— Jason, dwa gole z Liverpoolem po wejściu z ławki. Czy to popołudnie mogło być jeszcze lepsze?
— Mogło, to mógł być hat-trick!
Gdy Premier League zarządzała pierwszą w swojej historii zimową przerwę, mającą miejsce między 8 a 22 lutego, wystosowała do klubów prośbę, by nie urządzać wtedy żadnych sparingów, mini tournee po Azji i tego typu aktywności. The FA weszła jednak z butami i stwierdziła: skoro wtedy macie wolne, no to wciśniemy tam powtórki zremisowanych starć w FA Cup. Juergen Klopp natychmiast odpowiedział, że ani jego, ani zawodników pierwszej drużyny nie ma co się spodziewać w powtórce spotkania piątej rundy z Shrewsbury. Jako że to jeden z tych menedżerów, któremu podstawia się regularnie najwięcej mikrofonów, nakręciła się wokół tego cała dyskusja. Pisaliśmy o tym na Weszło wczoraj (TUTAJ – KLIK!).
Nie byłoby jednak całego tego ambarasu, gdyby The Reds dowieźli prowadzenie 2:0 do końca spotkania z zespołem z League One. Wydarzyło się jednak coś kompletnie niespodziewanego.
Wydarzył się Jason Cummings.
Wszedł na boisko przy stanie 0:2 w 60. minucie spotkania. Pięć minut później zamienił karnego na bramkę kontaktową, po kwadransie miał już dublet.
Z dużym prawdopodobieństwem już dziś można powiedzieć: to największy świrus, jaki wpakował bramkę Liverpoolowi w 2020 roku. Choć przecież nawet nie zaczął się jeszcze luty.
Jego gola przepowiedział zresztą przed wejściem na plac gry Ian Wright, o co dziennikarz Sky Sports spytał Cummingsa po spotkaniu.
— Wrighty wie, co mówi. Każdego tygodnia dzwoniłem do „I’m a Celebrity” i głosowałem na niego, by doszedł do finału.
https://twitter.com/Gers89_/status/1221509996866871297
„I’m a Celebrity… Get Me Out of Here!”, czyli telewizyjnego reality show, gdzie celebryci są wysyłani do obozu w australijskiej dżungli i wykonują zadania, by zarobić dla swojej grupy jedzenie i inne udogodnienia. Show, które doczekało się 19 sezonów. Spokojnie, i tak o pięć mniej niż Taniec z Gwiazdami.
To nie był jednak jedyny wywiad z minionego tygodnia, podczas którego Cummings odegrał wiodącą rolę. Przed spotkaniem dziennikarz Sky Sports News przepytywał kolegę pół-Szkota, pół-Australijczyka, kiedy ten postanowił przespacerować się przed obiektywem w samych slipach.
https://twitter.com/shrewsweb/status/1219967694507855872
Na rozmowę z Ianem Abrahamsem z TalkSport – podczas której stwierdził że wyjazd na Anfield to wcale nie jest moment jego kariery, bo grał w Old Firm – poszedł zaś w dmuchanej koronie na głowie.
W alternatywnej rzeczywistości, w której Cummings wiedzie nudne życie i nie próbuje robić show wokół własnej osoby, ten napastnik robi niezłą karierę. Rozgrywa kilka sezonów na poziomie Premier League, w każdym strzela po kilka goli, generalnie utrzymuje się na powierzchni. Może i nie ma szans wedrzeć się do panteonu największych sław ligi angielskiej, ale swoje potrafi i doceniają to kolejni menedżerowie.
Żywot Jasona Cummingsa w naszej rzeczywistości jest jednak nieco bardziej skomplikowany. Tak to jest, gdy pod sufitem nie jest do końca równo.
Podejrzewam, że większość wie, jak to jest rozstać się z dziewczyną. Każdy trawi to nieco inaczej. Żal. Rezygnacja. Gniew. Cummings, gdy zerwała z nim partnerka, postawił na ostatnią opcję. W wersji ekstremalnej. Jego kolega wrzucił na Snapchata story, na którym Cummings rozwala kolejne rzeczy o ścianę. Kończy na rzucie telewizorem w okno.
