Różne rzeczy można o Ekstraklasie mówić, ale akurat wyścigi o koronę króla strzelców ostatnio wyglądają u nas przyzwoicie. Igor Angulo i Carlitos musieli walnąć po 24 bramki, by zgarnąć ją w poprzednich sezonach, a w grupie pościgowej też trafiali się nieźli snajperzy. Gdy popatrzmy na przykład na zeszłoroczną “walkę” o tytuł najskuteczniejszego na zapleczu, który przypadł autorowi 12 bramek – niebo a ziemia. W tym roku, jeśli nagle nie będziemy świadkami jakiegoś masowego zatkania luf, powinno być podobnie.
Za nami taka kolejka w wykonaniu napastników, że mieliśmy straszny ból głowy przy ustalaniu jedenastki kozaków. Być może to najbardziej ofensywnie zestawiona drużyna kolejki w naszej historii, ale sami powiedzcie, kogo mieliśmy skreślić?
Igora Angulo, który zapakował dwie sztuki Wiśle Płock, a gdyby koledzy byli skuteczniejsi, to dorzuciłby do tego jeszcze przynajmniej dwie asysty?
Christiana Gytkjaera, który nic nie robił sobie z obecności obrońców, którzy jeszcze w piątek stanowili najszczelniejszą defensywę ligi (również autora dwóch trafień)?
Adama Buksę, które dał koncert przeciwko Legii Warszawa, wypracowując trzy gole?
A może Flavio Paixao, który zapakował dwie ŁKS-owi (hat-trick zabrały mu tylko minimalne spalone), dzięki czemu został najskuteczniejszym obcokrajowcem w historii Ekstraklasy?
No, sami widzicie – byliśmy zmuszeni wystawić czterech. A gdzie wzięcie pod uwagę Patryka Klimali, który po raz kolejny udowodnił, że nie jest meteorem? A Ricardinho, który nie tylko trafił do siatki, ale miał też spory udział przy golu Merebaszwilego? O Niezgodzie, który też zdobył bramkę i dołączył do Gytkjaera na czele klasyfikacji strzelców nawet nie wspominamy.
Oczywiście nie każdy z nich błyszczy w tym sezonie skutecznością. Paixao w lidze trafił dopiero po raz drugi i trzeci (po dwa gole ma też w PP i przeciwko Broendby). Angulo ma na koncie sześć bramek, czyli niby przyzwoicie, ale rok temu w końcówce listopada miał dziewięć w lidze, dwa w PP i jeden w eliminacjach Ligi Europy, a dwa lata temu osiemnaście w Ekstraklasie i cztery w pucharowych bojach. Ale generalnie nie mamy wielkiego prawa narzekać. Oczywiście jest też Korona czy Zagłębie, w których napastnik to w zasadzie postać fikcyjna.
A cała nasza jedenastka wygląda tak:
JEDENASTKA KOZAKÓW 16. KOLEJKI EKSTRAKLASY
Dante Stipica (5 nominacji, Pogoń Szczecin) – Thomas Rogne (1, Lech Poznań), David Jablonsky (3, Cracovia) Bodvar Bodvarsson (1, Jagiellonia Białystok) – Jarosław Kubicki (1, Lechia Gdańsk), Pedro Tiba (3, Lech Poznań), Marcin Cebula (1, Korona Kielce) – Flavio Paixao (1, Lechia Gdańsk) – Adam Buksa (3, Pogoń Szczecin), Christian Gytkjaer (3, Lech Poznań), Igor Angulo (1, Górnik Zabrze)
W badziewiakach też mieliśmy kilku napastników do wyboru. Najgorsi z najgorszych byli ci, którzy zastępowali całkiem przyzwoitych grajków ze szpicy. Konkretnie Sebastian Musiolik, który wyrasta na czołówkę parodystów tej ligi (cóż, czekamy na powrót Browna Forbesa), a także Maciej Jankowski, którego chyba dopadł wirus o nazwie “nowy kontrakt z podwyżką”, który bezwględnie atakuje ośrodki odpowiedzialne za motywację (zdecydowanie bardziej podoba nam się Schirtladze).
Ale najgorszego gracza kolejki znajdziemy wśród obrońców. Emir Azemović to jest takie nieporozumienie, że nawet na Sobocińskiego i Janickiego patrzymy nieco przychylniejszym okiem.
JEDENASTKA BADZIEWIAKÓW 16. KOLEJKI EKSTRAKLASY
Thomas Daehne (3, Wisła Płock) – Kamil Piątkowski (1, Raków Częstochowa), Piotr Malarczyk (1, Piast Gliwice), Emir Azemović (3, Raków Częstochowa) – Sebastian Milewski (1, Piast Gliwice), David Kopacz (1, Górnik Zabrze) – Kamil Antonik (3, Arka Gdynia), Michał Trąbka (1, ŁKS Łódź), Rafał Boguski 2 (Wisła Kraków) – Maciej Jankowski (2, Arka Gdynia), Sebastian Musiolik (4, Raków Częstochowa)
[etoto league=”pol”]
Fot. FotoPyK