Reklama

Ekstraklasa jak Strogonow bez mięsa. Ale jak jej nie kochać?

redakcja

Autor:redakcja

07 lutego 2020, 10:51 • 4 min czytania 0 komentarzy

Czujemy się, jakbyśmy właśnie kończyli 1,5 miesięczną odsiadkę. Wreszcie odetchniemy świeżym powietrzem. Wrócimy do niej. Cudownej – choć by to docenić, trzeba odnaleźć piękno ukryte w brzydocie. Porywającej – choć nigdy tego nie pomyśleliśmy przy pierwszym wejrzeniu. Wspaniałej – mimo że będącej obiektem powszechnych drwin.

Ekstraklasa jak Strogonow bez mięsa. Ale jak jej nie kochać?

Naszej.

Kochanej.

Ekstraklasy.

Jest jak Minecraft – z pozoru amatorska i beznadziejna, ale jednak porywa. Jak papierosy – na początku odrzuca, gryzie w przełyk, ale jednak dajesz się wciągnąć. Jak masochistyczne atrakcje – sprawia ból, pozostawia rany, rozrywa blizny, ale chcesz więcej i więcej. Jedni mówią, że trzeba być koneserem, by ją lubić. Drudzy – że trzeba być zdrowo popieprzonym. Przyjmujemy obie wersje. I z oboma bardzo nam dobrze.

Reklama

Nawet, jeśli mamy wrażenie, że chyba tylko my nie wyjechaliśmy jeszcze z tej ligi. Jeśli spytacie nas, z czym kojarzyła nam się tegoroczna przerwa zimowa, bez mrugnięcia okiem odpowiemy – z halą odlotów. Wyjechała większość piłkarzy, na których dało się zawiesić oko. Niezgoda – najlepszy strzelec. Klimala – najlepszy strzelec młodego pokolenia. Jevtić – ostoja Lecha, kapitan, jeden z nielicznych estetów, którzy biegali przez kilka lat po polskich boiskach. Buksa – jeden z najciekawszych napastników. Haraslin – czołowy skrzydłowy. Cafu – czołg w środku pola lidera. Guilherme – jeden z najlepszych bocznych obrońców. A nawet Sobiech, Łukasik, Nagy, Piszczek…

Za nich przyszedł jak zwykle – przepraszamy za stwierdzenie – materiał odpadowy. Ciekawych transferów, potencjalnych hitów – praktycznie brak. Jak zwykle oczywiście będziemy chwalić kogoś za solidność, ktoś zrobi na nas wrażenie tym, jak się odbudował po pół roku niegrania w Serie B, może ktoś nas nawet oczaruje. Optymizmu z każdym półroczem w nas jednak coraz mniej. Stajemy się wysypiskiem śmieci.

I wiecie co? Nie napawa nas to wcale dumą, ale chrzanić to. Przypomina nam się scenka z filmu „Sztos”.

– Co to jest?
– Strogonow. No przecież pan zamawiał.
– Tak? To gdzie tutaj jest mięso? Proszę mi pokazać – gdzie tutaj jest mięso?! Same grzybki i ogórek.
– Widocznie kucharzowi się tak nabrało.
– Nabrało się… Jak się będę chciał nawpierdalać grzybów, to sobie grzybową zamówię.

My – dla higieny zdrowia psychicznego – wymagań wielkich nie stawiamy. Weźmiemy to, co nam dadzą. Spodziewamy się zupy bez mięsa, za to z grzybami i ogórkiem. I tak, niestety – wszem i wobec będziemy wieścić, że to Strogonow.

Reklama

ekstraklasa-2020-02-07-09-02-32

Pytacie – kto mistrzem? Poprzedni sezon nauczył nas, że jakiekolwiek typowanie nie ma sensu. Tabela mówi, że nawet jedenaście zespołów ma na to szanse. Taka to liga, że będącą na czele Legię i jedenasty Raków – pierwszą chwaloną za rozjeżdżanie rywali, posądzaną o grę na wyższym poziomie niż reszta stawki, drugi doceniany głównie za aspekty organizacji klubu, na boisku traktowany jako ekipa walcząca tylko o utrzymanie – dzieli ledwie dziesięć punktów.

Dziesięć punktów! Pokażcie nam drugą taką ligę na świecie.

Z tylnego fotela zaatakować może każdy. Ale raczej nie dlatego, że jest tak mocny – bardziej węszylibyśmy słabość pozostałych rywali. Mistrzem może zostać Cracovia, pardon, Dośrodkovia, prezentująca niezbyt efektowny, ale skuteczny styl? Oczywiście, że może. Pogoń bez napastnika? Może. Śląsk bez wyróżniających się piłkarzy w ofensywie, stanowiący kolektyw? Tak. Zawsze mocny Piast? Tak. Mający braki kadrowe Lech? Oczywiście. Jagiellonia z nowym trenerem? A czemu nie? Równie ciekawa będzie – jak mawiał Smuda – walka o spadek. W Arce problemów organizacyjnych mają aż nadto. Korona totalnie zatraciła swoją tożsamość. Wisła i ŁKS solidnie się wzmocniły, pierwszy z klubów ma niejasną sytuację właścicielską, drugi – dużą stratę (siedem punktów do bezpiecznej strefy – oczywiście do odrobienia). Na czele uciekających jest Górnik Zabrze, ale i on nie przekonuje, jesienią stał się królem remisów.

A my, jak zbite psy, po raz kolejny zasiadamy do tego wciągającego serialu. Tak, jak zbite psy – Ekstraklasa co chwilę wymierza nam ciosy, stare rany nie zdążyły się jeszcze zagoić, a my wciąż wiernie czekamy na to, co przyniesie tym razem. Czekamy, mając świadomość, że będzie bolało. 

[etoto league=”pol”]

Najnowsze

Ekstraklasa

Komentarze

0 komentarzy

Loading...