Reklama

Lepsze losowanie dla Barcelony niż Napoli, ale Polacy się nie boją

redakcja

Autor:redakcja

17 grudnia 2019, 08:59 • 12 min czytania 0 komentarzy

Echa losowania 1/8 finału Ligi Mistrzów i wyroków w najsłynniejszej aferze korupcyjnej w historii polskiej piłki. Jarosław Niezgoda znów o swojej formie i ewentualnym transferze. Michał Karbownik o pierwszych krokach w piłce i swojej przyszłości. Rozmowa o budowie kompleksu sportowego w Katowicach. Zapraszamy na wtorkową prasówkę.

Lepsze losowanie dla Barcelony niż Napoli, ale Polacy się nie boją

PRZEGLĄD SPORTOWY

Reprezentantów Polski czekają wielkie wyzwania w 1/8 finału Ligi Mistrzów.

Napoli jeszcze nigdy nie zmierzyło się w oficjalnym meczu z Barceloną, ale w ostatnich sezonach często gra z nią towarzysko. Tego lata na przestrzeni kilku dni dwa razy przegrało z nią w Stanach Zjednoczonych (1:2 i 0:4), pięć lat temu wygrało 1:0 w Szwajcarii, wcześniej zebrało tęgie lanie na Camp Nou (0:5). Ten pierwszy oficjalny mecz będzie miał miejsce 25  lutego w Neapolu. Nowy trener Gennaro Gattuso ma więc nieco ponad dwa miesiące, by uprzątnąć bałagan, jaki od dawna panuje na Stadio San Paolo. W sobotę zadebiutował i przekonał się, z jak trudną materią przyjdzie mu się mierzyć w Neapolu. Azzurri przegrali u siebie 1:2  z  Parmą i kontynuują passę fatalnych wyników, którą przerwali tylko na chwilę, gdy wygrali 4:0 z Genkiem w ostatniej kolejce fazy grupowej LM i zapewnili sobie awans do dalszych gier. Największa była w tym zasługa Milika, który strzelił Belgom trzy gole. Po wyleczeniu kontuzji Polak jest w świetnej dyspozycji, to on zdobył też bramkę z Parmą. „Dużo respektu, żadnego strachu” – napisał 25-latek na Instagramie, komentując wynik losowania. „Wspaniały zespół, wielkie wyzwanie, dwa fascynujące spotkania, ale nie będziemy bać się Barcelony” – tak zareagował na Twitterze Gattuso.

Z przeciwnego obozu dobiegają za to pełne dyplomacji, ostrożne słowa dyrektora sportowego Barcy Guillermo Amora. – Nie można myśleć o tym, na kogo chciałoby się wpaść w losowaniu, a kogo uniknąć, bo to oznacza brak szacunku. A dla nas Napoli to silny zespół – podkreśla były reprezentant Hiszpanii. Nie da się jednak nie zauważyć, że na tę chwilę dla Barcelony to na pewno lepsze losowanie niż dla Włochów.

Reklama

ps1

W kończącym udaną rundę meczu ze Śląskiem drużyna Cracovii zagra mocno osłabiona.

Na środowym treningu przed meczem z Koroną (0:1) piłkarze Cracovii na sztucznym boisku swojego ośrodka przy ulicy Wielickiej ćwiczyli rozgrywanie ataków pozycyjnych. Byli ustawieni w składzie, który w niedzielę wybiegł na murawę w Kielcach. To oznaczało, że Janusz Gol, najlepszy piłkarz Pasów, grał w drużynie rezerwowej, a środek pomocy podstawowej jedenastki tworzyli Milan Dimun i Sylwester Lusiusz. Trenerzy regularnie zwracali uwagę Słowakowi, jak ma grać jako typowy defensywny pomocnik, czyli wejść w rolę Gola. A Michał Probierz często przerywał grę, irytując się na zawodników za ich błędy techniczne czy taktyczne. Można było odnieść wrażenie, że po zakończeniu zajęć nie był zadowolony z tego, co zobaczył. Tamte obrazki musiały stanąć trenerowi Cracovii przed oczami, gdy widział, jak wielkie problemy ze stworzeniem sytuacji bramkowych miała jego drużyna w starciu z Koroną, nawet gdy rywal grał już w dziewiątkę. Tydzień po bodaj najlepszym spotkaniu w tej rundzie, przeciwko Rakowowi (3:0), Pasy rozegrały zdecydowanie najsłabszy mecz. – Zostaliśmy sprowadzeni na ziemię – nie miał wątpliwości Probierz.

ps2

Jarosław Niezgoda nie przesądza tego, że już zimą odejdzie z Legii Warszawa, choć przyznaje, że zainteresowanie jest.

