Rok bez korupcyjnej afery związanej z władzami światowej piłki, to rok stracony. Tym razem na lepkie ręce chorował sekretarz generalny FIFA, Jerome Valcke, który miał przyjmować łapówki od Nassera Al-Khelaifiego. Coś wam to nazwisko mówi? Być może, bo drugi z oskarżonych jest… prezydentem Paris Saint Germain. Co prawda sprawa dotyczy czasów, kiedy działalność Katarczyka ograniczała się jeszcze do szefowania medialnemu potentatowi spod znaku beIN, ale takie oskarżenia i powiązania nie rozejdą się po kościach.
Zwłaszcza że Nasser Al-Khelaifi to nie tylko prezydent PSG. UEFA, mimo trwającego postępowania szwajcarskich władz, włączyła go m.in. do kapituły dotyczącej Financial Fair Play. Tak, szef klubu, który był oskarżony o złamanie tego przepisu, naprawdę został członkiem zajmującego się jego łamaniem oddziału europejskiej federacji. Na wyspach brytyjskich momentalnie wybuchła burza, bo szybko połączono niedawną decyzję o wykluczeniu Manchesteru City z Ligi Mistrzów za złamanie FFP z katarskim szejkiem, którego klub wywinął się spod bata UEFA. Niestety dla „The Citizens” nie jest to takie proste, bo wyrok w ich sprawie wydał inny organ europejskiej federacji, ale nawet sam fakt, że człowiek, wobec którego toczyło się już postępowanie dotyczące korupcji, został wysoko postawionym działaczem UEFA, budzi spore wątpliwości.
No dobrze, a czego konkretnie dotyczą zarzuty postawione Valckowi i katarskiemu szejkowi? W oświadczeniu szwajcarskiej prokuratury czytamy, że Al-Khelaifi miał podżegać do popełnienia przestępstwa finansowego i bezpłatnie użyczać Francuzowi swojej willi na Sardynii. Były sekretarz generalny FIFA miał natomiast przyjmować łapówki i fałszować dokumenty. Szwajcarzy szacują, że dzięki dobrej woli gospodarza sardyńskiej posiadłości, francuski działacz piłkarski mógł oszczędzić blisko 2 miliony euro na czynszu. Szejk machnął też ręką na pół miliona euro należnej mu kaucji. Krótko mówiąc: Valcke powinien wyłożyć za eksluzywną chatę dwukrotnie więcej, niż wynosi transferowy rekord Ekstraklasy, ale zupełnie przypadkiem okazało się, że jej właścicielem jest kumpel, któremu rzeczone dwie bańki akurat nie były potrzebne.
Zupełnym przypadkiem jest też fakt, że człowiek, który w geście dobrej woli odpuścił milionowe zyski z wynajmu willi, regularnie wygrywa przetargi na prawa telewizyjne dotyczące największych światowych imprez, w tym mistrzostw świata czy Pucharu Konfederacji. W latach 2018-2030 we Włoszech i w Grecji najważniejsze piłkarskie turnieje reprezentacyjne globu ma pokazywać właśnie należąca do Al-Khelaifiego telewizja beIN. Prokuratura w Szwajcarii widzi ewidentne połączenie tych zupełnie przypadkowych okoliczności i właśnie tego dotyczy jej postępowanie. Valcke ma tym większe kłopoty, że jego zarzuty dotyczą nie tylko użytkowania willi, ale i przyjęcia 1,25 miliona euro od firmy Sportunited LLC, które zostały zatajone w jego sprawozdaniach finansowych.
Co to oznacza dla samego PSG? Nic wielkiego, skoro sprawa dotyczy grupy beIN. Na pewno jednak jest to jakiś problem wizerunkowy zarówno dla federacji, klubu, jak i samego Nassera Al-Khelaifiego. Korupcyjnych kamyczków w ogródku FIFY i UEFY pełno, a fakt, że kolejny dotyczy obywatela Kataru, który za moment zorganizuje mundial i tak owiany już korupcyjnymi skandalami, na pewno nie polepsza sytuacji. Z drugiej strony, patrząc na to ile afer już za nami, zapewne nic się w tym temacie nie zmieni i za kilka chwil sprawę przykryje jakiś inny skandal. I tak tu się powoli żyje na tej wsi…
fot. FotoPyK