O rany, ależ to było orzeźwiające doświadczenie. Na murawę w Dortmundzie wybiegła jednocześnie cała brygada najbardziej ekscytujących talentów we współczesnym futbolu – 21-letni Mbappe stanął twarzą w twarz z 19-latkami z BVB: Erlingiem Haalandem oraz Jadonem Sancho. Gdy do tej młodzieńczej energii dodamy brazylijską finezję Neymara, otrzymujemy receptę na 90 minut nieprawdopodobnego futbolowego widowiska.
Pierwsze i najważniejsze pytanie: gdzie te dzieci są chowane? Jakim mlekiem karmione, jakimi twarożkami polewa się im ziemniaczki? Jako pierwszy błysnął chyba właśnie Sancho, który już przed przerwą parokrotnie dawał się we znaki obrońcom PSG. Wszystko, co najgroźniejsze ze strony gospodarzy, miało stempel jakości Anglika, który za punkt honoru postawił sobie połączenie drugiej linii Borussii z polem karnym gości. Trudno będzie mu zliczyć, ile kilometrów przebiegł z piłką, ale wbiegał w puste przestrzenie wielokrotnie, dryblując z taką łatwością, że momentami nawet sam Neymar mógł się poczuć zazdrosny. Tunel założony Verratiemu to klasyka gatunku, ale gdy wykonuje to 19-latek w meczu o takiej stawce? Ech, aż ciepło się robi na sercu, że osiedlowa piłka nie umarła.
Zwłaszcza, że Sancho z czasem zaczął się usuwać w cień, a główną rolę w przedstawieniu przejął jego blondwłosy rówieśnik. Przy pierwszym golu zapracowała cała Borussia, konstruując akcję przez prawie dwie minuty i wymieniając po drodze dziesiątki podań (to nie hiperbola!), Erling Haaland był tutaj tylko trybikiem dobrze naoliwionej maszyny. Fajnie wyciągnął stoperów, gdy zgrał z klepy kluczowe podanie Cana, potem znalazł się w odpowiednim miejscu i czasie, by dobić zablokowany strzał. Ale już druga bramka? To było uderzenie, przy którym nasuwają się same militarne skojarzenia. Rakieta, pocisk, bomba – jakkolwiek to nazwiemy, Navas nawet niespecjalnie próbował dosięgnąć, sam zdawał sobie sprawę, że takie strzały kończą w siatce niezależnie od tego, jak mocno wygnie się bramkarz.
A przecież wydawało się, że on źle przyjął piłkę! Wydawało się, że odskoczyła trochę za bardzo do boku, że będzie ciężko oddać czyste uderzenie. Tymczasem Haaland huknął w taki sposób, że piłka uderzyła właściwie w górną część siatki, cały czas wznosząc się wyżej i wyżej. Trajektoria lotu? Raczej startujący odrzutowiec niż spadający liść.
Dwa gole w 1/8 finału Ligi Mistrzów w wieku 19 lat, a przy tym zrównanie się na liście strzelców z Robertem Lewandowskim. Chylimy czoła, panie Erling.
Ale pomimo tych dwóch bramek dla BVB, awans dortmundczyków wcale nie jest rzeczą przesądzoną. Pomiędzy tymi popisami dortmundzkiej dzieciarni (asystę przy drugiej bramce zaliczył 17-letni Reyna), do głosu doszedł Mbappe. Co on właściwie zrobił przy wyrównującym golu – trudno opisać słowami. Przyjął piłkę na dwudziestym metrze, może nawet trochę dalej, mając przed sobą przynajmniej trzech obrońców – dwóch bardzo blisko, kolejnego stojącego na szesnastce. Wjechał kompletnie bezczelnie pomiędzy nich wszystkich, przedryblował bez trudu, po czym posłał dokładną piłkę wzdłuż bramki do Neymara. Ten uciekł Piszczkowi (dziś w roli kapitana) i dopełnił formalności, ale w tym wypadku nawet nie musiał specjalnie czarować – po tym popisie Francuza jesteśmy pewni, że o gola wzbogaciłby się nawet Fabian Serrarens.
Nieludzka bezczelność. Nieludzka siła. Nieludzka prędkość, przyspieszenie i moc. Naprawdę, dzieciaki w tym spotkaniu wyglądały jak jakaś nowa grupa u profesora Xaviera z X-menów. Trzeba przecież wspomnieć, że niezmordowany na wahadle był 21-letni Hakimi, kluczowy przy pierwszej bramce. Ciepłe słowo kierujemy też mimo wszystko w stronę Neymara – zwłaszcza jeśli chodzi o dwójkowe akcje z Mbappe. Ta jeszcze przy stanie 0:0, gdy zaroiło się od piętek i innych sztuczek technicznych, to małe dzieło sztuki. Aż szkoda, że skończyło się tylko bombą prosto w bramkarza. Do tego dwa niezłe strzały, które też przy odrobinie szczęścia mogły się skończyć golem. Żal, że obie ekipy przejść dalej nie mogą, bo to będzie olbrzymia strata dla futbolu na kolejnym etapie rozgrywek.
Tyle jakości piłkarskiej, ile dzisiaj obejrzeliśmy ze strony obu drużyn… Rzadko spotyka się tak miłe do oglądania mecze. Zwłaszcza, że naprawdę momentami robiło się podwórkowo – gdy trzech rywali przedryblował nawet Layvin Kurzawa (potem przerzucił piłkę prosto w trybuny, ale to szczegół), to pomyśleliśmy, że tutaj nawet Navas nie jest bez szans na gola, albo chociaż asystę.
Dawać już ten rewanż, najlepiej z dogrywką i karnymi.
Borussia Dortmund – Paris Saint Germain 2:1
Haaland 69′, 77′ – Neymar 75′