ROBERT BŁOŃSKI: Walizka już spakowana?

Reklama

JAROSŁAW NIEZGODA: Tak, powoli szykuję się do wyjazdu na święta i urlop.

Czy sobotni mecz z Wisłą Płock był pana ostatnim w Legii przy Łazienkowskiej?

Nie mam pojęcia, ale nie wydaje mi się. Nie wszystko w kwestii transferu zależy tylko ode mnie. Dużo się o tym mówi w mediach, ale często są to tylko słowa. Fajnie byłoby trafić do Realu Madryt, tylko co ja bym tam robił? Nie mam żadnej konkretnej oferty. Gdyby pojawiła się propozycja z klubu szukającego napastnika, na którego chce postawić, a nie zapchajdziury, tobym rozważył.

Kierunek rosyjski?

Ostatnio stał się modny, Polacy są tam doceniani, grają, więc nie wykluczam, że w przypadku transferu mogłaby to być przeprowadzka na wschód. Nie lubię wybiegać za daleko w przyszłość, dla mnie słabe jest takie wróżenie z fusów, mówienie bez konkretów.

Pan jest ostrożnym człowiekiem czy raczej „ahoj, przygodo”?

Wolę stabilizację od przeprowadzki.

Rok temu chciał pana duński Midtjylland.

A ja byłem zainteresowany, bo nie grałem i nie mieściłem się w koncepcji trenera Sa Pinto. Wtedy moja sytuacja była trudna, chciałem czegoś innego. Teraz jest inaczej: gram, strzelam, nie muszę za wszelką cenę wyjeżdżać. Oczywiście może się zdarzyć, że Legia i ja będziemy zainteresowani ofertą. Ale nie czuję ciśnienia, dobrze żyje mi się w Warszawie. Pewnie, że chciałbym pójść drogą Krzysztofa Piątka. Całkiem niedawno w ekstraklasie byliśmy na podobnym pułapie. Ale życie tak się potoczyło, że on wyjechał do Genui, a ja do szpitala. Z czasem nadejdzie moment, że będę chciał spróbować czegoś nowego, odejść, by Legia na mnie zarobiła. No chyba że awansujemy do Ligi Mistrzów.

Aż na cztery i pół roku ma trafić do więzienia słynny Ryszard F. za ustawianie meczów piłkarskich.

Tylko „Fryzjer” ma iść za kratki. Natomiast odsiadka z warunkowym zawieszeniem została zasądzona wobec innych znanych ludzi polskiej piłki – m.in. sędziego międzynarodowego Grzegorza G., piłkarza Piotra R. i sędziowskiego działacza Wita Ż. Wprawdzie wyroki Sądu Okręgowego we Wrocławiu są nieprawomocne, ale można chyba uznać, że to koniec pewnej epoki – najbardziej spektakularna część rozliczania piłkarskiej afery korupcyjnej wreszcie znalazła swój finał w postaci sądowych orzeczeń w sprawie tzw. gangu „Fryzjera”. Padły surowe werdykty skazujące. Pojawiły się też oczyszczenia z pojedynczych zarzutów, a jeden z oskarżonych został uniewinniony. 

