Ledwie trzy dni temu trafiła do nas z Francji głośna – z perspektywy kibiców polskiego futbolu wręcz ogłuszająca – wiadomość. Marcin Bułka znalazł się w wyjściowej jedenastce Paris Saint-Germain! I rzeczywiście – nastoletni bramkarz zadebiutował w Ligue 1, zachowując na dodatek czyste konto w starciu z Metz. To duża rzecz, mówimy o spotkaniu rozegranym w barwach absolutnego giganta światowej piłki. Lecz wygląda na to, że przygoda z pierwszym składem PSG skończy się na sympatycznym, ale jednak tylko epizodzie. W stolicy Francji wylądowali już Keylor Navas i Sergio Rico. Zdaje się zatem, że Polak w paryskiej układance spada do roli bramkarza numer trzy.
Cóż – niby człowiek wiedzioł, a jednak się trochę łudził.
Debiut Bułki w Ligue 1 był zaskoczeniem nie tylko dla kibiców, ale i samego zawodnika. 19-letni bramkarz opowiadał o tym w programie “Cafe Futbol”. – Trzy godziny przed spotkaniem przyszedłem na odprawę, podszedł do mnie trener bramkarzy i spytał, czy jestem gotowy. Powiedziałem, że jestem, a on, że to dobrze, bo dzisiaj bronię. Pojawiło się podekscytowanie, może trochę nerwów, ale na rozgrzewce wszystko mnie “puściło” i grałem, jak potrafię.
Świetna, niezapomniana przygoda. Wielkie doświadczenie. Lecz oczywiście z góry było jasne, że Marcin debiutuje nie dlatego, bo prezentował się tak genialnie podczas treningów, lecz z powodów bardziej pragmatycznych. Paryska ekipa dopinała już transfer Alphonse Areoli, dotychczasowego numeru jeden w bramce PSG. Działacze i sztab szkoleniowy postanowili zatem dmuchać na zimne i nie ryzykować kontuzją francuskiego golkipera, która uwaliłaby transakcję na ostatniej prostej. A zatem – dla bezpieczeństwa zagrał Bułka, a Areola mógł skupić się na przeprowadzce. Przeprowadzce do Madrytu, a konkretniej na Estadio Santiago Bernabeu, gdzie trafił na zasadzie rocznego wypożyczenia w rozliczeniu za Keylora Navasa.
To właśnie legenda kostarykańskiej piłki ma zapewnić mistrzom Francji długo wyczekiwany spokój między słupkami. To on ma być wartością dodaną, golkiperem od zadań specjalnych, zdolnym do wybronienia meczu na poziomie fazy pucharowej Ligi Mistrzów. Krótko mówiąc – gościem, którym nigdy nie stał się w Paryżu wspomniany Areola, a także wielu innych. Choćby Trapp, Buffon czy Sirigu.
Navasa zresztą przedstawiać nie trzeba. To klasa sama w sobie. Może i ma już 32 lata na karku, może i ma zaledwie 185 centymetrów wzrostu. Lecz nie bez kozery w Madrycie wiele osób twierdzi, iż Real zamienił siekierkę na kijek, rezygnując z Kostarykanina, a stawiając na Thibauta Courtoisa. Navas ma na koncie trzy triumfy w Champions League, w sezonie 2017/18 uznano go nawet najlepszym bramkarzem rozgrywek. I nie ma w tym przypadku – gdyby nie jego niesamowite interwencje na linii, Real dowodzony przez Zinedine’a Zidane’a na pewno nie osiągnąłby aż tak wielkich sukcesów. Oczywiście nigdy nie wiadomo, kiedy refleks Navasa osłabnie, co prawdopodobnie drastycznie obniży poziom jego gry. Na razie jednak Keylor będzie w Paryżu jedynką, bez dwóch zdań.
Jako się rzekło – na tym się problemy Bułki nie kończą. Do PSG dołączył też Sergio Rico, wypożyczony na rok z Sevilli. To 26-letni bramkarz o sporym doświadczeniu. Żaden geniusz, bez porównania mniejsza postać w świecie europejskiego futbolu niż Navas. Ale, mimo wszystko, uznana firma. Kilka niezłych lat w Sevilli, ostatnio natomiast dość przeciętny sezon w Fulham. Rico pewnie już wie, że światowych boisk nie zwojuje. To idealny ławkowicz dla klubu takiego jak PSG.
Co te ruchy oznaczają dla Bułki – wiadomo. Sam Marcin też chyba zdaje sobie sprawę z własnego położenia: – Apetyt rośnie w miarę jedzenia. Koszulka PSG to ciężka koszulka, więc gra co trzy dni w takim wieku, z takim doświadczeniem nie jest prosta – zauważył w “Cafe Futbol”.
Kolejny sezon spędzony poza boiskiem i – na co w tej chwili wygląda – nawet poza ławką rezerwowych to dla 19-latka będzie sezon, najzwyczajniej w świecie, stracony pod kątem rozegranych w seniorskiej piłce minut. No chyba, że trafi się jakieś wartościowe wypożyczenie.
fot. NewsPix.pl