Nigel Pearson, obecnie menedżer Watfordu, za czasu pracy w Leicester City powiedział: — Zimowe okienko jest bardzo trudne do działania. Kiedy budujesz zespół, chcesz to robić latem. Nie tylko on wychodzi z takiego założenia, co jakiś czas słyszymy tu i tam, że ściągnięcie jakościowego piłkarza zimą jest dużo trudniejsze niż latem i dotyczy to także naszej ligi.
Wie coś o tym Legia, która wydała zeszłej zimy ponad pół miliona euro na Salvadora Agrę i Luisa Rochę, a wcześniej także miała bardzo mieszane szczęście. Z jednej strony wzięła Domagoja Antolicia, na którego dobrą grę trzeba było długo czekać, Cafu czy Marko Vesovicia, z drugiej wtopiła z Chrisem Phillippsem, Eduardo oraz Mauricio. Chima Chukwu, Necid – to także kosztowne zimowe pomyłki.
[etoto league=”pol”]
Albo weźmy Lecha. Letniowski, Tomasik, Chobłenko, Koljić, Radut, Kokalović. Na przeciwległym biegunie w kwestii powodzenia tych ruchów – tylko Kostewycz i Rogne.
Tym więcej szacunku trzeba mieć do Górnika, że ta zależność – zimowy transfer = większe ryzyko wtopy – zdaje się go ostatnio omijać szerokim łukiem.
Od kiedy zabrzanie wrócili do ekstraklasy, mogą się pochwalić naprawdę dużą skutecznością na rynku w zimie. Nie będzie chyba nawet nadużyciem stwierdzenie, że to z reguły trudniejsze okienko wychodzi Górnikowi lepiej niż wzmocnienia zespołu latem. Rzućmy okiem.
Letnie wzmocnienia:
– Damian Kądzior
– Wojciech Hajda
– Mateusz Wieteska
– Michał Koj
– Adam Ryczkowski
– Wiktor Biedrzycki
– Jesus Jimenez
– Kamil Zapolnik
– Filip Bainović
– Piotr Krawczyk
– Juan Bauza
– Erik Janża
– Michał Rostkowski
– Dawid Kudła
– Aleksander Paluszek
– Alasana Manneh
– David Kopacz
O ilu z tych siedemnastu grajków można powiedzieć ze stuprocentowym przekonaniem, że dali zabrzanom wartość dodaną? Kądzior – to z całą pewnością. Podobnie Wieteska, Jimenez, Janża, można też tutaj podciągnąć Koja, absolutnie niezbędnego w pierwszym sezonie po powrocie zabrzan do elity. Wychodzi 5 na 17, 29%. Jak to było z transferami zimą?
– Paweł Bochniewicz
– Daniel Smuga
– Adrian Gryszkiewicz
– Ishmael Baidoo
– Boris Sekulić
– Giannis Mystakidis
– Adam Orn Arnarson
– Mateusz Matras
– Walerian Gwilia
Czterech z tych piłkarzy było lub jest dla Górnika postaciami absolutnie kluczowymi. Bez Gwilii o utrzymanie w poprzednim sezonie byłoby piekielnie ciężko, Bochniewicz to jeden z lepszych obrońców ligi, absolutnie niezbędny Górnikowi – nieprzypadkowo zgłosił się po niego zimą Real Saragossa. Mateusz Matras to mięśnie w środku pola, Boris Sekulić – absolutna czołówka bocznych obrońców w polskiej lidze. 4 na 9. 44%.
Stąd kibice Górnika muszą być optymistami patrząc na nazwiska, jakie w Zabrzu pojawiły się tej zimy. Roman Prochazka i Erik Jirka to goście, w których obecność w Zabrzu byśmy pewnie nie uwierzyli. I jeden, i drugi jesienią rozegrali ponad tysiąc minut odpowiednio w Viktorii Pilzno i Crvenej Zvezdzie. Naprawdę trudno uwierzyć, by mieli się okazać totalnym szrotem – ani to gracze anonimowi, ani mający za sobą półtora roku leczenia kontuzji i przed sobą długi proces gubienia nabytych w tym czasie kilogramów.
Zimowe okienko kibicom Górnika może się też dobrze kojarzyć z innego powodu – gdy wielu innych się osłabia, zabrzanom jeszcze nie zdarzyło się po powrocie do najwyższej ligi stracić kogokolwiek istotnego. Nawet gdy Fiorentina brała Żurkowskiego, udało się wynegocjować jego pozostanie w Zabrzu do końca sezonu.
Jirka zagra już dziś, najprawdopodobniej od początku. Na Prochazkę będzie trzeba jeszcze poczekać, bo leczy niewielki uraz. Dużo łatwiej wyobrazić sobie jednak, że w Górniku odpalają obaj niż na przykład że Koronę od zwycięstwa do zwycięstwa wiodą jej nowe nabytki – niewypał transferowy Cracovii Cecarić, angielski szóstoligowiec Theobalds czy polski czwartoligowiec Spike Gill.
fot. FotoPyK