Uniewinnienia dotyczą głównie sytuacji, gdy dowodem były tylko rozmowy telefoniczne bez wyraźnego wskazania, że łapówka została rzeczywiście przyjęta. Sądu nie przekonały także zarzuty dotyczące meczu ekstraklasy Górnik Polkowice – Lech Poznań z czerwca 2004 roku, bo nie ma jasności, że doszło przy jego okazji do czynu zabronionego. W Polkowicach z walczącym o utrzymanie beniaminkiem wygrał Kolejorz (1:0), lecz sama wygrana – w interesie korespondencyjnie rywalizującym z Górnikiem o uniknięcie spadku Świtem Nowy Dwór – nie może być uznana za dowód, że drużyna Lecha dała się przekupić. Właśnie w tym wątku uniewinniony został masażysta Lecha Robert D. Na ławie oskarżonych zasiadło 31 osób – sędziowie, obserwatorzy, działacze i zawodnicy. Wśród skazanych (tylko jeden z nich pojawił się na odczytaniu wyroku) znalazł się między innymi wspomniany Grzegorz G., który swego czasu był najwyżej notowanym polskim arbitrem i niemal pewniakiem do sędziowania w mundialu w 2010 roku. Teraz jest znanym biznesmenem w Radomiu i współwłaścicielem walczącego o awans do ekstraklasy Radomiaka.

ps3

Kamil Kosowski uważa, że Wisła Kraków grając tak jak z Pogonią Szczecin raczej się nie utrzyma.

Oglądałem piątkowy mecz Wisła Kraków – Pogoń Szczecin (1:0). Spotkanie ostatniej drużyny z liderem. Biała Gwiazda przerwała serię dziesięciu przegranych. Nie można jednak powiedzieć, że to było przełamanie i w kolejnych meczach będzie już tylko lepiej. Będzie zdecydowanie trudniej. Niestety, trzeba przyznać, że wiślakom udało się wygrać. Jeden szczęśliwie rozegrany stały fragment gry, a później walka o życie w obronie. W taki sposób w lidze się nie utrzyma. Wisła jeszcze nie utonęła i jeszcze nie spadła. Rywale nadal mogą uważać, że jeśli nawet stracą z nią gola, to ukłują coś z przodu, bo zespół z Reymonta ma ogromne problemy z grą obronną. Jest też chyba jakiś kłopot fizyczny. Było to widać chociażby w niedawnym spotkaniu z Górnikiem (2:3). Co z tego, że krakowianie prowadzili 2:1, skoro w 70. minucie większość z nich umarła na boisku i zabrzanie ich zmiażdżyli. W ocenie Wisły nigdy nie będę jednak do końca obiektywny, bo czuję się emocjonalnie związany z tym klubem, ponieważ w nim grałem. Mam nadzieję, że karta się odwróci i drużyna znów zacznie być solidna i będzie ciułać punkty. Trener Artur Skowronek na razie nie uwolnił potencjału piłkarzy. Największy problem jest w ich głowach. Naprawdę trudno się gra, mając w pamięci to, że przegrało się dziesięć ostatnich meczów. W spotkaniu z Pogonią zespół trochę rozruszali Paweł Brożek oraz Kuba Błaszczykowski. Gola strzelił Lukas Klemenz, który wcześniej był mocno krytykowany. Trudno jednak znaleźć kogokolwiek innego, kto wyróżniłby się w pozytywny sposób. Chciałbym być niepoprawnym optymistą, ale na razie nie mogę.

ps4

SPORT

Napastnik Rakowa, Sebastian Musiolik strzelił trzeciego gola w ostatnich pięciu występach. I ma nadzieję, że to dopiero początek strzeleckiej passy.

Z pochwałami niekoniecznie trzeba się spieszyć, bo zaliczył również występy, których dobrze wspominać nie będzie. Na przykład te z Koroną i Cracovią, choć – po prawdzie – cały zespół nie zaprezentował się w nich z dobrej strony. Zresztą i o spotkanie z Górnikiem może mieć do siebie pretensje – o pudło z metra. Musiolik nie może, jak na razie, przebić pułapu jednego gola na mecz. Nie ulega jednak wątpliwości, że jest w bardzo dobrej dyspozycji, pracuje dla zespołu, walczy o każdą piłkę. Dowodzi to, że ekipa spod Jasnej Góry, mimo początkowych obaw o siłę swojej ofensywy, znalazła bardzo dobre zastępstwo. Musiolik może w krótkim tempie przeskoczyć Felicio Browna Forbesa w klasyfikacji najlepszych strzelców Rakowa. Kostarykanin ma na koncie pięć goli, Musiolik ma ich trzy i co najmniej jeden mecz więcej do rozegrania.

Tomas Huk przychodził do Piasta latem jako kapitan DAC 1904 Dunajska Streda. Miał być następcą Aleskandara Sedlara i choć niby nie grał źle, to po pół roku zasłużył na miano gliwickiego pechowca jesieni.

