Reklama

Piątek ma obudzić śpiącego giganta

redakcja

Autor:redakcja

30 stycznia 2020, 12:41 • 10 min czytania 0 komentarzy

Koniec transferowej sagi Krzysztofa Piątka: napastnik przeszedł do Herthy za 27 milionów euro plus trzy w bonusach. Może nie trafia do klubu z pierwszych stron europejskich gazet sportowych, ale przed nim ciekawa przygoda – nowi właściciele Herthy Berlin mają mocarstwowe ambicje, sięgające Ligi Mistrzów i gry o tytuł. Piątek ma być jednym z tych, którzy będą nieść Herthę w górę po sportowej drabinie – w Berlinie mówią nawet o budzeniu śpiącego giganta, wskazując na niewykorzystany stołeczny potencjał Herthy.

Piątek ma obudzić śpiącego giganta

MOCARSTWOWE AMBICJE

Hertha Berlin to klub specyficzny – specyficzny dlatego, że gdzie nie spojrzeć w Europie, tam stolica jak nie trzęsie rodzimą piłką, to przynajmniej regularnie bierze udział w najważniejszych rozdaniach.

Niemcy są tutaj wyjątkiem, ewenementem. Ostatnie mistrzostwo kraju Herthy… w 1931 roku. W XXI wieku po stronie trofeów tylko dwa zwycięstwa w rozwiązanym już DFL-Ligapokal, a także pełne chwały zwycięstwa w 2. Bundeslidze.

Hertha_BSC_Performance_Chart

Reklama

W Lidze Mistrzów zagrali tylko raz, w sezonie 99/00 – nawet z sukcesami, rozbłysł wtedy talent Sebastiana Deislara i dali radę wyjść z (pierwszej) grupy z Chelsea, Milanem i Galatasaray. Potem nie dali rady Barcelonie, Porto oraz Sparcie i to był w sumie jednak jednorazowy wystrzał. W Niemczech raczej mają opinię tych, którzy lubią w pucharach zawalić: to odpadali z Groclinem, to z Odense, to z Rapidem Bukareszt, to z Broendby, to w sezonie 17/18 w grupie LE z Athletic, Oestersunds, Zorią Ługańsk.

Screen Shot 01-30-20 at 11.38 AM

Historia nie gra, ale tak, historycznie Hertha jest niemieckim średniakiem. Sęk w tym, że to ma się właśnie zmienić, bo latem w klubie pojawił się Lars Windhorst, wyjął walizki pełne forsy i zapowiedział:

– Możemy stać się wielkim klubem z wielkiego miasta, jak zespoły z Londynu czy Madrytu. Solidna baza i imponująca praca w zakresie zarządzania Herthą przekonały nas do tego partnerstwa. Postrzegamy je jako długoterminowe i wiążące. Personalnie to wielka przyjemność.

Na dzień dobry Windhorst wyłożył 125 milionów euro, by przejąć 37.5 % akcji, potem jeszcze solidnie dorzucił do puli, by dobić do 49.9%. Istniejąca w Bundeslidze zasada 50+1 nie daje szans wziąć więcej, bez niej na pewno Windhorst wszedłby do klubu z jeszcze większym kopniakiem. Tak czy siak miał wpompować w dwa lata 250 milionów euro inwestycji – brzmi to świetnie, choć zauważalna część pójdzie też na spłatę pożyczek.

Kim jest Windhorst? Self made man. Ma raptem 42 lata, jest multimilionerem. Zaczynał zupełnie od zera, od firmy w garażu ojca. Rzucił szkołę i wszedł w branżę komputerową, otwierając z sukcesami firmę dystrybucji części do komputerów. Za naszą zachodnią granicą nazywany był po pierwszych sukcesach niemieckim Billem Gatesem – chyba troszkę na wyrost, bo raz, że inne pułapy, dwa, że inne specjalizacje, określenie dostał raczej na bazie koniunktury, pewnych zmian trendów biznesowych, ale jednak. Niemniej już jako siedemnastolatek został zaproszony przez kanclerza Helmuta Kohla na oficjalną delegacją do Azji. „Wunderkind”. Windhorst wszedł na ekonomiczny szczyt, był najmłodszym uczestnikiem konferencji w Davos.

Reklama

W Berlinie melduje się jako prezes zarządu firmy inwestycyjnej Tennor Holding. Po jego wejściu do Herthy, Torsten-Joern Klein, prezes zarządu berlińczyków, mówił o milowym kroku w rozwoju klubu. Podkreślał, że to nie tylko dokapitalizowanie budżetu, ale też wizja.

