek. A potem z buta wszedł do Formuły 1 i wszystko się zmieniło. Skalę zmian, jakie zaszły przez te 15 lat, dzisiaj było widać jak na dłoni. Na wielkiej prezentacji zespołu Alfa Romeo Racing Orlen w Warszawie obecny był tłum reporterów, setki fotografów i dziesiątki kamer. Ba, rękę kierowcy ściskali wicepremier, szef największej polskiej firmy, a potem nawet sam prezydent. Były mistrz świata Kimi Raikkonen też zapozował do zdjęcia z Andrzejem Dudą, panowie wymienili nawet jakieś zwyczajowe uprzejmości. Mistrz świata z 2007 roku patrzył na to wszystko mocno zdezorientowany – w Finlandii takich imprez nie robią. Nawet dla kierowców znacznie bardziej utytułowanych niż Kubica.

Fakt, nie opinia

Kiedy zaczynałeś karierę w sporcie motorowym, narzekałeś, że nie miałeś wsparcia od polskich firm, że odbijałeś się od sekretarek – zagaiłem, kiedy Robert Kubica skończył ściskać dłonie notabli i wyszedł na chwilę do dziennikarzy. Przerwał mi jednak, uśmiechając się krzywo. – Nie narzekałem. Stwierdzałem fakt. To są dwie różne rzeczy. Teraz sytuacja jest zupełnie inna, idzie w dobrym kierunku. Cieszę się z tego, bo jest coraz więcej dzieciaków, które bawią się w karting. Myślę, że pewne drzwi zostały otwarte, a ścieżki przetarte. Znacznie się do tego przyczyniłem. Nawet nie, że specjalnie, ja po prostu robiłem swoje, realizowałem swoje cele i marzenia – stwierdził. – Dzisiaj wszystko idzie w dobrym kierunku, choć sporo rzeczy jest jeszcze do zrobienia. Dzieje się dobrze i oby ten pozytywny trend trwał jak najdłużej, bo w tym sporcie wszystko może się zmienić w jednej chwili…

Reklama

Ten trend, o którym mówi, miał dzisiaj swoje wielkie święto. PKN Orlen od wielu lat wykłada niemałe pieniądze na reklamowanie się poprzez sport. Wspiera lekkoatletów, siatkarzy, od dawna finansuje także sport motorowy, głównie w postaci Orlen Teamu, walczącego w Rajdzie Dakar i innych rajdach terenowych. Jak przyznał dziś prezes Daniel Obajtek, koncern w ciągu ostatnich dwóch lat podwoił swoje wydatki na sport. Stało się tak w dużej mierze, dzięki wejściu spółki do Formuły 1. Projekt, który początkowo miał wesprzeć Roberta Kubicę w walce o pozycję kierowcy wyścigowego w ekipie Williamsa, mocno się rozrósł. Dziś, zamiast najsłabszej ekipy w stawce, pełnej nieporozumień i wewnętrznych konfliktów, Orlen postawił na znacznie solidniejszego partnera. W efekcie mieliśmy dziś w Warszawie, przy wspomnianej uliczce Bielańskiej, imprezę, jakiej jeszcze w Polsce nie było.


Oto do siedziby Orlenu nie tylko przyjechał bolid ekipy Formuły 1, ale także zameldowali się wszyscy najważniejsi ludzie z ekipy Alfa Romeo Racing Orlen. Był więc wspomniany Kimi Raikkonen, bez dwóch zdań jedna z największych i najbardziej rozpoznawalnych globalnie gwiazd tego sportu. Był młody gniewny Antonio Giovinazzi, nadzieja włoskich wyścigów. Był także Frederick Vasseur, szef teamu. Zabrakło może tylko przejazdów biało-czerwonego bolidu po ulicy Bielańskiej i okolicznym Placu Teatralnym. Tak czy inaczej, ze strony ekipy Alfa Romeo pojawili się wszyscy. Z drugiej strony – frekwencja była nawet lepsza. Nie dość, że, podobnie jak przy okazji ogłaszania startów Roberta Kubicy w serii DTM, zameldowali się prezes Obajtek oraz wicepremier i minister aktywów państwowych Jacek Sasin, to jeszcze pod koniec spotkania pojawił się prezydent Andrzej Duda.

