Reklama

O co tyle hałasu? Burzliwe półrocze z VAR-em w Premier League

redakcja

Autor:redakcja

30 grudnia 2019, 16:18 • 6 min czytania 0 komentarzy

„VAR nie pomaga futbolowi”. „Moim zdaniem to nie działa”. Praktycznie co kolejkę w Anglii podnosi się identyczny lament, zmieniają się tylko usta wypowiadające te lub podobne słowa. Dyskusja dotyczy zasadności użycia VAR-u, podjętych decyzji, czasu, który to zajmuje i zawieszenia, w jakim tkwią kibice pomiędzy boiskowym wydarzeniem a ostateczną jego interpretacją. Ostatnie mecze 2019 roku nie były pod tym względem wyjątkiem. Raczej kolejnym studium przypadku.

O co tyle hałasu? Burzliwe półrocze z VAR-em w Premier League

***

– Czujemy się bardzo mocno skrzywdzeni, nie umiem tego zrozumieć. Moim zdaniem to nie działa. Ludzie mówią, że VAR pomaga podjąć właściwe decyzje, ale jako zawodnik na boisku nie czuję, żeby tak było.
Connor Coady, obrońca Wolves

– Będący daleko stąd VAR podejmuje decyzje dotyczące tego, co dzieje się tutaj. Kto najlepiej czuje grę, jej intensywność i przebieg? Sędzia tutaj.
Nuno Espirito Santo, menedżer Wolves

W meczu Liverpool – Wolverhampton (1:0) decyzją VAR-u uznany został gol Liverpoolu (pierwotnie odgwizdane zagranie ręką Adama Lallany), a także nieuznany gol Neto dla Wolves (spalony).

Reklama

***

– VAR nie pomaga piłce nożnej. Znów spalony nie jest oczywisty. 7/8 bramek musiałoby być wymazywanych ze względu na coś takiego. VAR nie robi różnicy, tylko wkurza kibiców. Nie tylko naszych. Wszystkich.
Chris Wilder, menedżer Sheffield United

W meczu Manchester City – Sheffield United (2:0) decyzją VAR-u nieuznany został gol na 1:0 Lysa Mousseta (spalony).

***

Podobnych wypowiedzi, tak szacujemy, znajdziecie na przestrzeni dwudziestu kolejek Premier League dziesiątki, jeśli ograniczyć je tylko do bezpośrednich uczestników meczów. Tysiące, gdy rozszerzyć to o telewizyjnych, radiowych i prasowych ekspertów.

Wypowiedzi powyżej to pokłosie zaledwie ostatnich dwóch spotkań 2019 roku. Wspomniane spalone to kwestie centymetrowe. Jonny, wahadłowy Wolves, na ofsajdzie był o kilka pikseli. Niewiele większą częścią ciała „wystawał” w momencie zagrania od kolegi Mousset. Rzecz absolutnie nie do wychwycenia nie tylko w dynamice akcji, ale i bardzo trudna do wyłapania na powtórce, gdyby nie można było rozrysować linii.

Reklama

Zrzut ekranu 2019-12-29 o 19.05.07“Pikselowy” spalony Jonny’ego

EM-Y1oyWoAA1qguSpalony Mousseta

Trzeba też dodać, że trzecia kluczowa decyzja – uznanie gola Mane – była stuprocentowo poprawna w tym względzie, że Lallana faktycznie nie zagrał piłki ręką, a barkiem. Ale, by nie było tak słodko, odgrywał on piłkę po długim podaniu Virgila van Dijka, który ręką zagrał już zdecydowanie. Stanowisko Premier League? Zagranie ręką jest „nieprzekonujące” i „trzeba by się cofnąć za daleko”.

https://twitter.com/GMS__Football/status/1211340954734661632

Swoją drogą, Wolves i Sheffield mają największego pecha do decyzji asystenta wideo. ESPN umieścił przed zakończoną wczoraj kolejką Premier League tabelę, w której wylicza, ile razy decyzje sędziów głównych zostały zmienione na korzyść bądź niekorzyść danej drużyny. Obie są już sześć decyzji na minusie. Wolverhampton jest też jedynym zespołem, na korzyść którego nie doszło jeszcze do choćby jednej wideoweryfikacji.

