Klubom z ligi tureckiej ewidentnie spodobało się ściąganie do siebie Brazylijczyków nazwiskiem Guilherme, którzy mają zapisane w CV występy w polskiej lidze. Szlaki przetarł Guilherme z Legii Warszawa, który za sprawą wypożyczenia z włoskiego Benevento trafił w 2018 roku do Yeni Malatyasporu, gdzie występuje regularnie do dziś i to z całkiem niezłym skutkiem. Plotkuje się nawet o tym, że eks-legionista wkrótce wyląduje w Besiktasu. Teraz w jego ślady spróbuje pójść Guilherme Sitya z Jagiellonii Białystok. A my jesteśmy tym faktem lekko przerażeni.
Nie dlatego, że lewy obrońca Jagi jest aż tak wybitnym piłkarzem, iż Ekstraklasa bez niego straci sens. Chodzi właśnie o to, że z Guilherme żaden gwiazdor. Ot, niezwykle solidna, ekstraklasowa półka. Jeżeli nasi ligowcy nawet zawodników tego kalibru nie są już w stanie utrzymać w kadrze, to co dalej? Kto tu, do licha, zostanie?
To biadolenie pozostawimy jednak na inną okazję. Skupmy się na razie na podsumowaniu ekstraklasowej przygody Guilherme.
Była… No solidna, nie sposób ująć tego inaczej.
29-letni obecnie Brazylijczyk wylądował najpierw w Termalice Bruk-Bet Nieciecza, gdzie trafił z ligi rumuńskiej. W sezonie 2016/17 rozegrał w klubie z gminy Żabno dwadzieścia pięć ligowych spotkań, dograł partnerom parę asyst, generalnie prezentował się naprawdę ciekawie w roli lewego obrońcy. Od razu było widać, że to nie jest przypadkowy grajek. Czasami można było wręcz odnieść wrażenie, że Guilherme jest reżyserem gry swojego zespołu, co dla piłkarza występującego na jego pozycji stanowi mimo wszystko dość nietypową rolę taktyczną. Wniósł do Ekstraklasy jakość piłkarską, tego mu odmówić w żadnym wypadku nie można.
Chwaliliśmy Jagę, gdy przed sezonem 2017/18 ściągnęła Guilherme do siebie: “Możliwe, że on właśnie w Białymstoku pokaże na co naprawdę go stać. W defensywnie grającej drużynie często był ograniczany, tutaj być może będzie mógł rozwinąć skrzydła. To bezwzględnie ciekawy transfer wewnątrz Ekstraklasy, a chwali się Jadze, że przeprowadziła go tak szybko – przecież za dosłownie moment eliminacje Ligi Europy. Nie czekają z transferami na powrót na tarczy z Pawłodaru, tylko już organizują możliwie wyrównaną, szeroką kadrę”.
W Białymstoku brazylijski obrońca nigdy aż tak znaczącą postacią jak w Bruk-Becie nie był, ale swoje na pewno zrobił. Zanotował w barwach białostockiego klubu prawie sto występów, znów dorzucił kolegom z zespołu kilkanaście decydujących podań. Generalnie pokazał się w Polsce jako obrońca, który ma tak zwane “ostatnie podanie”. To mogło się podobać.
Ostatnio w ROZMOWIE z Kubą Białkiem brazylijski obrońca zapewniał nawet, że jego marzeniem jest sięgnięcie z Jagiellonią po mistrzostwo Polski. – Po to tu przyszedłem i to obiecałem. Byliśmy na drugim miejscu, tak blisko… Mistrzostwo w Białymstoku smakowałoby zupełnie inaczej niż na przykład w Legii. Legia powinna mieć tytuł co roku, drugie miejsce to dla niej duża porażka. Jeśli wznieślibyśmy Jagę na wyżyny ligi, długo by nam tego nie zapomnieli. Wtedy wiele by się zmieniło, Inne kluby podchodziłyby do nas z większym respektem. Myślę, że mamy wszystko, by być mistrzem. Potrzebujemy tylko mentalności zwycięzców.
– Wszyscy muszą zrozumieć, szczególnie piłkarze, że mamy naprawdę świetny zespół. W poprzednich sezonach wielu piłkarzy odeszło, ale władze Jagiellonii zawsze chcą utrzymać wysoki poziom drużyny. Jak mówiłem – wciąż mamy najlepszych piłkarzy na swoich pozycjach w lidze. Musimy sobie to uświadomić. Nie zadowolimy się ponownie drugim lub trzecim miejscem. Jeśli przegramy mistrza o pieprzone dwa punkty, musimy uznać to za stracony rok. Ta jesień to przeplatanka – dobry mecz, zły mecz, dobry mecz, zły mecz. Jeśli chcesz być mistrzem, nie możesz grać w ten sposób. Możesz zaliczać dobre i złe mecze, ale zawsze musisz kończyć z dobrym wynikiem. Zasługujemy na chociaż jedno trofeum w tym sezonie. Jeśli przyniesiemy jakiś puchar, może fani znowu w nas uwierzą, bo jestem świadomy tego, że nie jest przyjemnie chodzić na mecze, gdy drużyna tak często nie wygrywa. Dziewięć punktów to rezultat do nadrobienia. Gdyby to było piętnaście, powiedziałbym, że zadanie jest ekstremalnie ciężkie. Ale dziewięć? Wszystko się może zmienić – zapewniał Guilherme.
Po czym odszedł do Konyasporu.
Brazylijczyk, którego umowa z Jagą wygasała w czerwcu tego roku, związał się z nowym klubem do 2021, ale w kontrakcie jest zawarta opcja przedłużenia o kolejny rok. Konyaspor to jeden z najsłabszych klubów tureckiej ekstraklasy, więc przed Guilherme najprawdopodobniej dość zajadła walka o utrzymanie w lidze. Konkurencja na jego pozycji też spora, choć inni lewi obrońcy tego zespołu dość często zmagają się z kontuzjami.
Prawdopodobnie stąd wzmocnienie w postaci Guilherme, ale nie jest powiedziane, że były piłkarz Jagi będzie miał w nowej ekipie pewny pierwszy plac.
Przed Jagiellonią natomiast pracowite okno transferowe. Jakkolwiek spojrzeć, klub zdążył się już pozbyć dwóch niezwykle istotnych zawodników – Patryka Klimali i Guilherme. To są znaczące wyrwy, wymagające załatania jakimś naprawdę jakościowym zastępstwem. Za transfer Brazylijczyka białostocki klub wielkich pieniędzy oczywiście nie zgarnie – mówi się o kwocie oscylującej w okolicach stu tysięcy euro. Biorąc jednak pod uwagę skuteczność transferową Jagiellonii w dwóch ostatnich okienkach transferowych, można mieć pewne wątpliwości, czy dla Guilherme uda się w Białymstoku znaleźć równie porządnego następcę.
A przecież, jako się rzekło, nie żegnamy gwiazdora, lecz tylko i aż bardzo solidnego ligowca.
fot. Konyaspor, 400mm.pl