Za nami 15 kolejek sezonu zasadniczego, każdy z każdym już się zmierzył, w dawnych czasach mówilibyśmy o zakończeniu rundy jesiennej. Nie będziemy zasypywać was dziesiątkami podsumowań tego okresu, bo skoro piłkarze za chwilę wrócą na boiska, to sztucznością waliłoby to na kilometr, ale o kilka tekstów pewnie się pokusimy. W zasadzie to pierwszy z nich. Wielka, naprawdę wielka rzecz udała się pomocnikom Górnika Zabrze. Dawno czegoś takiego nie widzieliśmy – 15 meczów to za mało, by którykolwiek z tej zbieraniny zaliczył asystę!
Nic, zero, null! Nawet przez przypadek, po jakiejś wrzutce na chaos czy odbiciu piłki od piszczeli przykładowego Matrasa? Nawet! A jak trudna jest to sztuka, pokazał ostatnio choćby Bartek Białek, który w swoim debiucie w lidze na zaliczenie asysty potrzebował 14 minut. Oczywiście to nie tak, że żadnej okazji ci ludzie też stworzyli, w tym – za przeproszeniem – gównie siedzą razem z resztą drużyny, która była nieskuteczna, ale też na pewno nie były to liczby, które stawiałyby Igora Angulo pod ścianą i mówiły, że po prostu musisz coś walnąć. Bliżej nam do stwierdzenia, że druga linia Górnika jest tak kreatywna, że gdyby była uczniem, to na sprawdzianach oddawałaby pustą kartkę.
Dobra, przejdźmy do serbskiego de Bruyne i zabrzańskiego Luisa Alberto. Poznajmy tę plejadę.
Jesus Jimenez – 0 asyst przez 1332 minuty. OLE!
Mateusz Matras – 0 asyst przez 906 minut. OLE!
Kamil Zapolnik – 0 asyst przez 705 minut. OLE!
Daniel Ściślak – 0 asyst przez 659 minut. OLE!
Szymon Matuszek – 0 asyst przez przez 569 minut. OLE!
David Kopacz – 0 asyst przez 565 minut. OLE!
Filip Bainović – 0 asyst przez 477 minut. OLE!
Alasana Manneh – 0 asyst przez 342 minuty. OLE!
Juan Bauza – 0 asyst przez 218 minut. OLE!
Ishmael Baidoo – 0 asyst przez 108 minut. OLE!
Maciej Ambrosiewicz – 0 asyst przez 20 minut (później odszedł do Wisły, tam też 0). OLE!
Łącznie jedenastu chłopa. Rafał Kurzawa się… na drugi bok przewraca, ale z ogromnym niesmakiem! Ładną bandę zebrali Płatek z Broszem.
Ostatnie podania, które zakończyły się golem, znajdziemy tylko u bocznych obrońców (Janża – 3, Sekulić – 2) i napastników (Wolsztyński – 2, Angulo – 1). Na siłę oczywiście można z przedostatniego z wymienionych pomocnika robić, ale bądźmy poważni. Skupmy się na tych, którzy rzeczywiście nimi są.
Paradoks jest taki, że największe i zarazem – patrząc z innej strony – najmniejsze pretensje mamy do Jesusa Jimeneza. Największe, bo on w poprzednim sezonie pokazał, że asystować potrafi. Nazbierał łącznie dziewięć zamienionych na gola podań i – do spółki z Mladenoviciem i Udoviciciem – był najlepszy w lidze. Najmniejsze, bo on przynajmniej strzelił cztery bramki, czyli jakiś wkład do marnego dorobku Górnika ma. Idąc tym samym tropem, rozgrzeszyć można Matuszka, bo to typowy przecinak, a dwa razy znalazł drogę do siatki. Gola ma też Zapolnik, ale jego to akurat nie ratuje, gdyż jest beznadziejny. Reszta to już, przynajmniej w rozgrywkach ligowych, całkowity brak liczb.
Szczególnie po oczach biją wynalazki pana Płatka z różnych stron świata. Dyrektor sportowy Górnika oczywiście miał fajny ruchy (Gwilia, Sekulić, Janża), ale chyba za bardzo uwierzył w swoją intuicję i znajomość zagranicznych rynków. Przykro patrzy się dziś na drużynę, która w poprzednich sezonach ze świetnej linii pomocy wręcz słynęła – za sprawą wspomnianych Kurzawy i Gwilii, Kądziora oraz Żurkowskiego.
Każdy z nas może o sobie powiedzieć, że zaliczył tyle samo asyst w tym sezonie ligowym co pomocnicy Górnika, oczywiście razem wzięci. Niby śmieszne, ale tak naprawdę straszne.
Fot. FotoPyK