Zrzut ekranu 2019-12-30 o 11.50.43źródło: ESPN

Łącznie VAR interweniował w tym sezonie już w 57 sytuacjach – najczęściej korzystała na tym ekipa Brighton (7 razy), najczęściej traciło Sheffield (także 7 razy).

Ale wracając do tego, co najważniejsze – Anglicy mają problem z VAR-em. Mają przede wszystkim problem z jego rozumieniem, stąd takie wydarzenia, jak listopadowy VAR Hub w Stockley Park. Tam wyjaśniane były właśnie takie sytuacje, jak ta wczorajsza, z meczu Liverpoolu z Wolves, gdy nieuznany został gol Wilków na 1:1 w doliczonym czasie gry pierwszej połowy.

Te linie, które widzimy wyrysowane na kolorowo podczas transmisji, nie są bowiem tymi samymi liniami, które nakładają na obraz z placu gry sędziowie. Te ich są minimalnej szerokości, pozwalają bardzo skrupulatnie określić, która część ciała zawodnika broniącego i atakującego była najbliżej bramki i czy faktycznie mieliśmy do czynienia ze spalonym. Dopiero później na linię o szerokości jednego piksela nakłada się te grubsze, by obraz w telewizji był czytelny. Efekt, jak widać, jest jednak odwrotny.

Jordan Campbell z The Athletic jako przykład pokazuje w swoim artykule z września sytuację z nieuznanym golem Davida McGoldricka przeciwko Tottenhamowi. W obrazku pokazanym w transmisji niebieska linia oznaczająca kolano Erica Diera zdaje się być wyrysowana nieprawidłowo, bo przecież jego głowa i barki są bliżej bramki.

EI8cHWbXkAEf9k51

Nic bardziej mylnego, co widać na zbliżeniu, po nałożeniu linii w trzecim wymiarze. Decyzja o nieuznaniu gola była więc w stu procentach słuszna. Choć oczywiście dla oglądających transmisję mogła się wydawać absurdalna.

EJBBY5zXYAIny8p1-e1573401233523

Tylko że w telewizji Premier League oglądają miliony ludzi, relację z takich wydarzeń jak VAR Hub przeczyta maleńki procent, jeśli nie promil tej społeczności.

Oczywiście nie zmienia to faktu, że wciąż zdarzają się w Premier League decyzje wątpliwe, czy wręcz skandaliczne. Czy Jorginho powinien móc wykorzystać błąd Leno w końcówce wczorajszego spotkania Arsenal – Chelsea, skoro mając żółtą kartkę faulował taktycznie Matteo Guendouziego kilka chwil wcześniej? Czy gol Marcusa Rashforda w meczu z Liverpoolem nie powinien zostać anulowany, jako że odbierając chwilę wcześniej piłkę Divockowi Origiemu Victor Lindelof kopnął rywala w kostkę? Ta druga sytuacja to idealna okazja, by zaprezentować, po co w Anglii jest VAR – sędzia był ustawiony poprawnie, ale przebiegający przed nim Scott McTominay w momencie interwencji Lindelofa zasłonił mu widok. Wkracza jednak oko kamery, wideo asystent daje znać, że coś było nie tak, akcja zostaje cofnięta. Proste? Otóż nie.

Już dziś pojawiają się więc petycje podpisywane przez tysiące kibiców, by VAR z Premier League usunąć. Są w lidze kluby, których bilans zysków i strat spowodowany użyciem VAR jest na znacznym minusie, przez co z pewnością, gdyby dziś zasiąść do głosowania, można by się było spodziewać kilku bardzo gorących oponentów wideoweryfikacji.