Plan jest oczywisty: czołówka Bundesligi. Gra w Lidze Mistrzów sezon po sezonie.

Niemniej Widnhorst to nie przypadek w stylu: jestem wielkim kibicem, miałem plakat Karwana nad łóżkiem, zawsze marzyłem, by Hertha była wielka. Nie. Windhorst to biznesmen, który chce by Hertha była wielka, bo wtedy będzie dobrze prosperującym biznesem. On wie, z której strony wiatr wieje, a w futbolu kwoty są kolosalne, i tylko rosną.

Należy zaznaczyć, że nie wszystko złoto, czego dotknie Windhorst. W 2003 jego biznesowe dziecko, Windhorst New Technologies AG, zbankrutowało. Zadłużenie wynosiło 70 milionów euro. Problemy dotknęły i jego, nie wyszedł z tego suchą stopą. Natomiast już rok później otwierał fundusz inwestycyjny Sapinda, mający wspólnie z Anoa Capital zapewniać fundusze dla start upów czy innych projektów, tak z sektora prywatnego, jak publicznego. Nie bał się ryzyka, po paru latach budżet Sapindy szacowano na 2 miliardy euro, ale część jego pomysłów nie odpalało. Miał też swego czasu problemy z prawem, został skazany za przestępstwa finansowe na rok w zawieszeniu.

W 2007 przeżył katastrofę prywatnego odrzutowca lecącego z Hanoweru do Makau.

KADROWO WCIĄŻ ŚREDNIAK

Hertha, owszem, ruszyła na zakupy. Nie było jednak takiego rozmachu, jakiego pewnie spodziewali się najbardziej optymistyczni kibice berlińczyków.

Do Interu sprzedano Valentino Lazaro, natomiast transfery przed sezonem do klubu wyglądały tak:

– Dodi Lukebakio, prawoskrzydłowy belgijskiej młodzieżówki kupiony za 20 milionów z Watfordu, który robił przed rokiem furorę w Fortunie Duesseldorf
– Eduard Lowen, kupiony za siedem milionów środkowy pomocnik Norymbergi
– Sprowadzono z wolnego transferu stopera Dedricka Boyatę, piłkarza ostatnio grającego w Celtiku
– Ponownie wypożyczono środkowego pomocnika Marko Grujicia z Liverpoolu
– Wypożyczono skrzydłowego Mariusa Wolfa z BVB.

Poza tym przedłużono kontrakt z Ondrejem Dudą po jego świetnym sezonie (inna rzecz, że teraz go wypożyczono) i wyciągnięto zdolnego juniora, Daishawna Redana, z młodzieżowych kadr Chelsea.

Bardziej wymowne są zimowe transfery, Hertha jest zdecydowanie aktywniejsza i bardziej zdradza swoje ambicje. Sprowadzono za jedenaście milionów euro młodego argentyńskiego środkowego pomocnika, Santiago Ascacibara, który dobrze wyglądał w VFB Stuttgart w 2. Bundeslidze. Również na środku występuje zaklepany za 25 milionów euro Lucas Tousart, 22-letni francuski były kadrowicz francuskiej młodzieżówki grający w Lyonie, czyli na poziomie Ligi Mistrzów. Hertha tym transferem pobiła swój transferowy rekord.

Wymowne jednak, że Lucas Tousart wiosną będzie grał jeszcze w Lyonie. To sygnał – ten sezon ma być w Berlinie placem budowy, wiosna to spokojne utrzymanie, pewnie sprawdzenie kto może dojechać na wyższy poziom, a od lata skok.

Co tu kryć, Hercie w tym sezonie nie wiedzie się najlepiej, także do wietrzenia kadry może istotnie dojść.

Screen Shot 01-30-20 at 09.42 AM

Na dziewiątce Piątek powinien mieć bardzo mocną pozycję. Davie Selke, pierwszy nominalny snajper, strzelił zaledwie jedną bramkę. Ostatnio częściej grał tu nawet Lukebakio, i choć jest on jednym z pozytywów sezonu, tak wolałby pewnie grać na skrzydle (choć to obsadzone jest przez Wolfa). Młody Daishawn Redan sprowadzony z Chelsea to melodia przyszłości, Vedad Ibisević, kapitan, to z kolei melodia przeszłości. Nieistotne epizody mieli Salomon Kalou i Pascal Kopke, piłkarze nie na poziom, do jakiego aspiruje Hertha.

