Cóż – koniec końców nie było niespodzianki na Emirates Stadium, choć długo się na takową zanosiło. Ostatecznie Arsenal wyeliminował jednak ekipę Leeds United z Pucharu Anglii. Podopieczni Marcelo Bielsy szybko żegnają się zatem z rywalizacją w FA Cup i mają czego żałować, bo na pewno nie byli dzisiaj zespołem gorszym od wyżej notowanych rywali.
Z naszej perspektywy szczególnie cieszy, że na tle tak renomowanego przeciwnika z Premier League kapitanie zaprezentował się Mateusz Klich. Polski pomocnik w układance Bielsy pełni ewidentnie kluczową rolę – cały czas pod grą, aktywny, wszędobylski, posyłający dobre podania do partnerów, kiedy tylko się da szukający rozegrania futbolówki na jeden kontakt. Świetnie się to oglądało, w podobnych superlatywach można się zresztą wypowiadać o postawie całej drużyny Leeds w pierwszej części dzisiejszego starcia. Można się było przez moment zastanawiać, która ekipa reprezentuje na boisku pierwszą, a która drugą klasę rozgrywkową. „Pawie” chwilami rozstawiały „Kanonierów” po kątach.
Leeds stworzyło sobie naprawdę mnóstwo sytuacji, by już na przerwę schodzić z bezpiecznym prowadzeniem. Statystyki nie zawsze mówią wszystko o przebiegu meczu, ale w tym przypadku są piorunująco prawdzie. Piętnaście (!) sytuacji bramkowych wypracowali sobie goście w pierwszej odsłonie spotkania. Arsenal próbował wytrzymać narzucone tempo, lecz całkowicie poległ. Zdołał sobie wypracować tylko trzy okazje do zdobycia gola.
67% posiadania piłki notowała ekipa Bielsy do przerwy. Gospodarze po prostu ganiali za futbolówką, jak drużyna z IV A, która gra mecz międzyklasowy ze starszakami z VII C.
Ale wiadomo, jak to często z Leeds bywa. Trudno o większych specjalistów od frajerskiego przegrywania prawie wygranych meczów. Tuż po przerwie gospodarze wyszli na prowadzenie za sprawą dwudziestoletniego Reissa Nelsona. Po tym golu z przyjezdnych ewidentnie uszło powietrze, a Arsenal przejął pełną kontrolę nad przebiegiem spotkania. Po przerwie Leeds zdołało tylko jednym celnym strzałem zagrozić bramce Emiliano Martineza. Klasyczny mecz dwóch różnych połówek.
Aczkolwiek wciąż nie możemy się oprzeć wrażeniu, że nie wygrała tego spotkania drużyna piłkarsko lepsza. Cóż – taki chyba urok Leeds i taki urok Bielsy.
ARSENAL FC 1:0 LEEDS UNITED (R. Nelson 55′)
fot. NewsPix.pl