Ba, były angielski sędzia Mark Clattenburg stwierdził, że VAR powinien zostać, ale okrojony o decyzje dotyczące spalonych. – Dlaczego by nie wrócić do sytuacji, gdy to asystent macha chorągiewką i decyduje, czy spalony był, czy nie? To wykluczyłoby z dyskusji sytuacje, w których na spalonym jest pacha zawodnika i pozwoliłoby kibicom świętować.

[etoto league=”eng”]

Lament w Anglii jest podnoszony głośniej niż gdziekolwiek indziej, bo wielu angielskich kibiców i ekspertów to zatwardziali tradycjonaliści. Beton, który tęskni nie tylko za ligą bez VAR-u, ale i chyba za boiskami bez choćby jednej kępki trawy oraz czasami, gdy największy respekt budzili nie wielcy technicy, a wielcy (dosłownie) rzeźnicy.

Oczywiście, angielscy sędziowie – którzy delikatnie mówiąc, nie należą do europejskiej czołówki – muszą jeszcze wiele poprawić, szczególnie w kwestii tempa podejmowania decyzji, bo mecze są przez niektóre wskazania VAR-u rozwlekane łącznie o dobrych kilkanaście minut. Oczywiście, federacja i liga muszą zrobić wiele w kwestii edukacji kibiców, ale też rozjaśniania obecnym na stadionie tego, co dzieje się na monitorze, przed którym zasiada wideo asystent. I oczywiście, w wielu sytuacjach można się odwoływać do „ducha gry” zabijanego przez spalone o długość dużego palca czy szerokość pachy.

Tylko czy to nie za wcześnie, albo wręcz dużo za wcześnie, by wylewać dziecko z kąpielą? Prawda jest taka, że kompletnie nietrafione decyzje to wciąż mniejszość, a VAR przyczynił się jednak do poprawienia sędziowskich werdyktów w wielu sytuacjach, które w poprzednich sezonach byłyby rozgrzebywane dniami, tygodniami. O których mówiłoby się, że wypaczyły kształt ligowej tabeli.

Nie tak odległe są przecież czasy, gdy w Premier League padały takie gole, jak ten z meczu Watfordu z Southampton, zdobyty przez Abdoulaye Doucoure po ewidentnym zagraniu ręką. Niebezpiecznie zbliżający Mauricio Pellegrino do zwolnienia z Southampton, a samych Świętych – do spadku z ligi, którego ostatecznie udało się uniknąć o włos. Takie kluczowe decyzje są warte setki milionów, bo tyle dziś dostaje się za prawa do transmisji w Premier League. Są w stanie strącić trenera ze stołka, sprawić, że wyląduje na bezrobociu, co – umówmy się – przyjemne nigdy nie jest.

Jakkolwiek ułomne jest więc dziś zastosowanie VAR-u w Premier League, jest z nim trochę tak, jak z demokracją w słynnym zdaniu Churchilla. Nie jest może idealne, ale lepszego rozwiązania dziś wciąż nie znamy. A i z czasem, z nabywanym przez Anglików doświadczeniem, powinno być w tym względzie tylko lepiej.

fot. NewsPix.pl

Najnowsze

Piłka nożna

Błaszczykowski o aferze zdjęciowej. “Mnie nie pozwoliłoby wewnętrzne ego”

Patryk Stec
5
Błaszczykowski o aferze zdjęciowej. “Mnie nie pozwoliłoby wewnętrzne ego”
Hiszpania

Mbappe wraca z dalekiej podróży. Taki Real kibice chcą oglądać

Patryk Stec
7
Mbappe wraca z dalekiej podróży. Taki Real kibice chcą oglądać

Anglia

Anglia

Chelsea oblała test dojrzałości. Sean Dyche pokazuje, że ciągle ma to coś

Radosław Laudański
6
Chelsea oblała test dojrzałości. Sean Dyche pokazuje, że ciągle ma to coś

Komentarze

0 komentarzy

Loading...