Warto zauważyć, że w kadrze Herthy jest też Dennis Jastrzembski, reprezentant Niemiec U19, ale z polskim paszportem. Piątek spotka też Jordana Torunarighę, brata Juniora, który swego czasu przemknął przez Zagłębie Sosnowiec.

POWRÓT KLINSIEGO

Tak naprawdę najważniejszym ruchem kadrowym nowych właścicieli Herthy jest posadzenie Jurgena Klinsmanna na stołku trenerskim.

Klinsmann w Niemczech to Postać.

Sam fakt jego zatrudnienia od razu rzuca na klub inne światło, a Hertha chce się również zmieniać wizerunkowo. To wręcz znak rozpoznawczy Widnhorsta – od samego początku dla swoich biznesów zawsze szukał rozgłosu. Klinsi zastępował Ante Covicia, który dostał szansę życia w końcówce minionego sezonu po zwolnieniu Pala Dardaia – wcześniej prowadził tylko zespoły młodzieżowe Herthy i rezerwy. Raz, że to nie ten pułap medialny, a dwa, że wyniki były bardzo słabe.

Klinsmann początkowo… został członkiem rady nadzorczej, marzeniem natomiast pozostawał Niko Kovac, rodowity berlińczyk, klubowa legenda. Ten po rozstaniu z Bayernem jednak odmówił przyjęcia oferty. Kto wie jednak co stanie się latem. Roszada, w której Klinsmann wraca do gabinetów, nie byłaby wielkim zaskoczeniem: ostatnio jako trener, który codziennie zasuwa przy treningach, pracował przed dekadą w Bayernie.

Innej drużyny klubowej nie prowadził.

Niemcy nigdy nie zapomną mu brązowego medalu mistrzostw świata w 2006, w USA miał budować soccer, nieźle poszło mu z Amerykanami na brazylijskim mundialu, ale prawdziwą klęską był brak awansu na rosyjski turniej. Całe ostatnie lata tak czy inaczej to fucha, w której nie było potrzeby zasuwania na codziennych treningach – dlatego ciekawe, że Klinsmann w Hercie wziął na asystenta Alexandra Nouriego, który ma w swoim CV choćby samodzielne prowadzenie Werderu Brema w Bundeslidze. Innymi słowy, może znowu raczej firmuje projekt, ale śrubki dokręcają inni.

Niemniej na razie wygląda to nawet obiecująco. Przychodził w bardzo trudnym momencie – po porażce 0:4 z Augsburgiem, Hertha miała 11 punktów po 12 kolejkach. I trzeba mu przyznać, że od razu tchnął ciut innego ducha w zespół. Pierwszy mecz Klinsmanna to tylko 1:2 z BVB i to po o klasę lepszym meczu niż z Augsburgiem. Potem przyszły dwa remisy – w tym z Gladbach – i dwa zwycięstwa – w tym z Bayerem. Od tamtej pory Hertha rozegrała co prawda dopiero siedem kolejek, ale przegrała tylko z BVB i Bayernem.

Bilans pod Klinsmannem…

Screen Shot 01-30-20 at 11.50 AM

Źródło: Transfermarkt.pl

I pod Coviciem.

Screen Shot 01-30-20 at 11.51 AM

Źródło: Transfermarkt.pl

Sam Klinsmann zapowiada, że kwestią czasu jest, gdy Hertha będzie grać o mistrzostwo Niemiec. Podał jednak widełki czasowe – od trzech do pięciu lat.

Może wtedy napastnicy będą mieli łatwiej, ale na dziś Krzysiek Piątek nie może się spodziewać prowadzenia gry i dziesiątek sytuacji co mecz. Hertha gra brzydko, raczej okopuje się na swojej połowie, a ataki wyprowadza nieliczne. Wymowne jest wyliczenie, które podał Tomasz Urban: Hertha w pole karne zagrywa piłkę zaledwie średnio dziewięć razy na mecz – to jeden z najgorszych rezultatów Bundesligi.

A tu tabela współczynnika xG, czyli kreowania dobrych szans. Hertha jest przedostatnia w lidze.

Screen Shot 01-30-20 at 12.23 PM

Źródło: understat.com

BAZA

Hertha gra na gigancie, ale mało urokliwym. To znaczy, na pewno kolos może robić wrażenie, ale to nie jest piłkarski stadion. Bieżnia w 2020 klimatu nie dodaje.

