Reklama

Sztuka zaliczania wpadek według Manchesteru City

Jan Mazurek

Autor:Jan Mazurek

18 stycznia 2020, 18:04 • 4 min czytania 0 komentarzy

Wyobraźcie sobie, że macie o wiele lat młodszego brata i proponujecie wspólną zabawę w szachy. Chcecie mu utrzeć nosa, udzielić lekcji i w edukacyjny sposób zyskać trochę szacunku. Wychodzicie ładnie od gambita królewskiego, potem jeszcze ładniej przesuwacie wszystkie istotne figury, szukacie okazji do zaszachowania młodego, kilka razy wam się to nawet udaje i tylko obserwujecie, jak niedoświadczony gagatek męczy się, nie potrafiąc operować swoją armią. Tylko szach mat nie chce wejść. I nagle – niespodzianka. Młodszy brat w trzech szokujących, nieco przypadkowych ruchach zamyka grę. On wygrywa, wam pozostaje wstyd. Tak właśnie może czuć się Manchester City, który dominując przez cały mecz, ostatecznie tylko zremisował z Crystal Palace, które przez większość spotkania broniło się przed zmasowanymi atakami faworyta.

Sztuka zaliczania wpadek według Manchesteru City

Po pierwszych trzydziestu minutach gry nie postawilibyśmy nawet złamanego grosza na to, że piłkarze Crystal Palace będą w stanie cokolwiek zrobić faworyzowanemu rywalowi. Wilfried Zaha wyglądał jak dziecko we mgle, kiedy raz po raz biegał na swojej flance i co chwilę przegrywał pojedynki z bezbłędnym Joao Cancelo. Pewnie nie można byłoby też przyczepić się do strat Jordana Ayewa, gdyby miały one miejsce w okolicach pola karnego City, a nie na dwudziestym metrze od własnej bramki. Generalnie podopieczni Roya Hodgsona przypominali w swoich poczynaniach piłkarzy Aston Villi, którzy w minionej kolejce Premier League dostali od Obywateli lekcję futbolu w postaci lania w wymiarze 1:6.

I wszystko wskazywało na powtórkę z rozrywki.

Tym bardziej że największe gwiazdy gospodarzy znajdowały się w świetnej dyspozycji. Ilkay Gundogan mądrze rozgrywał futbolówkę w środku pola, Kun Augero cały czas szukał sobie miejsca w polu karnym i dochodził do sytuacji, Kevin de Bruyne mało nie strzelił fenomenalnej bramki po rzucie wolnym, David Silva samym balansem ciała kilkukrotnie przewracał rywali w ich polu karnym, a Fernandinho pokazywał, co oznacza współczesny środkowy obrońca, który z piłką przy nodze czuje się, jak najlepszy makler z telefonem. Gorzej dysponowany był tylko Raheem Sterling, który wygląda, jakby nie był w stanie znaleźć sobie miejsca na boisku.

Piłkarze Guardioli tłamsili przeciwnika głównie za pomocą szaleńczego pressingu od razu po stracie piłki. W pewnym momencie doszło do kuriozalnej sytuacji, w której przez kilka minut Crystal Palace nie było w stanie wymienić nawet jednego celnego podania, przy okazji całą drużyną skupiając w obrębie swojego pola karnego. Każda jedna strata City oznaczała natychmiastowy atak, odbiór i dalszą ofensywę. Problem w tym, że brakowało konkretów.

Reklama

Sterling nie doszedł do dośrodkowania Mendy’ego, strzały Augero albo blokował McArthur, albo spektakularnie bronił Guaita, a Bernardo Silva w kilku sytuacjach w polu karnym mógł zachować się mądrzej, aniżeli walić przed siebie na oślep.

I w tym momencie zrozumiecie metaforę z szachami, bo pierwszą akcją, która w jakikolwiek sposób wyszła Crystal Palace, doprowadziła do tego, że wywalczyli rzut rożny. Aż i tylko rzut rożny, bo jeszcze ani raz w tym sezonie nie zdobyli po nim bramki. Zawsze musi być jednak ten pierwszy raz. I ten moment przyszedł właśnie na ten mecz. Dośrodkowanie, zgranie Cahilla i gol Tosuna. Na szczęście tak to już w relacji z młodszym bratem bywa, że zawsze można zaproponować rewanż i udowodnić swoją wyższość.

Więc w drugiej połowie powtórka z rozrywki. Masowa, huraganowa ofensywa Obywateli i obrona Częstochowy w wykonaniu gości. Tu kolejne nieudane próby Bernardo Silvy, tu anulowany karny po sprawdzeniu VAR, no, generalnie takie walenie głową w mur, długo bez żadnych efektów.

Aż na boisku wszedł Gabriel Jesus i trochę rozruszał tę machinę. Biegał, walczył, dochodził do sytuacji, współpracował z defensywą i wreszcie idealnym podaniem obsłużył Kuna Augero, który doprowadził do remisu. Argentyńczyk rozgrywa fenomenalny sezon. Kolejkę temu awansował na czwarte miejsce w klasyfikacji najlepszych strzelców w historii Premier League. Teraz dołożył do tego dwie bramki, bo oprócz pierwszej na 1:1, za chwilę wyprowadził swój zespół na prowadzenie, i ruszył w tym samym zestawieniu w pogoń za trzecim Andy Cole’m.

I kiedy już wydawało się, że City jednak wygra ten mecz – znów niespodzianka i znów mat. Wilfried Zaha przeprowadził romantyczną, nieco beznadziejną akcję, po skrzydle, dopędził do samego końca boiska i ostatnim ruchem wstrzelił piłkę w Fernandinho w taki sposób, żeby ten wpakował ją do własnej bramki. Remis. Koniec.

Guardiola może tylko pokiwać głowę z dezaprobatą. Przez taką grę, przez taką postawę, przez taką niefrasobliwość i przez takie straty punktów ze słabszymi rywalami jego zespół stracił szansę na mistrzostwo Anglii. Liverpool takich wpadek nie popełnia. City – już tak. I to jest zasadnicza różnica między oboma zespołami.

Reklama

Manchester City 2:2 Crystal Palace

82′, 87′ Augero – Tosun 39′, sam. Fernandinho 90′

Fot. Newspix

Urodzony w 2000 roku. Jeśli dożyje 101 lat, będzie żył w trzech wiekach. Od 2019 roku na Weszło. Sensem życia jest rozmawianie z ludźmi i zadawanie pytań. Jego ulubionymi formami dziennikarskimi są wywiad i reportaż, którym lubi nadawać eksperymentalną formę. Czyta około stu książek rocznie. Za niedoścignione wzory uznaje mistrzów i klasyków gatunku - Ryszarda Kapuscińskiego, Krzysztofa Kąkolewskiego, Toma Wolfe czy Huntera S. Thompsona. Piłka nożna bezgranicznie go fascynuje, ale jeszcze ciekawsza jest jej otoczka, przede wszystkim możliwość opowiadania o problemach świata za jej pośrednictwem.

Rozwiń

Najnowsze

Anglia

Anglia

Manchester United z potencjałem na najgorszy sezon w erze Premier League

Bartosz Lodko
6
Manchester United z potencjałem na najgorszy sezon w erze Premier League
Anglia

Leeds otrzymało oficjalne przeprosiny. Przez ten błąd stracono punkty

Patryk Stec
1
Leeds otrzymało oficjalne przeprosiny. Przez ten błąd stracono punkty

Komentarze

0 komentarzy

Loading...