Reklama

Świąteczna demolka w Bergamo – Atalanta rozjechała Milan

Michał Kołkowski

Autor:Michał Kołkowski

22 grudnia 2019, 15:00 • 3 min czytania 0 komentarzy

Milan miał do wyrównania rachunki z Atalantą, bo La Dea zabrała im wszystko. To Rossoneri mieli grać w Lidze Mistrzów i wrócić do lat świetności, tymczasem klub z Bergamo awansował do elitarnych rozgrywek kosztem mediolańczyków. Mało tego, gra w nich na stadionie Rossonerich, co jest ogromnym policzkiem dla wszystkich związanych z mediolańskim klubem. Ale zamiast wielkiej zemsty wyszła wielka kompromitacja, bo Milan wróci do domu z pięcioma golami bagażu.

Świąteczna demolka w Bergamo – Atalanta rozjechała Milan

Kibicom Milanu święta muszą kojarzyć się fatalnie i szczerze im współczujemy. Na Wielkanoc zremisowali z Parmą 1:1 po golu w 87. minucie gry, co wypchnęło Rossonerich poza strefę premiowaną grą w Lidze Mistrzów i Milan już do niej nie wrócił. Teraz choinkę zdemolowała im Atalanta, choć do tego akurat w Mediolanie powinni być przyzwyczajeni. To już czwarta bożonarodzeniowa wpadka Milanu z rzędu, a w trzech z nich udział ma La Dea.

Tyle że przegrać 1:2 czy zremisować 0:0 to jedno, a dostać w ryj 0:5, to jak przyjść na wigilijną kolację i dowiedzieć się, że nie ma już pierogów.

Starcie Rossonerich z Atalantą od początku wyglądało jak pojedynek ligowego średniaka z uczestnikiem fazy pucharowej Ligi Mistrzów. Po stronie gości grał tylko Gigi Donnarumma, którego wysiłek obserwowało 10 statystów w czerwono-czarnych strojach. Dużego oporu jednak nie postawił, bo już w 10. minucie gry Papu Gomez po indywidualnym rajdzie zapakował w piłkę w górny róg po przekątnej. Prawdziwa egzekucja rozpoczęła się jednak po przerwie. Milan pogrążył niegdyś odrzucony w Mediolanie Mario Pasalić, który najpierw dziubnął piłkę po akcji Robina Gosensa, a potem sam wyłożył futbolówkę Josipowi Ilicicowi. 3:0, nokaut po godzinie gry. I to właśnie była różnica między eks-milanistami w Atalancie, a byłymi graczami La Dei w barwach Rossonerich. Bogatszy sąsiad na zakupy w Bergamo kasy nie szczędził, ale dziś Andrea Conti, Franck Kessie i Giacomo Bonaventura grali tak, jakby wciąż reprezentowali barwy rywala. Przy dwóch pierwszych golach niemiłosiernie objechany został Conti, Kessie sprawił, że kibice Milanu mogli zatęsknić za Lucasem Biglią, a Bonaventura kompletnie nie istniał.

Reklama

La Dea wywęszyła, że jest okazja na upokorzenie sąsiada i poszła za ciosem. Ilicic huknął sprzed pola karnego w okienko, Donnarumma zdołał jeszcze wyciągnął strzał Castagne z pięciu metrów, ale Rossonerich dobił Luis Muriel, który na gola z gry czekał od… dwóch miesięcy. Milan nie zdołał nawet zdobyć honorowego gola, ale nie ma co się dziwić, bo drużyna Pioliego oddała tylko jeden celny strzał. Zresztą doświadczony szkoleniowiec na boisko wyszedł bez dwóch najlepszych strzelców – Theo Hernandez był zawieszony za kartki, a Krzysztof Piątek rozpoczął mecz na ławce rezerwowych.

Polak pojawił się na boisku między drugim a trzecim trafieniem gospodarzy i szybko stało się jasne, że wiele nie zdziała. Jego występ ciężko w ogóle ocenić, bo praktycznie nie było go przy piłce. Wygrał 2 z 3 pojedynków, nie zaliczył ani jednego niecelnego podania, tyle że żadne to dla niego pocieszenie. Rafael Leao, który zastąpił go w jedenastce, także zawiódł, ale Portugalczyk spotkał się z podobnym problemem co Piątek przed tygodniem – nie miał nawet z czego zdobyć bramki, bo nikt nie podawał mu piłki. O obu napastnikach Milanu nie da się powiedzieć po prostu nic pozytywnego, podobnie jak o całym zespole.

Milan w małych derbach Lombardii wyrównał rekordową porażkę w historii występów z Serie A. Ostatni raz Rossoneri takie baty zebrali 21 lat temu w starciu z Romą. Pięć bramek stracili po raz czwarty w historii. Nic więcej na temat wyniku tego meczu nie trzeba mówić.

Atalanta 5:0 AC Milan

Gomez 10′, Pasalić 61′, Ilicić 63′, 72′, Muriel 83′

Najnowsze

Weszło

Komentarze

0 komentarzy

Loading...