Piłkarze czasem bywają przesądni, wierzą w dobre serie, jak i w brak szczęścia. Słowacki obrońca gliwiczan, gdyby też taki był, powinien udać się do… afrykańskiego szamana. Mecz z ŁKS-em był typowy dla Tomasza Huka w Piaście. Solidna postawa przez cały mecz, brak rażących błędów i jedno niepewne zagranie, które… kończy się w najgorszy możliwy sposób – utratą gola. W pierwszej połowie Huk próbował przyblokować w polu karnym Pirulo, a wyszło z tego podanie do niekrytego Macieja Wolskiego. – Nieszczęśliwie padła ta bramka. To była sytuacja jeden na jednego, nie mogłem nic innego zrobić, tylko zastawić rywala. Znów miałem pecha, co mogę więcej powiedzieć? Czekam, aż szczęście zacznie mi sprzyjać – mówi nam Tomasz Huk.

Wiara trenera Były kapitan DAC 1904 w tym sezonie rozegrał czternaście spotkań, licząc ekstraklasę, Puchar Polski i Superpuchar. Zdążył w tym czasie ujrzeć czerwoną kartkę, zaliczyć bramkę samobójczą, sprokurować rzut karny. Taki hat trick jednak oczywiście nie cieszy 25-letniego zawodnika mistrzów Polski. – Los mi nie sprzyja, ale staram się o tym nie rozmyślać. Psychicznie jestem twardy, dobrze czuję się w drużynie, wiem też, że jestem dobrze przygotowany do sezonu. Takie rzeczy dzieją się w piłce, czasem się kumulują. Ale jestem zawodowym piłkarzem, nie mogę załamywać się po jednym czy drugim niepowodzeniu. Na Słowacji tyle pecha nie miałem. Wierzę, że karta się odwróci – dodaje stoper Piasta, w którego wiary nie stracił trener Waldemar Fornalik. Huk jest za to wdzięczny swojemu szkoleniowcowi.

sport1

Rozmowa z Mikołajem Machulikiem, prezesem katowickiego oddziału Stowarzyszenia Architektów Polskich, o budowie kompleksu sportowego w Katowicach.

Czy możliwe jest wybudowanie 15-tysięcznego stadionu, 3-tysięcznej hali, sześciu boisk treningowych oraz infrastruktury drogowej za 185 milionów złotych?

– Być może da się to zrobić. Wszystko zależy od przyjętych rozwiązań projektowych oraz czynników zewnętrznych, których na etapie przygotowania konkursu na koncepcję architektoniczną nie przewidzimy.

Czyli maksymalny kosztorys katowickiego kompleksu sportowego, na który powołuje się miasto w sporze z projektującą te obiekty firmą RS Architekci, to coś przystającego do rzeczywistości?

– To wszystko szacunki. Miasto musi ze swojej strony znaleźć budżetowanie na inwestycję i sprawdzić, czy da się ją wykonać w określonej kwocie. My – jako Stowarzyszenie Architektów Polskich – stwierdzamy to dość ogólnie, na podstawie doświadczenia z różnych innych konkursów na koncepcję architektoniczną stadionów, jakie wybudowano w Polsce w ostatnim czasie. W Katowicach na temat przygotowań inwestycyjnych do budowy stadionu mówiło się już w 2015 roku – albo jeszcze wcześniej. Podjęto zatem przygotowania. Konkurs na koncepcję trwał cztery miesiące, sama procedura projektowa blisko dwa lata. Gdy weźmiemy sobie ten czas w odniesieniu do wzrostu cen i różnych innych czynników, to zauważymy, że sytuacja w trakcie procesu projektowego może zmieniać się bardzo dynamicznie.

Czy w szacunkowym kosztorysie zakładanym na etapie „przedprojektowym”, czyli konkursu na koncepcję architektoniczną stadionu, nie powinno się uwzględniać tych zmiennych? I zatem kwota 185 milionów w odniesieniu do katowickiego kompleksu sportowego była po prostu zbyt niska?