Prezydent dojechał na ostatnim okrążeniu

Pojawił się, dodajmy, totalnie niespodziewanie. Prawdę mówiąc, impreza już się kończyła, właśnie zadawane były ostatnie pytania w strefie mieszanej, kierowcy powoli szykowali się do wyjścia, a dziennikarze powoli udawali się na ciepły poczęstunek. Aż tu nagle, w obstawie grupki BOR-owików, wparował prezydent. Zapozował do tysiąca zdjęć, przywitał się z członkami ekipy Alfa Romeo Racing Orlen, a następnie Robert Kubica poopowiadał mu trochę o konstrukcji bolidu, o docisku aerodynamicznym, przeciążeniach, systemie halo, konstrukcji kierownicy i tak dalej. Potem prezydent rzucił do dziennikarzy, że kibicował Robertowi Kubicy od samego początku i ma nadzieję, że jeszcze go zobaczy na najwyższym stopniu podium Formuły 1. A na kolejnych stopniach podium innych polskich kierowców.

Wiadomo, musimy pamiętać o tym, że trwa kampania wyborcza, w związku z tym wszystkie wypowiedzi polityków trzeba brać w duży nawias i traktować z odpowiednim dystansem. Z równie dużą rezerwą trzeba też podejść do tekstów Antonio Giovinazziego, który strasznie się cieszy, że wreszcie ma okazję odwiedzić Warszawę, o której dużo słyszał, czy Fredericka Vasseura, który przekonuje, że współpraca z Orlenem to dla kierowanego przez niego zespołu wielka szansa. Z pełną wiarygodnością można traktować tylko Kimiego Raikkonena, który jak nie ma nic do powiedzenia, to po prostu ucina rozmowę, ewentualnie udaje, że nie słyszy pytania. Jest w tej grze mistrzem od lat. – Po tylu latach w Formule 1 jedynym, co mnie jeszcze ekscytuje w tym sporcie, jest ściganie się – mówił dziś krótko. – Za nami ciężki sezon, przed nami ciężki sezon, bycie w środku stawki jest trudne, więc ciężko pracujemy, żeby przebić się wyżej.

Reklama

Polska myśl szkoleniowa? Wolne żarty

Zostawmy jednak Kimiego Raikkonena i wróćmy do prezydenta Dudy. Jego wypowiedź o nadziei na kolejne polskie zwycięstwa i kolejnych polskich kierowców w Formule 1, na pierwszy rzut oka brzmi dzisiaj, jak totalne science-fiction. Na drugi i trzeci rzut oka – niestety również. Polak w Formule 1 był jeden, za to w trzech podejściach. Zasługi Polski, polskiego motorsportu, czy „polskiej myśli szkoleniowej” nie było w tym żadnej. W „pierwszej” karierze Kubicy w F1 nie było także żadnego wsparcia polskich firm. W drugim i trzecim podejściu – już tak. Konkretnie jednej, za to – największej.


Nie ma się jednak co czarować. Kariera Kubicy w Formule 1, według wszelkich znaków na ziemi i niebie, albo jest już definitywnie zakończona, albo wielkimi krokami zmierza do końca. Wizja, w której zwycięzca Grand Prix Kanady sprzed 12 lat znów stanie na najwyższym stopniu podium wydaje się być dziś totalnie nierealna. Trochę, jakby typować Tomasza Adamka do zwycięstwa w walce o mistrzostwo świata wagi ciężkiej, albo Szymona Kołeckiego do zdobycia kolejnego medalu igrzysk olimpijskich w podnoszeniu ciężarów. Teoretycznie – mogłoby się zdarzyć. W praktyce jednak są tłumy młodszych, silniejszych, wciąż czekających na wielki sukces. W przypadku Formuły 1 trzeba jeszcze dodać jedną ważną rzecz: dysponujących lepszym sprzętem i większymi możliwościami.

Oczywiście, wiele może się wydarzyć zarówno w tym sezonie (początek za trzy tygodnie), jak i przed rozpoczęciem kolejnego. W 2021 roku Formułę 1 czeka rewolucja w przepisach, co może oznaczać poważne zmiany, tak w układzie sił, jak i w składzie kierowców. Mówi się, że część bardziej doświadczonych, starszych zawodników, nie będzie chciała tej rewolucji przechodzić i uczyć się nowych regulacji, zamiast tego wybierze emeryturę (z Kimim Raikkonenem na czele). To może sprawić, że znajdzie się miejsce na starcie dla Kubicy. To jednak bardzo odległa przyszłość. A co dopiero przyszłość, w której mamy więcej niż jednego Polaka w Formule 1(!), nie mówiąc o dwóch na podium(!!).

