Ujmiemy to tak – widywaliśmy zespoły grające bardziej efektownie niż Hertha Berlin. Nowy klub Krzysztofą Piątka zaserwował nam dziś na boisku totalną stypę. Ekipa ze stolicy Niemiec przez cały mecz nie oddała ani jednego celnego strzału. ANI JEDNEGO. Zero, null. Nawet debiutanckie wejście Polaka nic w tej kwestii nie zmieniło, choć trzeba uczciwie przyznać, że z Piątkiem w ofensywie przynajmniej cokolwiek się działo.
Właściwie to nie spodziewaliśmy się tak szybkiego debiutu Krzysztofa Piątka w Hercie Berlin i chyba sam zainteresowany też raczej nie zakładał, że wejdzie dziś na boisko – a już na pewno nie na ponad pół godziny. Jurgen Klinsmann widział jednak, że jego drużynie wybitnie nie żre, więc rzucił do ataku wszystko, co akurat miał pod ręką. Szczerze? Nie dziwimy mu się, bo w pierwszej połowie wyglądało to… nijak. Schalke nie było niby zbyt konkretne, ale jeśli mielibyśmy stawiać, że któraś ze stron po przerwie przechyli szalę na swoją stronę, to dolary przeciwko orzechom na gości z Gelsenkirchen.
Inna sprawa, że gospodarze wyszli na ten mecz z ewidentnie defensywnym nastawieniem, więc Schalke wcale nie było tak łatwo przedrzeć się przez te szyki. Ale już pomijając skuteczną obronę, odpowiedzi po prostu nie szło się spodziewać. Szanse stworzone przez Herthę w pierwszej połowie można było policzyć na palcach jednej ręki.
W takiej właśnie atmosferze na boisko po godzinie z hakiem wszedł Piątek. Ledwo Polak zdążył się pojawić na placu gry, a już sprawił rywalom kłopoty.
Szybko wywalczył rzut wolny, zaraz potem oddał strzał i choć trafił tylko w rywala, trybuny doceniły mocne wejście. Zdaje się, że to byłego zawodnika Milanu tylko nakręciło, bo po kilku minutach oddał groźną próbę głową po wrzutce narożnika boiska.
Można było w końcu powiedzieć, że Hertha gra tak, jak przed własną publicznością grać wypada, bo gospodarze zaczęli przeważać. Problem wciąż leżał jednak w tym, że ciężko było to przekuć w konkrety. Spróbował Maier – nad bramką. Potem znów Piątek, ale ponownie niecelnie.
Zresztą o ile Polak zaczął z wysokiego c, tak kończył już trochę słabiej, bo kolejne pojedynki przegrywał i nie odmienił ofensywnego oblicza zespołu.
Nie można było się więc dziwić, że skończyło się to tak, jak można było się spodziewać. Nędzne 0:0 i niezbyt dobra wróżba dla naszego napastnika: w Hercie raczej będzie musiał szyć z niczego, tak jak w swoich poprzednich klubach. No nie wybrał sobie chłopak łatwej ścieżki kariery, ale z drugiej strony – skoro klub z Berlina tak ciężko przędzie w ofensywie, to przynajmniej nie powinien narzekać na brak szans. Ktoś w końcu musi próbować ciągnąć ten wózek w górę tabeli, bo na dziś niemieckiej „Starej Damie” bliżej do strefy spadkowej niż do pucharowej.
Hertha Berlin – Schalke 04 Gelsenkirchen 0:0