— To dość niepokojące, ale gdy widzisz szerszą perspektywę – chłopak przechodzi przez trudny okres, zerwał z dziewczyną. Kiedy człowiek idzie w takim stanie na kilka piw, czego robić nie powinien, i robi się emocjonalny, czasami robi rzeczy, których później może żałować — tłumaczył Steve Evans, menedżer ówczesnego klubu Cummingsa – Peterborough.
Niepokojące, owszem. Czy niespodziewane? No nie. Nie mając do czynienia z gościem z wytatuowanym na dłoni uśmiechem Jokera, który w ośrodku treningowym Hibernian – jest wychowankiem tego klubu – wyzwał na pojedynek brytyjskiego wrestlera Grado. Wskakując na stół w kantynie w samych slipach przy Like A Prayer Madonny, z wielkim napisem Cum Dog na klacie.
Cum Dog. W slangu – worek na spermę.
Trudno było się więc dziwić, gdy w rozmowie z małoletnim reporterem Nottingham Forest TV po otrzymaniu od dzieciaka butelki Irn-bru Cummings stwierdził „najlepsze lekarstwo na kaca, piję co niedzielę”. Wielu piłkarzy mogłoby powiedzieć o takiej wypowiedzi: najbardziej kontrowersyjna w mojej karierze. Ale, jak już wiemy, nie ten oryginał.
Jak na prawdziwka przystało, na długiej liście nikomu niepotrzebnych osiągnięć jest też na przykład jeden z najgorszych karnych a’la Panenka, jakie widzieliście. Nie, nie przy prowadzeniu 5:0. Przy stanie 0:0. W półfinale pucharu Szkocji.
Z karnymi zresztą Cummingsowi nie było po drodze już wcześniej. Dwa lata wstecz od pudła zaczął serię jedenastek w barażu decydującym o pozostaniu w Premiership. Hibernian zleciał z ligi.
Nie ruszyło go to jednak i tak jak w barażu nie miał już okazji odkupienia win, tak w serii jedenastek z Dundee nie miał oporów przed podejściem do decydującej jedenastki. Strzelił (już nie „Panenką”), po czym asystował jeszcze w wygranym z Rangers FC finale. Kilkanaście miesięcy później był już piłkarzem Nottingham Forest – Mark Warburton, który prowadził Rangersów w przegranym finale nie pozostał obojętny na niereformowalnego, ale też cholernie utalentowanego chłopaka. 71 goli i 23 asysty w 149 meczach dla Hibernian, nawet jeśli większość miała miejsce w drugiej lidze szkockiej, mówiły same za siebie. Trzy sezony z rzędu z co najmniej 20 bramkami we wszystkich rozgrywkach robiło wrażenie. Także na historykach klubu z Edynburga, bowiem Cummings okazał się pierwszym zawodnikiem od 50 lat, któremu udało się coś takiego.
Tyle że Cummings przestał dorastać do swojego potencjału. Pewne wskazówki dlaczego tak się stało macie powyżej w formie graficznej i wideo. Kris Commons mówił o swoim byłym klubowym koledze w styczniu 2018, kiedy dołączał do zespołu Glasgow Rangers na zasadzie wypożyczenia: — To niesamowity zawodnik, który jednak potrzebuje, by menedżer go objął, poprowadził we właściwym kierunku.
Nie udało się to jednak w Glasgow, gdzie wybuchł talent innego napastnika – Alfredo Morelosa. Nieszczególnie wyszło też w Peterborough czy Luton, gdzie w całym sezonie 2018/19 Cummings zdobył zaledwie siedem goli na poziomie League One.
Ale cóż, zawsze można przyjąć narrację, że wszystko to prowadziło Szkota do momentu, w którym z łatką enfant terrible wyjdzie na pewny swego Liverpool i bez jakiegokolwiek respektu walnie dwie bramki najlepszej klubowej drużynie świata, fundując kolegom wycieczkę na Anfield. Gdzie zadanie będzie o tyle łatwiejsze, że nie będzie czekać ani Juergen Klopp, ani pierwsza drużyna The Reds.
W tym sezonie jeszcze żaden zawodnik nie strzelił zwycięzcom ubiegłorocznej Ligi Mistrzów trzech goli. Cum Dog potrzebuje zaledwie jednego w mocno sprzyjających okolicznościach, by stać się tym pierwszym.
Czy go na to stać? Lepiej zapytać: na co tego wariata nie stać? Nie tylko na boisku.
SZYMON PODSTUFKA
fot. główne: NewsPix.pl