– Zarówno projektanci, jak i inwestorzy, czy my jako organizator konkursu, jesteśmy wtłoczeni w ramy polskiego prawa zamówień publicznych. Dobrze wiemy, jak mało jest elastyczne i jak mało odporne. Trudno przykładowo przewidzieć, że rząd podniesie minimalną płacę, a wzrost cen na rynku budowlanym – na przestrzeni 1,5 roku – wyniesie nawet 30 procent. Wtedy z kosztorysu wynoszącego 180 milionów może się nagle zrobić ponad 200. Nie mam wglądu w miejskie dokumenty, ale miasto musi przewidywać jakiś finansowy bufor bezpieczeństwa. I przewidywało, bo to nie jest przecież pierwsza duża inwestycja, jaką prowadzą Katowice. 

sport3

SUPER EXPRESS

Michał Karbownik to chyba największe odkrycie jesieni w Ekstraklasie. 18-latek z Legii już wzbudza duże zainteresowanie zagranicznych klubów. Ciężko sobie na to zapracował.

Wystarczyło kilka świetnych występów, a jeden z zagranicznych klubów złożył Legii ofertę 5 mln euro. Klub ją jednak odrzucił. Menedżer Mariusz Piekarski napisał na Twitterze, że Karbownik z Sebastianem Szymańskim w przyszłym roku zagrają w jednej drużynie. Nie sprecyzował tylko, czy chodzi o Dinamo Moskwa, czy reprezentację Polski. – O to trzeba pytać pana Mariusza – śmieje się Karbownik. – Ale gdybym mógł wybierać, to wolałbym zagrać w reprezentacji Polski. O transferach nie myślę, bo ja przecież w Legii jeszcze niczego nie osiągnąłem – podkreśla piłkarz, którego niektórzy eksperci widzą już w składzie na Euro 2020. – Potrzebuję czasu. To jeszcze nie jest ten moment, w którym mógłbym trafić do kadry. Na razie gram w Legii i przygotowuję się do matury. Czy jestem gotowy? Na pewno się nie boję – zapewnia.

se1

GAZETA WYBORCZA

Mecz w Hiszpanii przerwano, bo kibice wyzywali ukraińskiego piłkarza Romana Zozulię od nazistów. Z decyzją zgodzili się wszyscy: od zawodników po prezesów obu grających klubów.

(…) W niedzielę Zozula po raz pierwszy od afery miał zagrać na stadionie Rayo. Jego klubowy trener opowiedział, że zaproponował mu, by nie jechał na mecz. Jednak napastnik nie chciał o tym słyszeć. Jest bowiem jednym z liderów drużyny, został wybrany przez kibiców na piłkarza października. Od początku meczu Ukrainiec był wyzywany od „j…ch nazistów”, a na trybunach pojawił się transparent z takim napisem. W 35. minucie sędzia z tego powodu przerwał grę, ale na prośbę zawodników obu drużyn zgodził się dokończyć pierwszą połowę. W przerwie zdecydowano jednak, że jeśli kibice nie przestaną obrażać Zozuli, mecz nie zostanie dokończony. Mediacja gospodarzy nie przyniosła skutku i na drugie 45 minut zawodnicy już nie wyszli.

Victor Varela, wiceprezes Albacete, zdradził, że Zozula po zejściu z boiska się rozpłakał, a propozycja przerwania meczu wyszła od arbitra. Poparły ją szefowie obu klubów. Na pytanie, czy Rayo powinno zostać ukarane, Varela stwierdził, że jest za dokończeniem spotkania w bezpiecznych warunkach. Raul Martin Presa, prezydent Rayo, wyjaśnił, że był za przerwaniem gry, gdyż nie można było zapewnić bezpieczeństwa zawodnikowi. – Objąłem Romana i przeprosiłem go, bo to dobry człowiek, zasługujący na szacunek. Postaramy się zidentyfikować ludzi, którzy atakowali zawodnika. Też jesteśmy ich ofiarami – stwierdził na konferencji prasowej.

gw1

Fot. newspix.pl

Najnowsze

Piłka nożna

Dramatyczna sytuacja Arki. Łobodziński: Być może zagramy nawet bez pięciu zawodników

Szymon Piórek
0
Dramatyczna sytuacja Arki. Łobodziński: Być może zagramy nawet bez pięciu zawodników

Komentarze

0 komentarzy

Loading...