Reklama

Hit na szczycie Bundesligi? Chyba kit

Jan Mazurek

Autor:Jan Mazurek

09 lutego 2020, 20:02 • 4 min czytania 0 komentarzy

Piłka nożna, w szczególnie polska, przez lata nauczyła nas, że najgłośniej zapowiadane hity często okazują się rozczarowującymi kitami. Nie inaczej było tym razem w przypadku meczu Bayernu z Lipskiem. Dwie drużyny ze szczytu tabeli. Przyjezdni z dwoma bykami na koszulkach przeciwko gospodarzom w czerwonych trykotach. Miało być gorąco, miało wrzeć, miało iskrzyć. Miało być ciekawie. Nie było. Dostaliśmy anulowanego karnego, parę pudeł, parę błędów, dużo nudy i dużo bylejakości. Nie przystawało to do meczu na szczycie w Bundeslidze. A, i Lewandowski nie strzelił gola, ale Werner też, więc w ich rywalizacji, jak było, tak jest dalej. 

Hit na szczycie Bundesligi? Chyba kit

W pierwszej połowie nie padły żadne bramki. I to jest najgorsze, co można powiedzieć o meczu, w którym mierzyły się druga i trzecia ofensywa 1. Bundesligi. Przecież tu miało być show, przecież tu miała być strzelnianina, przecież naprzeciw siebie stanął Timo Werner i Robert Lewandowski, czyli dwie snajperskie maszyny, które kolejka w kolejkę wolą bramki i ścigają się szaleńczo w klasyfikacji strzelców. A tutaj obaj wpisali się w marność tego widowiska.

Dobrze, nie do końca mamy rację z tą marnością, nie chcemy odejmować Alphonso Davisowi. Chłopak jest absolutnym odkryciem tego sezonu. Jesienią jeszcze momentami widać było niedociągnięcia taktyczne, pewne zagubienie, zbyteczną młodzieńczą fantazję, za co wszystko karcił go delikatnym mentorskim spojrzeniem David Alaba. Ale teraz? Teraz Amerykanin to kawał piłkarza. Już nie jest mini-wersją swojego austriackiego kolegi. Wypada od niego zwyczajnie lepiej.

I tylko jego akcje oglądało się z przyjemnością. Wykorzystywał przewagi szybkościowe, wyprzedzał i Nkunku, i Adamsa, i Klostermanna, ale nic z tego nie wychodziło. Dlaczego? Ano dlatego, że pozostałe dwadzieścia jeden osób na boisku niezbyt wiedziało, co w ogóle na tym boisku robi. Bayern wymieniał między sobą podania, bez większego tempa, bez dynamiki, bez pomysłu. Mueller zamknął się gdzieś na swojej flance, podobnie Gnabry, Kimmich pchał akcje do przodu, ale atak Bayernu zderzał się z murującą linią defensywną Lipska.

Tak, Nagelsmann zdawał się ustawić autobus. Ten ofensywny, otwarty trener, który lubuje się w miażdżeniu rywali. Inna sprawa, że jeśli plan był taki, żeby ten mecz zremisować, to całkiem fajnie to wyglądało, bo Bayern był bezzębny wobec ultradefensywnej taktyki gości. Byłoby to całkiem zrozumiałe, bo przecież z Bayernem można wyjść z otwartą przyłbicą, z wielkimi hasłami na ustach i dostać zasłużoną piątkę w plecy.

Reklama

Po przerwie jednak Lipsk zobaczył, że ten Bayern i ten strach nie ma aż tak wielkich oczu. A nawet, jeśli ma to są one przymknięte, uśpione i niegroźne. W dosłownie dwie minuty goście przeprowadzili dwie akcje, które mogły i powinny wyprowadzić ich na prowadzenie. Najpierw strzelił Adams, ale jego strzał został zablokowany, nic jednak straconego, bo zaraz do piłki dopadł Sabitzer. Austriak miał świetną pozycję, żeby wyprowadzić swój zespół na prowadzenie, ale fatalnie spudłował.