Biznes ma zarabiać, ale nie tylko

A jednak, przynajmniej na papierze, wydaje się, że mogą być na to choćby minimalne szanse. Orlen wszedł do Formuły 1 głównie w celach biznesowych i z efektów tych działań jest zadowolony. Ale – jak twierdzi prezes Obajtek – są też cele społeczne.

Spółka jest w coraz lepszej kondycji finansowej, zarabia, więc musi inwestować w swoją rozpoznawalność. Po to nam właśnie Formuła 1, sport związany z naszą branżą, z paliwami, smarami, nowoczesnymi technologiami. Byliśmy w Formule 1 w 2019 roku jako partner zespołu Williams. Teraz poszliśmy krok dalej i dziś jesteśmy sponsorem tytularnym. Bolid jest biało-czerwony, a na nim znajduje się aż 10 logotypów Orlenu – przypomina Obajtek. – Zwiększamy nasze zaangażowanie w sport, budując zaufanie nie tylko w biznesie, ale także wśród kibiców. Biznes ma zarabiać, ale musi wchodzić także w działania społeczne.

Jakie działania? W tym przypadku choćby te, ukierunkowane na rozwój polskiego kartingu. Trochę tak, jak było w przypadku skoków narciarskich, kiedy powoli kończyła się kariera Adama Małysza. Tam akcja „Szukamy następców mistrza”, nawiasem mówiąc zainicjowana przez innego potentata na rynku paliw, spółkę Lotos, przyniosła znakomite efekty. Na czym ma polegać szukanie następców mistrza w sportach motorowych?

Negocjacje z Alfa Romeo były długie i trudne, zupełnie inaczej niż rok temu. Teraz rozmawialiśmy z trzema zespołami. Alfa Romeo po czterech miesiącach negocjacji, przedstawiła nam najlepszą propozycję – mówi nam prezes Obajtek. – Bardzo ważnym aspektem, na którym nam zależało, było zaangażowanie się w szkolenie najzdolniejszych polskich kartingowców, wspólnie z zespołem Alfa Romeo. Inwestujemy w karting, finansujemy szkolenia w Polsce i za granicą, po to, żeby za kilka lat znaleźć następców Roberta Kubicy. Ja się cieszę, że jesteśmy w Alfa Romeo Racing Orlen, cieszę się, że Robert Kubica jest tam kierowcą testowym. Ale za parę lat jeszcze bardziej się będę cieszył, jak do tego bolidu siądzie kolejny Polak. Na razie mam nadzieję, że Robert jeszcze wróci do ścigania się w Formule 1. Uważam, że w 2021 roku będą takie możliwości.

Czy faktycznie będą? Zobaczymy. Czy historia zatoczy koło i podobnie jak 14 lat temu, teraz też Robert Kubica w drugiej części sezonu awansuje z testera na kierowcę wyścigowego? Czas pokaże. Czy w gronie młodych talentów, wspieranych przez Orlen i szkolonych przez Alfa Romeo znajdzie się ktoś o możliwościach choćby zbliżonych do Kubicy? To także – póki co – wielka niewiadoma. Wiadomo za to, że przyszły dobre czasy dla polskiego motorsportu. Znów mamy polskiego kierowcę w poważnej serii wyścigowej (a nawet w dwóch, choć w jednej tylko w roli kierowcy rezerwowego i testowego). Mamy wielką polską firmę w roli sponsora tytularnego, z bardzo dobrą ekspozycją na torach Formuły 1. Mamy wreszcie projekt rozwoju dyscypliny i wspierania jej młodych adeptów. Dokąd nas to zaprowadzi? Oby znowu na uliczkę Bielańską, gdzie może za kilka lat, między salonem pielęgnacji psów, a najmniejszą w mieście pętlą autobusową dla jednego autobusu, będziemy słuchać o wejściu kolejnego Polaka do Formuły 1…

JAN CIOSEK

foto: Jan Ciosek

Najnowsze

Formuła 1

Komentarze

0 komentarzy

Loading...