Hertha wie, że to problem, i już zapowiedziano budowę nowego obiektu. Ten jednak ma powstać w 2025 roku. Obecny mieścił w zeszłym sezonie średnio około pięćdziesięciu tysięcy widzów co mecz (może pomieścić siedemdziesiąt pięć tysięcy widzów). Kto wie, może jeśli Piątkowi by żarło, to Hertha spróbowałaby jakichś szczególnych akcji pod polskiego kibica – przecież do Berlina nie jest daleko.

Screen Shot 01-30-20 at 11.14 AM

źródło: https://www.european-football-statistics.co.uk/attn.htm

Olympiastadion_Berlin_Sep-2015

Co do bazy, nie ma o czym mówić: w infrastrukturze Herthy znajduje się jedenaście pełnowymiarowych boisk (oczywiście również do dyspozycji akademii), kriokomory, nie kriokomory. Wiadomo, Piątek nie jest na pułapie, na którym groziłoby mu trenowanie na kartofliskach, aczkolwiek pamiętajmy, że przesiada się z osławionego Milan Lab. Niemniej jak baza jest ważna, tak na pewnym poziomie nie można jej też przeceniać, czego dowodem – cóż – właśnie Milan Lab i ostatnie lata Milanu.

POLSKIE ŚLADY

Najważniejszy polski ślad w Hercie? Na pewno wprowadzanie do niemieckiej piłki Łukasza Piszczka. To również w Berlinie przesunięto Piszcza na bok pomocy, a potem Lucien Favre znalazł Polakowi optymalną pozycję na prawej obronie.

Poza tym jednak najgłośniejszy był przypadek, gdy Karwan zapomniał włożyć koszulkę pod dres, przez co nie wszedł na boisko. To był w zasadzie jego koniec w Berlinie.

Bild pisał:

„Znacie Karwana? Do tej pory nie zwrócił na siebie uwagi grą. Jest za to na pewno kandydatem do tytułu „najgłupszego zawodnika Bundesligi”. Niewiarygodne, ale jego koszulka wisiała na wieszaku w szatni… Karwan zapomniał więc o jedynej rzeczy, o której powinien pamiętać rezerwowy. Stevens, wściekły, przegnał reprezentanta Polski na ławkę. Już na zawsze? Menedżer Dieter Hoeness stwierdził: „Zajmiemy się tym, ale ten błąd przydarzył mu się nie dlatego, że lekceważy swój zawód, tylko z nerwów”.

Hertha kojarzy nam się również jako klub, w którym na szerokie wody miał wypłynąć Artur Wichniarek, ale, po prostu, nie strzelał bramek. Cała zachodnia kariera Artura Wichniarka to regularne strzelanie w Arminii i równie regularne niestrzelanie w Berlinie.

Nasze bilanse w BSC:

Bartosz Karwan: dwa sezony, 21 meczów, 0 bramek.
Piotr Reiss: dwa sezony, 16 meczów, 1 gol.
Artur Wichniarek: cztery sezony, 63 mecze, 4 gole
Łukasz Piszczek: trzy sezony, 68 meczów, 3 gole.

Nie przebili się też młodzieżowcy: Rafał Włodarczyk, Gracjan Horoszkiewicz, Rafał Różycki. Częściej nie wychodziło niż nie wychodziło. Ale dla optymizmu łapcie piękną brameczkę Łukasza Piszczka.

Tak naprawdę w ostatnich latach najważniejszym śladem z polskim tłem był hitowy transfer Ondreja Dudy z Legii do Herthy. Słowak powoli zyskiwał plac w stolicy Niemiec, początkowo nie grał, trapiły go urazy, ale zeszły sezon należał do niego – 11 bramek, 7 asyst, po prostu wreszcie odpalił. Obecnie Duda, jak wspomnieliśmy, został wypożyczony do Premier League, reprezentuje Norwich.

***

Hertha nie jest na ten moment klubem, który bije się o Ligę Mistrzów – Milan jednak też nie, na pewno nie w tym sezonie (choć oddajmy, że wyniki się poprawiły). Medialność nie ta sama, ale to właśnie mają zmieniać tacy piłkarze jak Piątek.

Na pół roku przed Euro najważniejsze dla nas, że Piątek będzie grał. Jako rekordowy transfer w historii klubu będzie miał mnóstwo szans i czasu, by wgryźć się w zespół. Niemniej taki hitowy transfer to też wielkie oczekiwania praktycznie od pierwszego meczu. Do tego jednak powinien się już przyzwyczaić z San Siro.

Fot. FotoPyK

Najnowsze

Komentarze

0 komentarzy

Loading...