Wtedy swoim rywalom z ”pomocą” postanowił przyjść Jerome Boateng. Słowem wstępu: nie byliśmy specjalnie zdziwieni, bo to facet, który lubi sobie coś porządnie odpierdolić. Chodząca niepewność. Najlepsze lata są już dawno za nim. Teraz to flegmatyczny, nieogarnięty stoper, który panikuje przy każdym szybszym napastniku i popełnia błąd za błędem. Tym razem nie było inaczej – w dziwaczny sposób próbował przeciąć podanie nurkując do główki, minął się z futbolówką, do której dopadł rozpędzony Timo Werner. Wszystko ratować próbował Neuer, ale tego niemiecki snajper minął i kiedy już się wydawało, że tym razem obrońca tytułu będzie musiał pogodzić się z koniecznością gonienia wyniku, akcję dogonił Alaba i ni to ciałem, ni to plecami, ni to rękoma wybronił całą sytuację. Coś a’la Charles Puyol przed laty.

Stare piłkarskie porzekadło mówi, że niewykorzystane okazje lubią się mścić, więc nie przeżyliśmy wielkiego szoku, kiedy Bayern nieco ustabilizował grę i wywalczył sobie karnego. Zrobił to dzięki sprytowi Roberta Lewandowskiego, który najpierw sprawnie znalazł sobie pozycję, a potem przewrócił się w starciu z Upamecano. Na trybunach radość, wiadomo, Lewy na 99,9% nie zmarnowałby tej szansy. Ale nie, zaraz, VAR, Polak na spalonym. I to porządnym. Nie ma nic tak łatwo.

Brzmi dynamicznie, ale uspokajamy: mecz dalej nie porywał.

Do ostatniego gwizdka wynik mogły zmienić jeszcze dwie sytuacje. Jedna dla Lipska, druga dla Bayernu. Najpierw Nkunku doskonale dograł Wernerowi, który musiał tylko zrehabilitować się z za wcześniejszą nieskuteczność. Sam na sam z Neuerem, nabieg, normalnie by trafił, prawda? Nie tym razem. Pudło. Potem Groetzka rozegrał dwójkowo z Lewandowskim. Ładnie, szybko, na jeden kontakt, przytomnie, dwunasty metr, Groetzka ma idealną pozycją i jak myślicie, co zrobił? Strzelił przyzwoicie, ale tylko przyzwoicie, Gulasci sparował na rożny.

Sami się prosili o bezbramkowy remis. Zasłużony. Nic nie zmienia w tabeli. Dalej Bayern jest pierwszy, Lipsk drugi. I tyle. Ten mecz nie zmienia. Nic, absolutnie nic. Ani nie pokazuje, że Lipsk jest gotowy na coś więcej, a nie pokazuje, że Bayern rośnie w siłę i zamierza zaliczyć spektakularną wiosnę. Status quo. Jak było, tak jest.

Reklama

Bayern Monachium 0:0 RB Lipsk

Fot. Newspix

Urodzony w 2000 roku. Jeśli dożyje 101 lat, będzie żył w trzech wiekach. Od 2019 roku na Weszło. Sensem życia jest rozmawianie z ludźmi i zadawanie pytań. Jego ulubionymi formami dziennikarskimi są wywiad i reportaż, którym lubi nadawać eksperymentalną formę. Czyta około stu książek rocznie. Za niedoścignione wzory uznaje mistrzów i klasyków gatunku - Ryszarda Kapuscińskiego, Krzysztofa Kąkolewskiego, Toma Wolfe czy Huntera S. Thompsona. Piłka nożna bezgranicznie go fascynuje, ale jeszcze ciekawsza jest jej otoczka, przede wszystkim możliwość opowiadania o problemach świata za jej pośrednictwem.

Rozwiń

Najnowsze

Ekstraklasa

Dobra wiadomość dla trenera Kolendowicza. Podstawowy zawodnik wraca do gry

Bartosz Lodko
0
Dobra wiadomość dla trenera Kolendowicza. Podstawowy zawodnik wraca do gry

Niemcy

Anglia

Brat sławnego brata na radarze Borussii. “Klub utrzymuje kontakt z rodziną”

Antoni Figlewicz
5
Brat sławnego brata na radarze Borussii. “Klub utrzymuje kontakt z rodziną”

Komentarze

0 komentarzy

Loading...