Od czasu do czasu przy wybieraniu jedenastek kozaków i badziewiaków czujemy się trochę tak, jak selekcjoner francuskiej reprezentacji. Didier Deschamps na wielką imprezę powołać może tylko 23 graczy, a wydaje się, że nawet drużynę złożoną z gości, którzy się do tego grona nie łapią (taką Francję C), przy dobrych wiatrach stać by było na półfinał któregoś z czempionatów. Wiecie, o co chodzi – to tzw. kłopot bogactwa. I tak jak przy wyborze najlepszych cieszy, tak przy wskazywaniu patałachów smuci. Niestety tym razem w większej mierze dotyka nas ta druga opcja.
Powiedzieć, że to nie była kolejka napastników, to nic nie powiedzieć. Jasne, przykładem świecili Brożek, Kante czy Angulo, ale tak poza tym mnóstwo było śmiechu. Takiego przez łzy. Wystarczy rzucić okiem na listę napastników, którzy po tej kolejce spokojnie mogli się znaleźć w badziewiakach, bo zagrali poniżej krytyki lub po prostu beznadziejnie.
Fabian Serrarens
Michal Papadopulos
Michał Żyro
Uros Djuranović
Artur Sobiech
Łukasz Sekulski
Jorge Felix
Aleksandyr Kolew
Grzegorz Kuświk
A dla niektórych i tak byliśmy wyrozumiali. Miejsca w ataku mieliśmy tylko trzy, więc trzeba było pogłówkować. Pewniakiem był Djuranović, który mógł w spotkaniu z Arką wpisać się na listę strzelców cztery razy w 20 minut, ale z reguły przeszkodą nie do przeskoczenia było to, że nie potrafił dobrze przyjąć piłki. Obok niego Serrarens, któremu cały czas nie spieszy się, by oddać pierwszy celny strzał na bramkę w naszej lidze. I na dokładkę Kolew, który w Rakowie Częstochowa, no cóż za niespodzianka, robi to samo co wcześniej w Arce Gdynia – jest biegającym dowodem na to, jak zdesperowane są polskie kluby w poszukiwaniu napastników. Zatrudniają kogokolwiek, byle tylko zgadzała się liczba “sztuk” w szatni.
W efekcie chyba udało nam się stworzyć “atak marzeń”. Panowie łącznie spędzili na ekstraklasowych murawach w tym sezonie 1642 minuty.
Gole? Zero!
Asysty? Jedna!
Tylko statystyka nominacji do badziewiaków wygląda okazale.
O dylemacie dotyczącym napadu kozaków już wspominaliśmy i ostatecznie postawiliśmy na Jose Kante. Posadzić na ławce lidera klasyfikacji strzelców to spore osiągnięcie. Udowodnić w trakcie meczu, że trener miał rację, gdy podejmował taką decyzję – jeszcze większe.
Ale ciekawiej i tak było w innych miejscach boiska. Najpoważniejsze dylematy…
Steinbors czy Majecki?
Pestka czy Karbownik?
Wszołek czy Amaral?
Jimenez czy Luqinhas?
Mamy wrażenie, że każda decyzja by się broniła, decydowały detale i odczucia, więc bez karkołomnych prób tłumaczenia się z tych wyborów, łapcie nasz skład.
Fot. 400mm.pl
Przegapiliście Ligę Minus? Warto nadrobić zaległości.