Christoph Metzelder wciąż szuka po karierze piłkarskiej swojego miejsca na ziemi i niewykluczone, że znajdzie je na więziennej pryczy. Wobec byłego reprezentanta Niemiec toczy się właśnie postępowanie. Zarzuty? No cóż, kaliber jest gruby: posiadanie i rozpowszechnianie dziecięcej pornografii.
Nie wiadomo wciąż, jak długo trwał ten proceder i jakie konkretne materiały posiadał Metzelder. Do niemieckich mediów – jako pierwszy o zatrzymaniu byłego piłkarza informował niezawodny “Bild” – przedostała się tylko informacja o tym, jak wpadł. Jak? Wysyłał przez WhatsApp dziecięce porno do jakiejś kobiety, która zaniepokojona całą sytuacją zgłosiła sprawę na policję w Hamburgu. Tylko do niej wysłał piętnaście tego typu zdjęć. Ale na jaką skalę działał? Ile nielegalnych zdjęć/filmów rozpowszechnił? Skąd je miał? Dlaczego w ogóle to robił? Tego jeszcze nie wiadomo.
Po krótkim śledztwie u Metzeldera zagościła policja: przeszukała dom, zabrała sprzęt elektroniczny, zabezpieczyła wszystkie dowody, o sprawie dowiedziały się media. Metzelder już teraz odczuwa więc skutki swojej działalności: niedawno rozpoczął pracę eksperta w publicznej telewizji ARD (wcześniej był nim w Sky Sports) i – co naturalne – został odsunięty od pokazywania się na ekranie. – Zawieszamy współpracę do wyjaśnienia zarzutów – potwierdza w “Bildzie” Axel Balkausky, koordynator telewizji ARD.
Metzelder miał też – o zgrozo – prowadzić w październiku treningi z dziećmi na obozie piłkarskim. Oczywiście i z tej fuchy został już odwołany. – Obóz oczywiście się odbędzie, ale bez pana Metzeldera – czytamy w niemieckich mediach.
Ech, ten gość miał wszystko, by napisać po karierze bardzo sympatyczną historię od zakochania się na nowo w swoim lokalnym klubie, po powrót na sam szczyt niemieckiej piłki. Poważne granie w piłkę (przypomnijmy – Borussia, Real, Schalke) Metzelder zakończył w 2013 roku, by w wieku 33 lat dołączyć do TuS Haltern, klubu z małego miasteczka Haltern am See, w którym się wychował. W lokalnym klubie piastował różne role: od piłkarza, przez trenera asystenta, na prezydencie skończywszy. Obecnie TuS Haltern gra w czwartej lidzie, w zeszłym sezonie wywalczyło historyczny awans. Na pierwszy mecz w dziejach klubu na tym poziomie Metzelder wybrał się z… mamą.
Was man als Vize-Weltmeister so nach der Karriere macht? Mit Mama zum Auswärtsspiel fahren … ❤️🙏#unserStaristdieStadt @CMetzelder @TuSHalternamSee pic.twitter.com/c8NuDdFpYw
— Raphael Brinkert (@RaphaelBrinkert) July 28, 2019
Pracował także jako ekspert, a w ostatnim czasie wiele mówiono o tym, że ma znacznie większe ambicje. Metzelder odbywa właśnie kurs trenerski, zresztą podczas przeszukiwania jego domu przebywał w szkole trenerów. Pod koniec ubiegłego sezonu dostał propozycję fuchy dyrektora sportowego w Schalke 04, ale – delikatnie mówiąc – pomysł ten nie spodobał się kibicom, którzy jasno wyrazili swoje zdanie na transparencie, którego treść można sprowadzić do: “w naszym klubie liczy się tożsamość, a Metzelder to zdrajca”. Trybuny z Gelsenkirchen nie zaakceptowałyby faktu, że jedną z najważniejszych osób w klubie jest gość, który przez siedem lat grał dla znienawidzonej Borussii Dortmund. Od jakiegoś czasu mówi się też o tym, że 38-latek to jeden z poważniejszych kandydatów na stanowisko prezesa niemieckiego związku piłkarskiego.
No cóż – plany mogą się nie powieść. Normalnie na koniec byśmy pewnie jakoś zażartowali, ale w tej sytuacji sami nie wiemy, co napisać. To już nie sekstaśmy Valbueny, to już nie kolejna aferka obyczajowa ze zdradą w tle. Panie Metzelder, aleś się pan wpakował.
Fot. newspix.pl